Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Friedental. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Friedental. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 maja 2024

Relacja Avrahama Friedentala

 


‎Relacja Avrahama Friedenthala, 
urodzonego w 1926 r. w Ostrowcu
o jego przeżyciach w ostrowieckim getcie, pracy przymusowej, ucieczce do lasu‎

piątek, 2 kwietnia 2021

Klara i Stanisław Sobczyńscy - Sprawiedliwi

Latem 1944 r. Aron Friedental wraz z synem Abramem jako jedyni ocalali z rodziny, jedynymi ocalałymi członkami rodziny, zostali przewiezienie z Kielc do obozu pracy przymusowej niedaleko Ostrowca Świętokrzyskiego. [obóz pracy dla Żydów przy hucie]. Latem 1944 r., gdy żydowscy więźniowie obozu odkryli, że Niemcy w obawie przed nadejściem frontu sowieckiego zamierzają zlikwidować obóz, zorganizowali ucieczkę. Niektórym się udało i schronili się w okolicznych wsiach. W międzyczasie postęp sowiecki został zatrzymany, a Niemcy po odzyskaniu sił rozpoczęli polowanie na żydowskich uciekinierów. W tym czasie Friedental i jego syn nie zdołali jeszcze znaleźć stałej kryjówki i błąkali się po okolicy. Pewnego dnia, gdy Abram udał się do jednej z okolicznych wsi w poszukiwaniu pożywienia, spotkał mieszkającego pod lasem Polaka Stanisława Sobczyńskiego. Sobczyński uśmiechnął się do niego i przywitał się z nim, a Abram, który od razu poczuł, że może mu zaufać, opowiedział mu, jak zginęła cała jego rodzina i jak on i jego ojciec są bezdomni i pozbawieni środków do życia. Kierowany współczuciem Sobczyński dał mu jedzenie i umówił się na spotkanie najbliższej nocy w ich zaimprowizowanym schronieniu. Sobczyński, dotrzymując słowa, zjawił się u nich w nocy w towarzystwie żony Klary. Zabrali oni Friedentalów do swojego domu i ukrył ich na strychu. Friedental i jego syn przebywali u Sobczyńskich około pół roku, aż do wyzwolenia tych terenów w styczniu 1945 r. Sobczyńscy byli biedni, utrzymując się z marnej pensji Sobczyńskiego jako robotnik w hucie żelaza, ale żywnością dzielili się z Friedentalami, którzy byli bez środków do życia. Klara, zdając sobie sprawę, że jej podopieczni przestrzegali żydowskich przepisów żywieniowych, zrobiła wszystko, co w jej mocy, by gotować dla nich w osobnych garnkach. Ryzykując życiem, by ratować Żydów, Sobczyński i jego żona kierowali się prawdziwą szlachetnością ducha i altruizmem. Po wojnie Friedental i jego syn wyemigrowali do Izraela i przez wiele lat utrzymywali bliski kontakt ze swoimi wybawcami. 12 stycznia 1984 r. Yad Vashem przyznał Klarze i Stanisławowi Sobczyńskim tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.



Tłumaczenie własne.

wtorek, 22 grudnia 2020

Kieleckie wspomnienia

Rafael Blumenfeld
„Kieleckie wspomnienia”
tłum. Michael Sobelman
Kielce 2017


s. 44-48
    Idziemy ulicą Sienkiewicza. Kiedyś stanowiła centrum żydowskiego handlu, teraz dawne żydowskie sklepy są w polskich rękach. Skręcamy przy skrzyżowaniu z ulicą Planty, zatrzymujemy się przed dwupiętrowym budynkiem pod adresem Planty 7, gdzie mieszczą się wszystkie miejscowe żydowskie instytucje: […] oraz kibuc „Ichudu”. […]
    […] Młodzi członkowie tego kibucu stanowili bardzo interesującą grupę. Wszyscy pochodzili z Kielc i okolicznych miasteczek, każdy z nich miał za sobą historię, która mogłaby zapełnić grubą książkę, wszyscy mieli również wspólny mianownik: w minionych latach nieustannie walczyli o przetrwanie, żyli w ciągłym niebezpieczeństwie, ale udało im się ocaleć. Widzę ich tu po raz pierwszy: Belką Gartner [powinno być: Gertner] z Ostrowca, szesnastoletnią ładną, inteligentną dziewczynę, która została sama; całą jej rodzinę zamordowano. Jej brat, Ewek Gartner, był jednym z najodważniejszych bojowników getta warszawskiego, a po wojnie odznaczono go jednym z najwyższych orderów Wojska Polskiego za wzorową walkę, poświęcenie i bohaterstwo w getcie warszawskim. Bela jest milcząca i skryta, zawsze pochłonięta swoimi myślami, ale bardzo interesuje się działalnością społeczną w kibucu i jej praca jest zauważalna. Bela pisze wiersze, których nie pokazuje kolegom. Stara się na nowo zbudować swój zniszczony świat, działa w komisji kulturalnej kibucu, redaguje gazetkę ścienną; bardzo to lubi. Rzeczywiście, co tydzień pojawia się nowa gazetka, w której towarzysze prezentują swoje poglądy i spostrzeżenia. Gazetka wydawana jest w trzech językach: w jidysz, po hebrajsku i po polsku. Bela siedzi wśród nas i marzy o wyjeździe do Palestyny – miejsca, o którym marzył również jej bohaterski brat. Pomimo namów i zaklęć rodziny z Toronto, by dołączyła do nich, Bela odmawia, mówiąc, że nie pragnie kolejnego życia na obczyźnie. W trakcie którejś rozmowy mówi: „Wystarczającą zapłaciliśmy cenę życia naszych rodzin, kiedy nie chcieliśmy zbudować domu dla nas samych, który mógłby być naszym schronieniem”. Kiedy opowiada o swoim bohaterskim bracie, stwierdza: „Przynajmniej Ewek zginął w walce z nazistami”.
    Bela ma subtelny, ale ostry humor. Odnosząc się do światowych organizacji żydowskich, mówi, że nie wolno zaniedbywać pytania o to, gdzie oni wszyscy byli, kiedy jeszcze można było ratować dziesiątki tysięcy Żydów. W mojej pamięci zapisało się kilka rymowanych linijek jej autorstwa w języku polskim o księgach pamięci i pomnikach z papieru, które starają się postawić: a przecież słowa te są zbyt małe, by mogły być świadkami śmierci niewinnego dziecka, a i wspomnienia nie zachowują w pamięci Żydów spalonych w krematoriach. „Prości, niewinni Żydzi zginęli w krematoriach, żydowskie dzieci nie ocalały, to tylko słowa i unoszone w powietrzu litery, z których stworzone są książki i wiersze”. Bardzo utalentowana była ta dziewczyna, marząca o dniu, gdy wraz z przyjaciółmi uda się do Palestyny. Jednakże jej sen się nie ziścił. Zamordowała ją antysemicka hołota, pragnąca krwi w tym piekielnym mieście Kielce.

s. 53-54
[…] Kibuc zawdzięczał swoje stabilne istnienie przede wszystkim Jachielowi Alpertowi, ale byli też inni. Nie sposób wymienić wszystkich.
[…]
To Aaron Fridental, pobożny Żyd, przewodniczący Komitetu Żydowskiego w Ostrowcu i prezes „Ha Ichud”. Zasłużony działacz, który pracował z naszym kibucem, pozyskując członków w rodzinnym Ostrowcu.

s. 70
[…] Powiększała się liczba hachszar i w siłę rósł nawet nasz kibuc w Kielcach, dołączyła bowiem do nas grupa młodzieży żydowskiej z Ostrowca, w której były Basia Feldman, siostry Gita i Lodzia Mucmacher oraz Zletka Fiszbin.

s. 76-80
    Motłoch jest uzbrojony z żelazne pręty, kamienie i wszystko inne, co mogli zdobyć na miejscu. Z okrucieństwem biją ludzi popychanych przez żołnierzy. Szturchany przez żołnierzy, spoglądam w górę na balkon kibucowy, skąd dochodzi straszliwy wrzask. Krzyk ten mrozi mi krew w żyłach i sam zaczynam krzyczeć, widząc jak żołnierze na balkonie na pierwszym piętrze chwytają jednego z naszych kolegów i rzucają go prosto w ręce morderczego motłochu, który go boje i kopie. […] 
[…]
    Wraz z powrotem do całkowitej przytomności, wracają sceny zapamiętane z pogromu, kiedy byłem bity przez polskich żołnierzy. Pytam kolegów z kibucu, kogo żołnierzy zrzucili z balkonu wprost w ręce rozszalałego tłumu, a oni – starając się mnie uspokoić – mówią, że to była halucynacja i tylko mi się wydaje, że widziałem to na własne oczy. Stanowczo domagam się, aby mi powiedzieli o kogo chodzi. W końcu poddali się i powiedzieli, że nasza najdroższa koleżanka Belka Gartner została zamordowana w tak okrutny sposób. […]
    W trakcie pogromu w Kielcach zginęło 42 Żydów, z czego pięciu było z naszego kibucu: Simcha Sokołowski, Bela Gartner, Rachela Zonberg, Frania Schumacher i Naftali Teitelbaum. Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Nie było im dane dotrzeć do kraju ich marzeń. Razem z nami robili wszystko, co w ich mocy, aby spełnić marzenia i dotrzeć do Erec Israel i raz jeszcze zaznać prawdziwego żydowskiego istnienia. Polegli, zanim ich marzenie się ziściło. Zostali z zimną krwią zamordowani w antysemickich Kielcach, a ich jedyną winą było to, że urodzili się Żydami. […]

niedziela, 16 grudnia 2018

Ostrowczanie w pogromie kieleckim


Joanna Tokarska-Bakir
„Pod klątwą. Społeczny portret pogromu kieleckiego”
tom 1, 2
Warszawa 2018

s. 37
[Maria Machtynger]: […] I nagle widzę, jak ciągną jakąś dziewczynę, kobietę, i słychać krzyki niesamowite, no po prostu coś okropnego. Przecież do nie do wiary, żeby bili, żeby mordowali w ten sposób. Widziałam jak jedna krzyknęła: „Zęby mi wybili, zęby mi wybili! [przyp. 82 – Protokół oględzin zwłok Bajli Gertner: „w szczęce górnej prawostronnie wybite 1 i 2”, AIPN Ki_41_520_t.1, cz.2, k.89]”.

s.62-63
Bajla Gertner, lat 17, wzrost 154 cm, wyrzucona z okna: złamania kości czaszki z przemieszczeniem, liczne rany cięte głowy, w szczęce górnej prawdopodobnie wybite jedyna i dwójka, obrażenia zadane narzędziem twardym tępokrawędzistym. Tatuaż z numerem obozowym: A-16910.

Bajla (Belka) Gertner
zdjęcie z "Nowiny Kurier", 13/7/1984
dzięki uprzejmości Michała Jaskulskiego

s. 77
         Sytuacja w Kielcach [po pogromie] wydaje się być całkowicie opanowaną przez władze bezpieczeństwa i po mieście krążą liczne patrole wojska i milicji oraz samochody pancerne. Przeprowadzane są liczne aresztowania podejrzanych o udział w pogromie. Niepokojące natomiast wieści nadchodzą z okolicznych miejscowości, jak Skarżyska, Ostrowca i innych [przyp. 284 – Cz. 2: 12: Nazajutrz w Ostrowcu Świętokrzyskim i w Częstochowie.].
         W fabrykach Skarżyska zostały zorganizowane wiece protestacyjne przeciwko pogromowi, ale robotnicy nie dopuścili mówców do słowa i ciężko ich pobili. W mieście wytworzyły się nastroje pogromowe” [przyp. 285 – Sprawozdanie z akcji pomocy ofiarom pogromu w Kielcach przeprowadzonej przez przedstawicieli Joint-u i CKŻP w okresie od 6/7 do 14/7/1946, AŻIH, American Joint Distribution Committee (1945-1950), sygn. 350/54.].
         Wtedy decyzją władz centralnych „wszyscy Żydzi z terenu kieleckiego zostali przymusowo rozproszeni po całym kraju” [przyp. 286 – Pismo z 22/8/1946 podpisane przez Benjamina Taube i Izraela Rozenkranca, ŻIH, CKŻP 303/XIX/7, […] Jednak świadectwa takich centralnych decyzji o rozproszeniu istnieją i dotyczą np. Ostrowca Świętokrzyskiego. Zob. np. relacja Berela Bluma, syna powroźnika z Ostrowca: „To był kwiecień, 19 kwietnia 1946. (…) Staliśmy kiedyś z kuzynem na ulicy, przy słupie na którym wisiał głośnik, przejeżdżała milicja i krzyknęła do nas: „Czego tam słuchacie? Jak Żydzi zabijają polskie dzieci?” (…) mój kuzyn zemdlał pod tym słupem. Pobiegłem do domu po wiadro zimnej wody. Wylałem mu na twarz, otrzeźwiał i krzyknął: „Szybko, do komitetu! Musimy powiedzieć, co się stało! Przecież zaraz i tu w Ostrowcu będzie pogrom!” (…) Poszliśmy na pocztę i zadzwoniliśmy do Warszawy, do Urzędu Bezpieczeństwa. (…) Czekaliśmy na poczcie na odpowiedz. Brzmiała tak: „W ciągu trzech dni do Ostrowca przyjadą trzy ciężarówki z wojskiem” (…) I tak się stało. To był poniedziałek, a w środę już byli. Rosyjski dowódca i trzy ciężarówki milicji. Wezwali Friedentala i powiedzieli: „Będziemy tutaj dwa tygodnie i przez te dwa tygodnie wszyscy Żydzi mają opuścić Ostrowiec”. W każdym budynku, w którym żyli Żydzi, umieszczono trzech albo czterech milicjantów. Dali nam dwa tygodnie na opuszczenie Ostrowca. Wyjechaliśmy więc do Łodzi”. Berel Blum, interview no. 466, USC Shoah Foundation, Visual History Archive, http://sfi.usc.edu. Dziękuję Monice Pastuszko, na której blogu znalazłam odsyłacz do relacji Berela Bluma, zob. http://blogwbudowie.blogspot.com/2014/12/bedzie-w-ostrowcu-pogrom-jesli-nic-nie.html [...]].

s. 139
Kwiecień 1945 roku: „W miejscowości Denków koło Ostrowca rozlepione zostały ulotki następującej treści: Śmierć pozostałym Żydom, podpisane przez PPAŻ (Polska Partia Antyżydowska). (…) musimy wyrazić nasze zdziwienie, iż władze miejscowe, jak MO, Gminna Rada Narodowa, Zarząd PPR, wcale nie reagują na te ulotki, pozostawiając je w publicznych miejscach. Brak reakcji ze strony władz miejscowych ludność Denkowa [bierze] za milczącą aprobatę takiego postępowania, wskutek czego życie ludności żydowskiej narażone jest na wielkie niebezpieczeństwo” [przyp. 696 – AIPN Ki_0_16_4, k. 49].

s. 150-151
Żydzi nie mieli się komu poskarżyć. Także w oczach polskiej lewicy byli sami sobie winni. W 1946 roku opinie o ich „zachłanności” formułował wysłannik KC PPR, Hilary Chełchowski: „ W Kielcach w domu żydowskim [mowa o Komitecie Żydowskim Planty 7, zaatakowanym w pogromie] mieszkało około 180 Żydów, którzy nie pracowali, wśród nich było tylko dwóch PPR-owców. W Ostrowcu kilkuset Żydów również nie pracuje. W większości uzdrowisk państwowych siedzą bogaci Żydzi i reakcja polska. W uzdrowisku w Busku na 1000 kuracjuszy – 400 głosowało 3 razy „nie”.
Być może jedną z kuracjuszek uzdrowiska w Busku, głosujących na „nie”, była skierowana tu przez Komitet Żydowski z Kielc więźniarka sowieckiego łagru Frania Szumacher z koleżanką Balką Gertner po Auschwitz. Obie zginą w pogromie. Pozostałymi malkontentami mogli być Żydzi czekający na możliwość wyjazdu. Chwali się w Busku, ale na Kielecczyźnie nie było miejsca, w którym by nie zawadzali.

s. 153-154
Materiały archiwalne przynoszą jednak trochę inny obraz rzekomego „uprzywilejowania” Żydów.
[…]
„W Jędrzejowie starosta Feliks załatwia wszystkie sprawy żydowskie odmownie. Podobna sytuacja w Chęcinach i Chmielniku. Przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej w Ostrowcu Antoni Wiktor Bruzda-Stawiarski nie chce przyjąć delegacji ludności żydowskiej, kartki żywnościowej w grudniu wydał tylko ludności polskiej, zaś ludności żydowskiej odmówił” [przyp. 799 – APK, 306 Urząd Wojewódzki Kielecki II, sygn. 1524, k. 2-3.]. Starosta opatowski popiera strategię kolegi Bruzdy, ponieważ ludność żydowska posiada „odpowiednie zasoby, żyje ona na dość wysokiej stopie, na przykład konsumuje białe pieczywo, wędliny i zajęła się handlem” [przyp. 800 – Tamże, k. 4.].

s. 196
Funkcjonariusz MO wysłani do rozpraszania tłumu. Tadeusz Wróbel rabował mieszkania żydowskie w okresie wysiedlania Żydów ostrowieckich, […]

Tadeusz Wróbel

s. 236-237
          Postać dozorcy Niewiarskiego uwieczniono w podziemnej ulotce „Płatne pachołki rosyjskie PPR” [przyp. 1397 – Zob. cz. 2: 1.19 Andrzej Paczkowski podaje, że „Honor i Ojczyzna” było pismem wydawanym przez Obszar Centralny WiN w latach 1946-1947, red. Kazimierz Czarnocki, nakład 1-2 tys. egzemplarzy, zob. „Dokumenty do dziejów PRL…”, 67, przyp.3.]. Prezentuje ona osobliwą interpretację pogromu, zakładającą, że Żydzi naprawdę pili krew. Mieli też zajmować się porywaniem dzieci, które po pobraniu płynów żywotnych przetrzymywali w piwnicach, aż staną się one „wyschniętymi trupami”. Nic dziwnego, że zgodnie z tą interpretacją „żydowski pachołek” Niewiarski ze staruszka z krzyżem przemienił się w demonicznego osiłka z PPR.
         „[…] parobek-dozorca pilnuje iwrieja-Bieruta z Ostrowca, pilnuje Minca z Końskich. Czym się, zdrajco, różnisz od tego dozorcy z Plantów?! O, biada ci, zdrajco, łzy i krew ojców, matek, braci, sióstr i sierot zostaną pomszczone.
          Cześć Hitlerowi (gdy chodzi o wymordowanie żydokomuny). […]

s.318-322
Strategie WUBP: Władysław Sobczyński
[…]
         Sobczyński znany był jako antysemita. Jego dzienniki, w latach sześćdziesiątych pisane na zamówienie Zakładu Historii Patrii, dowodzą, że kategoriami „krajowców” i „moskwian”, czyli towarzyszy mniej lub bardziej zapatrzonych na Wschód, polski komunizm posługiwał się na długo przed wybuchem wojny. Większościowa frakcja KPP w Ostrowcu od początku lat trzydziestych rywalizowała z „mniejszościową grupą towarzyszy-Żydów” [przyp. 1859 – AAN, sygn. 7774, szczególnie podrozdz. „Warchoły” i nast. Zob. też Kąkolewski, „Umarły cmentarz…”, 40-46 […] zob. L. Kowalewski, „KBW a żołnierze wyklęci”, Poznań 2016, 17 przyp. 2.] Podczas gdy tych ostatnich pochłonęły czystki, większościowa grupa Sobczyńskiego wyszła z nich niemal bez szwanku.

s. 369-370
Rozdział 13 Wojewoda Wiślicz-Iwańczyk i jego ludzie
[podrozdz.] Kobyle Bagno i Kotyska

Gdy oddział „Żbika” polował na żydowskich uciekinierów ze starachowickiego obozu pracy, tych samych zbiegów zabijali też żołnierze „Świtu”, pierwszego oddziału AL na Kielecczyźnie.
          Niektórych z tych uciekinierów niełatwo było znaleźć. Latem 1942 roku na bagnach Klamocha w Puszczy Iłżeckiej osiadł stuosobowy żydowski obóz rodzinny pod dowództwem Chila Brawermana. Niemcy rozbili go dopiero wówczas, gdy radomska PPR zastąpiła Brawemana znanym nam już partyzantem AL Stanisławem Olczykiem-Garbatym [przyp. 2194 – Zob. Olczyk biogram. Zob. wypowiedź na temat rozbicia tego oddziału Mariana Langera [w:] Heda-Szary, „Wspomnienia…”, s. 60-61]. W puszczy, ciągnącej się od Skarżyska do Ostrowca, nie osuszono jeszcze bagien Klamocha czy Kobylego Błota, a wody spływające z mokradeł Skrzydłowiny i Wierzbeczki, łącząc się w zapadlisku Wilczego Dołu, odcinały uciekinierów od świata.
          Dwa lata później do lasu dotarła kolejna fala żydowskich rozbitków, tym razem ze starachowickiego obozu pracy. Pięć lat po pogromie, pod zarzutem rozstrzelania od jedenastu do szesnastu z nich, Wydział Specjalny MBP aresztował Tadeusza Maja, ps. Łokietek, dowódcę „Świtu”. Gdy popełniono zbrodnię, oddział podlegał szefowi sztabu III Obwodu AL, późniejszemu wojewodzie kieleckiemu Eugeniuszowi Wiśliczowi-Iwańczykowi oraz jego dowódcy, Mieczysławowi Moczarowi, natomiast Władysław Sobczyński był szefem bezpieczeństwa obwodu.
          Aresztowany Maj nie zaprzeczał, że w sierpniu 1944 roku on i jego ludzi rozstrzelali Żydów nad Kotyską, mówił tylko, że wykonywał rozkaz Wiślicza i „Władka” Sobczyńskiego, który był opiekunem „Świtu” z ramienia NKWD: Wiślicz podkreślał, że znajdują się wśród nich Żydzi z Iłży, którzy znają ludzi z jego oddziału i mogą [ich] zadenuncjować (…). Sobczyński zaznaczył przy odejściu, że całą grupę należy bezwzględnie zlikwidować” [przyp. 2198 – AIPN BU_703_1132, k. 26-27]. […]

s.450
Zestawienie list ofiar
Gertner Bajla, l. ok. 20; AIPN Ki 41_520_t1, cz. 2, k. 88-91; nr obozowy A-16910, zmiażdżenie czaszki
Gertner Bajla, ur. w 1929 r. w Ostrowcu, c. Izraela Dawida i Rywki; CKŻP 303/V/489, k. 79; 303/V/534a, k. 1; JOINT 350/54,k. 44; Blum. 18, 36; Sara Arm 7, 9

s. 462-476
Apendyks 2: Lista ocalałych w pogromie kieleckim i niektórych świadków
Imię i nazwisko: Aleksandrowicz Jakub
Dane: s. Hersza, ur. w 1921 r. w Ostrowcu
Obdukcja: przyjechał do Kielc w interesach z Łodzi
Źródła: relacja własna: AIPN Ki_53_4749; Wokół 1, 303
[…]
Imię i nazwisko: Brukier/Brukierier Pinkus/Pinkwas,
Dane: ur. 11 kwietnia 1917 r. w Ostrowcu Kieleckim, s. Lejzora i Łai,
Obdukcja: zam. w Kielcach, ul. Planty 7; AIPN Ki_41_520_t1_cz2, k. 209-210, k. 219-220; pięć ran tłuczonych głowy;
Adres zamieszkania, źródła: malarz; Lista przyjętych do szpitala w Łodzi 7 lipca 1946 r.; szpital opuścił 29 lipca 1946 r.; CKŻP, 303/XIX/57, k. 3 (lista ocalałych po przesiedleniu do Łodzi)
[…]
Imię i nazwisko: Micmacher/Muncmacher/Mutzmacher/ Lodzia/Leokadia/Gucia/Zella
Dane: ur. 12 maja 1932 r. (ew. 1933) w Ostrowcu, c. Moszka i Dory, na Liście przyjętych do szpitala w Łodzi 7 lipca 1946 r. – ur. 26 sierpnia 1932 r.;
Losy wojenne: getto w Ostrowcu; Auschwitz, nr obozowy 16987; Ravensbruck; 1948 – DP Heidenheim
Obdukcja: zam. w Kielcach, ul. Planty 7; AIPN Ki_41_520_t1_cz2, k. 199-200; dwie rany tłuczone głowy
Adres zamieszkania, źródła: uczennica, l. 14; CKŻP 303/XIX/57, k. 3; zam. w Ostrowcu, ul. Młyńska 1; Lista przyjętych do szpitala w Łodzi 7 lipca 1946 r.; szpital opuściła 26 lipca 1946 r.; CKŻP, 303/XIX/57, k. 3 (Lista ocalałych po przesiedleniu do Łodzi); Bad Arolsen 3 podaje nazwisko Edelstein; wyjazd do Kanady

s. 486-487
Apendyks 4: Zabójstwa Żydów na Kielecczyźnie od wkroczenia Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku do lipca 1946
Data: 12 lub 19 marca 1945 r.
Miejscowość: Ostrowiec Świętokrzyski
Opis i źródło, nazwiska ofiar i sprawców: W mieszkaniu Fajgi Kwiatkowskiej-Krongold z broni maszynowej zastrzelono 4-5 osób i kilkoro raniono; pretekstem do napaści była plotka, że Krongold przechowuje listę Polaków, którzy w czasie okupacji przyczynili się do śmierci Żydów, „Dziennik Powszechny” nr 197: 1946; sprawcy to Ludwik Krzymiński i Kazimierz Markwit [powinno być: Markwart]; Krzysztof Urbański pisze („Żydzi ostrowieccy”, s. 117), że był to napad na mieszkanie Fajgi Krongold i Chai Sznajder z domu Szpigel (pierwsza przeżyła wojną dzięki polskim dokumentom na nazwisko Felicji Kwiatkowkiej); zastrzelono Leiba Lustiga (17 lat), który wrócił z obozu, oraz Żydówkę z Ćmielowa; zob. także: L. Milstein, „Annihilation of a Jewish Community”, [w:] „Ostrowiec. A monument…” s. 95-96; wersja R. Śmietanki-Kruszelnickiego – ofiary: 4 Żydów zabitych i 4 innych rannych, sprawcy: bojówka poakowska organizacji podziemnej, „zwalczająca konfidentów NKWD i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego
Liczba ofiar śmiertelnych: 4 lub 5

s. 548-549
Sobczyński Władysław, wł. Spychaj, ps. Stary, Kłych, Jurand, Władek, ur. 10/3/1904 w Ostrowcu, s. Wincentego Spychaja i Katarzyny z Tarnowskich; tokarz i ślusarz; przed wojną w KZMP i KPP w Ostrowcu i Starachowicach, więziony za komunizm w latach 1925-1928 i 1932-1936, również 3 miesiące w Berezie Kartuskiej, skąd podobno wyszedł po zawarciu umowy z policją (AIPN Bu 2602_2433, k.52); we wrześniu 1939 udaje się na Wschód i wstępuje do milicji sowieckiej w Hrubieszowie; po ewakuacji Armii Czerwonej wyjeżdża z nią do Włodzimierza Wołyńskiego, skąd razem z bratem Bronisławem zostają skierowani do Rożyszcz; tu też służy w milicji; w lutym 1940 wyjeżdża z bratem w głąb ZSRR do obwodu iwanowskiego; w dniu wybuchu wojny z Niemcami zgłasza się jako ochotnik do Armii Czerwonej; władze kierują go jednak na kurs w szkole wywiadowczo-dywersyjnej ZSRR (18/11/1941-5/9/1943), razem z J. Foremniakiem i L. Partyńskim, wszyscy z Ostrowca; w maju 1943 wszyscy trzej zostają przerzuceni z grupą partyzancką im. Ponomarienki w okolice Jeziora Wygonowskiego na południe od Baranowicz, do sowieckiego oddziału K. Siergiejewicza Orłowskiego; następnie przechodzi z terenów Białorusi na Lubelszczyznę w lasy parczewskie, gdzie zostaje szefem kontrwywiadu w polskim oddziale Janowskiego (L. Kasmana) na Lubelszczyźnie i w sztabie Obwodu III AL u M. Moczara; w ankiecie personalnej wśród organizacji, do których należał, obok PPR, WRN, BCh, AL. wymienia też „ZWZ, AK i NSZ [!]”; 25/10/1944 przerzucony przez linię frontu do Moskwy; 9/1/1945 powrót do Lublina do dyspozycji PKWN; notatka MBP z 16/1/1945: „przyjąć w charakterze zastępcy kierownika grupy operacyjnej kieleckiego województwa”; od 17/1/1945 do 30/6/1945 z-ca szefa WUBP w Kielcach; od 28/6/1945 do 27/12/1945 szef WUBP w Rzeszowie; od 9/1/1946 do 8/7/1946 szef WUBP w Kielcach; sądzony przez WSR w Warszawie za „brak przeciwdziałania wobec czynów przestępczych popełnianych przez tłum w procesie w dniach 13-16/12/1946, uniewinniony; od 10/2/1947 do 10/6/1947 z-ca szefa Oddziału IV Zarządu Informacji KBW; od 10/6/1947 z-ca szefa Zarządu Informacji KBW; od 6/7/1950 dyrektor Biura Paszportów MBP; 8/1/1952 w związku z zarzutami dotyczącymi egzekucji Żydów nad Kotyska zdjęty z zajmowanego stanowiska i przekazany do dyspozycji MBP; 22/1/1952 zwolniony z MBP, potem w MON; teczki osobowe W. Sobczyńskiego-Spychaja, m.in. AIPN BU_0193_7009_t.1; AIPN Bu_2602¬¬_2433; AAN 7509

piątek, 23 grudnia 2016

Zagłada rodziny Szteinów

Ostrowiec Świętokrzyski, ul. 25-lecia Wolności, na pierwszym planie teren po betoniarni,
na prawo od niebieskiego znaku drogowego piętrowy dom z szarym dachem - był właśnością rodziny Skarbów,
w głębi, przy lewej krawędzi kościół pw. św. Michała Archanioła,
fot. Wojtek Mazan, kwiecień 2014 r.


JANUARY SKARBA ur. 1937r.
nagranie z kwietnia 2014r.

[...]
Tu było ogrodzenie, zaraz za nim było zagłębienie, częściowo jest ono jeszcze widoczne. Myśmy tutaj pasali kozy w okresie okupacji. I przy okazji była jakaś szmacianka, grało się w piłkę. To co pan widzi, o była betoniarnia Wiktorowicza, sięgała do tego wysokiego muru. Tam gdzie stoją te wysokie drzewa, betoniarnia się kończyła. Ten pan Wiktorowicz miał tu domek usytuowany jak tablica "Radom, Rzeszów", tuż przy samym murze. Ja z rodzicami mieszkałem przy ulicy Kamiennej. Ta kamieniczka piętrowa była moich dziadków, potem moich rodziców, a później moja. To był jedyny wysoki budynek, z którego można było prowadzić jakieś obserwacje. I częściowo z tego budynku drewnianego mogli obserwować mieszkający tam pani Łodykowska, pani Kędzierska, pani Dudzina i inni. Podejrzewam, że obserwowali ale nikt do nikogo się nie zwierzał. Z drugiej strony były posesje pana Kusala, pana Ślęzaka, pana Molędy i pana Zycha. To wysokie drzewo to jest jeszcze w posesji naszej. Następne to były niziutkie domy - dziś już ich nie ma - więc nie wiem jak oni mogli obserwować. Ale wiem, że ludzie wymieniali się informacjami. 

Ten pan, tam przy murze, miał dom a tu robił sobie kręgi i bloczki betonowe. Czy on tu mieszkał? Być może tak, w okupację. Jak stąd wychodził a my paśliśmy te kozy, to nie lubił jak się go zaczepiało, bo był trzeźwy. Tylko "dzień dobry", "dzień dobry" i poszedł. Jak już  trzeba było gonić te kozy, tośmy zwlekali celowo, bo on późnym popołudniem wracał. Słychać było, że wraca, bo się darł niesamowicie od mostu. Darł się, śpiewał jakieś rzeczy, nie pamiętam. No to zaczepialiśmy go "Panie Wiktorowicz, daj pan na cukierka". My najmniejsi chłopcy, to mieliśmy najmniej do gadania. Natomiast ci starsi, czy miał kozę czy nie miał, to przychodził, bo wiedział, że ten Wiktorowicz będzie szedł. Pieniądze mu z kieszeni wylatywały, nie zawsze ale wylatywały. Wszystko to przechwytywali ci starsi. A jak szedł, to na rogu był sklep jak kiosk, papierosy, gazety. Pani Swobodzina tam sprzedawała. I był słup ogłoszeniowy, betonowy. Bywało tak, że jak się bardzo opił i doszedł to tego słupa, to macał i zemścił, że go zamurowano. Wtedy ktoś go odciągał: "Panie Wiktorowicz, tędy". Szedł tutaj i już do bramy. Jego żona musiała mieć na imię Kazimiera. Nasze nieszczęście polegało na tym, że moja siostra była także o imieniu Kazimiera. Ona miała 16, 17 lat. Ale jak on szedł od bramy, to szedł prosto na nas i wołał: "Kaziu, nie kochasz mnie?" Ojciec mówił do mojej siostry: "Co ty masz wspólnego z tym człowiekiem?!" Później się okazało, że Kazimiera to była jego żona. Widocznie wiedziała co on robił, no to go odtrącała. A on ciągle stawiał pytania czy go jeszcze kocha. Tak to było. 

Zauważyliśmy, że wciąż ktoś do nas przychodził z sąsiadów. Ojciec z panem Zychem obserwowali teren betoniarni. Zastanawiałem się co oni tak stoją na ganku. A oni obserwowali. Widać było w świetle księżyca ludzi, jak przemykają przy ścianie. Co to za ludzie? Rodzice wiedzieli w czym rzecz. Dla nich nie było to nic nowego. Odgadli wprost, że on przechowuje Żydów. Bo skąd raptem taki człowiek, gdzie interesu w okupację w zasadzie nie było żadnego, ma pieniądze, codziennie jest pijany. I jak to się stało, że idzie, drze mordę i nikt mu nie zwrócił uwagę. Przecież gestapo było na Chmielnej. Albo przekupił tych ludzi albo nie wiem, że bezkarnie sobie chodził. Wprawdzie w dzień, ale w końcu to był Polak. 

I tak gdzieś, to był koniec lata '44 roku, raptem ten pan przestał pić, to znaczy nie chodził już taki pijany i nikogo się tu nie widziało. Moi rodzice i sąsiedzi doszli do wniosku, że ci Żydzi się stąd wyprowadzili. Okazało się, że nie. Nie wyprowadzili się. To znaczy na tamten świat to on ich wyprowadził. 

Pasiemy kozy, to był rok chyba 45 albo 46. Pasiemy kozy i raptem zaczęli nas stąd wyganiać, coś się tu dzieje. No więc dlaczego. Mieliśmy takiego sąsiada Olka Kosiora, on miał zamiłowanie do koni, nadzwyczaj kochał te konie, ciągle się bratał z woźnicami a jak nie to chodzi na targ do chłopów i pomagał przy koniach. On nam powiedział: gdy się ruch zaczął w betoniarni, interes z drenami, bo każdy próbował odbudować gospodarstwo, najczęściej ludzie zaczynali od studni, bo to życiodajna rzecz. Więc kupowali tu dreny i był ścisk niesamowity. A że był bałagan, nikt nie potrafił zaprowadzić porządku, więc każdy jak sobie stanął, jak załadował tak jechał. I w końcu jeden z tych koni z wozem pełen dren, jakoś chcieli cofnąć, zaparł się ten koń i wpadł. Okazuje się, że wpadł do studni. Najpierw straż przyjechała, później jakoś straż znikła i przyprowadzili tutaj jeńców niemieckich, takich zgrzybiałych dziadków w mundurach, może załamani byli i tak wyglądali, w każdym razie byli to ludzie starzy. I oni coś tam przy tej studni grzebali. Już wtedy się dowiedzieliśmy, że wyszło na to, że w tej studni są ci Żydzi, którzy byli tu przetrzymywani. Tak to wyglądało. Wyciągali tych Żydów, mieli tam jakieś osęki, były tam takie beczułki, do tych beczułek ich kości były poprzywiązywane. A on, ten człowiek, zabił tych ludzi, tam ich zamordował, wrzucił do tej studni i denko zrobił drewniane. Gdyby to zasypał, miał tyle czasu, to nieprędko by to wyszło. Później co to było, jak to było nie wiadomo. Tutaj chyba sprawy nie było. Zresztą ja jako dziecko zajmowałem się innymi sprawami, a nie Wiktorowiczem. Ale to mi utkwiło długo i do dnia dzisiejszego. [...] Nic nie zapamiętałem z tych czasów jak pasienie tych kóz i to zdarzenie. [...]

/nagranie i opracowanie tekstu: Wojtek Mazan/



Aron Friedental,                                                                                   Warszawa, 28-go maja 1947 roku

Do Centralnej Komisji Historycznej w Łodzi

              Potwierdzam odbiór listu Panów z dnia 22-go maja rb. i komunikuję co następuje:
Mord dotyczy rodziny Szteinów, która składała się z 4-ch osób: matki, ojca i 2-ch synów. Ojciec, Emil Sztein, był przed wojną właścicielem fabryki wódek i likierów w Krakowie pod firmą "Arkadia". Podczas okupacji został on, jako fachowiec, sprowadzony do Ostrowca i zatrudniony przez jednego z głównych pogromców Żydów Ostrowieckich, Franza Jagera, w fabryce, którą tenże Jager odebrał właścicielowi Żydowi.
               W czasie przebywania w Ostrowcu rodzina Szteinów korzystała ze swych możliwości przy pracy, by nieść pomoc Żydom przebywającym w obozie pracy, istniejącym przy Zakładach Ostrowieckich (Ostrowitzer Hochoffen und Werke).
                25-go lipca 1944 r. w dniu likwidacji obozu rodzina Sztein uciekła do przygotowanej zawczasu kryjówki w mieszkaniu niejakiego Wiktorowicza przez cały rok uprzedni, by tylko zapewnić sobie bezpieczny schron.
                Po oswobodzeniu ustaliliśmy na podstawie poufnie zebranych wiadomości, że 6 dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej całą rodzinę zamordowano i zakopano w starej studni na terenie posesji, gdzie mieszkał Wiktorowicz.
                Jako prezes Komitetu Ostrowieckiego przestawiłem w 1945 r. tę sprawę odnośnym władzom, zaś sekretarz naszego Komitetu ob. Elżbieta Stiftarowa osobiście zreferowała dokładny przebieg sprawy, podając nazwiska sprawców mordu oraz miejsca, gdzie zostały zamordowane ofiary.
                Po tym meldunku w r. 1945 władze bezpieczeństwa zatrzymały Wiktorowicza i Kuzduba, lecz zostali oni po pewnym czasie zwolnieni, i sprawa ucichła.
                Dnia 11-go maja r.b. otrzymałem z Ostrowca telegram następującej treści: "Przyjechać natychmiast odnaleziono Szteinów". Pojechałem niezwłocznie i na miejscu ustaliłem następujące szczegóły:
                Posesja, na terenie której popełniono zbrodnię, ostatnio została objęta przez Samopomoc Chłopską. Organizacja ta rozpoczęła remont gmachu. Pewnego dnia wjeżdżający z materiałami budowlanymi wóz, zaprzężony w konie, ugrzązł i konie utknęły w świeżo przekopanej ziemi. W czasie wyciągania wozu z końmi kierownik organizacji zauważył, że w miejscu tym była studnia. Wobec tego, iż kopanie studni leżało w przewidzianym planie robót, postanowił on zasypaną studnię odkopać. Przystępujący do pracy robotnicy w czasie prowadzenia robót ziemnych natknęli się na zwłoki 4-ch ofiar, w których rozpoznano Szteinów.
                Natychmiast zameldowano o wypadku Urzędowi Bezpieczeństwa, który na podstawie posiadanego zameldowania (złożonego w swoim czasie przez mnie) z przed 2-ch lat aresztował Wiktorowicza i Kuzduba. Przeprowadzona przez miejskiego lekarza sekcja zwłok wykazała, że ojciec i synowie zostali zarąbani, natomiast Szteinowa miała rozpłataną głowę jakimś ostrym narzędziem. Śledztwo i sekcja były prowadzone w obecności i z polecenia sędziego śledczego Rogowskiego [?].
                 Jak można było ustalić na podstawie początkowych zeznań, ofiary zostały zamordowane w nocy z 8-go na 9-go stycznia 1945 r. tj. 6 dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej (Ostrowiec został oswobodzony dnia 16-go stycznia 1945 r.)
                 Śledztwo jest w toku. Sprawa podlega Prokuratorowi Wojewódzkiego U.B. w Kielcach.
Dnia 11 bm. zwłoki ofiar pochowane zostały na cmentarzu żydowskim w Ostrowcu w obecności garstki Żydów Ostrowieckich. Grób ich znajduje się w szeregu mogił żydowskich pochowanych w czasie okupacji i po wyzwoleniu.
                 Jak mi dotąd wiadomo, to w związku ze sprawą zatrzymano 4 osoby, zaś reszta sprawców jest poszukiwana. Jestem w stałym kontakcie z odnośnymi władzami oraz Żydami, przebywającymi w Ostrowcu. O biegu sprawy jestem dokładnie poinformowany.
                 Kończąc mój opis nie mogę pominąć następujących okoliczności, wykazujących niesłuszną obojętność ze strony Żydów dla tego rodzaju wypadków!
                 Niezwłocznie po otrzymaniu telegramu z Ostrowca, zwróciłem się telefonicznie do Jointu, prosząc o wyznaczenie mi terminu konferencji w tej sprawie. W toku rozmów dyrektor Bein, któremu przedstawiłem konieczność wydelegowania razem ze mną kogoś z władz, celem nadania sprawie odpowiedniego kierunku, odpowiedział mi, że Joint, jako instytucja zagraniczna, nie może interweniować w tego rodzaju wydarzeniach i skierował mnie do prezesa CKŻP ob. Adolfa Bermana. Prezesa Bermana nie zastałem i zostawiłem wyżej wymieniony telegram z odpowiednią adnotacją urzędującej sekretarce, która przyrzekła dać o godz. 6-ej telefoniczną odpowiedź. Ponieważ o umówionej godzinie odpowiedzi nie było, zaś sprawa nie mogła ulec zwłoce, wyjechałem do Ostrowca. Po moim powrocie z Ostrowca, gdzie byłem 3 dni, zwróciłem się ponownie telefonicznie do CKŻP, lecz prezesa znów nie było, zastałem urzędującego generalnego sekretarza ob. Lazebnika [?]. Temu ostatniemu zreferowałem sprawę i zdumiony byłem otrzymaną odeń odpowiedzią: Primo: że jest bardzo zajęty, secundo: po przedstawieniu konieczności interwencji u władz, by morderstwo zostało zakwalfikowane jako "rasowe", nie zaś jako zwykła zbrodnia i nie podlegało amnestii - ob. Lazebnik oświadczył, że mamy zaufanie do naszych władz, które z pewnością sprawiedliwie ocenia przebieg wypadków.
                 Ja jednak stoję na stanowisku, że interwencja u władz jest najlepszym świadectwem zaufania do nich, zaś interwencja przedstawicieli wymordowanego żydostwa jest wyrazem współpracy w ściganiu morderców - naszych wspólnych wrogów.
                 Moim zdaniem interwencja musi być, aby prokurator należycie i właściwie zakwalifikował morderczy czyn, zwłaszcza, że wykrycie przestępstwa nastąpiło w tak niezwykłych okolicznościach.
                 Łączę wyrazy szacunku dla naszego Szanownego historyka dra J. Kernisza oraz obrońcy naszego honoru mgr H. Blumentala
kreślę się

A. FRIEDENTAL


Źródło: Żydowski Instytut Historyczny