Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Goldman. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Goldman. Pokaż wszystkie posty

środa, 7 czerwca 2023

Dzieje szpitalnictwa

 

„Dzieje publicznego szpitalnictwa w Ostrowcu Świętokrzyskim”
Waldemar Ryszard Brociek
Ostrowiec 2005


s. 17
[…] Również ludność żydowska w Ostrowcu posiadała własny szpital, o czym świadczy opis miasta Ostrowca z 1820 r. oraz późniejsze inwentarze sporządzone w latach 1823, 1830 i 1836. Już w dokumentach z lat 1799 i 1805 jest wzmianka o murowanej łaźni żydowskiej położonej w pobliżu synagogi.

s. 18

Urząd lekarski województwa sandomierskiego z siedzibą w Radomiu, mając na względzie przeciwdziałanie chorobom zakaźnym, zlecił w końcu 1840 r. zbadanie wody w miejskich studniach publicznych. W Ostrowcu istniała wówczas tylko jedna taka studnia znajdująca się w górnej części rynku. Po czterech latach miasto odwiedził inspektor gubernialnego urzędu lekarskiego stwierdzając, że wydane wcześniej polecenie analizy wody nie zostało wykonane. Zalecił oczyszczenie i ocembrowanie studni i wybudowanie drugiej. Urząd municypalny zadecydował o lokalizacji kolejnej studni w pobliżu synagogi. Środki na ten cel zgromadzić miał dozór bóźniczy. Zbiórki pieniędzy dokonano wyłącznie wśród 313 właścicieli nieruchomości narodowości żydowskiej.

[…] Drobne zabiegi medyczne wykonywali w dalszym ciągu cyrulicy. Od co najmniej 1819 r. działał w Ostrowcu cyrulik Stefan Ludomirski. Z 1836 r. pochodzi wzmianka o felczerze żydowskim Mośku Dawidzie i cyruliku Eliaszu Trydasie. W 1860 r. pracowało w Ostrowcu 2 cyrulików.

s. 21

Pierwszym stałym ostrowieckim lekarzem medycyny prowadzącym praktykę prywatną był Franciszek Idzikowski. Wchodził on w skład komitetu ratunkowego, powołanego po wielkim pożarze Ostrowca w końcu czerwca 1863 r. (przyp. 13 – Spłonęło wówczas 146 domów (1/3 nieruchomości), a 4 tys. ludzi pozostało bez dachu nad głową. Spaliły się trzy studnie, lecz ocalała apteka, mieszcząca się w murowanym domu w rynku.). W guberni radomskiej i w Warszawie zbierano datki na ostrowieckich pogorzelców. Uzyskano tą drogą zaledwie 242,87 rb, za którą to kwotę postanowiono odbudować dwie studnie. Po bitwie stoczonej w grudniu 1863 r. pod Bodzechowem rannych powstańców w kilku salach budynku fabrycznego w Klimkiewiczowie, w urządzonym prowizorycznie szpitalu, na polecenie administratora huty I. Papiewskiego leczył felczer żydowski z Ostrowca Daniel Frenkiel oraz lekarz ostrowiecki F. Idzikowski. D. Frenkiel został zesłany potem na Syberię.

s. 24-25

W końcu lat 80-tych [XIX w.] do pomocy lekarzowi miejskiemu [Jan Głogowski] magistrat zatrudnił dwóch felczerów żydowskich: starszego Chaima Fiszbajna i młodszego Herszka Bajnermana. Ponadto zaangażowano Zofię Godlewską jako miejską akuszerkę. Niemal rówieśnikiem Głogowskiego był pierwszy lekarz żydowski – Abraham (Abram) Berek Malinger (przyp. 18 – Urodził się on w 1856 r. jako syn Dawida i Glinki z Goldsztajnów. Był również absolwentem wydziału lekarskiego UW.). Po przybyciu do Ostrowca w 1887 r. prowadził prywatną praktykę. […]

Największa śmiertelność istniała wówczas wśród ostrowieckich Żydów. Ogarnęła ich panika. Jak informował korespondent „Gazety Radomskiej”, z powodu zabobonów część tego środowiska sprzeciwiała się leczeniu chorych w szpitalu, a zmarłych grzebano potajemnie. Zarazę stłumiono dopiero latem 1895 r. W ciągu dwóch lat zmarło na cholerę ponad 500 mieszkańców Ostrowca, a wyleczono blisko 300.

s. 28

Za przykładem społeczności katolickiej również wśród zamożniejszych Żydów zrodziła się inicjatywa działalności charytatywnej. Grupa przedsiębiorców i kupców ze Szmulem Mintzbergiem opracowała statut Towarzystwa Wspomagania Biednych Żydów Ostrowca i wystąpiła w marcu 1913 r. do urzędu gubernialnego o rejestrację. W rok później inna grupa ze Szmulem Hejne i Józefem Pfefferem utworzyła Towarzystwo Pomocy Sierotom i Bidnym Dzieciom Ostrowca, którego celem było gromadzenie środków na utrzymanie sierocińca.

S. 41

W budżecie na rok 1919 na szpitalnictwo przeznaczono kwotę 27.600 koron przy ogólnej sumie wydatków 420.612 koron. Sekcja sanitarna miała opracować plan utworzenia małego szpitala i ambulatorium miejskiego. W listopadzie 1919 r. w miejskiej służbie zdrowia pracowali: sanitariusz Antoni Walczak z pensją 550 koron i dodatkiem drożyźnianym 330 (razem 880), felczer Mendel Barszcz – 100 koron + 50 (150) i akuszerka Sabina Saar – 300 koron + 120 (420). (przyp. 50 – MHA, Księga protokołów RM w Ostrowcu za lata 1916-1920. S. Saar pracowała jeszcze w latach 50-tych XX w.).
[…]
4 II 1920 r. radny żydowski L. Wacholder postawił wniosek, aby RM uchwaliła na leczenie stałych mieszkańców m. Ostrowca, a będących w stanie biednym bez różnicy wyznań i narodowości kwotę 30.000 koron. Burmistrz Adam Mrozowski wyjaśniał, iż zgodnie z przepisami koszty kuracyjne za żydów wypłacała gmina izraelicka i do zmiany tych przepisów na drodze ustawodawczej miasto nie mogło tego obowiązku wziąć na siebie. Mimo to w głosowaniu wniosek L. Wacholdera poparło 10 radnych (z tego 8 radnych żydowskich). Burmistrz zastrzegł, iż wykonanie tego punku będzie możliwe po konsultacji z Wydziałem Sejmiku Powiatowego w Opatowie.

s. 44-45

[…] Na początku lat 30-tych XX w. pracowali w Ostrowcu lekarze: M. Kwaskowska-Zalewska, Mieczysław Karwacki (wewnętrzny), Dawid Majer (ginekolog, akuszeria i choroby kobiece), Ludwik Maliszewski, N. Milewska, F. Dąbkowski, M. Radźwicka, M. Scheiber (rentgenolog), R. Schiberowa (laryngolog), Adam Wardyński (ul. Staszica 7), Maurycy Abramowicz (ul. Głogowskiego 47), Abram Jeleń (dziecięcy, ul. Stodolna 3), Z. Filus, lekarze dentyści: M. Blicher (ul. Iłżecka), Hilary Malinger, L. Wacholder (Aleja 3 Maja 15) oraz akuszerki: B. Głowacka, L. Klefasińska (ul. Sandomierska), J. Pasterska, S. Saar, H. Zając. […] Do znanych lekarzy ostrowieckich należeli: Maurycy Abramowicz, Róża Goldman, Aleksander Hall, Mieczysław Karwacki, Dawid Majer i Mojżesz Schieber.

s. 46

Na żądanie przemęczonego ordynatora [dr Adama Wardyńskiego] na początku 1922 r. zatrudniono [w szpitalu Zakładów Ostrowieckich] drugiego lekarza Abrama Malingera na 3,5 godzin dziennie.

s. 50

Pierwsze wybory zarządu Kasy Chorych odbyły się w maju 1926 r. Znaczne wpływy zyskali działacze PPS. W skład zarządu weszli jako przedstawiciele ubezpieczonych: Bronisław Zajdler, Jan Pietrzykowski, Zygmunt Szmidt, Marcin Kędziora, Kazimierz Żukowski, Aleksander Reszczyk, Józef Misura oraz Lejzor Beigelman i Icek Zyger, a pracowników: Stafan Świda, Mieczysław Radwan i M. Buchner. Dyrektorem Kasy został działać PPS Adam Mrowiński (z wykształcenia technik), zaś lekarzem naczelnym – dr Aleksander Hall. Lekarzami Kasy Chorych w 1930 r. byli m.in. Abram Jeleń i Feliks Grauberg.

s. 70

Bardzo ciężkie były warunki sanitarne i medyczne wśród ludności żydowskiej. W lutym 1940 r. w dzielnicy zamieszkałej przez Żydów rozprzestrzeniła się rozprzestrzeniła się epidemia tyfusu. Z tego powodu otoczono ją płotem i wprowadzono zakaz opuszczania obszaru zamkniętego za wyjątkiem dwóch określonych godzin w ciągu dnia. Powołano komisję sanitarną do walki z epidemią. W dwóch domach modlitewnych położonych obok synagogi urządzono szpital zakaźny, którym opiekował się lekarz Dawid Majer. Epidemia wygasła dopiero w kwietniu. W czasie kiedy wybuchła wojna w 1939 r. w Ostrowcu Św. byli następujący lekarze żydowscy: Maurycy Abramowicz (ojciec), Abram Jeleń, Ludwik Grabecki, Malinger (choroby wewnętrzne), Malinger (rentgenolog), Kohas Schaffel (pediatra), Majer Dawid (ginekolog).

W międzyczasie dwoma transportami kolejowymi przywieziono do Ostrowca Św. Żydów wysiedlonych z Wiednia. Rozlokowano ich w kilka osadach powiatu opatowskiego. Wśród nich było kilku lekarzy, którzy w zamian za żywność udzielali pomocy medycznej miejscowej ludności. W kwietniu 1941 r. utworzono ostrowieckie getto, w którym umieszczono 15,8 tys. Żydów miejscowych i z okolicznych miejscowości oraz z dowiezionych z innych regionów (m.in. z Poznańskiego). Funkcje opiekuńcze, w tym dotyczące prowadzenia zakładów służby zdrowia, zlecono powołanej przez władze okupacyjne Radzie Żydowskiej (Judenrat). Istniały przypadki udzielania różnorodnej pomocy Żydom przez ludność polską. Centralny Komitet Żydów Polskich Oddział w Ostrowcu Św. przekazał 22 VII 1945 r. Zarządowi Ubezpieczalni Społecznej w Ostrowcu podziękowania „… Ob. Lekarzom i personelowi Ubezpieczalni Społecznej za troskliwą i pełną poświęcenia opiekę nad chorymi żydowskimi znajdującymi się na leczeniu w szpitalu US w Ostrowcu. (przyp. 106 – MHA, Relacja dr Zygmunta Filusa…).

W getcie działał szpital, których ostatnich pacjentów wymordowano w trakcji pacyfikacji w dniu 10 X 1942 r. Część zdrowych zdolnych do pracy Żydów umieszczono w obozie pracy urządzonym niedaleko Zakładów Ostrowickich na łąkach częstocickich. Istniał tam również szpital, działający w bardzo ciężkich warunkach, który dopiero na wiosnę 1944 r. zaczął rzeczywiście pomagać chorym.

sobota, 4 września 2021

Henryk Michał Wroński - Sprawiedliwy

Wroński, Henri-Michel

Na początku 1943 r. 21-letni Henryk-Michał Wroński pomógł Szmulowi Goldmanowi, jego siostrze Marii Spellman i jej mężowi Leonowi w ucieczce z getta w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wroński, syn dawnych znajomych, swoje akcje ratunkowe uważał za obowiązek zarówno humanitarny, jak i patriotyczny. Po ich ucieczce Wroński ukrył wszystkich trzech uchodźców w pustym sklepie na obrzeżach miasta, a następnie w swoim kawalerskim mieszkaniu. Wroński z narażeniem życia zaopatrywał swoich podopiecznych w żywność i choć jego mieszkanie znajdowało się w pobliżu miejscowego komisariatu policji, zaspokajał ich wszystkie potrzeby, nie oczekując niczego w zamian. Trzej uciekinierzy pozostali u Wrońskiego do stycznia 1945 r., kiedy teren ten został wyzwolony przez Armię Czerwoną, a po wojnie wyemigrowali do Kanady. Ocaleni i ratujący stracili kontakt. Wiele lat później Wroński trafił do Paryża, gdzie znany był jako Henri-Michael Wroński, profesor muzykologii. W 1994 roku ocaleni spotkali się z Wrońskim i od tego czasu utrzymywali z nim stały kontakt.

6 marca 1996 r. Yad Vashem uznał Henri-Michaela Wrońskiego za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Źródło: Yad Vashem (ang.)

wtorek, 23 kwietnia 2019

Basia Goldsztajn

Szukamy informacji na temat Basi Goldsztajn, ur. w 1930 r. w Ostrowcu. Nazwisko pisane różnie - Goldsztajn, Goldman. Basia używała także nazwiska Wiśniewska.


Córka Mosze i Estery, ojciec zmarł w 1938 roku, córkę wysłali do brata dziadka w Staszowie. W 1940 roku wysłana przez wujka do kogoś na wsi blisko Staszowa, tam pracowała, sąsiad zdradził, ale ona przekonała Niemców, że jest katoliczką. Zabrana w 1947 przez Koordynację do domu dziecka w Łodzi. Była wtedy dużą dziewczyną, 15-17- letnią. Najpewniej wyjechała do Izraela.

Szukamy kontaktu do Basi jeśli jeszcze żyje lub jej rodziny. Ma (lub miała) kuzynkę w Izraelu - Riwka Ruda (Horvitz), która mieszka (lub mieszkała) w kibucu.



Źródło: Karta ze zdjęciem - Ghetto Fighters’ House w kibucu Lohamei Hagetaot
 „Dziennik podróży”Lejba Majzelsa z Żydowskiego Instytutu Historycznego

środa, 28 marca 2018

Zbrodnie AK na Żydach. Goździelin

„Białe Barwy w drodze na pomoc walczącej Warszawie. Zbrodnie AK na Żydach.”
Jerzy Mazurek, Alina Skibińska
[w:]
„Zagłada Żydów. Studia i materiały” nr 7
Warszawa 2011
s. 422-465

[…]
s. 423-425
Oddział „Barwy Białe” był jednym z tych oddziałów partyzanckich na Kielecczyźnie, które już w okresie swego istnienia budziły ogromne kontrowersje. […]
Odział został powołany za zgodą Komendy Głównej AK w listopadzie 1943 r. […]
17 lutego 1944 r. do oddziału „Barwy Białe”, stacjonującego w Kaliszanach (majątku należącym do Michała Leszczyńskiego „Habdanka”), dołączyli członkowie tzw. sekcji specjalnej Referatu II AK z Podobwodu „300” (Ćmielów): Władysław Kolasa „Leń”, Władysław Cybula „Grzmot”, Ryszard Nowacki „Pobożny”. Przed wstąpieniem do oddziału (w kwietniu 1943 r.) wspólnie ze Stanisławem Mroczkiem „Jastrzębiem” i Stanisławem Tworkiem „Drozdem” w Mieszkaniu Marii Czuby w Goździelinie gm. Bodzechów wymordowali 7 Żydów, w tym 2 kobiety i 2 dzieci (w wieku 6 i 12 lat). [przyp. 16 – AIPN, GK, 411/216, Protokół przesłuchania podejrzanego Władysława Kolasy z 3 VI 1949, k. 129-130. Władysław Kolasa zeznał ponadto, że latem 1943 r. popełniono morderstwo na małżeństwie Chai i Ałte Goldmanach, przy torach kolejowych pomiędzy Grójcem a Brzustową, gm. Ćmielów. Morderstwa tego mieli dokonać członkowie AK z Ostrowca: Marian Błażejewski „Maria”, Jerzy Skwarek „Luks”, Czesław Szymański „Wiara”, Jerzy Żak i Zygmunt Nowakowski „Ładny” (ibidem, k. 131).] Dom Czubiny spalono. Na procesie Stanisława Różalskiego w 1959 r. Czubina zeznała, że przyszły do niej dwie Żydówki, które mówiły, że są z Bodzechowa i nazywa się Rochamulówny, później akowcy przyprowadzili Frajdę z Goździelina [przyp. 17 – W Goździelinie mieszkała rodzina Cytrynbaumów. Ich imiona udało się ustalić na podstawie bazy ofiar Holokaustu zamieszonej na stronie Instytutu Yad Vashem. Frajda urodziła się w 1914 r., Rywka w 1884, Dovid w 1872, Mosze w 1917, a Dawid w 1882 r. W miejscowości tej mieszkała ponadto rodzina Morgenów (Bluma, Szmuel i jedna o nieznanym imieniu) oraz Weinrybów (Izaak, Aron i Chaja) oraz Hena Grosman […]]. Zeznała ponadto, że ludzie mówili, iż pomordowani byli Żydami z Goździelina, Denkówka, Bodzechowa i Zygmuntówki [przyp. 18 – Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Lublinie Delegatura w Radomiu (dalej AIPN Ra), 29/138, Zeznanie świadka Marii Czuby z 7 III 1959 r., k. 64.]. Akcją dowodził Stanisław Różalski „Grażyna”, podwładny Józefa Radomskiego „Robaka”, kierownika wywiadu AK na gminę Ćmielów.
Jeden z uczestników mordu, Stanisław Tworek „Jaszczurka”, podczas śledztwa i procesu zeznał, że rozkaz w sprawie akcji wydał kierownik Referatu II AK w Podobwodzie „300” (Ćmielów) Jan Szpinek „Motyl”. Osobą, która mogłaby potwierdzić ten fakt, był drugi uczestnik mordu – Stanisław Mroczek „Jastrząb”. Ponieważ zmarł on w 1946 r., Szpinek do przypisywanego mu rozkazu nigdy się nie przyznał. Podczas przesłuchania wielokrotnie podkreślał, że mord w Goździelnie był konsekwencją zarządzenia dowództwa obwodu opatowskiego, które miało wydać rozkaz „do wszystkich członków placówek, by patrolowali swoje tereny i likwidowali ukrywających się Żydów, którzy rzekomo mieli dokonywać kradzieży” [przyp. 19 – AIPN Ki, 9/124, t. 4, k. 51-53, 55, 94-101, 169-171.]. Po drugiej wojnie światowej wyżej wymienieni za wspomniana zbrodnię stanęli przed sądem. W uzasadnieniu wyroku Sądu Najwyższego z 6 marca 1958 r., uchylającego wyrok sądu pierwszej instancji skazujący Jana Szpinka „Motyla” na 10 lat więzienia, czytamy, że wyrok opierał się jedynie „na wyjaśnieniach i zeznaniach świadka Stanisława Tworka”, które „nie mogły stanowić dostatecznego i przekonywającego dowodu co do winy oskarżonego” [przyp. 20 – AIPN Ki, 9/124, t. 4, k. 169-171 […]].
[…]

s. 432-441

Materiały źródłowe
I. Goździelin, marzec lub kwiecień 1943 r.

Świadkowie
1. Zeznanie świadka Marii Czuby [przyp. 57 – AIPN, GK, 411/216, Protokół przesłuchania z 9 VIII 1949 r. w WUBP w Kielcach, oficer przesłuchujący Marian Duda, k. 30-31].
W czasie okupacji mieszkałam w samotnym domu za wsią Goździelin koło tzw. dołów, których nazwa pochodzi od znajdujących się w pobliżu jarów. W jarach tych sama widziałam, jak ukrywali się po wysiedleniu Żydzi. Nazwisk tych Żydów nie znałam, wiem, że na jednego z nich mówiono „Majurek”, był gruby. W marcu czy kwietniu 1943 r. wieczorem, daty bliżej nie pamiętam, przyszło do mojego domu kilku uzbrojonych mężczyzn, ubranych po cywilnemu, którzy kazali mi się natychmiast odwrócić twarzą do ściany domu, co uczyniłam, widząc u nich broń. Jeden z osobników tych, wysoki, czarny, w kapeluszu, mówił ochrypłym głosem i stał przy mnie z bronią i zapowiedział mi, że jak się będę oglądać, to mnie zastrzeli. W tym czasie zgasili oni w domu światło. Tak stojąc pod ścianą, po kilku minutach usłyszałam, że inni osobnicy przyprowadzili do domu kilka innych osób, których ustawili pod przeciwną ścianą w domu i zaczęli wołać do nich o pieniądze. Jak zorientowałam się, przyprowadzonymi osobami byli Żydzi, którzy ukrywali się w dołach za moim domem, gdyż poznałam wtedy po głosie wspomnianego „Majurka” i jedną Żydówkę, która z nim chodziła. Ilu tych Żydów było, nie wiedziałam z powodu, że stałam pod ścianą odwrócona do nich tyłem. Zrozumiałam tylko, że Żydzi ci oddali im posiadane pieniądze, bo słyszałam, jak Żydówka, która chodziła z „Majurkiem”, mówiła, że więcej nie ma pieniędzy. Po zabraniu pieniędzy bandyci ci przyprowadzonych Żydów rozstrzelali w moim domu pod ścianą, a odchodząc, podpalili dom, który się doszczętnie spalił. Drugiego dnia po tym wypadku przyjechali do mnie Niemcy i pytali się, czy ja tych Żydów przechowywałam, oraz kto ich zabił.

2. Zeznanie Marii Czuby na rozprawie głównej [przyp. 58 – AIPN, GK, 217/45, Protokół rozprawy głównej przed Sądem Apelacyjnym w Kielcach w dniach 21-23 II 1950 r., k. 97-98.].
Podczas okupacji ukrywałam Żydów u siebie w domu. Było to w roku 1943 na wiosnę, daty dokładnie nie pamiętam, gdy do mego domu zaczął się ktoś dobijać. Otworzyłam i do mieszkania wszedł wysoki mężczyzna. Nie wiem, czy miał on karabin, kazał mi natychmiast zaświecić lampę i zasłonić okno. W drzwiach stała Żydówka, która się u mnie ukrywała, gdy ona chciała zasłonić to okno, mężczyzna odsunął ją i sam je zasłonił, rozkazując mi jednocześnie nie oglądać się i nie patrzeć w okno. Odwróciłam się do ściany i tak stałam, a za sobą w tym czasie słyszałam tylko tupot. Nie wiem, ile jeszcze ludzi weszło potem do mieszkania, bo cały czas stałam odwrócona do ściany. Słyszałam tylko jęki Żydów i głosy ich: „panie, panie, przecież my Polacy”. Przy mnie stał cały czas jakiś mężczyzna, który potem kazał mi się patrzeć za piec. Jeden z mężczyzn dwa razy krzyknął do Żydów, aby dali pieniądze, Żydzi dawali, a ten wysoki, który stał koło mnie, zapytał, ile dali, drugi odpowiedział mu na to, że za mało, na co Żydzi odpowiedzieli, że więcej już nie mają, wówczas dopiero usłyszałam strzały. Ilu było w tym czasie Żydów w mieszkaniu, nie wiem, nie oglądałam się za siebie, tak byłam zlękniona. Słyszałam jeszcze jak jeden z mężczyzn pytał drugiego, czy brać ten pakunek. O jaki to pakunek chodziło, nie wiem. Potem mężczyzna, który mnie pilnował, kazał mi się odwrócić od pieca i powiedział: „a teraz uciekaj kobieto, bo jutro przyjdą Niemcy i zabiją was”. Wyszłam zaraz z mieszkania, udałam się na groblę i tam kilkanaście minut przeleżałam na pół przytomna. Gdy się podniosłam, to już dom się palił. Ludzi ci nie kazali mi przedtem wynosić żadnych rzeczy z mieszkania. Kto podpalił dom, nie wiem. […]

3. Zeznanie Marcelego Sternika [przyp. 59 – AIPN, GK, 411/216, Protokół przesłuchania z 9 VIII 1949 r. w WUBP w Kielcach, oficer przesłuchujący Marian Duda, k. 28-29.].
W czasie okupacji niemieckiej byłem sołtysem wsi Goździelin. Wypadek pomordowania osób narodowości żydowskiej w domu Czuby Marii i spalenie jej domu miało miejsce wiosną 1943 r. w nocy, daty bliżej nie pamiętam. O wypadku spalenia domu dowiedziałem się dopiero drugiego dnia, kiedy przyszli do mnie żandarmi niemieccy, aby ich na miejsce to zaprowadzić. Udając się z żandarmerią na miejsce, zastałem dom spalony, w zgliszczach którego rozeznano siedem spalonych trupów ludzkich, z czego jeden wyglądał na trupa małego dziecka, a pozostałe na dorosłych. Niemcy pytali się Czubiny, kto zabił tych ludzi i co to byli za ludzie, na co Czubina odpowiedziała, że byli to Żydzi i zabili ich jacyś osobnicy ubrani po cywilnemu oraz spalili jej dom. Trupy te z polecenia Niemów zakopane zostały w dole od kartofli zaraz za spalonym domem, gdzie leżały do wiosny 1945 r., tj. do czasu aż z miejsca tego zabrali ich nieznani osobnicy narodowości żydowskiej z Bodzechowa i rodzina Cytrynbaumów z Goździelina [przyp. 60 – Z Goździelina pochodził i przeżył wojnę Jankiel Cytrynbaum, ur. W 1910 r. (Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego [dalej AŻIH], CKŻP, Wydział Ewidencji i Statystyki, Kartoteka Ocalałych z Zagłady). W dokumentach Komitetu Żydowskiego w Ostrowcu znajdujemy podanie Majera i Jankiela Cytrynbaumów, zam. w Ostrowcu, ul. Radomska 43 do Likwidatora Zarządu Państwowego w sprawie objęcia w posiadanie domu z ogrodem w Goździelinie, pod nr 81 na mocy wyroku Sądu Grodzkiego w Ostrowcu z 12 V 1945 r., oraz pismo z 18 IV 1945 r. do Sądu Grodzkiego w Ostrowcu od tych samych osób, wtedy zamieszkałych w Denkowie, ul. Wesoła 13, w sprawie odzyskania szafy dębowej z lustrem od małżonków Eugenii i Jana Pronobisów z Goździelina, którzy odmawiają zwrotu (AŻIH, Komitet Żydowski w Ostrowcu Świętokrzyskim, 368/6).], która prawdopodobnie obecnie mieszka w Krakowie, bliższego adresu nie znam.
[…]

Oskarżeni
[…]
11. Zeznanie Stanisława Różalskiego [przyp. 68 – AIPN Ra, 29/138, Protokół przesłuchania z 26 II 1959 r. przez prokuratora wojewódzkiego w Kielcach Leona Śliwińskiego, k. 34-36.]
Wyjaśniam, że w czasie okupacji należałem do organizacji AK na terenie Ćmielowa. Dowódcą mojego oddziału (kompanii) był Pękalski. Poza tym na terenie działania kompanii dowodzonej przez Pękalskiego działała sekcja specjalna dowodzona przez Radomskiego ps. „Robak”. […] W m-cu kwietniu 1943 r. otrzymałem od „Robaka” rozkaz zlikwidowania Żydów zamieszkałych w Goździelinie. […] Poza tym w żadnych zabójstwach dokonywanych na tle politycznym lub rasowym udziału nie brałem. Również i ten rozkaz przyjąłem z niezadowoleniem. Niezadowolenie moje objawiłem w ten sposób, że powiedziałem Radomskiemu: „jak rozkaz, to rozkaz, ale wolałbym nie jechać”. Radomski wydając mi polecenie, powiedział, żeby wszystkich od małego do dużego wystrzelać, tzn. zarówno dzieci, jak i dorosłych. Następnego dnia po wydaniu rozkazu Radomski przyszedł do mnie ponownie i wydał szczegółowe instrukcje, tj. wyznaczył miejsce zbiórki oraz jej czas, miejsce pobrania broni i czas akcji. Zbiórka miała nastąpić u mnie w Ćmielowie częściowo, a częściowo w Bodzechowie przy magazynie broni. Zgodnie z planem tego samego dnia zgłosili się u mnie Nowacki i Cybula, z którymi udałem się do Jastrzębia zamieszkałego w Bodzechowie. U Jastrzębia w mieszkaniu spotkałem się z pozostałymi uczestnikami akcji. Również od Jastrzębia została wzięta broń. Ja miałem „Visa”, nie pamiętam jednak, czy to była moja osobista broń, czy też ją wziąłem od Jastrzębia. Wszyscy pozostali również mieli broń krótką. U jastrzębia pozostawiliśmy rowery i pieszo udaliśmy się do Goździelina. Szliśmy wszyscy razem. Na tym terenie, a między innymi na stacji w Bodzechowie stacjonowały wojska niemieckie, szliśmy jednak razem. Dodaję, że szliśmy polami. Z Bodzechowa wyszliśmy o szarówce, wkrótce byliśmy w Goździelinie, gdyż odległość Goździelina od Bodzechowa jest niewielka – wynosi około 2 km. […] Radomski wskazał nam w Goździelinie 3 domy, w których mogli być Żydzi, od Jastrzębia wiedziałem dokładnie, w którym domu są Żydzi, toteż do 2 domów wszedłem sprawdzić tylko dla formalności. Wchodząc do tych domów, nic nie mówiłem, tylko patrzyłem po twarzach znajdujących się tam ludzi, czy nie są podobni do Żydów. Do trzeciego domu, w którym byli Żydzi, weszło dwóch ludzi, którzy szli pierwsi. Po wyjściu z domu powiedzieli, że w mieszkaniu jest Żyd czy Żydówka. Poleciłem wówczas części ludziom pozostać w ukryciu koło domu, a sam z Nowackim i Cybulą wszedłem do mieszkania. W mieszkaniu zastałem istotnie jedną osobę narodowości żydowskiej. Nie pamiętam obecnie, czy był to mężczyzna, czy kobieta. Później do mieszkania tego przyszli następni Żydzi. Razem w mieszkaniu tym zeszło się 7 Żydów, w tym dwoje dzieci. Jedno dziecko w wieku około 6 lat, a drugie około 12. Wśród dorosłych byli zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Dorosłych było 5, ile w tym mężczyzn, a ile kobiet, nie pamiętam. Zarówno osobę, która zastaliśmy w mieszkaniu, jak i następne, które wchodziły do mieszkania, ustawiliśmy pod ścianą, twarzą do ściany. Prostuję, że nie ustawiliśmy ich w ten sposób, lecz poleciliśmy im się tak ustawić. W czasie gdy byli tak ustawieni, Nowacki zaczął szukać po ich rzeczach za pieniędzmi. Ile wziął pieniędzy, nie wiem. Pieniądze brał bez mojego polecenia. W tym czasie jak Nowacki zaczął szukać pieniędzy, jedna Żydówka posądziła nas, że jesteśmy bandytami, później powiedziała, że to jednak Polacy i nic złego nam nie zrobią. Na jej słowa nic nie zareagowaliśmy. Wkrótce potem zaczęliśmy strzelać. Pierwszy strzelił Cybula, następnie ja, Nowacki początkowo nie chciał strzelać, ale później powiedział, że wypróbuje sobie parabelkę i też strzelał. Ja osobiście zastrzeliłem 2 Żydów i jedną Żydówkę, ale nie pamiętam jednak dokładnie, czy tak było. Do dzieci strzelał Cybula i Nowacki. W czasie strzelania Żydzi na ogół zachowywali się spokojnie, krzyczała tylko jedna Żydówka i płakały dzieci. Gdzie strzelałem, nie pamiętam, zdaje się, że w plecy. Powalonych nie dobijaliśmy. Zaraz po strzałach wybiegliśmy stamtąd. Nowacki z Cybulą zabrali jeszcze przed wyjściem węzełki z odzieżą. Domu nie paliliśmy. Gdy byliśmy już w odległości koło 1 km, zobaczyliśmy, że dom się pali. Przypuszczam, że podpaliła go właścicielka domu, w obawie by Niemcy nie znaleźli u niej zabitych Żydów. […] Z Goździelina wróciliśmy do Jastrzębia w Bodzechowie. Nowacki wyjął po powrocie do Jastrzębia zabrane pieniądze i powiedział, że zjemy za nie kolację. Pieniądze wziął Jastrząb lub jego brat i przyniósł za nie ½ l wódki oraz kiełbasy i chleba. Po zjedzeniu kolacji miejscowi uczestnicy udali się do swoich domów, a ja z Nowackim i Cybulą przenocowaliśmy u Jastrzębia, a rano na rowerach wróciliśmy do Ćmielowa. Dodaję, że wydając mi polecenie zastrzelenia Żydów, Radomski mówił, że trzeba ich zastrzelić, gdyż są szkodliwi dla naszej organizacji. Nie orientuję się, w jaki sposób ci Żydzi, a zwłaszcza małe dzieci mogły szkodzić naszej organizacji.
[...]

Wyrok
13. Sentencja wyroku Sądu Wojewódzkiego w Kielcach [przyp. 70 – AIPN Ra, 29/138, Sentencja wyroku Sądu Wojewódzkiego w Kielcach z 25 III 1960 r., sędzia orzekający T. Bielski, k. 152.]
Stanisława Różalskiego uznaje za winnego dokonania zarzucanego mu aktem oskarżenia przestępstwa i […] skazuje go na 7 (siedem) lat więzienia […] oraz pozbawienia go praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres trzech lat. Zasądza od niego 800 zł opłaty sądowej oraz obciąża kosztami postępowania.
[…]