Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sztein. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sztein. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 maja 2022

Odczytanie listy 2022

 


Hanka Grupińska
"Odczytanie listy"
Warszawa 2022
wyd. III

s. 23

JAKUB CHAIM MEIR (MAJER) ALEKSANDROWICZ urodził się 6 lipca 1925 w Ostrowcu Kieleckim [do lat 20. nazywanym Ostrowcem Kieleckim, a po 1937 Świętokrzyskim] w rodzinie handlarza drewnem. Ojciec jego miał na imię Szmul Josek, mama była Malka. Mieszkali  w Ostrowcu przy ulicy Denkowskiej 15. Jakub uczył się w jesziwie, ale gdy wybuchła wojna, obciął pejsy i przystąpił do skautów żydowskich z Haszomer Hacair; został sekretarzem miejscowego gniazda. W październiku 1942 Niemcy zamordowali jedenaście tysięcy ostrowieckich Żydów. Wtedy zginęli rodzice i siostra Jakuba.

W grudniu 1942 i na początku 1943 kilku żydowskich chłopców i dziewcząt z Ostrowca przyjechało do getta w Warszawie. Eiger Awram, Gertner Abek , Morgenlender Icchak, Horowicz Awram, Silman Basia i Silman Suja, Katz Nechemia, Aleksandrowicz Jakow – te nazwiska, w taki sposób, zapisał Dawid Sztajn. Jakub był jednym z najmłodszych żobowców. Przyjaciele nazywali go Klostermajer, bo strzelał tak celnie, jak znany w getcie esesman*. Walczył w grupie Dawida Nowodworskiego na terenie szopów Toebbensa-Schultza. 23 kwietnia kula dum-dum rozerwała mu rękę. Ciężko rannego powstańcy nie zabrali do kanałów. Jakub został w getcie. Miał wtedy osiemnaście lat.

* Klaustermeyer Karl Heinrich, SS Oberscharfuhrer, w 1965 skazany na dożywocie przez sąd w Bielefeld.


s. 34-35

FRANIA BEATUS urodziła się w Koninie. Żydzi konińscy zostali zamknięci w getcie w Ostrowcu. 11 października 1942, w przeddzień likwidacji getta, Frania uciekła do Warszawy. Wracała do Ostrowca kilkakrotnie, by przewieźć do getta warszawskiego drorowców i szomrów: Berla Brojde, siostry Basię i Suję Sylman, Abę Gertnera, Icchaka Morgenlendera i innych. Niska, pyzata, hoża wiejska dziewczyna z grubym lnianym warkoczem. Wyglądała bardzo młodo, na nie więcej niż czternaście lat. Dobrze mówiła po polsku. I była odważna. Świetny materiał na łączniczkę – powiada Hela Schüpper.

Franię wysłano na drugą stronę w styczniu 1943. Wynajęła mieszkanie przy rodzinie, gdzieś w Śródmieściu. 13 kwietnia czekała na Antka Cukiermana pod murami getta. Miała wysokie obcasy i damską torebkę, żeby nie wyglądać jak smarkata. Wzięła Antka pod rękę i zaprowadziła na Marszałkowską 118. Była pierwszą łączniczką Cukiermana po polskiej stronie murów. Od 19 kwietnia Frania nie przestawała płakać i mówić o samobójstwie. Napominana przez Antka, wróciła do swoich obowiązków. Odbierała nocne telefony z getta od Tosi Altman i rano biegła do Cukiermana, by mu przekazać informacje. Organizowała kryjówki dla powstańców uciekinierów z getta.

1 maja, kiedy Kazik Ratajzer i Zygmunt Frydrych dotarli kanałami z getta do Anny Wąchalskiej, była tam Frania. Bardzo czekała na swojego chłopaka, który nigdy stamtąd nie wyszedł. Zdaje się, że ten chłopka nazywał się Dawid Szulman. 10 maja Frania zadzwoniła do Sary Biederman, która ukrywała się w mieszkaniu państwa Balickich. Mówiła o samobójstwie, prosiła, żeby ktoś przyszedł po rzeczy i po trzydzieści tysięcy złotych. Zostawiła dokładne rozliczenie i list do Antka Cukiermana. Jej ciała nigdy nie znaleziono. Nie wiadomo, jak umarła Frania Beatus. Miała siedemnaście lat.


s. 53-54

BERL BRAUDE (BROJDE) urodził się około 1920 w Słonimiu. Rodzina była religijna, więc Berl uczył się w chederze. Wkrótce został aktywistą Frajhajtu i przygotowywał się do życia pioniera w Erec Israel na kursach w łódzkim kibucu Borochowa. Kilka miesięcy po wybuchu wojny przyjechał do Warszawy i zamieszkał w komunie chalucowej przy Dzielnej 34. W czerwcu i lipcu 1940 był sekretarzem kibucu w Ceranowie, niedaleko Małkini. (Chawka Folman była w Berlem w tym gospodarstwie). W dzień chaluce pracowali na folwarku u polskiego dziedzica, a wieczorami śpiewali piosenki hebrajskie i słuchali pogadanek Berla.

Jesienią 1941 Berl został wysłany przez swoją organizację do Ostrowca Świętokrzyskiego, żeby przygotować grupę drorowców do samoobrony. Kilkoro przyjechało z nim do getta warszawskiego. Kiedyś Chawka Folman wiozła Berla dorożką. Miał zabandażowaną głowę, żeby schować żydowskie oczy i kruczoczarne włosy – zbyt niebezpiecznie wyglądał. Antek Cukierman powiedział o nim, że był intelektualistą i miał żydowski wdzięk.

29 listopada 1942 Berl Braude zastrzelił agenta gestapo Izraela Firsta. (Wyrok został wykonany na ulicy Gęsiej, kiedy First wracał do swojego domu przy Muranowskiej). 17 stycznia 1943 Niemcy złapali grupę Berla Braude i pognali na Umschlagplatz. Berl wyskoczył z pociągu gdzieś niedaleko Treblinki. Wrócił do Warszawy. W lutym 1943 został mianowany dowódcą grupy bojowej Droru w getcie centralnym.

W pierwszych dniach powstania kwaterowali na Miłej 29, w pobliżu Muranowskiej 44. Walczyli na Miłej i Zamenhofa. 8 maja 1943 Berl Braude był w bunkrze przy Miłej 18. Ranny, nie mógł do siebie strzelić, poprosił o pomoc kolegę.


s. 72

ABRAM (ABRAHAM) EJGIER (EIGIER) urodził się 24 maja 1923 w Ostrowcu Kieleckim. Ojciec Szyja Symcha Ejgier pochodził z Kraśnika. Mama Abrama nazywała się Łaja Hejne. Mieszkali przy Iłżeckiej 32.

Abram przyjechał do getta warszawskiego jesienią 1942 z grupą ostrowieckich drorowców Berla Braude. (Abraham był potomkiem słynnego rabina Ejgera z Poznania. I kuzynem Basi Sylman). Zapamiętano go jako cichego i skromnego chłopca, który dzielnie walczył w powstaniu w grupie Henocha Gutmana.

1 maja w czasie walk na Franciszkańskiej 30 Abram został śmiertelnie raniony w brzuch, kiedy strzelał z balkonu pierwszego piętra. Zaczął wtedy odważnie i złowieszczo przemawiać do Niemców, którzy patrzyli nań w osłupieniu. I zaraz potem Abram spadł z tego balkonu, a Niemcy dobili go bagnetami.


s. 91

ABA GERTNER urodził się w Ostrowcu Kieleckim, w zamożnej rodzinie hurtownika cukru. Ojciec miał na imię Izrael Dawid, a mama Rywka. Abuś miał też młodszą siostrę Bajlę, która była nieśmiała i pisała wiersze. (Bajla przeżyła wojną, ale nie przeżyła pierwszych lipcowych dni 1946. Miała siedemnaście lat, kiedy zginęła w pogromie kieleckim).

Aba uczył się w religijnej szkole podstawowej Jawne i w polskim gimnazjum państwowym. Jakoś w 1939 przystąpił do ruchu Haszomer Hacair. Prowadził bibliotekę gniazda w swoim miasteczku. W lutym 1943 przedostał się do Warszawy. W powstaniu kwietniowym walczył na terenie Toebbensa-Schultza. Kiedy zginął, miał dziewiętnaście lat.


s. 108

ABRAM (AWRAHAM) HOROWIC (HOROWICZ) urodził się w Ostrowcu Kieleckim 12 czerwca 1924. Ojciec Szmul Mendel i matka Chana Cukierman mieszkali z dziećmi przy Rynku 42. Abram był uczniem szkoły Mizrachi, a w 1936 ukończył szkołę podstawową numer 5.

Abram pojechał do getta warszawskiego, żeby walczyć. W powstaniu kwietniowym był w grupie Haszomer Hacair. 29 kwietnia wyszedł kanałami z terenu szopów. Dawid Sztajn pamiętał, że na strychu przy Ogrodowej doszedł do niego Awraham, żeby się pożegnać. Powiedział, że musi wrócić do getta. Najprawdopodobniej poszedł (z Reginą Fudem i Szlomo Baczyńskim) po pozostałych. Nie wiadomo, jak i gdzie zginął. Abramek miał dziewiętnaście lat.


s. 141-142

ICCHAK (IZAK, ICEK) MORGENLENDER urodził się w Łodzi 27 maja 1923. Rodzina przeniosła się do Ostrowca Kieleckiego, bo ojciec Izaka, Josef Juda, pochodził z Ostrowca. W księgach szkolnych zapisano, że Izak Morgenlender miał ogólny wynik dobry w roku 1933/34 i został promowany do klasy V. Przed wojną należał do Bnei Akiwa, młodzieżowej przybudówki partii Mizrachi. Ktoś pamiętał, że Icek pięknie śpiewał, że miał przejmujący głos. W getcie ostrowieckim był aktywny w Haszomer Hacair.

W lutym 1943 przedostał się do getta warszawskiego, bo słyszał, że tam ŻOB chce się bronić. W powstaniu kwietniowym walczył w grupie Beniamina Walda na terenie szopów. Kanałami wyszedł na polską stronę. Jego ostatnim schronieniem była fabryka błon fotograficznych na Pradze. Zginął z innymi w pożarze 24 maja 1943.


s. 159

LEJB RAPAPORT urodził się w Bielsku w bogatej rodzinie fabrykantów manufaktury. W czasie wojny znalazł się w Ostrowcu Świętokrzyskim i tam wstąpił do ruchu chalucowego. Z grupą młodzieży przyjechał do Warszawy, bo chciał walczyć. Krewni Lejba ukrywali się po drugiej stronie muru i na próżno go nakłaniali do opuszczenia getta.

W powstaniu kwietniowym Lejb Rapaport walczył pod dowództwem Beniamina Walda na terenie szopów Toebbensa-Schultza. Zginął w pierwszych dniach. Miał dwadzieścia jeden lat.


s. 170

RYSIA [GRYNGRUZ?] urodziła się w Łodzi albo w Koninie. Uczyła się w polskiej szkole średniej. Na początku wojny krótko była w Radomsku, potem w Ostrowcu. Do getta warszawskiego przyjechała pod koniec 1942. Miała dobry wygląd i była odważna, więc jeździła do gett w Krakowie i Częstochowie. Została łączniczką ŻOB-u.

Pod koniec grudnia 1942 pojechała po raz kolejny do Krakowa i przywiozła do getta w Warszawie krakowskich żobowców: Izraela Zilbermana, Naftalego Zimaka i Lejba Troksa. Zginęła 18 stycznia 1943 w czasie pierwszych walk w getcie albo wówczas złapana – zginęła w Treblince. Miała dwadzieścia pięć lat. (Być może ta Rysia nazywała się Gryngruz, bo o Rysi Gryngruz, łączniczce, wspominał historyk”.


s. 179

BASIA DWOJRA SYLMAN urodziła się 7 stycznia 1924 w Ostrowcu Kieleckim. Jej ojciec Chaim Fiszel, kupiec, pochodził z Zawichostu, a mama Marjem Kajle Eigier była spokrewniona z rabinem Ejgerem. Mieszkali przy Kunowskiej 23.

Basia, razem z młodszą siostrą Sarą i grupą ostrowieckich drorowców, pojechała do getta warszawskiego pod koniec 1942.  Matka dziewcząt także dotarła do Warszawy. Ukrywała się w dość dobrych warunkach i daremnie nakłaniała córki do puszczenia getta. Basia walczyła w kwietniu i maju 1943 pod komendą Henocha Gutmana na terenie szczotkarzy. Zginęła w nieznanych okolicznościach. Miała wtedy dziewiętnaście lat.

SARA (SUJA) SYLMAN, siostra Basi, urodziła się 15 maja 1926 w Ostrowcu Kieleckim. I też, jak siostra, należała do Droru. Zginęła  między 18 a 21 stycznia 1943, w pierwszych walkach zbrojnych w getcie warszawskim. Miała wtedy siedemnaście lat.


s. 187-188

SZLAMA, DAWID SZTAJN, SZTEIN [STEIN], urodził się 1 września 1924 w Ostrowcu Kieleckim. Jego ojciec, Berek Lejzor, był buchalterem i pracował w banku. Dawid miał trzech braci, którzy zdążyli ukończyć gimnazjum przed wojną. Mama, Alpa Cypa, z domu nazywała się Honigsberg. Była bardzo dobra – napisał z Hajfy Dawid Sztein – i prowadziła ciepły dom. Rodzina mieszkała przy Zatylnej 16 w Ostrowcu. Dawid skończył powszechną polską szkołę, popołudniami uczył się w hebrajskiej i należał do Haszomer Hacair.

Potem w Ostrowcu było getto. Ojciec został zabity w czasie wysiedlenia w październiku 1942, matkę wywieziono wtedy do Treblinki, a bracia zginęli później: Motek w partyzantce, a dwóch Niemcy rozstrzelali za ucieczkę z obozu.

Do getta w Ostrowcu przyjeżdżała jasnowłosa Jadzia, łączniczka od Anielewicza. Siedem razy przyjeżdżała, siedem osób przewiozła do Warszawy, aż w końcu Niemcy złapali ją na wasze i zginęła. (Nikt nie pamiętał nazwiska Jadzi).

Dawid Sztein był ósmym w kolejce – w marcu 1943 postanowił sam przedrzeć się do Warszawy. Miał jeden adres w getcie: Leszno 56. Przez bramę w murze przy Lesznie rozpoznał Szapsel Rotholca, dawniej znanego boksera, teraz policjanta w getcie. „Człowieku, czy ty oszalałeś?! – krzyczał Szapsel. – Wszyscy stąd uciekają, a ty chcesz tu wchodzić?”. To był kwiecień 1943. Dawid ukrył się w pustym mieszkaniu po polskiej stronie Leszna i czekał na placówkarzy, żeby z nimi wejść do getta. Za tę radę Szapsio wziął od niego wszystkie pieniądze, czterysta złotych.

Na Lesznie 56 mieszkali Fogelnestowie. A w piwnicy tego domu wymuszano od bogatych Żydów pieniądze dla podziemia. Tę piwnicę Aron Chmielnicki nazwał więzieniem ŻOB-u. Dawida postawiono na straży piwnicznego więzienia, w którym wtedy siedział uparty bogacz Opolion. Pilnował go na zmianę: Dawid, Kuba Fogelnest, Danek Fogelnest i jakaś dziewczyna. Mieszkali w jednym pokoju, w którym był też magazyn chleba – piekarze przynosili pełne worki dla Partii.

Koledzy Dawida z Ostrowca: Izak Morgenlender i Abram Horowicz skontaktowali go z Nowodworskim, który przyjął Dawida do grupy. Ja nie wojowałem, bo broni nie miałem, ja byłem rezerwowy – napisał w 2003 z Hajfy. Po kilku dniach Izak Morgenlender zabrał Dawida do bunkra, w którym było kilkadziesiąt osób, także żobowcy. Z tego domu przy Lesznie szmuglerzy przechodzili na druga stronę, ale nie chcieli powiedzieć, gdzie jest wejście do tunelu. W końcu ludzie z bunkra przyuważyli szmuglerów.

Żobowcy wyszli tym tunelem za drugim razem. Prowadziła ich Regina Fudem. W nocy 29 kwietnia dotarli na Ogrodową 27. Następnego dnia Tadek Szejngut, Krzaczek i Józek [Jarost?] przewieźli powstańców do lasku koło Łomianek. Po sześciu dniach wrócił do nich Krzaczek z jakimś jedzeniem. Potem ktoś przywiózł dwadzieścia karabinów. Trochę dalej, na bardziej zalesionym terenie, czekało na powstańców dwóch Rosjan. Dawid Sztein był w partyzantce. W lesie żył przez osiemnaście miesięcy. Niemcy robili obławy i pod koniec została ich już tylko garstka: Aron Chmielnicki, Bolek, Staszek, Janek i Dawid. Kiedy przyszło wyzwolenie, byli w lasach koło Dobrego. Dawid Sztein wyjechał z żoną Basią do Rumunii, potem 28 października 1945 statkiem z Konstancy do Palestyny. Już w Izraelu pracował na budowie i był majorem w wojsku izraelskim. Mieszkał w Hajfie.


s. 189-190

DAWID SZULMAN urodził się w Warszawie. Skończył szkołę Tarbut. Przed wojną wyjechał do kibucu chaluców w Ostrowcu. Wrócił do getta warszawskiego z grupą kolegów, którzy w powstaniu kwietniowym walczyli w oddziale Droru. Zdaje się, że to Dawid wykonał wyrok śmierci na agencie gestapo Izraelu Firście. To była akcja drorowców, kierowali nią Berl Braude i Antek Cukierman. (Wyrok na Lejkinie wykonali szmorowcy). Dawid Szulman miał obce obywatelstwo, ale spalił papiery i został w getcie. Zdaje się, że był tym chłopakiem, na którego czekała Frania Beatus, łączniczka Cukiermana po polskiej stronie. Dawid zginął podczas powstania, miał osiemnaście lat. Frania popełniła samobójstwo, miała siedemnaście lat.


s. 209-210

IZRAEL ZILBERMAN (ZYLBERMAN) pochodzi z Ostrowca Kieleckiego, urodził się 1 lipca 1923. Ojciec jego, Eljasz z gminy Lipsko, miał w Ostrowcu sklepik z wiktuałami, być może w domu, w którym mieszkali – przy ulicy Tylnej 17. I pewnie mama Izraela, Chana Pesla Hermolin, sprzedawała towar w tym sklepiku. Izrael uczył się w szkole zawodowej i należał do Frajhajtu. Był chorowity, miał słabe oczy.

Wiadomo, że 22 grudnia 1942 brał udział w akcji krakowskiego ŻOB-u nazwanej „Cyganeria”. (Żydzi obrzucali granatami krakowską kawiarnię. Zginęło kilku oficerów niemieckich). Potem Izrael przedostał się do Warszawy. Wiadomo, że zginął 18 stycznia 1943.

piątek, 23 grudnia 2016

Zagłada rodziny Szteinów

Ostrowiec Świętokrzyski, ul. 25-lecia Wolności, na pierwszym planie teren po betoniarni,
na prawo od niebieskiego znaku drogowego piętrowy dom z szarym dachem - był właśnością rodziny Skarbów,
w głębi, przy lewej krawędzi kościół pw. św. Michała Archanioła,
fot. Wojtek Mazan, kwiecień 2014 r.


JANUARY SKARBA ur. 1937r.
nagranie z kwietnia 2014r.

[...]
Tu było ogrodzenie, zaraz za nim było zagłębienie, częściowo jest ono jeszcze widoczne. Myśmy tutaj pasali kozy w okresie okupacji. I przy okazji była jakaś szmacianka, grało się w piłkę. To co pan widzi, o była betoniarnia Wiktorowicza, sięgała do tego wysokiego muru. Tam gdzie stoją te wysokie drzewa, betoniarnia się kończyła. Ten pan Wiktorowicz miał tu domek usytuowany jak tablica "Radom, Rzeszów", tuż przy samym murze. Ja z rodzicami mieszkałem przy ulicy Kamiennej. Ta kamieniczka piętrowa była moich dziadków, potem moich rodziców, a później moja. To był jedyny wysoki budynek, z którego można było prowadzić jakieś obserwacje. I częściowo z tego budynku drewnianego mogli obserwować mieszkający tam pani Łodykowska, pani Kędzierska, pani Dudzina i inni. Podejrzewam, że obserwowali ale nikt do nikogo się nie zwierzał. Z drugiej strony były posesje pana Kusala, pana Ślęzaka, pana Molędy i pana Zycha. To wysokie drzewo to jest jeszcze w posesji naszej. Następne to były niziutkie domy - dziś już ich nie ma - więc nie wiem jak oni mogli obserwować. Ale wiem, że ludzie wymieniali się informacjami. 

Ten pan, tam przy murze, miał dom a tu robił sobie kręgi i bloczki betonowe. Czy on tu mieszkał? Być może tak, w okupację. Jak stąd wychodził a my paśliśmy te kozy, to nie lubił jak się go zaczepiało, bo był trzeźwy. Tylko "dzień dobry", "dzień dobry" i poszedł. Jak już  trzeba było gonić te kozy, tośmy zwlekali celowo, bo on późnym popołudniem wracał. Słychać było, że wraca, bo się darł niesamowicie od mostu. Darł się, śpiewał jakieś rzeczy, nie pamiętam. No to zaczepialiśmy go "Panie Wiktorowicz, daj pan na cukierka". My najmniejsi chłopcy, to mieliśmy najmniej do gadania. Natomiast ci starsi, czy miał kozę czy nie miał, to przychodził, bo wiedział, że ten Wiktorowicz będzie szedł. Pieniądze mu z kieszeni wylatywały, nie zawsze ale wylatywały. Wszystko to przechwytywali ci starsi. A jak szedł, to na rogu był sklep jak kiosk, papierosy, gazety. Pani Swobodzina tam sprzedawała. I był słup ogłoszeniowy, betonowy. Bywało tak, że jak się bardzo opił i doszedł to tego słupa, to macał i zemścił, że go zamurowano. Wtedy ktoś go odciągał: "Panie Wiktorowicz, tędy". Szedł tutaj i już do bramy. Jego żona musiała mieć na imię Kazimiera. Nasze nieszczęście polegało na tym, że moja siostra była także o imieniu Kazimiera. Ona miała 16, 17 lat. Ale jak on szedł od bramy, to szedł prosto na nas i wołał: "Kaziu, nie kochasz mnie?" Ojciec mówił do mojej siostry: "Co ty masz wspólnego z tym człowiekiem?!" Później się okazało, że Kazimiera to była jego żona. Widocznie wiedziała co on robił, no to go odtrącała. A on ciągle stawiał pytania czy go jeszcze kocha. Tak to było. 

Zauważyliśmy, że wciąż ktoś do nas przychodził z sąsiadów. Ojciec z panem Zychem obserwowali teren betoniarni. Zastanawiałem się co oni tak stoją na ganku. A oni obserwowali. Widać było w świetle księżyca ludzi, jak przemykają przy ścianie. Co to za ludzie? Rodzice wiedzieli w czym rzecz. Dla nich nie było to nic nowego. Odgadli wprost, że on przechowuje Żydów. Bo skąd raptem taki człowiek, gdzie interesu w okupację w zasadzie nie było żadnego, ma pieniądze, codziennie jest pijany. I jak to się stało, że idzie, drze mordę i nikt mu nie zwrócił uwagę. Przecież gestapo było na Chmielnej. Albo przekupił tych ludzi albo nie wiem, że bezkarnie sobie chodził. Wprawdzie w dzień, ale w końcu to był Polak. 

I tak gdzieś, to był koniec lata '44 roku, raptem ten pan przestał pić, to znaczy nie chodził już taki pijany i nikogo się tu nie widziało. Moi rodzice i sąsiedzi doszli do wniosku, że ci Żydzi się stąd wyprowadzili. Okazało się, że nie. Nie wyprowadzili się. To znaczy na tamten świat to on ich wyprowadził. 

Pasiemy kozy, to był rok chyba 45 albo 46. Pasiemy kozy i raptem zaczęli nas stąd wyganiać, coś się tu dzieje. No więc dlaczego. Mieliśmy takiego sąsiada Olka Kosiora, on miał zamiłowanie do koni, nadzwyczaj kochał te konie, ciągle się bratał z woźnicami a jak nie to chodzi na targ do chłopów i pomagał przy koniach. On nam powiedział: gdy się ruch zaczął w betoniarni, interes z drenami, bo każdy próbował odbudować gospodarstwo, najczęściej ludzie zaczynali od studni, bo to życiodajna rzecz. Więc kupowali tu dreny i był ścisk niesamowity. A że był bałagan, nikt nie potrafił zaprowadzić porządku, więc każdy jak sobie stanął, jak załadował tak jechał. I w końcu jeden z tych koni z wozem pełen dren, jakoś chcieli cofnąć, zaparł się ten koń i wpadł. Okazuje się, że wpadł do studni. Najpierw straż przyjechała, później jakoś straż znikła i przyprowadzili tutaj jeńców niemieckich, takich zgrzybiałych dziadków w mundurach, może załamani byli i tak wyglądali, w każdym razie byli to ludzie starzy. I oni coś tam przy tej studni grzebali. Już wtedy się dowiedzieliśmy, że wyszło na to, że w tej studni są ci Żydzi, którzy byli tu przetrzymywani. Tak to wyglądało. Wyciągali tych Żydów, mieli tam jakieś osęki, były tam takie beczułki, do tych beczułek ich kości były poprzywiązywane. A on, ten człowiek, zabił tych ludzi, tam ich zamordował, wrzucił do tej studni i denko zrobił drewniane. Gdyby to zasypał, miał tyle czasu, to nieprędko by to wyszło. Później co to było, jak to było nie wiadomo. Tutaj chyba sprawy nie było. Zresztą ja jako dziecko zajmowałem się innymi sprawami, a nie Wiktorowiczem. Ale to mi utkwiło długo i do dnia dzisiejszego. [...] Nic nie zapamiętałem z tych czasów jak pasienie tych kóz i to zdarzenie. [...]

/nagranie i opracowanie tekstu: Wojtek Mazan/



Aron Friedental,                                                                                   Warszawa, 28-go maja 1947 roku

Do Centralnej Komisji Historycznej w Łodzi

              Potwierdzam odbiór listu Panów z dnia 22-go maja rb. i komunikuję co następuje:
Mord dotyczy rodziny Szteinów, która składała się z 4-ch osób: matki, ojca i 2-ch synów. Ojciec, Emil Sztein, był przed wojną właścicielem fabryki wódek i likierów w Krakowie pod firmą "Arkadia". Podczas okupacji został on, jako fachowiec, sprowadzony do Ostrowca i zatrudniony przez jednego z głównych pogromców Żydów Ostrowieckich, Franza Jagera, w fabryce, którą tenże Jager odebrał właścicielowi Żydowi.
               W czasie przebywania w Ostrowcu rodzina Szteinów korzystała ze swych możliwości przy pracy, by nieść pomoc Żydom przebywającym w obozie pracy, istniejącym przy Zakładach Ostrowieckich (Ostrowitzer Hochoffen und Werke).
                25-go lipca 1944 r. w dniu likwidacji obozu rodzina Sztein uciekła do przygotowanej zawczasu kryjówki w mieszkaniu niejakiego Wiktorowicza przez cały rok uprzedni, by tylko zapewnić sobie bezpieczny schron.
                Po oswobodzeniu ustaliliśmy na podstawie poufnie zebranych wiadomości, że 6 dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej całą rodzinę zamordowano i zakopano w starej studni na terenie posesji, gdzie mieszkał Wiktorowicz.
                Jako prezes Komitetu Ostrowieckiego przestawiłem w 1945 r. tę sprawę odnośnym władzom, zaś sekretarz naszego Komitetu ob. Elżbieta Stiftarowa osobiście zreferowała dokładny przebieg sprawy, podając nazwiska sprawców mordu oraz miejsca, gdzie zostały zamordowane ofiary.
                Po tym meldunku w r. 1945 władze bezpieczeństwa zatrzymały Wiktorowicza i Kuzduba, lecz zostali oni po pewnym czasie zwolnieni, i sprawa ucichła.
                Dnia 11-go maja r.b. otrzymałem z Ostrowca telegram następującej treści: "Przyjechać natychmiast odnaleziono Szteinów". Pojechałem niezwłocznie i na miejscu ustaliłem następujące szczegóły:
                Posesja, na terenie której popełniono zbrodnię, ostatnio została objęta przez Samopomoc Chłopską. Organizacja ta rozpoczęła remont gmachu. Pewnego dnia wjeżdżający z materiałami budowlanymi wóz, zaprzężony w konie, ugrzązł i konie utknęły w świeżo przekopanej ziemi. W czasie wyciągania wozu z końmi kierownik organizacji zauważył, że w miejscu tym była studnia. Wobec tego, iż kopanie studni leżało w przewidzianym planie robót, postanowił on zasypaną studnię odkopać. Przystępujący do pracy robotnicy w czasie prowadzenia robót ziemnych natknęli się na zwłoki 4-ch ofiar, w których rozpoznano Szteinów.
                Natychmiast zameldowano o wypadku Urzędowi Bezpieczeństwa, który na podstawie posiadanego zameldowania (złożonego w swoim czasie przez mnie) z przed 2-ch lat aresztował Wiktorowicza i Kuzduba. Przeprowadzona przez miejskiego lekarza sekcja zwłok wykazała, że ojciec i synowie zostali zarąbani, natomiast Szteinowa miała rozpłataną głowę jakimś ostrym narzędziem. Śledztwo i sekcja były prowadzone w obecności i z polecenia sędziego śledczego Rogowskiego [?].
                 Jak można było ustalić na podstawie początkowych zeznań, ofiary zostały zamordowane w nocy z 8-go na 9-go stycznia 1945 r. tj. 6 dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej (Ostrowiec został oswobodzony dnia 16-go stycznia 1945 r.)
                 Śledztwo jest w toku. Sprawa podlega Prokuratorowi Wojewódzkiego U.B. w Kielcach.
Dnia 11 bm. zwłoki ofiar pochowane zostały na cmentarzu żydowskim w Ostrowcu w obecności garstki Żydów Ostrowieckich. Grób ich znajduje się w szeregu mogił żydowskich pochowanych w czasie okupacji i po wyzwoleniu.
                 Jak mi dotąd wiadomo, to w związku ze sprawą zatrzymano 4 osoby, zaś reszta sprawców jest poszukiwana. Jestem w stałym kontakcie z odnośnymi władzami oraz Żydami, przebywającymi w Ostrowcu. O biegu sprawy jestem dokładnie poinformowany.
                 Kończąc mój opis nie mogę pominąć następujących okoliczności, wykazujących niesłuszną obojętność ze strony Żydów dla tego rodzaju wypadków!
                 Niezwłocznie po otrzymaniu telegramu z Ostrowca, zwróciłem się telefonicznie do Jointu, prosząc o wyznaczenie mi terminu konferencji w tej sprawie. W toku rozmów dyrektor Bein, któremu przedstawiłem konieczność wydelegowania razem ze mną kogoś z władz, celem nadania sprawie odpowiedniego kierunku, odpowiedział mi, że Joint, jako instytucja zagraniczna, nie może interweniować w tego rodzaju wydarzeniach i skierował mnie do prezesa CKŻP ob. Adolfa Bermana. Prezesa Bermana nie zastałem i zostawiłem wyżej wymieniony telegram z odpowiednią adnotacją urzędującej sekretarce, która przyrzekła dać o godz. 6-ej telefoniczną odpowiedź. Ponieważ o umówionej godzinie odpowiedzi nie było, zaś sprawa nie mogła ulec zwłoce, wyjechałem do Ostrowca. Po moim powrocie z Ostrowca, gdzie byłem 3 dni, zwróciłem się ponownie telefonicznie do CKŻP, lecz prezesa znów nie było, zastałem urzędującego generalnego sekretarza ob. Lazebnika [?]. Temu ostatniemu zreferowałem sprawę i zdumiony byłem otrzymaną odeń odpowiedzią: Primo: że jest bardzo zajęty, secundo: po przedstawieniu konieczności interwencji u władz, by morderstwo zostało zakwalfikowane jako "rasowe", nie zaś jako zwykła zbrodnia i nie podlegało amnestii - ob. Lazebnik oświadczył, że mamy zaufanie do naszych władz, które z pewnością sprawiedliwie ocenia przebieg wypadków.
                 Ja jednak stoję na stanowisku, że interwencja u władz jest najlepszym świadectwem zaufania do nich, zaś interwencja przedstawicieli wymordowanego żydostwa jest wyrazem współpracy w ściganiu morderców - naszych wspólnych wrogów.
                 Moim zdaniem interwencja musi być, aby prokurator należycie i właściwie zakwalifikował morderczy czyn, zwłaszcza, że wykrycie przestępstwa nastąpiło w tak niezwykłych okolicznościach.
                 Łączę wyrazy szacunku dla naszego Szanownego historyka dra J. Kernisza oraz obrońcy naszego honoru mgr H. Blumentala
kreślę się

A. FRIEDENTAL


Źródło: Żydowski Instytut Historyczny

sobota, 19 kwietnia 2014

"Odczytanie Listy"

Anka Grupińska 
"Odczytanie Listy. Opowieści o powstańcach żydowskich"
Kraków 2003


Jakub Chaim Meir Aleksandrowicz urodził się w Ostrowcu Świętokrzyskim, w rodzinie handlarza drewnem. Jakub był uczniem jesziwy. Gdy wybuchła wojna, obciął pejsy i przystąpił do skautów żydowskich z Haszomer Hacair; został sekretarzem miejscowego gniazda. W październiku '42 Niemcy zamordowali jedenaście tysięcy ostrowieckich Żydów. Wtedy zginęli rodzice i siostra Jakuba. W grudniu '42 kilku żydowskich chłopców z Ostrowca przyjechało do getta w Warszawie. Jakub był jednym z najmłodszych żobowców. Przyjaciele nazywali go Klostermajer, bo strzelał tak celnie, jak znany w getcie esesman*. Walczył w grupie Dawida Nowodworskiego na terenie szopów Toebbensa-Schultza. 23 kwietnia kula dum-dum rozerwała mu rękę. Ciężko rannego powstańcy nie zabrali do kanałów. Jakub został w getcie. Miał wtedy 18 lat.
* Klaustermeyer Karl Heinrich, SS Oberscharführer, w 1965 skazany na dożywocie przez sąd w Bielefeld.




Frania Beatus urodziła się w Koninie. Żydzi konińscy zostali zamknięci w getcie w Ostrowcu. 11 października 1942, w przeddzień likwidacji getta, Frania uciekła do Warszawy. Wracała tam kilkakrotnie, by przewieźć do getta warszawskiego drorowców i szomrów: Berla Brojde, siostry Basię i Suję Sylman, Abę Gertnera, Icchaka Morgenlendera i innych. Niska, pyzata, hoża wiejska dziewczyna z grubym lnianym warkoczem. Wyglądała bardzo młodo, na nie więcej niż 14 lat. Dobrze mówiła po polsku. I była odważna. Świetny materiał na łączniczkę – powiada Hela Szyper. Franię wysłano na drugą stronę w styczniu '43. Wynajęła mieszkanie przy rodzinie, gdzieś w Śródmieściu. 13 kwietnia czekała na Antka Cukiermana pod murami getta. Miała wysokie obcasy i damską torebkę, żeby nie wyglądać jak smarkata, jak zwykła sziksa. Wzięła Antka pod rękę i zaprowadziła na Marszałkowską 118. Była pierwszą łączniczką Cukiermana po polskiej stronie murów. Od 19 kwietnia Frania nie przestawała płakać i mówić o samobójstwie. Napominana przez Antka, wróciła do swoich obowiązków. Odbierała nocne telefony z getta od Tosi Altman i rano biegła do Cukiermana, by mu przekazać informacje. Organizowała kryjówki dla powstańców uciekinierów z getta. I czekała na swojego chłopaka, który nigdy stamtąd nie wyszedł. Zdaje się, że ten chłopak nazywał się Dawid Szulman. 10 maja Frania zadzwoniła do Sary Biederman, która ukrywała się w mieszkaniu państwa Balickich. Mówiła o samobójstwie, prosiła, żeby ktoś przyszedł po rzeczy i po 30 tysięcy złotych. Zostawiła dokładne rozliczenie i list do Antka Cukiermana. Jej ciała nigdy nie znaleziono. Nie wiadomo, jak umarła Frania Beatus. Miała 17 lat.

Berl Braude (Brojde) urodził się w Słonimiu. Był młodym aktywistą Frajhajtu. Przygotowywał się do życia pioniera w Erec Isreal na kursach w łódzkim kibucu Borochowa. Kilka miesięcy po wybuchu wojny przeniósł się do Warszawy i zamieszkał w komunie chalucowej przy Dzielnej 34. W czerwcu i lipcu 1940 był sekretarzem kibucu w Sterdyni czy Ceranowie, niedaleko Małkini. W dzień chaluce pracowali na folwarku u polskiego dziedzica, a wieczorami śpiewali piosenki hebrajskie i słuchali pogadanek Berla. Na jesieni 1941 Berl został wysłany przez swoją organizację do Ostrowca, żeby przygotować grupę drorowców do samoobrony. Na kilka miesięcy przed powstaniem Chawka Folman przywiozła go z Ostrowca. Przez Warszawę jechali dorożką. Berl z zabandażowaną głową, bo miał żydowskie oczy i kruczoczarne włosy – zbyt niebezpiecznie wyglądał. 29 listopada 1942 Berl Braude zastrzelił agenta gestapo, Izraela Firsta. (Wyrok został wykonany na ulicy Gęsiej, kiedy First wracał do swojego domu przy Muranowskiej). 17 stycznia 1943 Niemcy złapali grupę Berla Braude. Berl wyskoczył z pociągu gdzieś niedaleko Treblinki. Wrócił do Warszawy. W lutym '43 został mianowany dowódcą grupy bojowej Dror w getcie centralnym. W pierwszych dniach powstania kwaterowali na Milej 29. Walczyli na Miłej i Zamenhofa. 8 maja 1943 Berl Braude był w bunkrze przy Miłej 18. Ranny, nie mógł do siebie strzelić i poprosił o pomoc kolegę.

Abraham Ejgier przyjechał do getta warszawskiego jesienią 1942 z grupą ostrowieckich drorowców Berla Braude. (Abraham był potomkiem słynnego rabina Akiby Ejgera z Poznania). Zapamiętano go jako cichego i skromnego chłopca, który dzielnie walczył w powstaniu w grupie Henocha Gutmana. 1 maja w czasie walk na Franciszkańskiej 30 Abram został śmiertelnie raniony w brzuch, kiedy strzelał z balkonu pierwszego piętra. Zaczął wtedy odważnie i złowieszczo przemawiać do Niemców, którzy patrzyli nań w osłupieniu. I zaraz potem Abram spadł z tego balkonu, a Niemcy dobili go bagnetami.

Aba Gertner urodził się w Ostrowcu, w zamożnej rodzinie hurtownika cukru. Aba uczył się w religijnej szkole podstawowej Jawne i w gimnazjum państwowym. W czasie wojny przystąpił do Haszomer Hacair. Prowadził bibliotekę gniazda w swoim miasteczku. W lutym '43 przedostał się do Warszawy. W powstaniu kwietniowym walczył na terenie Toebbensa-Schultza. Miał 19 lat, kiedy zginął.













Abraham Horowic przyjechał do getta warszawskiego z Ostrowca. W powstaniu kwietniowym walczył w grupie Haszomer Hacair. 29 kwietnia wyszedł kanałami z terenu szopów. Najprawdopodobniej wrócił z Reginą Fuden i Szlomo Baczyńskim po pozostałych w getcie. Nie wiadomo, jak i gdzie zginął. Miał 19 lat.

Icek (Icchak) Morgenlender urodził się w Ostrowcu Świętokrzyskim, w biednej rodzinie. W getcie ostrowieckim był aktywny w Haszomer Hacair. W lutym '43 przedostał się do getta warszawskiego, bo słyszał, że tam ŻOB chce się bronić. W powstaniu kwietniowym walczył w grupie Beniamina Walda na terenie szopów. Kanałami wyszedł na polską stronę. Jego ostatnim schronieniem była fabryka błon fotograficznych na Pradze. Zginął z innymi w pożarze 24 maja 1943.

Lejb Rapaport urodził się w Bielsku w bogatej rodzinie fabrykantów manufaktury [?]. W czasie wojny znalazł się w Ostrowcu i tam wstąpił do ruchu chalucowego. Z grupą młodzieży przyjechał do Warszawy, bo chciał walczyć. Krewni Lejba ukrywali się po drugiej stronie muru i próżno go nakłaniali do opuszczenia getta. W postaniu kwietniowym Lejb Rapaport walczył pod dowództwem Beniamina Walda na terenie szopów Toebbensa-Schultza. Zginął w pierwszych dniach. Miał 21 lat.

Rysia [Gryngruz?] urodziła się w Łodzi albo w Koninie. Uczyła się w polskiej szkole średniej. Na początku wojny krótko była w Radomsku, potem w Ostrowcu. Do getta warszawskiego przyjechała pod koniec 1942. Miała dobry wygląd i była odważna, więc jeździła do gett w Krakowie i Częstochowie. Została łączniczką ŻOB-u. Pod koniec grudnia 1942 pojechała po raz kolejny do Krakowa i przywiozła do getta w Warszawie krakowskich żobowców: Izraela Zilbermana, Naftalego Zimka i Lejba Troksa. Zginęła 18 stycznia 1943 w czasie pierwszych walk w getcie albo wówczas złapana, zginęła w Treblince. Miała 25 lat. (Być może ta Rysia nazywała się Gryngruz, bo o Rysi Gryngruz, łączniczce, wspominał historyk).

Basia Sylman była córką rabina z Ostrowca. Razem z młodszą siostrą Sarą i grupą drorowców przyjechała do getta warszawskiego pod koniec 1942. Matka dziewcząt ukrywała się w dość dobrych warunkach, ale daremnie nakłaniała córki do opuszczenia getta. Basia walczyła w kwietniu i maju '43 pod komendą Henocha Gutmana na terenie szczotkarzy. Zginęła w nieznanych okolicznościach. Miała wtedy 18 lat.

Sara (Suja) Sylman, siostra Basi, też należała do Droru. Zginęła między 18 a 21 stycznia 1943, w pierwszych walkach zbrojnych w getcie warszawskim. Miała wtedy 17 lat.

Dawid Sztein pochodził z Ostrowca. Do getta w Ostrowcu przyjeżdżała jasnowłosa Jadzia, łączniczka od Anielewicza. Siedem razy przyjeżdżała, siedem osób przewiozła do Warszawy, aż w końcu Niemcy złapali ją na wasze i zginęła. Dawid Sztein postanowił sam przedrzeć się do Warszawy. Pamiętał jakiś adres: Leszno 56. Przez bramę w murze przy Lesznie rozpoznał Szapse Rotholca, dawniej znanego boksera, teraz policjanta w getcie. - Człowieku, czy ty oszalałeś?! - krzyczał Szapse. - Wszyscy stąd uciekają, a ty chcesz tu wchodzić? - To był marzec '43. [...] Kolega Dawida z Ostrowca, Jakub Aleksandrowicz, skontaktował go z Nowodworskim. Sztein dostał parabellum i został przyjęty do grupy. Najpewniej byli to drorowcy Beniamina Walda. Po kilku dniach Icchak Morgenlender zabrał Dawida do bunkra, w którym było kilkadziesiąt osób, także żobowcy. Z tego domu przy Lesznie szmuglerzy przechodzili na drugą stronę, ale nie chcieli powiedzieć, gdzie jest wejście do tunelu. W końcu ludzie z bunkra przyuważyli szmuglerów. Żobowcy wyszli tym tunelem za drugim razem. Prowadziła ich Regina Fuden. W nocy 29 kwietnia dotarli na Ogrodową 27. Następnego dnia Tadek Szejngut, Krzaczek i Józef [Jarost?] przewieźli powstańców do lasku koło Łomianek. Po sześciu dniach wrócił Krzaczek z jakimś jedzeniem. Potem ktoś przywiózł dwadzieścia karabinów. Trochę dalej, na bardziej zalesionym terenie, czekało na powstańców dwóch Rosjan. Dawid Sztein był w partyzantce. Wiadomo, że przeżył wojnę.

Dawid Szulman urodził się w Warszawie. Skończył szkołę Tarbut. Przed wojną wyjechał do kibucu chaluców w Ostrowcu. Wrócił do getta warszawskiego z grupą kolegów, którzy w powstaniu kwietniowym walczyli w oddziale Droru. Zdaje się, że to Dawid wykonał wyrok śmierci na agencie gestapo Izraelu Firście. To była akcja drorowców, kierowali nią Berl Braude i Antek Cukierman. (Wyrok na Lejkinie wykonali szomrowcy). Dawid Szulman miał obce obywatelstwo, ale spalił papiery i został w getcie. Zdaje się, że Dawid był tym chłopakiem, na którego czekała Frania Beatus. Dawid zginał w czasie powstania, miał 18 lat. Frania popełniła samobójstwo, miała 17 lat.

Izrael Zilberman pochodził z Ostrowca. Ojciec jego miał tam sklep. Izrael uczył się w szkole zawodowej i należał do Frajhajtu. Był chorowity. Wiadomo, że brał udział w akcji krakowskiego ŻOB-u 23 grudnia 1942 roku. Potem przedostał się do Warszawy. Zginął 18 stycznia 1943.