Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1938. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 1938. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 14 lipca 2025

Portrait of the Katz family

Portrait of the Katz family in Ostrowiec, Poland.

Standing in the back, from left, are: Izak; a cousin and Moniek. Seated from left are: Rubin, the donor; an aunt from Germany; her son; Mosze; Gila and Fela Katz.

Date: 1938
Locale: Ostrowiec, [Kielce] Poland
Variant Locale: Ostrowiec Swietokryzski, Ostrovets
Photo Credit: United States Holocaust Memorial Museum, courtesy of Rubin Katz

Biography

Rubin Katz is the youngest son of Mosze and Gila Katz. He was born October 8, 1931 in Ostrowiec, Poland. Rubin had five siblings: Moniek, Izak, Lejzer, Abram and Fela. During the German occupation the family remained in Ostrowiec until the liquidation of the local ghetto in March 1943. At this time Rubin went into hiding in the surrounding countryside. He was soon discovered and taken to the Ostrowiec labor camp, where he was hidden for several months by a family inside the camp. In November 1943 Rubin went to Warsaw, where he lived in hiding under the assumed identity of Stefan Teodor Wojs. He was liberated in Wlochy, a village outside of Warsaw, in January 1945. After the war Rubin returned to his hometown, where he learned that his mother and three of his siblings, Lejzer, Abram and Fela, had also survived. The following year on March 29, 1946, Rubin joined a children's transport to London.

Source: USHMM

piątek, 16 sierpnia 2024

Balint Lea


Lea Balint

Menedżerka w organizacjach charytatywnych, działaczka społeczna, dziewczynka ocalona z Holocaustu.

Lea Balint (z d. Alina Alterman) urodziła się w żydowskiej rodzinie 23 czerwca 1938 r. w Radomiu. Wychowywała się w Ostrowcu Świętokrzyskim. Ojciec był tam właścicielem fabryczki ekskluzywnych mebli drewnianych. Matka była gruntownie wykształcona, znała kilka języków.

Części rodziny udało się emigrować do Palestyny jeszcze przed wojną. W 1942 r. ona razem z rodzicami została wysiedlona z domu, który przejął sąsiad. Wszyscy trafili do ostrowskiego getta. Ojciec za odmowę objęcia funkcji w Judenracie został wywieziony do Auschwitz. Ona sama z getta nie pamięta nic. Ją i matkę wyprowadził na „aryjską” stronę sąsiad, który potem zagarnął cały ich majątek. Matka ukrywała się z nią u Polaków, ale została zadenuncjowana przez tego samego sąsiada. Ratowała się ucieczką, skacząc przez okno. Niemcy schwytali ją i zamordowali. Leę zabrała do siedziby Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w Brwinowie koło Warszawy najprawdopodobniej osobiście matka Matylda Getter. Tam była ukrywana do końca wojny. Siostrom zawdzięczała życie, pamięta jednak codzienne zagrożenie, biedę, głód i ostrą dyscyplinę.

Po wojnie odszukała ją ciotka i przekazała do Komitetu Żydowskiego, który skierował ją do żydowskiego domu dziecka w Zatrzebiu koło Warszawy. W 1946 r. trafiła do placówki opiekuńczej w Helenówku. Wraz z innymi przeżyła złe traktowanie dzieci żydowskich przez miejscowe dzieci polskie. Po pewnym czasie znalazła się w Łodzi, gdzie została skierowana do żydowskiej szkoły. Tam w 1950 r. odnalazł ją ojciec i wykupił, zanim została wysłana do Izraela. Razem wyjechali do jej ciotki w Hajfie. Tam, nie znając języka, z trudem przechodziła edukację podstawową i gimnazjalną. Po odbyciu służby wojskowej studiowała literaturę i historię w Jerozolimie. W 1963 r. wyszła za mąż, potem urodziła troje dzieci. W Jerozolimie podejmowała prace na stanowiskach menedżerskich w organizacjach charytatywnych.

Zabiegała intensywnie o to, żeby siostry franciszkanki, w tym Matylda Getter, zostały uhonorowane Medalem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Matylda Getter otrzymała to wyróżnienie pośmiertnie.

Lea Balint od wielu lat zajmuje się pomocą dla osób pochodzenia żydowskiego, które jako dzieci utraciły tożsamość podczas II wojny światowej w okupowanej przez Niemców Polsce. Odnalazła korzenie ponad 100 osób. Do Polski przyjechała po raz pierwszy w 1984 r. Odwiedziła wówczas klasztor w Brwinowie, gdzie w księgach odszukała swoje dane. Potem odwiedzała Polskę jeszcze wiele razy.

Źródło: Balint Lea (ipn.gov.pl)

czwartek, 2 lutego 2023

Lea Balint w Ostrowcu

Fragment książki Lei Balint o dzieciach bez tożsamości w przekładzie z hebrajskiego. Książka ukazała się w 2008 roku w Izraelu. Redakcja polskiej wersji Katarzyna Meloch.

[...] Deszcz zaczął kropić, kiedy przybyliśmy do Ostrowca. Były to szare i denerwujące krople, jak gdyby niewidzialna ręka wylała na nas pomyje przez zatkane sitko. Człapałam w błocie i z ciekawością rozglądałam się wokół siebie. Pomimo brzydkiej pogody, na chodnikach można było widzieć wielu przechodniów stąpających uważnie, aby się nie poślizgnąć i nie wpaść do jakiejś kałuży. Kałuże, których pełno było na chodnikach, wyglądały jak stare, zużyte ścierki.

Próbowałam pokierować szofera w stronę znanych mi ulic, ale on nie potrzebował mojej pomocy. Zaprowadził mnie na dawny rynek, tak jakby już od dawna znał to miejsce, i nawet zwrócił mi uwagę na wysoki betonowy słup umieszczony na środku placu.– To ku pamięci Polaków, którzy oddali swoje życie za ojczyznę – powiedział. – Polaków? – zapytałam zdziwiona. – Do tego miejsca Niemcy sprowadzili Żydów, zanim wysłali ich na śmierć na starym żydowskim cmentarzu. Tam zepchnięto ich do dołów, które przedtem kazano im samym wykopać – odpowiedziałam podniesionym głosem.

– A Żydzi to nie Polacy? – zapytał zaskoczony. – No może nie walczyli tak jak nasi, ale należy im się oddanie szacunku po śmierci tak samo jak innym. Przed Panem Bogiem wszyscy są równi, nie?

Wysiadłam z taksówki i skierowałam się do grupki starszych ludzi zebranych na skraju placu. W przeszłości to był rynek. Dwa razy w tygodniu był tam targ. Rolnicy z pobliskich wiosek przywozili do sprzedaży płody swoich gospodarstw. Teraz plac stał opuszczony i tylko pomnik pamięci w środku rynku ro- bił wrażenie ostatniego zęba, który pozostał w ustach samotnego staruszka.

Zbliżyłam się do grupki starszych mężczyzn i zapytałam:
– Czy ktoś z państwa mieszkał w Ostrowcu przed wojną? – moje pytanie przerwało rozmowę. Otoczyli mnie i patrzyli podejrzliwie.
– Kto pani jest? Skąd pani zna język polski? Czego pani tu szuka? Dlaczego ma pani dwa aparaty fotograficzne? – pytania padały ze wszystkich stron. Kierowca pospieszył mi z pomocą.
– Ta pani jest turystką z Izraela. Żydówką, która urodziła się w Ostrowcu. Szuka ludzi, którzy znali jej ojca.

– A jak się nazywał ten Żyd? – zapytał jeden ze starców, przesadnie prze-ciągając ostatnie słowo.
– Alterman, Mosze Alterman – wtrąciłam.
– Moszik Alterman, ten, który miał skład meblowy! – rzucił staruszek radośnie. Zanim zdążyłam zareagować, podszedł do mnie i silnie potrząsnął moim ramieniem. Potem zatrzymał moją dłoń i przycisnął ją sobie do piersi. Poczułam, że serce starca trzepocze się jak ptak, który wyleciał z klatki. Stałam i przysłuchiwałam się jego biciu.

Moi rodzice w 1938 r.
 

– Wie pani, kto ja jestem? Hamer, Hamer piekarz, a ta, która do nas idzie, to moja żona. Ja byłem piekarzem i w czasie wojny rzucałem przez płot chleb do getta. Dobrze znałem pani ojca. Jaką piękną miał żonę! Słyszałem, że zamordowali ją kilka dni przed zakończeniem wojny. Szkoda, była piękną Żydówką. A co z pani ojcem? Żyje?
– Mój ojciec żyje, ale dziś jest starcem, który po doświadczeniach Auschwitz nie wrócił nigdy do siebie i nie ożenił się po raz drugi – odpowiedziałam wzruszona.

Moi rodzice w getcie, Ostrowiec 1941 r.

– Stefa, Stefa, chodź szybko, zobacz, kogo tu mamy! – zawołał w stronę żony, która zbliżała się do nas ciężkim, powolnym krokiem. I znów musiałam położyć swoją dłoń na sercu staruszki. Kiedy poczuła mój dotyk, położyła głowę na mojej piersi i zaczęła szlochać. Wyciągnęłam z torebki papierowe chusteczki i ocierałam jej łzy. Czułyśmy się, jakbyśmy obie wróciły z pogrzebu kogoś bliskiego.

– Jestem chora na serce i nie wolno mi się denerwować, ale to spadło na nas nagle jak z nieba. Pamiętam panią jako malutką dziewczynkę z czarnymi włosami i błyszczącymi oczami.

Hamer zaprowadził nas pod dom moich rodziców. [...]

Hamer, który śpiesznie szedł po ulicy Kościelnej, wskazał nam domy, które mijaliśmy i opowiadał o ich żydowskich właścicielach. Wymieniał ich nazwiska i dodawał z dokładnością, kiedy i dokąd wyjechali ci nieliczni, którzy pozostali przy życiu. Wielu z nich wyjechało jeszcze do Palestyny, ale większość udała się do Kanady i od czasu do czasu ich potomkowie przyjeżdżają, aby odwiedzić rodzinne strony.

– Teraz zaprowadzę panią na żydowski cmentarz – powiedział. – Tam koło płotu pozostało tylko kilka nagrobków. Większość z nich jest zniszczona, ale jeszcze można odczytać nazwiska. Z pozostałych Niemcy pobudowali chodniki w mieście. Teraz na miejscu cmentarza będzie plac zabaw. Starego buka nie ścięli, a pod nim znajduje się zbiorowa mogiła. Tam są pochowani Żydzi z Ostrowca pozabijani przez SS. – W tym momencie wykonał palcem gest podrzynania gardła nożem.

– Co ja pani powiem, lepiej nie pamiętać tamtych dni. Byłem „piekarzem getta” i podrzucałem Żydom świeży chleb. To był dopiero wyczyn! Nieustannie narażałem się Niemcom. Każdego dnia groziła nam śmierć, ale ja byłem młody i nie bałem się. Znałem wszystkich Żydów z Ostrowca. Litość brała nad małymi dziećmi, chudły z dnia na dzień. Widać było tylko wielkie i czarne jak węgiel oczy.

Żona Hamera, ciężko oddychając, przecierała od czasu do czasu czoło płócienną, pożółkłą chusteczką. Pochyliła głowę w stronę męża i szepnęła mu coś na ucho. – Pani musi koniecznie napić się u nas herbaty. Od kilku godzin pani kręci się w zimnie i jeszcze pewno niczego nie piła. Córka Altermana nie jest przecież codziennym gościem. Może raz na sto lat…

– Niedługo się ściemni i będę musiała wracać do Warszawy – usiłowałam wymigać się od zaproszenia. – Nie, nie, mamy dla pani niespodziankę, wielką niespodziankę. Mieszkamy dwa kroki stąd.Uliczka, w którą skręciliśmy z ulicznych schodów, zdawała mi się znajoma. Wskazałam zardzewiały szyld przybity zaledwie jednym gwoździem.
– Po wojnie mój ojciec tu mieszkał – zaszeptałam do ucha staruszki.
– Ojciec pani mieszkał pod numerem trzynastym, a my pod drugim. Zapraszamy do środka – powiedział Hamer i pociągnął mnie w stronę klatki schodowej.

Wspinając się po trzeszczących schodach poczułam zapach kartoflanki i kiszonej kapusty. Stefa, która jakby zrzuciła z siebie lata i wagę, biegła po schodach jak młoda dziewczyna. Wyciągnęła z palta wielki klucz, otworzyła nim drzwi, które już od lat nie widziały żadnej farby i zapaliła światło. Uderzył mnie ciężki smród, podobny do wyziewów z klatek w ogrodzie zoologicznym, z tą różnicą, że ten był ciepły i wilgotny.

Widok, jaki zobaczyłam, był jakby żywcem przeniesiony z filmów, przedstawiających życie chłopów na opuszczonej wsi we wschodniej Europie. Po prawej stronie pokoju stał piec obłożony kaflami koloru mocnej herbaty. Ze szczeliny między ścianą a piecem wystawały kromki suchego chleba, powpychane między zmięte kawałki gazetowego papieru. Koło pieca stał mały stół, przykryty gazetą, a na nim szklanka herbaty z pływającymi w niej resztkami papierosa. Chleb, z którego wydłubano wnętrzności, otwierał groźnie paszczę, jakby ostrzegał przed ewentualną próbą zrobienia porządku.

Na szerokim łożu, które zajmowało większą część pokoju, leżały porozrzucane w nieładzie pierzyny, poduszki i mnóstwo szmat. Wyglądały jak stare bety, wyciągnięte z ulicznego śmietnika. Na lewej ścianie wisiał drewniany krzyż, a na półce pod nim stał zielony słoik z plastikowym kwiatami. Obok leżała szczotka do włosów i grzebień. Po podłodze wałęsały się dwa białe króliki, jedyne stworzenia w tym pomieszczeniu, które nie wzbudzały odrazy. Ścierpła mi skóra na myśl, że będę piła herbatę z którejś szklanki stojącej na stole i osłodzę ten napój cukrem wyjętym z jakiejś starej szmaty.

– Ja naprawdę muszę już iść, żeby zwolnić kierowcę. Obiecałam, że nie zajmę mu więcej niż osiem godzin – mówiłam – już się ściemniło i moi przyjaciele będą się niepokoić.
– Zaraz, zaraz, jeszcze musi pani zobaczyć najważniejsze… – Hamer jednym dramatycznym ruchem opróżnił małżeńskie łóżko z rzeczy, z całego bałaganu. Zrzucił wszystko na podłogę. Dopiero teraz zobaczyłam oparcie i poręcze łóżka z wiśniowego drzewa, wykonane ręką artysty. Opróżniony mebel wyglądał jak diament na kupie śmieci. W dalszym ciągu nie rozumiałam, co mam wspólnego z tym łóżkiem, ale Hamer nie dał mi się długo zastanawiać.

– To jest łóżko pani rodziców, pochodzi z ich warsztatu. Pani ojciec podarował mi je w zamian za chleb. Pewnego dnia, kiedy przyniosłem pieczywo do getta, jeszcze w czasach, kiedy pozwalano mi tam wchodzić, powiedział: weź pan to łóżko, bo zajmuje za dużo miejsca. Dodali nam do mieszkania jeszcze dwie rodziny i musimy spać na materacach. – Łóżko wziąłem, a materace im zostawiłem, w ten sposób ocaliłem ten mebel z rąk SS-manów.

Wszystko mnie nagle zabolało. Wydawało mi się, że mam gorączkę. Szeptem poprosiłam kierowcę, żeby mnie wyciągnął z mieszkania Hamerów. Kiedy byliśmy już na dole i głęboko odetchnęłam świeżym powietrzem, [...]

Źródło: zapispamieci.pl

czwartek, 21 listopada 2019

Ledermanowie na Gutwinie


Marian Banaszek
Gutwin. Dzielnica Ostrowca Św.
(Historia i współczesność)
Ostrowiec Świętokrzyski 1995


s. 11-12

Na początku lat 30-tych [XX w.] dokonała się parcelacja i kolonizacja Gutwinu. Właścicielka dóbr ziemskich i lasów ostrowieckich hr. Maria Wielopolska po wyzbyciu się nieruchomości w Częstocicach, Kuźni i Piaskach, mając zamiar osiedlenia się na stałe w stolicy, dokonała w 1930 r. działów rodzinnych pozostałego majątku. Na rzecz najstarszego syna Józefa zapisała w większości zalesione obszary o powierzchni 900 ha obejmujące Gutwin i Margrabszczyznę (lasy na północ od Gutwinu). Drugiemu synowi Aleksandrowi przekazała Sadłowiznę (lasy kunowskie), a córce Marii lasy „Feliksów” z Jeleńcem.

Prowadzący swawolny tryb życia hr. Józef Wielopolski rozpoczął niezwłocznie wyprzedaż przypadłego mu majątku. Uzyskał on w 1931 r. od Urzędy Ziemskiego w Kielcach na parcelację nieruchomości w Gutwinie. Rok później parcele nabyło tam 31 osób, a m.in. gajowy Paweł Baran, buchalter browaru Karol Lirsz, nauczyciel ostrowieckiej szkoły Władysław Jaślan oraz przedsiębiorczy bracia Szmul, Chaja [sic!] i Berek Ledermanowie. Ci ostatni stali się właścicielami gruntu o powierzchni 11,5 ha, na którym pobudowali dom piętrowy przeznaczony na garbarnię.

[…]

Hr. Józef Wielopolski w ślad za swą matką wyjechał do Warszawy i zamieszkał na stałe w budynku rodzinnym przy ul. Szustera 1.  Uprawiając hazard podpadł niebawem w długi. Drogą postępowania sądowego w 1938 r. egzekwowano od niego wynagrodzenie należne gajowym lasów hrabiowskich Pawłowi Baranowi i Janowi Nowakowi. Zlikwidowaną gajówkę nabył w tym czasie Karol Lirsz, który wynajął budynek lokatorom. Hrabiego skarżyli również niektórzy kupcy żydowscy Ostrowca, mający trudności z odzyskaniem pożyczonych pieniędzy.

[…]

Niektórzy nabywcy gruntów popadali w długi, które wpisywano im do ksiąg wieczystych. Postanowieniem sądu okręgowego w Radomiu z lipca 1940 r. z powództwa Radomskich Zakładów Garbarskich „Nowość” zasądzono na rzecz Ledermanów kwotę 6801 zł i wpisano ją do księgi wieczystej nieruchomości w Gutwinie. Z początkiem 1943 r., po likwidacji ostrowieckiego getta, nieruchomości te (zakład garbarski i materiałów budowlanych oraz grunta) jako pożydowskie zostały przejęte pod administrację wydziału lasów gubernatorstwa radomskiego, które z kolei wydzierżawiło je wraz z okolicznymi stawami niemieckiemu właścicielowi cegielni i wytwórni wódek Jegerowi. Przy pomocy więźniów z getta prowadził on na Gutwinie hodowlę ryb. […]

s. 27

W ramach kolejnego planu porządkowania miasta opracowanego na lata 1959-1960 dokonano przebudowy ul. Siennieńskiej również w granicach osiedla Gutwin. Na przejęte przez samorząd miejski grunta i budynki po Ledermanach przeniesiono z ul. Kilińskiego upaństwowiony tartak, który przekazany został Spółdzielni Remontowo-Konserwacyjnej. Otrzymała ona kredyt na urządzenie w nowym miejscu tartaku a także betoniarni. Na części tej nieruchomości wybudowano pomieszczenia dla przemysłowej tuczarni trzody chlewnej, prowadzonej długo przez Przedsiębiorstwo Przemysłu Mięsnego w Kielcach.

Dom Ledermanów (obecnie [w 1995 r.] zakład usługowy i tartak Spółdzielni Remontowo-Budowlanej.

Dzięki uprzejmości Waldemara Frańczaka.

wtorek, 23 kwietnia 2019

Basia Goldsztajn

Szukamy informacji na temat Basi Goldsztajn, ur. w 1930 r. w Ostrowcu. Nazwisko pisane różnie - Goldsztajn, Goldman. Basia używała także nazwiska Wiśniewska.


Córka Mosze i Estery, ojciec zmarł w 1938 roku, córkę wysłali do brata dziadka w Staszowie. W 1940 roku wysłana przez wujka do kogoś na wsi blisko Staszowa, tam pracowała, sąsiad zdradził, ale ona przekonała Niemców, że jest katoliczką. Zabrana w 1947 przez Koordynację do domu dziecka w Łodzi. Była wtedy dużą dziewczyną, 15-17- letnią. Najpewniej wyjechała do Izraela.

Szukamy kontaktu do Basi jeśli jeszcze żyje lub jej rodziny. Ma (lub miała) kuzynkę w Izraelu - Riwka Ruda (Horvitz), która mieszka (lub mieszkała) w kibucu.



Źródło: Karta ze zdjęciem - Ghetto Fighters’ House w kibucu Lohamei Hagetaot
 „Dziennik podróży”Lejba Majzelsa z Żydowskiego Instytutu Historycznego

niedziela, 27 maja 2018

Rodzina Alkichenów

Rodzina Alkichenów, Ostrowiec, ok. 1938 r.

Miriam Friedman Ziegler urodziła się w Radomiu w dniu 21 maja 1935. Dorastała w Ostrowcu jako jedyne dziecko Herschela Friedmana i Róża Alkichen Friedman. Po napaści Niemiec na Polskę, Miriam i jej rodzina zostali przesiedleni do getta w Ostrowcu. Przebywali w Ostrowcu do 1944 roku, kiedy Niemcy deportowali Miriam i jej rodziców do obozu Auschwitz-Birkenau. Z nimi została także deportowana ciotka od strony matki Miriam, Bella Najberg. Babka Miriam, Fajga Alkichen, został deportowany do Auschwitz-Birkenau w 1944 roku z innego getta. Po przybyciu do Birkenau, Miriam została umieszczona w tzw. „obozie cygańskim”, gdzie była jedną z sześciu dzieci z tego transportu, które zostały tam umieszczone, prawdopodobnie w celu przeprowadzania na nich eksperymentów „naukowych”. W dniu 27 stycznia 1945 Miriam i jej babcia zostały wyzwolenie przez Armię Czerwoną. Ojciec Miriam został zmuszony zginął w marszu śmierci. Po wyzwoleniu Miriam została umieszczona w żydowskim domu dziecka w Krakowie. Następnie została wysłana do sanatorium do Rabki na rekonwalescencję, gdyż w Oświęcimiu nabawiła się gruźlicy. Miriam została umieszczona w domu dziecka w Krakowie, a jej matka wróciła do Ostrowca. W 1946 Miriam wraz matką, ciotką Bellą i babcią opuścił Polskę i dotarły Austrii. Zostały umieszczone w obozie Bindermichl DP, niedaleko Linzu. Miriam została wysłana do domu dziecka Strobel, w pobliżu Salzburga, gdyż jej matka nie była w stanie się nią zająć. W 1948 roku w ramach projektu „Orphan's Act” [?] Miriam wyemigrowała do Kanady. Jej matka dołączyła do niej tam dwa lata później. W 1958 roku Miriam poślubiła Romana Zieglera, ocalałego z Dąbrowy Górniczej, który żył w licznych obozach aż został wyzwolony w Dzierżoniowie. Miriam i Roman Ziegler osiedlił się w Toronto w Kanadzie.


Źródło/source: United States Holocaust Memorial Museum (tłumaczenie własne)

poniedziałek, 3 października 2016

Rodzina Muszkiesów

Rodzina Muszkiesów, 1938. / The Muszkies family, 1938.
Od lewej / From left: Wiktor Muszkies, Chana-Hinda Muszkies z d. Tchórz, Małka, Chaja, Rutka, Szmul.
Fot. Szmul Muszkies

Szmul Muszkies, syn Abrama Moszka i Chany Hindy z Tchórzów poślubił Małkę Angienicką, córkę Szymela i Chawy Bruchy, w 1929 roku w Ostrowcu. W 1931 roku rodzi im się pierwsza córka – Chaja a cztery lata później druga - Ruta. Z najbliższej rodziny tylko Małka i jej dwoje dzieci przeżyły Holocaust. Ich rodzice - w tym widoczna na zdjęciu matka Szmula, i większość rodzeństwa, zostali zamordowani w Treblince. Ponadto dziewiętnaścioro innych członków dalszej rodziny także zginęło w Holokauście - w tym Wiktor, syn brata Szmula. Sam Szmul na kilka tygodni przed końcem wojny został zamordowany w Gusen, podobozie Mauthausen. Małka wraz z Rutką przeszły przez obóz w Auschwitz. O dramatycznych doświadczeniach tego czasu opowiedziała Ruth Webber (Rutka Muszkies) w 1992 roku w długiej relacji dla United States Holocaust Memorial Museum. Trafiając do KL Auschwitz miała 9 lat, więc jej istnienie jako dziecka było nielegalne. Żeby przeżyć szukała schronienia w stosach trupów, których Niemcy nie zdążyli jeszcze spalić. Zapamiętała, że nie czuła głodu z dwóch powodów. Po pierwsze krematoria wydzielały słodki zapach, od którego traciło się apetyt, po drugie matka dzieliła się z nią swoimi porcjami żywności. 27 stycznia 1945 roku Rutka została wyzwolona wraz z innymi więźniami przez Armię Czerwoną. Z sowieckiego filmu dokumentującego wyzwolenie obozu w Auschwitz pochodzi kadr ukazujący grupkę dzieci za drutami kolczastymi. Wśród nich stoi cudem ocalała Rutka Muszkies. Po wojnie wraz matką i siostrą wyemigrowała do Kanady. Wyszła za Mordechaja Wygodę także emigranta z Polski, który wówczas nazywał się już Mark Webber. Ma troje dzieci i pięcioro wnuków. Mieszka w West Bloomfield w stanie Michigan (USA). 

Szmul Muszkies, the son of Abram Moszek and Chana Hinda neeTchórz, married Małka Angienicka, the daughter of Szymel and Chawa Brucha in 1929, in Ostrowiec. In 1931, their first daughter Chaja was born, and four years later - their second daughter Ruta. From the immediate family, only Małka and her two children survived the Holocaust. Their parents - including Szmul's mother, also present in the photo - and most siblings were murdered at Treblinka. Nineteen other members of their more distant family (including Wiktor, the son of Szmul's brother) also perished in the Holocaust. Just a few weeks before the end of the war Szmul himself was murdered at Gusen, a sub-camp of Mauthausen. Małka and Rutka survived Auschwitz. Ruth Webber (Rutka Muszkies) reminisced on those dramatic experiences in her extensive 1992 interview for the United States Holocaust Memorial Museum. When she found herself in KL Auschwitz she was 9; her existence as a child was illegal. In order to survive, she sought refuge among piles of corpses that the Germans prepared for burning. She remembered that she did not feel hungry for two reasons. Firstly, the crematoria generated a sweet smell that made one lose appetite, and secondly, her mother shared scarce food with her. On 27 January 1945, Rutka was liberated by the Red Army, together with other prisoners. There is a fragment of a Soviet footage documenting the liberation of the Auschwitz camp, showing a group of children behind a barbed wire fence. Rutka Muszkies - a miracle survivor - is standing among those children. After the war she emigrated to Canada with her mother and sister. She married Mordechaj Wygoda, also an emigrant from Poland, who had changed his name to Mark Webber by that time. She has three children and five grandchildren. She lives in West Bloomfield, Michigan (US). 


Małka Muszkies, lata 30. / 1930s. Fot. Szmul Muszkies

Małka Hudesa Muszkies z d. Angienicka (1910-2003) urodziła się w Ostrowcu. W 1929 roku wyszła za Szmula Muszkiesa, z którym do wybuchu wojny prowadziła zakład fotograficzny „Rembrandt” [patrz wstęp]. Mieli dwie córki: Chaję i Rutkę. Po likwidacji ostrowieckiego getta, w październiku 1942 roku, Małka wraz z mężem i młodszą córką Rutką przeszły przez szereg obozów pracy: Bodzechów, Sandomierz, Starachowice, Ostrowiec, gdzie pozostali aż do czerwca 1944. Ostatecznie wszyscy troje trafili do KL Auschwitz. Pod koniec wojny Małka została rozdzielona z bliskimi i wysłana do filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen – Gabersdorf. Po wyzwoleniu obozu wróciła do Ostrowca Św. i odnalazła ocalałą starszą córkę Chaję. Po załatwieniu pilnych spraw, w tym sprzedaży rodzinnego domu za bezcen, wyjechały do Krakowa, gdyż tam wśród dzieci wyzwolonych w Auschwitz odnaleziono jej drugą córkę. Następnie, wszystkie trzy uciekły z Polski przez zieloną granicę i osiadły na dwa lata w Monachium. Małka chciała emigrować do Izraela. Jednak z uwagi na chorobę płuc Ruty izraelskie władze odmówiły wstępu. Wówczas Małka skontaktowała się z Leo Barkinem, dalekim krewnym z Kanady, który przekonał ją, by przeniosły się do Toronto, co też uczyniły w 1948 roku. Małka Muszkies właśnie tam przeżyła resztę swojego życia.

Małka Hudesa Muszkies nee Angienicka (1910-2003) was born in Ostrowiec. In 1929 she married Szmul Muszkies, a professional photographer with whom she ran the "Rembrandt" photography studio until the outbreak of war [see: foreword]. They had two daughters: Chaja and Rutka. After the liquidation of the Ostrowiec ghetto in October 1942, Małka with her husband and the younger daughter, Rutka, went through a number of labour camps: Bodzechów, Sandomierz, Starachowice, and Ostrowiec, where they stayed until June 1944. Eventually all three were taken to KL Auschwitz. At the end of the war Małka was separated from her loved ones, being sent to Gabersdorf, a subcamp of the Gross-Rosen concentration camp. After liberation she returned to Ostrowiec Św. where she was reunited with her elder daughter, Chaja. Having settled the most urgent affairs, including the sale of her family home for next to nothing, they travelled to Krakow, where the other daughter was found among children liberated from Auschwitz. Next, crossing the green border they fled from Poland to Munich, where they settled for two years. Małka wanted to emigrate to Israel. However, due to Rita's lung disease Israeli authorities refused them entry. Małka contacted Leo Barkin, a distant relative from Canada, who encouraged her to move to Toronto, which they did in 1948. This is where Małka Muszkies spent the rest of her days.

Chaja Muszkies, 1932, fot. Szmul Muszkies

Chaja Muszkies przyszła na świat we wrześniu 1931 roku w domu dziadków Angienickich w Ostrowcu przy ul. Iłżeckiej 16, jako pierwsze dziecko Małki i Szmula. Chaja od najmłodszych lat wykazywała uzdolnienia muzyczne, dlatego rodzice zakupili dla niej pianino i sprowadzali nauczycieli. Pierwszym był ostrowiecki muzyk Lustik, który okazał się złym nauczycielem, bo bił po rękach, gdy popełniała błędy. Aż do wybuchu wojny Chaja pobierała nauki u profesora Michałowskiego w Warszawie. Owo pianino było ostatnią rzeczą skonfiskowaną Muszkiesom w getcie, gdyż Chaja czasem grała na nim dla Niemców. Gdy nieuchronnie zbliżała się likwidacja getta, Szmul Muszkies zorganizował dla córki ukrycie po aryjskiej stronie. Poza bezpieczeństwem ważne było dla niego to, żeby córka nie przestawała nauki gry na pianinie, gdyż bardzo wierzył w jej talent. Chaja – przy pomocy hrabiego Górskiego - umieszczona została w pałacu księcia Ksawerego Druckiego-Lubeckiego w Bałtowie. Jego żoną była niemiecka hrabina Jadwiga von Oppersdorff. Wychowywała ona Chaję jako chrześcijańską sierotę wraz ze swoimi czterema córkami, księżnymi. Chaja przetrwała tam niemal całą wojnę. Po ucieczce z Polski rodziny Drucko-Lubeckich pod koniec 1944 roku, Chają opiekowali się pianista Leon Zenkteler i Wesołowska. Następnie wraz z matką i młodszą siostrą, które cudem ocalały w niemieckich obozach, wyemigrowała do Kanady w 1948 roku. Nie zrobiła kariery jako pianistka, gdyż żeby związać koniec z końcem musiała ciężko pracować jako nauczycielka muzyki. Przybrała imię Helen i wyszła za mąż za Irvinga Muellera. Mieszka w Toronto.

Chaja Muszkies was born in September 1931 in the house of the Agienicki grandparents in Ostrowiec, at Iłżecka Street no. 16, as the first child of Małka and Szmul. As Chaja showed musical talent from an early age, her parents bought her a piano and hired teachers. The first one was an Ostrów-based musician Lustik who turned to be a bad educator - he used to hit the girl's hands when she made mistakes. Later Chaja was taught by Professor Michałowski in Warsaw, until the outbreak of war. The piano was the last item confiscated from the Muszkies family in the ghetto, because sometimes Chaja used to play for Germans. With the ghetto liquidation inevitably approaching, Szmul Muszkies arranged a hideout for his daughter on the Aryan side. In addition to ensuring safety, he thought it important for his daughter to continue the piano lessons, as he strongly believed in her talent. Supported by a count named Górski, Chaja was placed in a palace of prince Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki in Bałtów. The count's wife, German countess Jadwiga von Oppersdorff, raised Chaja as a Christian orphan together with her four daughters, duchesses. This is where Chaja stayed almost until the end of the war. After the Drucki-Lubecki family fled Poland in late 1944, Chaja was looked after by pianist Leon Zenkteler and a woman named Wesołowska. In 1948, she emigrated to Canada with her mother and younger sister, who both miraculously survived the German concentration camps. She did not make a career as a pianist, because she had to work hard as a music teacher to make ends meet. She took the name Helen and married Irving Mueller. She lives in Toronto today.


Zdjęcia i opisy pochodzą z książki Wojtka Mazana 
"Szmul Muszkies – fotograf profesjonalny",
której premiera odbędzie się 29 października 2016 r.

Więcej informacji na stronie Stowarzyszenie Nie z tej Bajki