Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1943. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1943. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 października 2024

Klucze i kasa

 


„Klucze i kasa. O mieniu żydowskim w Polsce pod okupacją niemiecką i we wczesnych latach powojennych, 1939-1950”
red. Jan Grabowski, Dariusz Libionka
Warszawa 2014

s. 64-65

Banki zanotowały przy tym w swoich księgach, do czyich kieszeni trafiło mienie Żydów w GG. Bank Emisyjny w Radomiu, który prowadził konto „zakup” (Beschaffung) dla dowódców SS i Policji w dystrykcie radomskim, otrzymał w miesiącach letnich 1943 r. praktycznie codziennie przekazy, których kwoty opiewały na setki tysięcy złotych. Jako najczęstszy opis podawano w tych wnioskach „kwoty uzyskane z licytacji pożydowskiego mienia”, które wpłacali komendanci Schutz- lub Ordungspolizei i żandarmerii do Banku Emisyjnego właśnie na wspominane konto, którego saldo szybko urosło do sumy wielu milionów złotych. […] A w listopadzie 1942 r. placówka żandarmerii w Ostrowcu Świętokrzyskim uzyskała z konfiskaty i ze sprzedaży mienia żydowskiego łączną sumę ponad 428 tys. zł (przyp. 112 – AIPN, GK 675/1, Meldunek podporucznika rejonowego (Bezirksleutnant) Sommera (Dziennik nr 2641/42), Posterunek żandarmerii w Ostrowcu, powiat Opatów, dystrykt radomski, 26 XI 1942 r., k. 500.). W gruncie rzeczy takie statystyki są tylko ostatnim lub przedostatnim etapem znacznie dłuższego procesu, gdyż – jak pisze Barbara Engelking – „zainteresowanie chłopów żydowską własnością zaczyna się wraz z pierwszymi prześladowaniami i przesiedleniami – gdy tylko Niemcy dają sygnał, że Żydzi zostają wyjęci spod prawa” (przyp. 113 – Barbara Engelking, Jest taki piękny słoneczny dzień…, Warszawa 2011, s. 111. […]).

niedziela, 25 sierpnia 2024

Dziennik Chaima Icchaka Wolgelerntera

 

Chaim Icchak Wolgelernter i Chajele z ich pierworodnym dzieckiem, 1940 r.

Wprowadzenie do dziennika Chaima Icchaka Wolgelerntera

[…] Chaim Icchak urodził się w 1911 r. w Ożarowie jako czwarte z ośmiorga (dwoje zmarło w dzieciństwie) dzieci Hendli Rywki z domu Selzer oraz Jeszajahu Wolgelerntera. Rodzina przeniosła się do Kazimierzy Wielkiej, gdzie Jeszajahu został szochetem (rytualnym rzeźnikiem) miejskim. Był potomkiem wybitnego rebego Itamara z Końskowoli i pobożnym chasydem. Najstarszy brat Chaima Icchaka, Abram, wyjechał w latach dwudziestych do Kanady, dwóch młodszych – Dawid i Meir – zostało pomocnikami ojca. Najstarsza siostra Matil wraz z mężem Chaimem Medlem mieszkała w Zawichoście, młodsza, Ita, mieszkała jeszcze z rodzicami.

Chaim Icchak Wolgelernter od najmłodyszch lat wyróżniał się pobożnością i głodem wiedzy. Po swojej bar micwie wyjechał do Krakowa, by studiować Torę w tamtejszych jesziwach. Po kilku latach udał się do Ostrowca, zdał trudny egzamin i został przyjęty do znakomitej lokalnej jesziwy. Ujawnił się wówczas również jego talent literacki – został sekretarzem jesziwy, a także wydawcą miesięcznika poświęconego Torze, pisywał też własne teksty do pism religijnych.

Gdy w 1936 r. poślubił Chaję Płatkiewicz z Działoszyc, zamieszkali w sąsiedzwie jej owdowiałej matki Jachet Płatkiewicz, której Chaja pomagał prowadzić sklep tekstylny. Gdy po trzech latach małżeństwa młodzi Wolgelernterowie wciąż nie mieli dzieci, Chaim Icchak zwierzył się z tego problemu swojemu cadykowi z Ostrowca, a ten nakazał mu pojechać do cadyka Noama Elimelecha do Leżajska. Dziewięć miesięcy później, w końcu listopada 1939 r., urodziła się Wolgelernterom córka Alte Sara Lea, a w lutym 1941 r. syn Szraga Fajwel. […]

[…] Sam Chaim Icchak Wolgelertner w czasie drugie akcji wysiedleńczej znalazł schronienie (podobnie jak w czasie pierwszego wysiedlenia) u sołtysa w Szyszczycach, a jego bracia Dawid i Meir – u Magdy Kozioł w Skalbmierzu. Później, w lutym 1943 r. zgodziła się ona przyjąć do siebie innych żyjących jeszcze członków rodziny. […] Tam właśnie, na strychu w Skalbmierzu, Chaim Icchak zaczął pisać swoją kronikę. […] Z niemałym trudem znaleźli kolejną kryjówkę we wsi Dębowiec u chłopa nazwiskiem Biskup […] pozostali i Biskupa Żydzi zostali zamordowani 22 czerwca 1944 r. […]

Dziennik Chaima Icchaka Wolgelerntera – tragiczne świadectwo wiary – jest jednym z ważniejszych źródeł na temat Zagłady, być może jedynym pisanym na bieżąco, w ukryciu przez chasydzkiego rebego.

[…] Książka „Unfinished Diary: A Chronicle of Tears” autorstwa Chaima Icchaka Wolgelerntera ukazała się w 2015 r. nakładem wydawnictwa Israel Bookshop Publications.

[…]

Barbara Engelking


KRONIKA ŁEZ
Opracowanie Barbara Engelking


Archanioł Michał poświęca dusze sprawiedliwych przed Bogiem.
(תוספות מנחות ק'י חנינה כ'ב)

Kiedy miałem 16 lat, po spędzeniu moich najlepszych lat w jesziwach w Krakowie, wiedziałem już więcej o Talmudzie i posekach, kiedy moja dusza zaczęła nagle odczuwać pragnienie czegoś wyższego, co przyniosłoby rozwiązanie różnych wątpliwości, które gnębiły myśli […] galicyjskie, moje dotychczasowe życie stawało się coraz bardziej nudne, monotonne i ciasne, potrzebowałem siły, która by mnie porwała, wyprowadziła na szersze i wyższe horyzonty, postanowiłem więc pojechać do Ostrowca.

Genialna metoda pulpil (przyp. 2 – Metoda nauczania pilpul (hebr. debata, od pilpel – pieprz, przenośnie gorąca [ostra] dyskusja) – specyficzna metoda prowadzenia studiów talmudycznych, oparta na dialektycznym rozważaniem fragmentów tekstów.), o której miałem trochę pojęcia od mojego rabbiego, reb Lewina, nauczyciela z Krakowa, ucznia starego rabbiego z Ostrowca, reb Meira Jechiela, błogosławionej pamięci, oryginalne i specyficzne podejście do każdego trudnego bądź zagmatwanego zagadnienia z Gemary, niezrozumiałego zwrotu, albo zwyczajnie niewiarygodnej historii, z dokładnie sprecyzowaną błyskotliwą myślą, czasami też z wyliczonymi matematycznie cyframi, oraz jedyny w swoim rodzaju, niezwykły post jako droga umartwiania się w służbie Bogu spowitej welonem legend – wszystko to razem tak mnie zahipnotyzowało. Pewnego dnia w Sukot roku 1929 po raz pierwszy przekroczyłem próg domu mojego wielkiego rabiego, reb Ezechiela Binsztoka [powinno być: Halsztuka], rabiego z Ostrowca, jedynego syna i dziedzica duchowego świętego reb Meira Jechiela, błogosławionej pamięci.

Po dziś dzień nie jestem w stanie zrozumieć, skąd w moim nędznym doczesnym życiu znalazło się miejsce dla wielkiej światłości, która biła od tego przewodnika duchowego, którym był rebe z Ostrowca. Jestem pewien, że rzeczywiście odczułem w sobie tę świętość. Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie zrobiła na mnie modlitwa rebego. 8 dnia Sukot, kiedy odmawiał „Niszmat kol Chaj” z ekstazą tęskniącej duszy, z sercem, z którego tryskało źródło łez – święty Ojcze, litościwy i miłosierny Stwórco – jasno było widać, jak za sprawą tego wielkiego przewodnika jest wyrażany ból i cierpienie całego narodu przed jego miłosiernym Ojcem, Który bez litości każe swoje dzieci, kiedy źle dczynią, a potem uległe przyrzekają, że będą już pobożne.

Czułem, jak każdy członek mojego ciała, każde ścięgno i najmniejsza cząsteczka zostają obmyte, opalone gorącymi węglami, całe jestestwo nagle staje się tak oczyszczone, dostaje skrzydeł, szybuje coraz wyżej i wyżej do bezkresnych światów – zapomniałem o wszystkim, co wokół mnie.

Potem czułem wszechogarniające mnie ciepło, taką duchową lekkość, że przez cały dzień chodziłem w uniesieniu ducha. Tisz u rebego i jego modlitwy, wszystko to zdawało mi się częścią niebiańskiej światłości, która nie ma nic wspólnego ze sprawami ziemskimi. Przybyła tylko na świat, aby wszystko to unieść na tę samą wysokość, duchowość przebrała się w ubiór duszy, nastąpił upadek na potrzeby wzniesienia. Kiedy po tiszu omawiano wspaniale głębokie kazanie, które rebe wygłosił przy stole, zostałem całkiem porwany przez każdą myśl. Wszystkie one przeszywały mnie do najintymniejszych pokładów umysłu, były skierowane bezpośrednio do mnie, były odpowiedzią na moje wątpliwości, napojem dla mojej spragnionej duszy. Ten jeden dzień rozwiązał nawarstwiające się przez lata. Zrozumiałem magnetyczną siłę Ostrowca.

*

A kiedy jego modlitwy nie były w stanie odwrócić wyroku, który ogrodził twierdzę surowej sprawiedliwości, ideał wskazujący drogę nie mógł więcej oświetlać mrocznej przyszłości narodu żydowskiego, i kiedy również milionowe europejskie żydostwo zostało złożone w męczeńskiej ofierze na ołtarzu Kidusz ha-Szem, czyż na tym samym ołtarzu mogło zabraknąć miejsca dla ich wielkiego przewodnika?

*

Kiedy europejscy Żydzi zostali wymordowani, ich miejsca święte zburzone, a świętości zbrukane, nie było też miejsca dla uświęconego, boskiego ołtarza świętego rebego z Ostrowca, tablice zostały roztrzaskane.

Czasami rebe tłumaczył ostrowiecką metodę nauczania i modlitwy. Całe stworzenie świata i każda rzecz ma ciało i oblicze albo, jak się to często nazywa, ciało i duszę. Oblicze, to znaczy dusza, jest istotą stworzenia, ciało jest jedynie ubraniem dla duszy. Tak samo jest z człowiekiem, który jest istotą stworzenia, dzieła stworzenia, i on również ma ciało i duszę. Dusza człowieka jest boską cząstką. Każda micwa i dobry uczynek, który wykonuje człowiek, to pokarm duchowy dla duszy, dla cząstki boskiej. Siłą rzeczy, kiedy dusza się raduje, człowiek tworzy w ten sposób naches-ruech (powiew ekstazy) również dla Najwyższego, dla Szechiny, ponieważ dusza jest cząstką boską.

Poza tym człowiek, najdoskonalsze stworzenie, został stworzony z umysłem i rozumem, aby robił jak najwięcej micw i dobrych uczynków i tworzył jak największy naches-ruech dla Boga. Dusza w ten sposób dociera na najwyższe poziomy, nawet do poziomu Mosze Rabenu (Mojżesz, nasz nauczyciel). Twarzą w twarz mówię do niego, to jest tikun (ulepszenie, naprawa) doskonalenia […] wszystkich gaonów i cadyków, zarówno ukrytych, jak i ujawnionych, każdego na jego własny sposób i każdego z nowymi spostrzeżeniami odnośnie Tory i spełniania Woli Bożej. Jedyną intencją ich wszystkich był tikun duszy, aby stworzyć dla niej pokarm duchowy. Wielki Bal Szem Tow stworzył chasydyzm. Jest to nowa, zupełnie nowa droga. Napełnił on służbę Bogu tak silnym duchem życia, w chasydyzmie jest tak wielka siła, która jest w stanie pociągnąć za sobą nawet biednych, prostych Żydów, którzy nie znają Tory, będącej wstępem wiodącym do tikunu duszy. Siła chasydyzmu promienieje do takich ludzi, aby również oni mogli osiągnąć doskonałość, aby również oni mogli przynieść swojej duszy pokarm duchowy.

Wielki ojciec rabiego miał własną drogę, przez posty i samoumartwianie się, przez akceptację trudności, przygotowywanie ciała i poniżanie własnego ja doszedł on do uniesienie duchowego. Duchowość duszy tej cząstki bożej, wzniosą się ku najwyższym źródłom Stwórcy przez odrzucenie najniższego świata duszy. Było to dla niego zagadnienie cierpień z miłości. Dlaczego właśnie karci Pan, kogo miłuje? Jeśli człowiek na zasługuje na ukaranie przez cierpienia, dlaczego Bóg go karze? Jest to jedno i to samo, kiedy człowiek naprawia duszę, uzyskuje przecież boski naches-ruech. Siłą rzeczy przez cierpienia fizyczne, które na niego spadają, jego ciało ziemskie jest ciemiężone, ale jego duchowe zadowolenie staje się silniejsze. Dusza wznosi się do wyższych poziomów, dlatego nazywamy to cierpieniami z miłości. Cierpienia przychodzą na człowieka przez miłość, którą Bóg otrzymuje z dobrych uczynków, i dlatego nasi uczeni uważają, że jeśli na człowieka spadają plagi, powinien od wiedzieć, że to nie są cierpienia z miłości.

Dlaczego właściwie cierpienia od plag nie są cierpieniami z miłości? Jak mówimy, cierpienia prowadzą do uwznioślenia duszy, do świętości. Plagi nie tylko, że nie mogą doprowadzić do świętości, ale mają dokładnie odwrotny skutek. Jest to przecież powiew nieczystości, który zabrudza duszę, i nie może zostać nazwany cierpieniem z miłości. Tak ojciec rabiego stworzył nową drogę w służbie Bogu, również do nauczania dał nowy wiatr życia, swoją metodę pulpil, która ma służyć temu samemu. Błyskotliwe dzielenie włosa na czworo, aby znaleźć najbardziej dogłębną istotę rzeczy, to co najintymniejsze w duszy, to znaczy sedno zagadnienia, przekreślenie tego, co umysłowe, służy temu, aby cała dusza mogła komunikować się ze światem Tory, aby nastąpiło zbliżenie duszy człowieka i duszy Tory, a jako że dusza człowieka jest cząstką boską, zamiarem jest, aby Bóg i Izrael stały się jednym.

Później już sam zrozumiałem, kiedy często wskazywał, że droga jego ojca była […] miłości, wtedy on, następca i duchowy spadkobierca, również dołożył cegiełkę do tego budynku, mianowicie odmawianie modlitwy nazywanej modlitwą serca, było to […] bojaźni – serce cielesne.

Były […] ból przeciw gorącemu pragnieniu cielesnego serca.

Byłem pewny, że w ostatnim pokoleniu, chociaż […] Tory znajdowało się w Polsce wystarczająco wielu, to jednak najświętszym miejscem było Ostrowiec – arka przeświętego rebego, w której znajdowały się dwie tablice – Tora Weawoda (Tora i praca).

Następca i dziedzic duchowy, który z takim przekonaniem pielęgnował metodę swojego ojca, że kiedy wybiła godzina […], aby dusza, cząstka boska, dosięgnęła najwyższego źródła przez całkowite uwolnienie się od potrzeb cielesnych, przez całkowite anulowanie cielesności, przygotowywał się do tej wielkiej godziny. Dłuższy czas wcześniej, całe dnie owinięty w tałes i tfilin, zagłębiony był w zagadnienia Kidusz ha-Szem.

Archanioł Michał poświęca dusze sprawiedliwych przed Bogiem. Później to zrozumiałem.

W Lag Baomer 1930 r., kiedy pochylaliśmy się nad przepisami dotyczącymi szechity (rytualny ubój zwierząt), rabi powiedział mi, że halacha jest ogrodzeniem, ponieważ halacha broni nas przed żądami cielesnego serca – […] pobożność – szechita – jedynie pobożność, pilpul szel Tora (hermeneutyka, analiza i krytyka jako narzędzie Tory), będąca duszą Tory, jest pokarmem duchowym dla duszy i umysłu. Aby tworzyć naches-ruech dla Stwórcy, musi być przecież miłość, dlatego halacha, pilpul i obraz są takim magnesem dla duszy, a serce, miłość i pobożność – prawdziwym i całkowitym tikun. Tak.

Z języka hebrajskiego przełożyła Blanka Górecka
Z języka jidysz przełożyła Magdalena Siek

[…]

 

Źródło:
„Nic nie potrzebujemy. Tylko przetrwać ten czas. Relacje Żydów ukrywających się w okupowanej Polsce”, red. Justyna Majewska, Warszawa 2022.
rodz. VI Chaim Icchak Wolgelernter
s. 437-454

środa, 19 kwietnia 2023

Siksa

 


"Kwestia charakteru.
Bojowniczki z getta warszawskiego"
red. S. Chutnik, M. Sznajderman
Wołowiec 2023

"Frania Beatus"
Karolina Sulej
s. 231-258

Portret Frani Beatus (rys. Jakub Kwiatkowski)

niedziela, 27 listopada 2022

Ja łebków nie dawałem

 


Jakub Szymczak
„Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym”
Wołowiec 2022


s. 192-194

                 O co dokładnie zostali oskarżeni [bracia Zajfmanowie – Abram i Lejbusz]? W „Jornal Israelita” z 16 stycznia 1947 roku napisano: „Uznajemy braci Abrama i Lejbusza Zajfmanów jako odpowiedzialnych za bestialskie traktowanie i przywłaszczenie majątków swoich ofiar dla własnej korzyści.

                Że Abram i Lejbusz Zajfman są odpowiedzialni za wytępienie wielkiej części ludności żydowskiej w mieście Ostrowcu, włącznie z ludnością żydowską, która została zapędzona do tegoż miasta z innych obszarów.

                Że ciąży także odpowiedzialność na braciach Abramie i Lejbuszu Zajfmanach, że w wigilię opuszczenia miasta Ostrowiec przez barbarzyńskie hordy Hitlera, szef gestapo tegoż okręgu doniósł im następująco:

                Jutro opuścimy miasto, musimy wysłać resztę więźniów do krematoriów i wagony do tego celu są już przygotowane.

                Abram i Lejbusz Zajfman przyjęli tę diabelską misję i ją wykonali z największą dokładnością i zimną krwią, nie pozostawiając nikogo z ludności żydowskiej w mieście, a sami jako jedyni w ten sposób ocaleli”.

                W gazecie wydrukowano też nazwiska ofiar Zajfmanów, które świadczyły przeciwko nim, między innymi rodzeństwa Joska i Motla Frydmanów.

                Nieprawdą jest, że Zajfmanowie przetrwali jako jedyni Żydzi w Ostrowcu. Z pewnością wielu Żydów się ukryło. Wojnę przeżył na przykład Komendant tutejszego OD [Jüdischer Ordnungsdienst, dosł. Żydowska Służba Porządkowa] Moszek Puczyc. Według Moszka Rapaporta, ostrowieckiego Żyda, którego świadectwo odnalazł i umieścił w swojej książce „W lepszym towarzystwie” dziennikarz Aleksander Rowiński, Puczyc po wojnie wyjechał do okupowanych Niemiec i został „prezydentem” obozu dla przesiedleńców w Monachium. W maju 1945 roku do miasta wróciło prawie dwustu członków społeczności żydowskiej.

                Abram Zajfman rzeczywiście kierował likwidacją ostrowieckich Żydów. W mieście żyło ich mniej więcej dziesięć tysięcy, stanowili oni około czterdzieści procent populacji miasta. Podczas okupacji liczba ta się zwiększyła – do Ostrowca zwieziono między innymi tysiąc Żydów z Wiednia. Łącznie w niewielkim getcie znalazło się ponad piętnaście tysięcy osób. Większość z nich w październiku 1942 roku wywieziono do Treblinki. Ale nie wszystkich – w kwietniu 1943 roku wywieziono kolejne osoby, w mieście zaś powstał obóz pracy. Pozostawiono około dwóch tysięcy Żydów i stłoczono ich w kilkunastu barakach. Nieco ponad rok później, gdy Niemcy postanowili pozbyć się poprzedniego komendanta obozu, na to stanowisko awansował Abram Zajfman. Nie potrzebowano go na długo, ale zgodnie z relacją z brazylijskiego procesu miał do wykonania ostatnie zadanie – likwidację obozu i zapełnienie wagonów wiozących Żydów na śmierć. 3 sierpnia 1944 roku do Auschwitz przyjechał ostatni transport z Ostrowca. Było w nim co najmniej trzysta sześć kobiet. Te z nich, które uznano za niezdolne do pracy, skierowano prosto do komory gazowej. Skończyła się krótka kariera Abrama Zajfmana jako komendanta obozu w Ostrowcu.

                Oskarżyciele przeceniają jego możliwości i przejaskrawiają wyrządzone przez niego zło. Z brazylijskiego śledztwa wynika, jakoby Zajfman sam był odpowiedzialny za wymordowanie wszystkich ostrowieckich Żydów. Tymczasem uratowało się kilkuset z nich. Poza tym oskarżyciele źle ocenili sytuację w sierpniu 1944 roku. Armia Czerwona mościła się wówczas na linii Wisły, zaledwie czterdzieści kilometrów od Ostrowca. Niemieckie wojska i służby traciły kontrolę na sytuacją. Wobec tego pojedynczy żydowski komendant nie mógł z premedytacją wymordować lub pomóc w wymordowaniu wszystkich Żydów pozostałych w mieście. Według jednej z relacji chaos sprawił, że z obozu uciekło wówczas około dwustu osób. Abram Zajfman zapisał się na ciemnych kartach historii ostrowieckich Żydów, ale z pewnością nie było uosobieniem zła ani ludobójcą.

[…]

s. 198-199

W latach pięćdziesiątych […] Boymfeld [ówczewsny przewodniczący związku ostrowieckich Żydów w Rio] wspomina siedmiu świadków przestępstw Zajfmanów:

Jojsefa Wajnberga, który zaświadczył, że Zajfmanowie okradli go ze wszystkiego, co posiadał w obozie.

Szlojme Horowica, który powiedział, że Zajfmanowie są winni śmierci wielu Żydów, w tym Awrama Rotsztajna, Jehiela Wajnberga, żony Arona Frydlanda i córki Jankiela Warszawskiego.

Szmula Korwasera, który wykupił się u Zajfmanów od śmierci za sześć złotych monet.

Eliezara Nisenbojma, który uważał, że Zajfmanowie byli najgorszymi policjantami w getcie.

Motla Rozenblata, który mówił, że Lejbusz Zajfman go torturował.

Ryszli Szafir, która oskarżyła Abrama o śmierć Efroima Szafira i Bera Blumenfelda.

Szlojme Cwajgmana, który dodał, że Abram Zajfman napisał donos do gestapo na Szafira i Blumenfelda mających ukrywać innych Żydów.

[…]

[…] Żona Lejbusza [Zajfmana] prosiła Żydowski Instytut Historyczny o zaświadczenie, że jej mąż w Polsce „nie dopuścił się żadnego czynu hańbiącego”. Odpowiedź z pewnością ją rozczarowała:

„Nasz Instytut nie może wystawić zaświadczenia o tym, jakoby Lejbusz Zajfman nigdy nie dopuścił się w Polsce żadnego czynu hańbiącego, ponieważ Lejbusz Zajfman był policjantem w getcie w Ostrowcu i jako funkcjonariusz policji odznaczał się złą wolą, brutalnością i szantażem i należał do najbardziej zdemoralizowanego i szkodliwego elementu policji gettowej. To samo dotyczy osoby jego brata, Abrahama. […]” – tłumaczył w piśmie Bernard Ber Mark, dyrektor ŻIH-u.

piątek, 16 września 2022

"Odjazd" Leon Fuks, Aron Rappaport

 


„Odjazd” to wiersz, który powstał w języku jidysz w maju 1943 roku. Autorem jest Leon Fuchs. Jest to wyjątkowe świadectwo Zagłady ostrowieckich Żydów. Fuchs dokończył wiersz ukrywając się w Chmielowie koło Ostrowca, po tragicznych wydarzeniach, które opisuje. Jego autorem jest Leon Fuchs, potem tekst uzupełniał Aron Rappaport, kiedy razem ukrywali się pod domem rodziny Pastuszków w Chmielowie. Marianna Pastuszka i jej mąż Tadeusz otrzymali tytuł Sprawiedliwych Wśród Narodów w 1984 roku. Fuchs i Rappaport przeżyli wojnę dzięki ich pomocy, razem z 15 innymi osobami. Wiersz rozpoczyna opis ogłoszenia przymusowej zbiórki na rynku w Ostrowcu obowiązującej Żydów. Autor przedstawia tragiczne doświadczenia tamtego dnia i dni następnych, w tym śmierć, którą wiele osób poniosło z rąk hitlerowców na ostrowieckim rynku. Tekst wskazuje, że wydarzenia deportacja rozpoczęła się w sobotę, czyli 10 października. W tym roku przypada 80. rocznica tamtych zdarzeń. Tekst odkryła żona Leona Fuchsa około 20 lat temu, tuż przed jego śmiercią. Niedawno trafił do Jews of Ostrowiec Memorial Project (Projekt Upamiętniania Żydów Ostrowieckich) dzięki rodzinie Arona Rappaporta. Publikujemy wiersz za ich zgodą. Utwór w wersji oryginalnej rymuje się. Aby jednak nie zaburzać znaczenia tekstu, zdecydowano się przetłumaczyć go jako wiersz biały. Tekst, który czytamy, jest więc mniej rytmiczny i melodyczny, dobrze jednak oddaje treść oryginału. Profesor Joanna Tokarska-Bakir: „Tekst ten jest jak surowy, cenny kamień, który stawia opór i odmawia pełnego ukształtowania. Ktoś mądry powiedział, że nie ma już poezji po Auschwitz. Ten tekst jest najlepszym tego dowodem”. 



Odjazd Leon Fuks


Jest dzień szabatu, godzina trzecia.
Odkrywamy, że Gestapo już tu jest,
Komando likwidacyjne, które strzelało dla zabawy.
do mężczyzn, kobiet i dzieci. Aby unicestwić naród. 

W mieście słychać było przeszywające krzyki,
zawodzenie i płacz na ostrowieckim rynku.
Tak wielu Żydów upadło by już nie wstać
Ich los był przesądzony 

Miasto z całych sił się stara
Uniknąć tej tragedii
Rebbe rozdaje duże sumy pieniędzy
aby rodzice i dzieci wyszli na pole.

Dzisiaj rebbe stoi przy grobie swego ojca
Recytuje Tehillim [Psalmy] z wielką pasją. Nie chce opuścić tego miejsca.
"Ojcze, nie chcę odejść!" - woła.
"Dlaczego mamy ugiąć się przed tym barbarzyństwem?

Modlitwy rebego towarzyszyły dzieciom
Matkom i ojcom, rozchodziły się do ich grobów
Krzyki były tak głośne, że słyszeli je nawet zmarli
Może w ostatniej chwili ktoś nam pomoże. 

Czas na cmentarzu wywołuje łzy
Słychać tam płacz dzieci
Przy grobie błagają: „Święty cadyku, pomóż
Ocalić dzieci od strasznego wilka”.


Po nieprzespanej nocy wstaję bardzo wcześnie.
Mama płacze i prosi, abym podszedł do jej łóżka.
„Czy na dworze jest spokojnie?” - pyta zamyślona,
bo może to dziś w nocy wydarzy się tragedia. 

Patrzę przez okno i mówię do niej: „Jest spokój”.
Mówię to tak, żeby zrozumiała
„Sytuacja jest zła. Gestapo jest w pobliżu”.
Mówię jej, tłumaczę, żeby zrozumiała. 

Jak co dzień idziemy do fabryki
I z daleka widzimy
Żydowskiego policjanta, który idzie obok. Bardzo się boję.
Czy oni będą pomagać w rozlewie żydowskiej krwi?

Pięć minut później wchodzi policjant,
Jego praca to ogromny wstyd.
Nadyma się i donośnie krzyczy
Że wszyscy muszą udać się na rynek w ciągu pięciu minut. 

Moja dziesięcioletnia siostra upada, osłabiona.
Wielka niemiecka potęga toczy z nią bitwę,
Nasza dziesięcioletnia wojowniczka leży na kolanach swojej matki,
Hitleryzm jest jej wrogiem; to przeciwieństwo jest zbyt wielkie.

W domach zaczyna się dramat pożegnań,
Dzieci żegnają się ze swoimi ojcami i matkami,
Kto widzi te sceny, nie ma już w sercu radości,
Gdy młode pary rozstają się na zawsze. 

Straszna tragedia i dużo hałasu
Bracia i siostry rozstają się ze łzami
Wielkie krzyki, wielki zgiełk,
Kości stają się zimne ze strachu i przerażenia.

W naszym domu krew jest zmrożona.
Makabryczna tragedia, robię się chory.
Matka mdleje, a ojciec staje się bezsilny,
Moja dwuletnia siostra nic nie rozumie i się śmieje.

Kiedy matka się cuci, my musimy odejść.
Ale śmierć wzywa nas, żebyśmy jeszcze zostali.
Chce odejść z pocałunkiem matki,
Matka płacze, a potem znów mdleje. 

Pocieszam ją, i ona czuje się lepiej,
Nie możesz być smutny, gdy matka cię przytula
I mówi: "Bądź zdrów", gdy wychodzisz z domu.
Zaczyna mnie błagać: "Nie idź, moje dziecko". 

Wracam do matki, którą bardzo kocham.
Obejmuję ją i ona jest szczęśliwa na powrót.
Ze łzami w oczach tłumaczy, że jej jedyną nadzieją jest to,
Że jej dzieci przeżyją wojnę. 

Żegnam się z ojcem, bratem i siostrą,
Ból jest potężny, cierpienie straszne.
Najmłodsza siostra mocno mnie obejmuje.
Moje serce bije strwożone na myśl o jej losie.

Kochane dziecko, nie wolno nam tu dłużej być,
Wszyscy musimy iść na rynek.
Tylko ciebie i babcię ukryjemy w piwnicy,
Starość i młodość to teraz największe przestępstwa.

Te dwie grupy są oddzielone od pozostałych|
Nasze dzieci i nasi starsi, których on szczególnie nie może tolerować
Są zabijani na miejscu, na oczach swoich rodziców
Ponieważ są słabi i nie mogą pracować.

Pożegnawszy się ze wszystkimi, wychodzę na ulicę
Jestem cały zalany łzami
Jeszcze jedno spojrzenie na dom, jestem -------
Wciąż chcę patrzeć na miejsce, w którym mieszkałem przez tyle lat


Przybywam na rynek i widzę inny świat,
Anioł Śmierci urządził sobie tu kwaterę,
Straszna tragedia, w jednej chwili siwiejesz.
Śmierć czuwa w tej godzinie.

Fuhrer, Adolf Hitler, prowadzi świętą wojnę,
Chce osiągnąć swój cel ze wszystkich sił,
Gestapo jest uzbrojone w granaty i karabiny
Do pomocy wzięli sobie bandę Litwinów.

Wojsko niemieckie rozpoczyna walkę,
Słychać nieustanny jazgot karabinów maszynowych.
Są ofiary, ale nie po stronie niemieckiej.
Żydowskie kobiety i dzieci leżą rozrzucone na ulicach. 

Na rynku ustawiają Żydów w równe szeregi,
Litwini zabierają im wszystkie rzeczy i pieniądze,
Zamieszanie rośnie z minuty na minutę.
Ktoś mówi, że sytuacja nie jest dobra.

Myśleliśmy, że zostaniemy wysłani na Ukrainę
Może na Litwę albo na Bukowinę,
Tak myśleliśmy, pomimo że znane nam były tragiczne historie
W których nasi znajomi, zostali zabici w przerażających okolicznościach.

Widzę ten obraz, ale jednocześnie jestem ślepy.
Zastrzelona matka leży obok swego dziecka.
Mordercy nie zabrakło dla nich kul.
Krew rozpływa się po ziemi, a ciała stygną

Nietrudno sobie wyobrazić tego Niemca
Jest osobą trzymającą karabin maszynowy
A sadystycznego serca jego---
Nie znajdziesz nawet wśród najokrutniejszych plemion.

Po zrobieniu rzeczy, które poruszyłyby nawet kamień,
Próbuje usiąść i napić się wina,
Jego terrorystyczne pragnienia odchodzą tylko wtedy
Gdy dokonuje barbarzyńskich czynów.

Dziecko błąka się samotnie po rynku
Prawdopodobnie straciło swoich rodziców
Jest to o jedno dziecko za dużo dla gestapowca, który bierze zamach
I przecina je na pół, od stóp do głów. 

Ochlapuje go krew z rozciętego ciała
A on histerycznie się śmieje z innymi Niemcami,
Jest bardzo szczęśliwy, jego twarz promienieje,
A wszyscy Żydzi na rynku zaczynają płakać.

Gestapo ma pracę - mówi z dumą,
Litwin stawia przed nim kolejne dziecko.
Podnosi je i z całej siły uderza o bruk,
To dziecko zostało ukarane straszliwą śmiercią. 

Nerwy jak postronki, Żydzi podrywają się.
To rozdrażnia Niemców
Strzelają bez opamiętania we wstrząśnięty tłum
Świeże trupy - ludzie milkną.

Idą płacząc, nawet potwór by zmiękł
Los ich przypieczętują wrzeszczący bandyci
Zabierają 15 000 ludzi, pozostaje po nich łup dla wroga
Miasto pustoszeje, czekają Chewra Kadisza (bractwo pogrzebowe na żydowskim cmentarzu) 

Nie mają już praw, nawet prawa do życia.
XX wiek do tej pory był dla nas darem
Teraz obowiązkiem jest zabijanie ukrytego Żyda
Żeby Niemcy nie byli rozczarowani.

Tragedie za tragediami dzieją się właśnie tutaj
Wieczna plama na tym pokoleniu.
To okrucieństwo, wielkie okrucieństwo
Musimy je zapisać w dziennikach 

Nasz wiek to średniowiecze
ale tamci oprawcy to baranki
przy dzisiejszej bezsensownej kaźni,
plamy na narodzie niemieckim.

Słyszę naszych wrogów i zadawane cierpienie
Przygotowaliśmy wojnę
Wszystkie nasze dzieci, czymże zawiniły?
Bez powodu zostały podstępnie wysiedlone 

Od tego dnia do tej ostatniej godziny
Nic z nich nie pozostało.
Żadnego znaku życia po nich do dziś nie odnaleziono.
A nadzieja, że ich zobaczymy, całkowicie zgasła.

I Boże, nie żądam od Ciebie żadnych odpowiedzi,
Lecz o jedno tylko proszę z całego serca,
Pokaż mordercom Twoją silną rękę
Wymaż ich z tego świata z powodu naszej hańby.

- Koniec -


Więcej informacji: jewsofostrowiec.com/pl/odjazd-wiersz-w-jidysz

wtorek, 12 lipca 2022

Wiem, pamiętam

Zapisy terroru
Okupacja niemiecka w dystrykcie radomskim
tom 3
2018
s. 152-153

Aron Frydenthal

Dnia 16 lutego 1948 r. w Warszawie Sędzia Śledczy I rejonu Sądu Okręgowego w Warszawie, w osobie Sędziego B. Czyżewicza, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania oraz o znaczeniu przysięgi, Sędzia odebrał od niego przysięgę, po czym świadek zeznał, co następuje:

Imię i nazwisko                   Aron Frydenthal
Wiek                                    44 lata
Imiona rodziców                 Mojżesz, Ewa
Miejsce zamieszkania         Warszawa, ul. Brzeska 10 m. 7
Zajęcie                                 buchalter
Karalność                             niekarany
Stosunek do stron                obcy

 

                Wiem, że Böttcher był szefem gestapo dystryktu radomskiego. Ja mieszkałem w Ostrowcu Kieleckim. Böttchera widziałem kilkukrotnie.
                Pamiętam, że w kwietniu 1942 r. Böttcher na czele grupy gestapowców (m.in. Peter, Bruner, Wagner) przeprowadził tzw. akcję w Ostrowcu, w czasie której chodząc po domach, zabili stu Żydów. Ja wtedy go nie widziałem, gdyż ukryłem się, lecz moi znajomi, którzy go widzieli, mówili, że „akcję” przeprowadzał Böttcher.
                W październiku 1942 r. odbywało się w Ostrowcu wysyłanie Żydów do obozu w Treblince. Widziałem wtedy Böttchera, który stał na czele tej akcji. Widziałem, jak stojąc na rynku, gdzie byli zebrani Żydzi (około 15 tysięcy), strzelał do nich z rewolweru. Obok niego stało kilka kobiet elegancko ubranych. Jednej z nich Böttcher wręczył rewolwer i uczył jak ma strzelać do Żydów. Kobieta ta strzelała do zebranych Żydów. W czasie tej „akcji” Niemcy zabili około 1500 Żydów, 2 tysiące wysłano do pracy w Zakładach Ostrowieckich i Starachowickich, a ponad 10 tysięcy wysłano do obozu śmierci w Treblince. Ja [byłem] w grupie Żydów przeznaczonych do pracy, dostałem się do obozu [nieczytelne] [w] Zakładach Ostrowieckich.
                Do tego obozu przyjechał Böttcher razem z Franzem Jägerem i Zwierciną [?], i innymi gestapowcami. Przeprowadzili rewizję, poszukując waluty i biżuterii, zabijając przy tym Żydów. Przypominam sobie, że wówczas Böttcher zastrzelił Mojżesz Gutmana i syna Kantra w bożnicy w Ostrowcu.
                W listopadzie 1943 r. Böttcher zarządził selekcję Żydów we wszystkich obozach pracy. Z mojego obozu zabrano wówczas 60 Żydów. Wiem, że to Böttcher zarządził, ponieważ dyrektor cegielni, w której wówczas pracowałem, Werman, powiedział nam, że jest to zarządzenie Böttchera.
                Odczytano. 

poniedziałek, 2 maja 2022

Odczytanie listy 2022

 


Hanka Grupińska
"Odczytanie listy"
Warszawa 2022
wyd. III

s. 23

JAKUB CHAIM MEIR (MAJER) ALEKSANDROWICZ urodził się 6 lipca 1925 w Ostrowcu Kieleckim [do lat 20. nazywanym Ostrowcem Kieleckim, a po 1937 Świętokrzyskim] w rodzinie handlarza drewnem. Ojciec jego miał na imię Szmul Josek, mama była Malka. Mieszkali  w Ostrowcu przy ulicy Denkowskiej 15. Jakub uczył się w jesziwie, ale gdy wybuchła wojna, obciął pejsy i przystąpił do skautów żydowskich z Haszomer Hacair; został sekretarzem miejscowego gniazda. W październiku 1942 Niemcy zamordowali jedenaście tysięcy ostrowieckich Żydów. Wtedy zginęli rodzice i siostra Jakuba.

W grudniu 1942 i na początku 1943 kilku żydowskich chłopców i dziewcząt z Ostrowca przyjechało do getta w Warszawie. Eiger Awram, Gertner Abek , Morgenlender Icchak, Horowicz Awram, Silman Basia i Silman Suja, Katz Nechemia, Aleksandrowicz Jakow – te nazwiska, w taki sposób, zapisał Dawid Sztajn. Jakub był jednym z najmłodszych żobowców. Przyjaciele nazywali go Klostermajer, bo strzelał tak celnie, jak znany w getcie esesman*. Walczył w grupie Dawida Nowodworskiego na terenie szopów Toebbensa-Schultza. 23 kwietnia kula dum-dum rozerwała mu rękę. Ciężko rannego powstańcy nie zabrali do kanałów. Jakub został w getcie. Miał wtedy osiemnaście lat.

* Klaustermeyer Karl Heinrich, SS Oberscharfuhrer, w 1965 skazany na dożywocie przez sąd w Bielefeld.


s. 34-35

FRANIA BEATUS urodziła się w Koninie. Żydzi konińscy zostali zamknięci w getcie w Ostrowcu. 11 października 1942, w przeddzień likwidacji getta, Frania uciekła do Warszawy. Wracała do Ostrowca kilkakrotnie, by przewieźć do getta warszawskiego drorowców i szomrów: Berla Brojde, siostry Basię i Suję Sylman, Abę Gertnera, Icchaka Morgenlendera i innych. Niska, pyzata, hoża wiejska dziewczyna z grubym lnianym warkoczem. Wyglądała bardzo młodo, na nie więcej niż czternaście lat. Dobrze mówiła po polsku. I była odważna. Świetny materiał na łączniczkę – powiada Hela Schüpper.

Franię wysłano na drugą stronę w styczniu 1943. Wynajęła mieszkanie przy rodzinie, gdzieś w Śródmieściu. 13 kwietnia czekała na Antka Cukiermana pod murami getta. Miała wysokie obcasy i damską torebkę, żeby nie wyglądać jak smarkata. Wzięła Antka pod rękę i zaprowadziła na Marszałkowską 118. Była pierwszą łączniczką Cukiermana po polskiej stronie murów. Od 19 kwietnia Frania nie przestawała płakać i mówić o samobójstwie. Napominana przez Antka, wróciła do swoich obowiązków. Odbierała nocne telefony z getta od Tosi Altman i rano biegła do Cukiermana, by mu przekazać informacje. Organizowała kryjówki dla powstańców uciekinierów z getta.

1 maja, kiedy Kazik Ratajzer i Zygmunt Frydrych dotarli kanałami z getta do Anny Wąchalskiej, była tam Frania. Bardzo czekała na swojego chłopaka, który nigdy stamtąd nie wyszedł. Zdaje się, że ten chłopka nazywał się Dawid Szulman. 10 maja Frania zadzwoniła do Sary Biederman, która ukrywała się w mieszkaniu państwa Balickich. Mówiła o samobójstwie, prosiła, żeby ktoś przyszedł po rzeczy i po trzydzieści tysięcy złotych. Zostawiła dokładne rozliczenie i list do Antka Cukiermana. Jej ciała nigdy nie znaleziono. Nie wiadomo, jak umarła Frania Beatus. Miała siedemnaście lat.


s. 53-54

BERL BRAUDE (BROJDE) urodził się około 1920 w Słonimiu. Rodzina była religijna, więc Berl uczył się w chederze. Wkrótce został aktywistą Frajhajtu i przygotowywał się do życia pioniera w Erec Israel na kursach w łódzkim kibucu Borochowa. Kilka miesięcy po wybuchu wojny przyjechał do Warszawy i zamieszkał w komunie chalucowej przy Dzielnej 34. W czerwcu i lipcu 1940 był sekretarzem kibucu w Ceranowie, niedaleko Małkini. (Chawka Folman była w Berlem w tym gospodarstwie). W dzień chaluce pracowali na folwarku u polskiego dziedzica, a wieczorami śpiewali piosenki hebrajskie i słuchali pogadanek Berla.

Jesienią 1941 Berl został wysłany przez swoją organizację do Ostrowca Świętokrzyskiego, żeby przygotować grupę drorowców do samoobrony. Kilkoro przyjechało z nim do getta warszawskiego. Kiedyś Chawka Folman wiozła Berla dorożką. Miał zabandażowaną głowę, żeby schować żydowskie oczy i kruczoczarne włosy – zbyt niebezpiecznie wyglądał. Antek Cukierman powiedział o nim, że był intelektualistą i miał żydowski wdzięk.

29 listopada 1942 Berl Braude zastrzelił agenta gestapo Izraela Firsta. (Wyrok został wykonany na ulicy Gęsiej, kiedy First wracał do swojego domu przy Muranowskiej). 17 stycznia 1943 Niemcy złapali grupę Berla Braude i pognali na Umschlagplatz. Berl wyskoczył z pociągu gdzieś niedaleko Treblinki. Wrócił do Warszawy. W lutym 1943 został mianowany dowódcą grupy bojowej Droru w getcie centralnym.

W pierwszych dniach powstania kwaterowali na Miłej 29, w pobliżu Muranowskiej 44. Walczyli na Miłej i Zamenhofa. 8 maja 1943 Berl Braude był w bunkrze przy Miłej 18. Ranny, nie mógł do siebie strzelić, poprosił o pomoc kolegę.


s. 72

ABRAM (ABRAHAM) EJGIER (EIGIER) urodził się 24 maja 1923 w Ostrowcu Kieleckim. Ojciec Szyja Symcha Ejgier pochodził z Kraśnika. Mama Abrama nazywała się Łaja Hejne. Mieszkali przy Iłżeckiej 32.

Abram przyjechał do getta warszawskiego jesienią 1942 z grupą ostrowieckich drorowców Berla Braude. (Abraham był potomkiem słynnego rabina Ejgera z Poznania. I kuzynem Basi Sylman). Zapamiętano go jako cichego i skromnego chłopca, który dzielnie walczył w powstaniu w grupie Henocha Gutmana.

1 maja w czasie walk na Franciszkańskiej 30 Abram został śmiertelnie raniony w brzuch, kiedy strzelał z balkonu pierwszego piętra. Zaczął wtedy odważnie i złowieszczo przemawiać do Niemców, którzy patrzyli nań w osłupieniu. I zaraz potem Abram spadł z tego balkonu, a Niemcy dobili go bagnetami.


s. 91

ABA GERTNER urodził się w Ostrowcu Kieleckim, w zamożnej rodzinie hurtownika cukru. Ojciec miał na imię Izrael Dawid, a mama Rywka. Abuś miał też młodszą siostrę Bajlę, która była nieśmiała i pisała wiersze. (Bajla przeżyła wojną, ale nie przeżyła pierwszych lipcowych dni 1946. Miała siedemnaście lat, kiedy zginęła w pogromie kieleckim).

Aba uczył się w religijnej szkole podstawowej Jawne i w polskim gimnazjum państwowym. Jakoś w 1939 przystąpił do ruchu Haszomer Hacair. Prowadził bibliotekę gniazda w swoim miasteczku. W lutym 1943 przedostał się do Warszawy. W powstaniu kwietniowym walczył na terenie Toebbensa-Schultza. Kiedy zginął, miał dziewiętnaście lat.


s. 108

ABRAM (AWRAHAM) HOROWIC (HOROWICZ) urodził się w Ostrowcu Kieleckim 12 czerwca 1924. Ojciec Szmul Mendel i matka Chana Cukierman mieszkali z dziećmi przy Rynku 42. Abram był uczniem szkoły Mizrachi, a w 1936 ukończył szkołę podstawową numer 5.

Abram pojechał do getta warszawskiego, żeby walczyć. W powstaniu kwietniowym był w grupie Haszomer Hacair. 29 kwietnia wyszedł kanałami z terenu szopów. Dawid Sztajn pamiętał, że na strychu przy Ogrodowej doszedł do niego Awraham, żeby się pożegnać. Powiedział, że musi wrócić do getta. Najprawdopodobniej poszedł (z Reginą Fudem i Szlomo Baczyńskim) po pozostałych. Nie wiadomo, jak i gdzie zginął. Abramek miał dziewiętnaście lat.


s. 141-142

ICCHAK (IZAK, ICEK) MORGENLENDER urodził się w Łodzi 27 maja 1923. Rodzina przeniosła się do Ostrowca Kieleckiego, bo ojciec Izaka, Josef Juda, pochodził z Ostrowca. W księgach szkolnych zapisano, że Izak Morgenlender miał ogólny wynik dobry w roku 1933/34 i został promowany do klasy V. Przed wojną należał do Bnei Akiwa, młodzieżowej przybudówki partii Mizrachi. Ktoś pamiętał, że Icek pięknie śpiewał, że miał przejmujący głos. W getcie ostrowieckim był aktywny w Haszomer Hacair.

W lutym 1943 przedostał się do getta warszawskiego, bo słyszał, że tam ŻOB chce się bronić. W powstaniu kwietniowym walczył w grupie Beniamina Walda na terenie szopów. Kanałami wyszedł na polską stronę. Jego ostatnim schronieniem była fabryka błon fotograficznych na Pradze. Zginął z innymi w pożarze 24 maja 1943.


s. 159

LEJB RAPAPORT urodził się w Bielsku w bogatej rodzinie fabrykantów manufaktury. W czasie wojny znalazł się w Ostrowcu Świętokrzyskim i tam wstąpił do ruchu chalucowego. Z grupą młodzieży przyjechał do Warszawy, bo chciał walczyć. Krewni Lejba ukrywali się po drugiej stronie muru i na próżno go nakłaniali do opuszczenia getta.

W powstaniu kwietniowym Lejb Rapaport walczył pod dowództwem Beniamina Walda na terenie szopów Toebbensa-Schultza. Zginął w pierwszych dniach. Miał dwadzieścia jeden lat.


s. 170

RYSIA [GRYNGRUZ?] urodziła się w Łodzi albo w Koninie. Uczyła się w polskiej szkole średniej. Na początku wojny krótko była w Radomsku, potem w Ostrowcu. Do getta warszawskiego przyjechała pod koniec 1942. Miała dobry wygląd i była odważna, więc jeździła do gett w Krakowie i Częstochowie. Została łączniczką ŻOB-u.

Pod koniec grudnia 1942 pojechała po raz kolejny do Krakowa i przywiozła do getta w Warszawie krakowskich żobowców: Izraela Zilbermana, Naftalego Zimaka i Lejba Troksa. Zginęła 18 stycznia 1943 w czasie pierwszych walk w getcie albo wówczas złapana – zginęła w Treblince. Miała dwadzieścia pięć lat. (Być może ta Rysia nazywała się Gryngruz, bo o Rysi Gryngruz, łączniczce, wspominał historyk”.


s. 179

BASIA DWOJRA SYLMAN urodziła się 7 stycznia 1924 w Ostrowcu Kieleckim. Jej ojciec Chaim Fiszel, kupiec, pochodził z Zawichostu, a mama Marjem Kajle Eigier była spokrewniona z rabinem Ejgerem. Mieszkali przy Kunowskiej 23.

Basia, razem z młodszą siostrą Sarą i grupą ostrowieckich drorowców, pojechała do getta warszawskiego pod koniec 1942.  Matka dziewcząt także dotarła do Warszawy. Ukrywała się w dość dobrych warunkach i daremnie nakłaniała córki do puszczenia getta. Basia walczyła w kwietniu i maju 1943 pod komendą Henocha Gutmana na terenie szczotkarzy. Zginęła w nieznanych okolicznościach. Miała wtedy dziewiętnaście lat.

SARA (SUJA) SYLMAN, siostra Basi, urodziła się 15 maja 1926 w Ostrowcu Kieleckim. I też, jak siostra, należała do Droru. Zginęła  między 18 a 21 stycznia 1943, w pierwszych walkach zbrojnych w getcie warszawskim. Miała wtedy siedemnaście lat.


s. 187-188

SZLAMA, DAWID SZTAJN, SZTEIN [STEIN], urodził się 1 września 1924 w Ostrowcu Kieleckim. Jego ojciec, Berek Lejzor, był buchalterem i pracował w banku. Dawid miał trzech braci, którzy zdążyli ukończyć gimnazjum przed wojną. Mama, Alpa Cypa, z domu nazywała się Honigsberg. Była bardzo dobra – napisał z Hajfy Dawid Sztein – i prowadziła ciepły dom. Rodzina mieszkała przy Zatylnej 16 w Ostrowcu. Dawid skończył powszechną polską szkołę, popołudniami uczył się w hebrajskiej i należał do Haszomer Hacair.

Potem w Ostrowcu było getto. Ojciec został zabity w czasie wysiedlenia w październiku 1942, matkę wywieziono wtedy do Treblinki, a bracia zginęli później: Motek w partyzantce, a dwóch Niemcy rozstrzelali za ucieczkę z obozu.

Do getta w Ostrowcu przyjeżdżała jasnowłosa Jadzia, łączniczka od Anielewicza. Siedem razy przyjeżdżała, siedem osób przewiozła do Warszawy, aż w końcu Niemcy złapali ją na wasze i zginęła. (Nikt nie pamiętał nazwiska Jadzi).

Dawid Sztein był ósmym w kolejce – w marcu 1943 postanowił sam przedrzeć się do Warszawy. Miał jeden adres w getcie: Leszno 56. Przez bramę w murze przy Lesznie rozpoznał Szapsel Rotholca, dawniej znanego boksera, teraz policjanta w getcie. „Człowieku, czy ty oszalałeś?! – krzyczał Szapsel. – Wszyscy stąd uciekają, a ty chcesz tu wchodzić?”. To był kwiecień 1943. Dawid ukrył się w pustym mieszkaniu po polskiej stronie Leszna i czekał na placówkarzy, żeby z nimi wejść do getta. Za tę radę Szapsio wziął od niego wszystkie pieniądze, czterysta złotych.

Na Lesznie 56 mieszkali Fogelnestowie. A w piwnicy tego domu wymuszano od bogatych Żydów pieniądze dla podziemia. Tę piwnicę Aron Chmielnicki nazwał więzieniem ŻOB-u. Dawida postawiono na straży piwnicznego więzienia, w którym wtedy siedział uparty bogacz Opolion. Pilnował go na zmianę: Dawid, Kuba Fogelnest, Danek Fogelnest i jakaś dziewczyna. Mieszkali w jednym pokoju, w którym był też magazyn chleba – piekarze przynosili pełne worki dla Partii.

Koledzy Dawida z Ostrowca: Izak Morgenlender i Abram Horowicz skontaktowali go z Nowodworskim, który przyjął Dawida do grupy. Ja nie wojowałem, bo broni nie miałem, ja byłem rezerwowy – napisał w 2003 z Hajfy. Po kilku dniach Izak Morgenlender zabrał Dawida do bunkra, w którym było kilkadziesiąt osób, także żobowcy. Z tego domu przy Lesznie szmuglerzy przechodzili na druga stronę, ale nie chcieli powiedzieć, gdzie jest wejście do tunelu. W końcu ludzie z bunkra przyuważyli szmuglerów.

Żobowcy wyszli tym tunelem za drugim razem. Prowadziła ich Regina Fudem. W nocy 29 kwietnia dotarli na Ogrodową 27. Następnego dnia Tadek Szejngut, Krzaczek i Józek [Jarost?] przewieźli powstańców do lasku koło Łomianek. Po sześciu dniach wrócił do nich Krzaczek z jakimś jedzeniem. Potem ktoś przywiózł dwadzieścia karabinów. Trochę dalej, na bardziej zalesionym terenie, czekało na powstańców dwóch Rosjan. Dawid Sztein był w partyzantce. W lesie żył przez osiemnaście miesięcy. Niemcy robili obławy i pod koniec została ich już tylko garstka: Aron Chmielnicki, Bolek, Staszek, Janek i Dawid. Kiedy przyszło wyzwolenie, byli w lasach koło Dobrego. Dawid Sztein wyjechał z żoną Basią do Rumunii, potem 28 października 1945 statkiem z Konstancy do Palestyny. Już w Izraelu pracował na budowie i był majorem w wojsku izraelskim. Mieszkał w Hajfie.


s. 189-190

DAWID SZULMAN urodził się w Warszawie. Skończył szkołę Tarbut. Przed wojną wyjechał do kibucu chaluców w Ostrowcu. Wrócił do getta warszawskiego z grupą kolegów, którzy w powstaniu kwietniowym walczyli w oddziale Droru. Zdaje się, że to Dawid wykonał wyrok śmierci na agencie gestapo Izraelu Firście. To była akcja drorowców, kierowali nią Berl Braude i Antek Cukierman. (Wyrok na Lejkinie wykonali szmorowcy). Dawid Szulman miał obce obywatelstwo, ale spalił papiery i został w getcie. Zdaje się, że był tym chłopakiem, na którego czekała Frania Beatus, łączniczka Cukiermana po polskiej stronie. Dawid zginął podczas powstania, miał osiemnaście lat. Frania popełniła samobójstwo, miała siedemnaście lat.


s. 209-210

IZRAEL ZILBERMAN (ZYLBERMAN) pochodzi z Ostrowca Kieleckiego, urodził się 1 lipca 1923. Ojciec jego, Eljasz z gminy Lipsko, miał w Ostrowcu sklepik z wiktuałami, być może w domu, w którym mieszkali – przy ulicy Tylnej 17. I pewnie mama Izraela, Chana Pesla Hermolin, sprzedawała towar w tym sklepiku. Izrael uczył się w szkole zawodowej i należał do Frajhajtu. Był chorowity, miał słabe oczy.

Wiadomo, że 22 grudnia 1942 brał udział w akcji krakowskiego ŻOB-u nazwanej „Cyganeria”. (Żydzi obrzucali granatami krakowską kawiarnię. Zginęło kilku oficerów niemieckich). Potem Izrael przedostał się do Warszawy. Wiadomo, że zginął 18 stycznia 1943.

sobota, 4 września 2021

Henryk Michał Wroński - Sprawiedliwy

Wroński, Henri-Michel

Na początku 1943 r. 21-letni Henryk-Michał Wroński pomógł Szmulowi Goldmanowi, jego siostrze Marii Spellman i jej mężowi Leonowi w ucieczce z getta w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wroński, syn dawnych znajomych, swoje akcje ratunkowe uważał za obowiązek zarówno humanitarny, jak i patriotyczny. Po ich ucieczce Wroński ukrył wszystkich trzech uchodźców w pustym sklepie na obrzeżach miasta, a następnie w swoim kawalerskim mieszkaniu. Wroński z narażeniem życia zaopatrywał swoich podopiecznych w żywność i choć jego mieszkanie znajdowało się w pobliżu miejscowego komisariatu policji, zaspokajał ich wszystkie potrzeby, nie oczekując niczego w zamian. Trzej uciekinierzy pozostali u Wrońskiego do stycznia 1945 r., kiedy teren ten został wyzwolony przez Armię Czerwoną, a po wojnie wyemigrowali do Kanady. Ocaleni i ratujący stracili kontakt. Wiele lat później Wroński trafił do Paryża, gdzie znany był jako Henri-Michael Wroński, profesor muzykologii. W 1994 roku ocaleni spotkali się z Wrońskim i od tego czasu utrzymywali z nim stały kontakt.

6 marca 1996 r. Yad Vashem uznał Henri-Michaela Wrońskiego za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Źródło: Yad Vashem (ang.)

czwartek, 12 sierpnia 2021

Kaplica Sykstyńska zamknięta

Ewa Lipko-Lipczyńska 

Kaplica Sykstyńska zamknięta
(dalekiemu poecie, autorowi „Portretu Kanta”)

Kaplica Sykstyńska zamknięta.
Eintritt verboten!
Straż trzymają maszyny,
Czy maszynowe karabiny –
Nie znam się na tym.
Na plafonie Bóg Michała Anioła
Szaleje, coś może woła,
Może kopie ziemię i krzyczy: przeklęta!
My nie wiemy o tym.
Kaplica Sykstyńska zamknięta.

W nachylonym lustrze widać
Jak krew kroplami ścieka…
To nie farba spod palców Michała Anioła.
Wiemy. To krew człowieka.

Pan, który tak pięknie zgoła
słowa składasz
że sam rytm urzeka…
lecz słów twoich, które przekazujesz
światu, nie słyszymy.
Jakże możemy słyszeć plusk strumieni czasu?
My – z przerażenia w kamień przemienieni –
słyszymy głuche trzaski fundamentów
ŚWIATA –
początek końca, gdzie gwiaździste niebo
nie będzie budzić myśli filozofa,
gdzie moralne prawo skazane
umrze.

Kamienne niebo Michała Anioła
wali się z nami w ciemność
bez gwiazd.
Bo kto dzisiaj patrzy w gwiazdy?
Chyba okiem umarłym
na ziemi rozciągnięty
z głową złożoną na brzegu chodnika
trup żydowski czy jak inny
ogląda okiem laika
plafon Kaplicy Sykstyńskiej
ten wielki fresk świat.
Dla nas Kaplica zamknięta!

Czarny dysk wiruje,
co nie przeszkadza, że w trawie
rosną prawdziwe różowe kwiatki
nie namalowane na żadnym fresku świata…
Lecz w pochylonym lustrze my
nie widzimy tego.
Coś nam oczy zalewa –
To nie łzy
i nie farba spod palców Michała Anioła.
To krew.

I nikt z was dalekich nie woła,
nie krzyczy,
że świat oszalał przeklęty.
Że ziemia palcem bożym dotknięta,
namazana –
zdradziła Boga.

Co robi On, nie wiemy o tym.
Kaplica Sykstyńska zamknięta.
Eintritt verboten!

Ostrowiec, 1943 r.

środa, 7 lipca 2021

Pesa Balter

 Ocalona Paula Lebovics: Przeżyj, stając się niewidzialną 

„Jeśli on może pracować, ja też mogę pracować” – powiedziała sobie 9-letnia Paula Lebovics — wtedy Pesa Balter — po tym, jak jej starszy brat, 14-letni Josef, opuścił mały, zaszczurzony pokój, który służył jako jeden z ich liczne kryjówki w nieczynnej cegielni przez wiele tygodni, odkąd getto w Ostrowcu zostało zlikwidowane 10 czerwca 1943 roku. Ale gdy tylko Paula wyszła późnym popołudniem na zewnątrz, ukraiński strażnik złapał ją, związał ręce za plecami i wymanewrował ją w kierunku bramy wyjściowej fabryki, gdzie grupa więźniarek zbierała się przed powrotem do pobliskiego obozu pracy w Ostrowcu.

Paula stała tam przerażona, gdy ukraiński strażnik podszedł do dowodzącego SS. Nagle spomiędzy więźniów dostrzegła ją jej matka Pearl Balter i wciągnęła w gromadę kobiet. Ale oficer SS zauważył jej zaginięcie i zaczął bić kobiety, aż dotarł do Pauli. Szarpnął ją za ramię i cisnął gwałtownie o ścianę fabryki. Upadła na ziemię, tracąc przytomność. Kiedy się obudziła, kobiet już nie było. Pozostał tylko oficer SS.

Paula urodziła się 25 września 1933 roku w Ostrowcu, jako córka Pearl Leah i Izraela Baltera, najmłodszego z sześciorga rodzeństwa. Mieszkali w jednym z małych domów, które zamożny dziadek Pauli, Akiva Rosset, zbudował dla swojej rodziny na dziedzińcu za jego kamienicą. Cała rodzina pracowała dla dziadka, człowieka religijnego, który był właścicielem firm leśnych, monopolowych i skórzanych.

Paula cieszyła się idyllicznym dzieciństwem, bawiąc się z kuzynami na dziedzińcu i świętując wypełnione śpiewem kolacje szabatowe w mieszkaniu dziadków.

Życie zmieniło się jednak 7 września 1939 roku, kiedy Niemcy zajęli Ostrowiec. Kilka tygodni później Paula zobaczyła swojego pierwszego niemieckiego żołnierza, gdy wraz z ojcem próbowali wsiąść do pociągu do Warszawy, aby zresetować jej niedawno złamaną rękę. Żołnierz natychmiast je usunął.

Pod koniec 1940 r. rodzina została zmuszona do przeniesienia się do otwartego getta. Tam Paula i cała jej rodzina mieszkała w jednym pokoju, z wyjątkiem jej brata Yonatona, który uciekł do Wilna. Wiosną 1941 r. getto zostało ogrodzone.

W nocy 10 października 1942 r. Herschel, najstarszy brat Pauli, dowiedziawszy się, że akcja jest zaplanowana na następny dzień, zaprowadził 44 członków rodziny i przyjaciół do dołu, który wraz z wujem wykopali pod szopą w pobliskim składzie drewna . Gdy akcja się rozpoczęła, Paula zajrzała przez mały otwór i była świadkiem, jak Niemcy maszerują Żydów na rynek, tłuką ich kolbami karabinów i wyrywają dzieci z ramion matek.

Trzeciego dnia Herschel pozwolił odejść dwóm starszym siostrom Pauli, 18-letniej Chai i 16-letniej Chanie, przekonane, że ich karty pracy będą je chronić. Ale oni wraz z 11 tysiącami Żydów zostali zamordowani w Treblince.

Druga akcja miała miejsce 16 stycznia 1943 roku. Kiedy Paula wyszła z kryjówki, którą Herschel znalazł dla niej, jej matki i brata Josefa, zobaczyła łaty zakrwawionego śniegu. Dowiedziała się również, że zabrano jej babcię i wielu krewnych.

Jednak w czerwcu następnego roku, kiedy zaplanowano likwidację getta w Ostrowcu i przeniesienie pozostałych Żydów do obozu pracy w Ostrowcu, Herschel nie mógł już dłużej chronić Pauli i Josefa. „Sami musicie przetrwać” – powiedział im.

Paula poszła za Josefem do cegielni, gdzie ukryli się m.in. w wąskim otworze w murze, niedziałającym piecu i małym pomieszczeniu pełnym szczurów.

Kiedy Paula obudziła się po uderzeniu w ścianę, oficer SS zmusił ją do wstania, żądając, aby ujawniła, gdzie ukrywają się inni. – Nie wiem – odpowiedziała Paula, płacząc i pewna niefortunnego wyniku. „Jeśli nikogo nie znajdziesz”, zapytała, „czy mogę zobaczyć moją matkę i ojca po raz ostatni?”

Oficer poprowadził Paulę przez cegielnię, nie znajdując nikogo i wrócił do muru. Wycelował w nią rewolwer. "Obróć się. Stań twarzą do ściany – zażądał. Ale Paula odmówiła. – Obiecałeś, że zabierzesz mnie do matki i ojca – upierała się.

Właśnie wtedy wpadł pijany niemiecki oficer, śmiejąc się głośno. „Zamierzasz zmarnować kulę?” on zapytał. – Ona i tak umrze. Oficer SS opuścił rewolwer, trzęsąc się gwałtownie ze złości. – Idź – krzyknął do Pauli.

Wybiegła przez bramę i ruszyła drogą do obozu pracy, gdzie zastała ojca siedzącego z grupą mężczyzn. Usiadła obok niego płacząc.

Paula następnie dołączyła do matki w baraku dla kobiet. W ciągu dnia zbierała metalowe szczątki, czyściła i ładowała cegły, a wiosną 1944 r. pracowała w pobliskim niezamieszkałym obozie Młodzieży Hitlera, odchwaszczając boisko do piłki nożnej i przesuwając betonowy walec po kortach tenisowych.

Bycie dzieckiem w obozie było niebezpieczne, więc Paula nauczyła się stawać niewidzialna.

Na początku sierpnia 1944 r. obóz został zlikwidowany, a więźniów, ponad 1400 mężczyzn i 300 kobiet, w tym Paulę, jej rodziców i braci Herschela i Josefa, wywieziono bydlęcymi wagonami do Auschwitz. „Warunki, których nie możesz sobie wyobrazić w swoim życiu” – powiedziała Paula.

Przybywając 4 sierpnia, więźniowie zostali podzieleni na szeregi mężczyzn i kobiet. Paula i inne kobiety zostały wytatuowane, ogolone i pozostawione nago na zewnątrz przez 24 godziny. Następnie zostali obmyci i ubrani. Paula otrzymała białą bluzkę z długim rękawem, nic poza tym, a jej matkę halkę.

Przeprowadzono ich do bloku 16 w Birkenau, w obozie B, gdzie większość czasu spędzili na apelu – apelu.

Pewnego dnia blokowy usłyszał śpiew Pauli. Zaprosiła ją, aby zaśpiewała dla niej prywatnie, a także dla żeńskiej szefowej obozu B. Na tę okazję Paulę zabrano do magazynu, gdzie wśród gór ubrań znalazła sukienkę, bieliznę, pończochy, buty i płaszcz dla siebie i Pearl.

Ale zaledwie kilka dni później Paula oddała nowe ubranie, kiedy wraz z innymi dziewczętami została przeniesiona do baraku dziecięcego w bloku 1, gdzie spotkały pielęgniarki w białych mundurach i piętrowych łóżkach z białą pościelą. Zamiast apelu uczono ich pieśni i tańców w ramach przygotowań do wizyty Czerwonego Krzyża we wrześniu 1944. Dzieci jednak nigdy nie występowały.

Pielęgniarka wlała krople do oczu Pauli. Nie mogła ich otworzyć przez wiele tygodni bez uprzedniego oderwania warstwy lepkiej pozostałości.

Dzieci zostały przeniesione do Bloku 7 w E Camp, gdzie dr Josef Mengele odwiedzał prawie codziennie, zawsze usuwając niektóre dzieci. Paula pozostała niewidzialna. „Nie wiem, jak to zrobiłam” – powiedziała.

Gdy alianci zbliżyli się, większość więźniów zebrała się i wymaszerowała. Niedługo potem sami Niemcy wyjechali. Paula znalazła kawałek spleśniałego chleba, który podtrzymywał ją w tym czasie.

27 stycznia 1945 r., kiedy wojska rosyjskie wyzwalały Auschwitz, żołnierz podniósł Paulę, kołysząc ją w ramionach, ze łzami spływającymi mu po twarzy. W końcu poczuła, że ​​ktoś oprócz rodziców się o nią troszczy. „Nigdy tego nie zapomnę, dopóki żyję” – powiedziała.

Kilka dni później połączyła się z matką. Jej ojciec został zamordowany wkrótce po przybyciu.

Po pewnym czasie Paula i Pearl udały się do Ostrowca, gdzie w przestronnym mieszkaniu na drugim piętrze zastały dozorcę kamienicy dziadka Pauli. – Masz na myśli, że wciąż żyjesz? przywitała się z Paulą i Pearl. – Nie zabili cię? Dała im pokój.

Na początku 1946 roku Paula i Pearl wraz z Herschelem i Josefem, którzy również przeżyli, przenieśli się do obozu dla przesiedleńców Foehrenwald niedaleko Monachium. Tam Paula w końcu poszła do szkoły, opuszczając kilka klas.

Wiosną 1947 roku Josef wyjechał do Palestyny, gdzie mieszkał Yonaton, po uzyskaniu wizy od japońskiego dyplomaty Chiune Sugihary. Herschel wyjechał do Melbourne w 1950 roku.

Paula i Pearl wyemigrowały do ​​Detroit w marcu 1952 roku. Po uczęszczaniu na zajęcia z amerykanizacji Paula pracowała w Narodowym Banku Detroit, pomagając księgowym.

Pearl zmarła na raka w 1957 roku, zaledwie trzy tygodnie przed tym, jak Paula poślubiła Michaela Lebovicsa, również ocalałego, 25 czerwca. „To był szczęśliwy i smutny ślub” – powiedziała. W marcu 1958 przenieśli się do Los Angeles, gdzie w lipcu następnego roku urodziła się ich córka Linda Pearl, a syn Dan w sierpniu 1960 roku.

Paula pracowała z Michaelem w L+R Jewelry Manufacturing, firmie, którą założył w centrum Los Angeles. Po śmierci Michaela w 1996 roku Paula zaczęła działać w Fundacji Shoah. „Stali się moją rodziną. Dali mi głos – powiedziała. A w tym roku przypada dziewiąty wyjazd Pauli z Marszu Żywych, towarzyszący delegacji z Los Angeles.

„Cisza nie wchodzi w grę” – powiedziała Paula. „To jest moje motto”. 

Źródło: https://jewishjournal.com/culture/survivor/183041/survivor-paula-lebovics-staying-alive-by-making-herself-invisible/

sobota, 1 maja 2021

Tadeusz i Marianna Pastuszka - Sprawiedliwi

W czasie wojny Tadeusz i Marianna Pastuszka wraz z dwójką dzieci mieszkali we wsi Chmielów koło Opatowa [powinno być: Ostrowca] w powiecie kieleckim. Uprawiali małą działkę, która nie wystarczała na utrzymanie rodziny, a Tadeusz Pastuszka, aby uzupełnić swoje dochody, wyjeżdżał do miasta w poszukiwaniu pracy. W 1943 r. Pastuszka pracował w fabryce budującej wagony w Ostrowcu Świętokrzyskim niedaleko swojego domu, gdzie natknął się na żydowskich robotników przymusowych. Jesienią 1943 roku Mosze Broker, którego znał przed wojną, skontaktował się z Pastuszką i poprosił go o przygotowanie w jego gospodarstwie kryjówki dla kilku członków rodziny i dodatkowych więźniów w zamian za pieniądze. Pastuszka zgodził się i uzgodnili, że uciekinierzy będą mu płacić 1000 zł miesięcznie na budowę schronu oraz na pokrycie wszystkich wydatków związanych z jego wyposażeniem i utrzymaniem. Pastuszka z żoną spędzili kilka miesięcy na wykopywaniu podziemnego schronu, który został starannie ukryty pod jednym z budynków gospodarczych. Pod koniec 1943 r. Przybyło szesnastu więźniów żydowskich, którzy uciekli z obozu i znaleźli azyl w schronisku zbudowanym przez Pastuszków. Pozostali tam do wyzwolenia w styczniu 1945 r. Wśród ukrywających się Żydów byli członkowie rodzin Rappaport, Koplowicz, Broker i Weinberg oraz Żydzi Horn, Fuks i Krajndels. Przez ponad rok Tadeusz i Marianna Pastuszkowie z pełnym oddaniem dbali o wszystkie potrzeby zbiegów, których wzięli pod swoje skrzydła, oddając do ich dyspozycji kuchnię, nabywając wszystkie potrzebne produkty i dbając o ich zdrowie.

Mimo że pieniądze, które otrzymywali od zbiegów, nie wystarczały na pokrycie kosztów budowy i utrzymania schronu, resztę uzupełnili z własnych pieniędzy. Wszystkie ich wysiłki na rzecz ratowania Żydów były motywowane raczej altruizmem niż chęcią zdobycia pieniędzy. Po wojnie wszyscy, którzy przeżyli, opuścili Polskę, część wyemigrowała do Izraela, a część do Stanów Zjednoczonych. 6 grudnia 1984 r. Yad Vashem uznał Mariannę Pastuszkę i jej męża Tadeusza Pastuszkę za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Osoby ukrywane przez małżeństwo Pastuszka:

Pinkus Brukirer

Szlama Brukirer

Moszek Brukirer

Brukirer (matka trzech braci Brukirer)

M. Fuks 

Mosze Lejb Fuks, Leon

Fawel Griner 

E. Horn

P. Koplowicz

S. Koplowicz

Izrael Krajndels (Ira Crandell)

Aron Rappaport

Chaskiel Rappaport, Charles

Abraham M. Weinberg

J. Weinberg

M. Wizenfeld

Jurek Zimmerman

Tłumaczenie własne.

niedziela, 21 lutego 2021

niedziela, 10 stycznia 2021

Sol Gringlas

Sol Gringlas urodził się w Ostrowcu w 1923 roku. Jego rodzina nazywała go żydowskim imieniem Shaul Meir. Przed wojną rodzina Gringlas mieszkała w Ostrowcu (małym miasteczku pod Krakowem).

Pan Gringlas mieszkał w mieszkaniu z rodzicami, Lazarem i Blumą, jego czterema braćmi Mendelem, Sholomo, Yankelem i Joe oraz siostrą Miriam. Jego rodzice pracowali w sklepie sprzedającym buty w pobliżu ich domu. Rodzina była uważna, jadła piątkowe kolacje, zapalała świece szabatowe, chodziła do synagogi i modliła się. Mówili po polsku i po polsku.

Ostrowiec był miastem głównie żydowskim, choć antysemityzm powoli przejął popularne myślenie tamtego czasu; nie tylko w tym mieście, ale także w całej Europie.

Szkoła, do której uczęszczał pan Gringlas w Ostrowcu, była mocno antysemicka, a jego rodzeństwo było często nękane fizycznie za bycie Żydem. Pan Gringlas poszedł do szkoły do 14 roku życia, kiedy antysemityzm zmusił go do zaprzestania uczęszczania. Pamięta, że studenci nie-żydowscy często zbierali walki, rzucali kamieniami i zastraszali żydowskich studentów. Starszy brat Pana Gringlasa nauczył go sztuki krawiectwa i pracował z bratem przez rok przed wojną. Handel ten uratował mu później życie w czasie wojny i dał mu szansę na rozpoczęcie nowego życia w Ameryce.

Pan Gringlas pamięta, że jego rodzina bała się wojny przed nazistowską inwazją na Polskę. Krótko po inwazji na Polskę w 1939 r. naziści wkroczyli do małomiasteczkowego Ostrowca i poprosili ludzi o pracę. Obiecywali, że jeśli ktoś z rodziny pracuje, będą nietknięci. Po obejrzeniu marszu nazistów przez miasto, rodzina zdała sobie sprawę, że nic nie mogą zrobić; możliwość ucieczki rodziny poczuła się ugaszona.

Naziści zmusili Żydów do budowy koszar, w których przetrzymywane byłyby setki ludzi, i pracy pod czują ukraińskich strażników. Pan Gringlas pracował w swoim rodzinnym mieście i mieszkał w koszarach przez rok bez kontaktu z rodziną, zanim zostali odesłani. Jadł codziennie zupę wodną i kawałek chleba. Kiedy koszary zostały zlikwidowane w 1943 roku, został zapakowany do otwartego wagonu kolejowego z 200 osobami. Nie dano im zbyt wiele do jedzenia i nie mieli wiedzy o tym, dokąd zmierzali. Pan Gringlas zabrał ze sobą ubrania na plecach, koc i zdjęcie rodziców.

Były zapakowane w otwarty wagon kolejowy w mroźną zimę przez ponad tydzień. Nigdy nie zostali wypuszczeni, a jeśli próbowali się wydostać, zostaliby zastrzeleni. Pierwszy przystanek był w Czechosłowacji, gdzie przeszli pod mostem, a ludzie spadali do nich jedzenie z góry. Pan Gringlas pamięta, siedząc na szczątkach swoich przyjaciół z rodzinnego miasta, których ciała były ułożone w wagonie kolejowym. Jeśli nie usiadł na nich, musiał stanąć. Pamięta, że myślał, że wkrótce będzie jednym ze zwłok, na których usiądzie inny.

Po ośmiu dniach Pan Gringlas i pozostali pasażerowie zostali przewiezieni do Lager Dora na jeden lub dwa dni, gdzie je karmili. Stamtąd następnym przystankiem był obóz koncentracyjny Auschwitz. Po przybyciu wieczorem, pamięta żywo góry butów dziecięcych i ubrań, które należały do ludzi, którzy zostali zamordowani, a pan Gringlas pamięta żywo "niebo było czerwone." Pamięta, jak ktoś zwrócił się do niego i powiedział: "Shaul, to jest koniec". Odpowiedział: "Nie dbam o mnie".

Stawiają więźniów przed sobą jak żołnierze, ustawili się w kolejce na podłodze. Zostali zmuszeni do rozebrania się nago do zbadania. Kiedy pan Gringlas został wykrzyczany przez żołnierza, aby "podniósł ręce i otworzył je", zdjęcie jego rodziny zostało utracone na stosie, który widział chwilę wcześniej. Zdjęcie zostało zastąpione pasiastym mundurem do noszenia.

Po kilku dniach dostosowań do Auschwitz przyszedł żołnierz, mówiąc, że potrzebuje 2000 osób do pracy w Niemczech. Każda osoba otrzymała tatuaż na lewym nadgarstku i pasiasty mundur do noszenia. Pan Gringlas nosił numer 4907. Był jednym z 2000.

Wyjechali z Auschwitz do obozu koncentracyjnego Nordhausen w otwartym wagonie kolejowym. Pan Gringlas pracował w tym obozie kopania w Górach Harz. Pozostał w Nordhausen około półtora do dwóch lat przez resztę wojny. Naziści kopali podziemną fabrykę, która później montowała rakiety V-2, aby, gdy nadejdą wrogie bomby, praca nie była widoczna ani eliminowana.

Pewnego dnia, kiedy wracał do domu z pracy w górach, chłopiec podszedł do pana Gringlasa i powiedział mu: "Twój brat jest tutaj". Był podekscytowany, że on i jego brat, Joe, znów byli razem.

Gdy dowódca bloku — słysząc, że był krawcem — poprosił Pana Gringlasa, aby szył dla niego. W zamian dowódca dał mu dodatkową zupę wodną, którą następnie podzielił się z bratem. Pan Gringlas pracował jako krawiec dla kilku mężczyzn, co z kolei dało mu dodatkowe środki i uratowało mu życie. Szył mundury strażników i numery na pasiastych mundurach, które więźniowie żydowscy musieli nosić. Cały czas Gringlas był tam, pamięta, że niebo było czerwone.

W obozie, oni obudzić się o siódmej rano i iść na dół do kuchni, aby otrzymać kawałek chleba i trochę czarnej kawy przed pracą osiem godzin każdego dnia kamieniołomów w górach. Potem wracali do obozu i otrzymywali filiżankę zupy wodnej, czarną kawę i kawałek chleba na kolację. Kiedy Amerykanie zaczęli bombardować Niemców, schodzili do kuchni, aby się zakryć. Pan Gringlas pamięta, jak pewnej nocy podczas bombardowań opowiadał bratu: "Wiesz co? Połóżmy się na podłodze i niech ściany wpadną i zabijmy nas tak, że nie będziemy musieli już cierpieć." Zamiast tego natychmiast wybiegli z obozu i znaleźli piwnicę, w którą można się ukryć na noc. Rano okazało się, że Strażnicy SS zastrzelili wszystkich w koszarach, którzy nie zginęli w zamachach bombowych.

Bombardowania przychodziły częściej. Pan Gringlas i jego brat często ukrywali się wśród rur w kuchni i pewnego razu pan Gringlas został uderzony w nogę i ranny. Następnego dnia przyszedł do niego brat i powiedział: "Jesteśmy wolni! Amerykanie są tutaj!" Dwóch niemieckich mężczyzn odkryło dwóch braci. Właśnie wtedy kilku amerykańskich żołnierzy przyszło i pobiło niemieckich żołnierzy, oszczędzając życie pana Gringlasa i jego brata. Czerwony Krzyż leczył ranną nogę i został przewieziony do szpitala polowego, aby wyzdrowieć.

Pan Gringlas został wyzwolony z Nordhausen w kwietniu 1945 roku. Chciał wrócić do Domu Polski, aby sprawdzić, czy któraś z jego rodziny przeżyła wojnę. Dwaj bracia wrócili do rodzinnego miasta, nie znaleźli nikogo i opuścili następnego dnia. Przyjaciel starszego brata Pana Gringlasa kazał im jechać do Warszawy do Kibucu Dror, a stamtąd do Izraela. Kibbutz Dror został ostatecznie zamknięty, a Pan Gringlas i jego brat zostali wysłani do kibucu w Landsbergu w Niemczech niedaleko Monachium, gdzie znajdowały się inni uchodźcy i ocaleni z Holokaustu.

Tam pan Gringlas poznał swoją przyszłą żonę. Pamięta " pierwsze spojrzenie kucharza" i "zbieranie jej od wszystkich innych". Nazywała się Paula i była kierownikiem kucharek. Paula wyjechała na kilka miesięcy do swojego domu w Europie, zostawiając pana Gringlasa w tyle. Kiedy wróciła, pobrali się tam przez ortodoksyjnego rabina z "wszyscy trzymali świece na naszą ceremonię".

Chcąc pojechać do Izraela, ale nie będąc w stanie się tam dostać, Pan Gringlas i jego żona Paula przeprowadzili się do Niemiec, gdzie mieli swoją pierwszą córkę, Annę. Przebywali w Landsbergu przez dwa lata.

Po otrzymaniu wielu telefonów do pracy w Stanach Zjednoczonych, Pan Gringlas i jego rodzina przeniósł się do Portland, Oregon. Po ośmiu do dziewięciu miesięcy pracy jako krawiec w fabryce, rodzina przeniosła się pociągiem do Detroit, Michigan, aby być blisko kuzyna, który również przeżył wojnę. W Detroit Pan Gringlas i jego żona mieli jeszcze dwoje dzieci.

Pan Gringlas pracował dla Van Horn's Men's Wear w Northland Shopping Center w Southfield w stanie Michigan. W ciągu 32 lat pracy w nich otwarto jedenaście dodatkowych sklepów.

Pan Gringlas był żonaty przez sześćdziesiąt lat i ma troje dzieci, Ann, Helen i Leonarda i pięcioro wnucząt.

Pan Gringlas wspomina ze swojej pamięci, aby wszyscy pamiętali czasy, kiedy niebo było czerwone. Jego najgorsze doświadczenie życiowe było w Auschwitz. Dziś pan Gringlas mówi: "Powinniśmy być szczęśliwi, że mamy Izrael, najbezpieczniejsze miejsce."

Źródło: Gringlas, Sol | Holocaust Memorial Center (holocaustcenter.org)
Tlumaczenie: Google Translator

Dzięki uprzejmości Sławomirowi Kapuście.

sobota, 30 maja 2020

Ten dziwny Ostrowiec

Witold Gombrowicz
„Pornografia”
Wydawnictwo Literackie
Kraków – Wrocław 1986

s. 7
Opowiem wam inną przygodę moją, jedną chyba z najbardziej fatalnych.
Wówczas, a było to w 1943-im, przebywałem był w byłej Polsce i w byłej Warszawie, na samym dnia faktu dokonanego. […]

s. 51
[…] Dobiliśmy w końcu do Ostrowca z hukiem rozgłośnym, podskakując na kocich łbach od czego trzęsły się nawet policzki, przejechaliśmy obok posterunków niemieckich przed fabryką, miasteczko było to samo, co dawniej, zupełnie to samo, te spiętrzenia i rury wielkich pieców fabryki, jej mur, dalej most na Kamiennej i szyny kolejowe i główna ulica, wiodąca do rynku, a na rogu kawiarnia Malinowskiego. Tyle tylko, iż jakaś nieobecność stawała się wyczuwalna, nie było mianowicie Żydów. Jednakże sporo ludzi na ulicach, ruch nawet, miejscami ożywiony, tam baba śmieci wyrzuca z sieni, tu ktoś idzie z grubym sznurem pod pachą, przed sklepem spożywczym gromadka, a chłopczyk kamieniem usiłuje trafić we wróbla, który przysiadł na kominie. Zaopatrzyliśmy się w naftę i jeszcze kilka załatwiliśmy sprawunków i jak najprędzej opuściliśmy ten dziwny Ostrowiec i odetchnęliśmy, gdy bryczkę przyjęła znowu na swoje miękkie łono ziemia zwykłej drogi polnej. [...]

czwartek, 21 listopada 2019

Ledermanowie na Gutwinie


Marian Banaszek
Gutwin. Dzielnica Ostrowca Św.
(Historia i współczesność)
Ostrowiec Świętokrzyski 1995


s. 11-12

Na początku lat 30-tych [XX w.] dokonała się parcelacja i kolonizacja Gutwinu. Właścicielka dóbr ziemskich i lasów ostrowieckich hr. Maria Wielopolska po wyzbyciu się nieruchomości w Częstocicach, Kuźni i Piaskach, mając zamiar osiedlenia się na stałe w stolicy, dokonała w 1930 r. działów rodzinnych pozostałego majątku. Na rzecz najstarszego syna Józefa zapisała w większości zalesione obszary o powierzchni 900 ha obejmujące Gutwin i Margrabszczyznę (lasy na północ od Gutwinu). Drugiemu synowi Aleksandrowi przekazała Sadłowiznę (lasy kunowskie), a córce Marii lasy „Feliksów” z Jeleńcem.

Prowadzący swawolny tryb życia hr. Józef Wielopolski rozpoczął niezwłocznie wyprzedaż przypadłego mu majątku. Uzyskał on w 1931 r. od Urzędy Ziemskiego w Kielcach na parcelację nieruchomości w Gutwinie. Rok później parcele nabyło tam 31 osób, a m.in. gajowy Paweł Baran, buchalter browaru Karol Lirsz, nauczyciel ostrowieckiej szkoły Władysław Jaślan oraz przedsiębiorczy bracia Szmul, Chaja [sic!] i Berek Ledermanowie. Ci ostatni stali się właścicielami gruntu o powierzchni 11,5 ha, na którym pobudowali dom piętrowy przeznaczony na garbarnię.

[…]

Hr. Józef Wielopolski w ślad za swą matką wyjechał do Warszawy i zamieszkał na stałe w budynku rodzinnym przy ul. Szustera 1.  Uprawiając hazard podpadł niebawem w długi. Drogą postępowania sądowego w 1938 r. egzekwowano od niego wynagrodzenie należne gajowym lasów hrabiowskich Pawłowi Baranowi i Janowi Nowakowi. Zlikwidowaną gajówkę nabył w tym czasie Karol Lirsz, który wynajął budynek lokatorom. Hrabiego skarżyli również niektórzy kupcy żydowscy Ostrowca, mający trudności z odzyskaniem pożyczonych pieniędzy.

[…]

Niektórzy nabywcy gruntów popadali w długi, które wpisywano im do ksiąg wieczystych. Postanowieniem sądu okręgowego w Radomiu z lipca 1940 r. z powództwa Radomskich Zakładów Garbarskich „Nowość” zasądzono na rzecz Ledermanów kwotę 6801 zł i wpisano ją do księgi wieczystej nieruchomości w Gutwinie. Z początkiem 1943 r., po likwidacji ostrowieckiego getta, nieruchomości te (zakład garbarski i materiałów budowlanych oraz grunta) jako pożydowskie zostały przejęte pod administrację wydziału lasów gubernatorstwa radomskiego, które z kolei wydzierżawiło je wraz z okolicznymi stawami niemieckiemu właścicielowi cegielni i wytwórni wódek Jegerowi. Przy pomocy więźniów z getta prowadził on na Gutwinie hodowlę ryb. […]

s. 27

W ramach kolejnego planu porządkowania miasta opracowanego na lata 1959-1960 dokonano przebudowy ul. Siennieńskiej również w granicach osiedla Gutwin. Na przejęte przez samorząd miejski grunta i budynki po Ledermanach przeniesiono z ul. Kilińskiego upaństwowiony tartak, który przekazany został Spółdzielni Remontowo-Konserwacyjnej. Otrzymała ona kredyt na urządzenie w nowym miejscu tartaku a także betoniarni. Na części tej nieruchomości wybudowano pomieszczenia dla przemysłowej tuczarni trzody chlewnej, prowadzonej długo przez Przedsiębiorstwo Przemysłu Mięsnego w Kielcach.

Dom Ledermanów (obecnie [w 1995 r.] zakład usługowy i tartak Spółdzielni Remontowo-Budowlanej.

Dzięki uprzejmości Waldemara Frańczaka.