Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Brukierer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Brukierer. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 16 grudnia 2018

Ostrowczanie w pogromie kieleckim


Joanna Tokarska-Bakir
„Pod klątwą. Społeczny portret pogromu kieleckiego”
tom 1, 2
Warszawa 2018

s. 37
[Maria Machtynger]: […] I nagle widzę, jak ciągną jakąś dziewczynę, kobietę, i słychać krzyki niesamowite, no po prostu coś okropnego. Przecież do nie do wiary, żeby bili, żeby mordowali w ten sposób. Widziałam jak jedna krzyknęła: „Zęby mi wybili, zęby mi wybili! [przyp. 82 – Protokół oględzin zwłok Bajli Gertner: „w szczęce górnej prawostronnie wybite 1 i 2”, AIPN Ki_41_520_t.1, cz.2, k.89]”.

s.62-63
Bajla Gertner, lat 17, wzrost 154 cm, wyrzucona z okna: złamania kości czaszki z przemieszczeniem, liczne rany cięte głowy, w szczęce górnej prawdopodobnie wybite jedyna i dwójka, obrażenia zadane narzędziem twardym tępokrawędzistym. Tatuaż z numerem obozowym: A-16910.

Bajla (Belka) Gertner
zdjęcie z "Nowiny Kurier", 13/7/1984
dzięki uprzejmości Michała Jaskulskiego

s. 77
         Sytuacja w Kielcach [po pogromie] wydaje się być całkowicie opanowaną przez władze bezpieczeństwa i po mieście krążą liczne patrole wojska i milicji oraz samochody pancerne. Przeprowadzane są liczne aresztowania podejrzanych o udział w pogromie. Niepokojące natomiast wieści nadchodzą z okolicznych miejscowości, jak Skarżyska, Ostrowca i innych [przyp. 284 – Cz. 2: 12: Nazajutrz w Ostrowcu Świętokrzyskim i w Częstochowie.].
         W fabrykach Skarżyska zostały zorganizowane wiece protestacyjne przeciwko pogromowi, ale robotnicy nie dopuścili mówców do słowa i ciężko ich pobili. W mieście wytworzyły się nastroje pogromowe” [przyp. 285 – Sprawozdanie z akcji pomocy ofiarom pogromu w Kielcach przeprowadzonej przez przedstawicieli Joint-u i CKŻP w okresie od 6/7 do 14/7/1946, AŻIH, American Joint Distribution Committee (1945-1950), sygn. 350/54.].
         Wtedy decyzją władz centralnych „wszyscy Żydzi z terenu kieleckiego zostali przymusowo rozproszeni po całym kraju” [przyp. 286 – Pismo z 22/8/1946 podpisane przez Benjamina Taube i Izraela Rozenkranca, ŻIH, CKŻP 303/XIX/7, […] Jednak świadectwa takich centralnych decyzji o rozproszeniu istnieją i dotyczą np. Ostrowca Świętokrzyskiego. Zob. np. relacja Berela Bluma, syna powroźnika z Ostrowca: „To był kwiecień, 19 kwietnia 1946. (…) Staliśmy kiedyś z kuzynem na ulicy, przy słupie na którym wisiał głośnik, przejeżdżała milicja i krzyknęła do nas: „Czego tam słuchacie? Jak Żydzi zabijają polskie dzieci?” (…) mój kuzyn zemdlał pod tym słupem. Pobiegłem do domu po wiadro zimnej wody. Wylałem mu na twarz, otrzeźwiał i krzyknął: „Szybko, do komitetu! Musimy powiedzieć, co się stało! Przecież zaraz i tu w Ostrowcu będzie pogrom!” (…) Poszliśmy na pocztę i zadzwoniliśmy do Warszawy, do Urzędu Bezpieczeństwa. (…) Czekaliśmy na poczcie na odpowiedz. Brzmiała tak: „W ciągu trzech dni do Ostrowca przyjadą trzy ciężarówki z wojskiem” (…) I tak się stało. To był poniedziałek, a w środę już byli. Rosyjski dowódca i trzy ciężarówki milicji. Wezwali Friedentala i powiedzieli: „Będziemy tutaj dwa tygodnie i przez te dwa tygodnie wszyscy Żydzi mają opuścić Ostrowiec”. W każdym budynku, w którym żyli Żydzi, umieszczono trzech albo czterech milicjantów. Dali nam dwa tygodnie na opuszczenie Ostrowca. Wyjechaliśmy więc do Łodzi”. Berel Blum, interview no. 466, USC Shoah Foundation, Visual History Archive, http://sfi.usc.edu. Dziękuję Monice Pastuszko, na której blogu znalazłam odsyłacz do relacji Berela Bluma, zob. http://blogwbudowie.blogspot.com/2014/12/bedzie-w-ostrowcu-pogrom-jesli-nic-nie.html [...]].

s. 139
Kwiecień 1945 roku: „W miejscowości Denków koło Ostrowca rozlepione zostały ulotki następującej treści: Śmierć pozostałym Żydom, podpisane przez PPAŻ (Polska Partia Antyżydowska). (…) musimy wyrazić nasze zdziwienie, iż władze miejscowe, jak MO, Gminna Rada Narodowa, Zarząd PPR, wcale nie reagują na te ulotki, pozostawiając je w publicznych miejscach. Brak reakcji ze strony władz miejscowych ludność Denkowa [bierze] za milczącą aprobatę takiego postępowania, wskutek czego życie ludności żydowskiej narażone jest na wielkie niebezpieczeństwo” [przyp. 696 – AIPN Ki_0_16_4, k. 49].

s. 150-151
Żydzi nie mieli się komu poskarżyć. Także w oczach polskiej lewicy byli sami sobie winni. W 1946 roku opinie o ich „zachłanności” formułował wysłannik KC PPR, Hilary Chełchowski: „ W Kielcach w domu żydowskim [mowa o Komitecie Żydowskim Planty 7, zaatakowanym w pogromie] mieszkało około 180 Żydów, którzy nie pracowali, wśród nich było tylko dwóch PPR-owców. W Ostrowcu kilkuset Żydów również nie pracuje. W większości uzdrowisk państwowych siedzą bogaci Żydzi i reakcja polska. W uzdrowisku w Busku na 1000 kuracjuszy – 400 głosowało 3 razy „nie”.
Być może jedną z kuracjuszek uzdrowiska w Busku, głosujących na „nie”, była skierowana tu przez Komitet Żydowski z Kielc więźniarka sowieckiego łagru Frania Szumacher z koleżanką Balką Gertner po Auschwitz. Obie zginą w pogromie. Pozostałymi malkontentami mogli być Żydzi czekający na możliwość wyjazdu. Chwali się w Busku, ale na Kielecczyźnie nie było miejsca, w którym by nie zawadzali.

s. 153-154
Materiały archiwalne przynoszą jednak trochę inny obraz rzekomego „uprzywilejowania” Żydów.
[…]
„W Jędrzejowie starosta Feliks załatwia wszystkie sprawy żydowskie odmownie. Podobna sytuacja w Chęcinach i Chmielniku. Przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej w Ostrowcu Antoni Wiktor Bruzda-Stawiarski nie chce przyjąć delegacji ludności żydowskiej, kartki żywnościowej w grudniu wydał tylko ludności polskiej, zaś ludności żydowskiej odmówił” [przyp. 799 – APK, 306 Urząd Wojewódzki Kielecki II, sygn. 1524, k. 2-3.]. Starosta opatowski popiera strategię kolegi Bruzdy, ponieważ ludność żydowska posiada „odpowiednie zasoby, żyje ona na dość wysokiej stopie, na przykład konsumuje białe pieczywo, wędliny i zajęła się handlem” [przyp. 800 – Tamże, k. 4.].

s. 196
Funkcjonariusz MO wysłani do rozpraszania tłumu. Tadeusz Wróbel rabował mieszkania żydowskie w okresie wysiedlania Żydów ostrowieckich, […]

Tadeusz Wróbel

s. 236-237
          Postać dozorcy Niewiarskiego uwieczniono w podziemnej ulotce „Płatne pachołki rosyjskie PPR” [przyp. 1397 – Zob. cz. 2: 1.19 Andrzej Paczkowski podaje, że „Honor i Ojczyzna” było pismem wydawanym przez Obszar Centralny WiN w latach 1946-1947, red. Kazimierz Czarnocki, nakład 1-2 tys. egzemplarzy, zob. „Dokumenty do dziejów PRL…”, 67, przyp.3.]. Prezentuje ona osobliwą interpretację pogromu, zakładającą, że Żydzi naprawdę pili krew. Mieli też zajmować się porywaniem dzieci, które po pobraniu płynów żywotnych przetrzymywali w piwnicach, aż staną się one „wyschniętymi trupami”. Nic dziwnego, że zgodnie z tą interpretacją „żydowski pachołek” Niewiarski ze staruszka z krzyżem przemienił się w demonicznego osiłka z PPR.
         „[…] parobek-dozorca pilnuje iwrieja-Bieruta z Ostrowca, pilnuje Minca z Końskich. Czym się, zdrajco, różnisz od tego dozorcy z Plantów?! O, biada ci, zdrajco, łzy i krew ojców, matek, braci, sióstr i sierot zostaną pomszczone.
          Cześć Hitlerowi (gdy chodzi o wymordowanie żydokomuny). […]

s.318-322
Strategie WUBP: Władysław Sobczyński
[…]
         Sobczyński znany był jako antysemita. Jego dzienniki, w latach sześćdziesiątych pisane na zamówienie Zakładu Historii Patrii, dowodzą, że kategoriami „krajowców” i „moskwian”, czyli towarzyszy mniej lub bardziej zapatrzonych na Wschód, polski komunizm posługiwał się na długo przed wybuchem wojny. Większościowa frakcja KPP w Ostrowcu od początku lat trzydziestych rywalizowała z „mniejszościową grupą towarzyszy-Żydów” [przyp. 1859 – AAN, sygn. 7774, szczególnie podrozdz. „Warchoły” i nast. Zob. też Kąkolewski, „Umarły cmentarz…”, 40-46 […] zob. L. Kowalewski, „KBW a żołnierze wyklęci”, Poznań 2016, 17 przyp. 2.] Podczas gdy tych ostatnich pochłonęły czystki, większościowa grupa Sobczyńskiego wyszła z nich niemal bez szwanku.

s. 369-370
Rozdział 13 Wojewoda Wiślicz-Iwańczyk i jego ludzie
[podrozdz.] Kobyle Bagno i Kotyska

Gdy oddział „Żbika” polował na żydowskich uciekinierów ze starachowickiego obozu pracy, tych samych zbiegów zabijali też żołnierze „Świtu”, pierwszego oddziału AL na Kielecczyźnie.
          Niektórych z tych uciekinierów niełatwo było znaleźć. Latem 1942 roku na bagnach Klamocha w Puszczy Iłżeckiej osiadł stuosobowy żydowski obóz rodzinny pod dowództwem Chila Brawermana. Niemcy rozbili go dopiero wówczas, gdy radomska PPR zastąpiła Brawemana znanym nam już partyzantem AL Stanisławem Olczykiem-Garbatym [przyp. 2194 – Zob. Olczyk biogram. Zob. wypowiedź na temat rozbicia tego oddziału Mariana Langera [w:] Heda-Szary, „Wspomnienia…”, s. 60-61]. W puszczy, ciągnącej się od Skarżyska do Ostrowca, nie osuszono jeszcze bagien Klamocha czy Kobylego Błota, a wody spływające z mokradeł Skrzydłowiny i Wierzbeczki, łącząc się w zapadlisku Wilczego Dołu, odcinały uciekinierów od świata.
          Dwa lata później do lasu dotarła kolejna fala żydowskich rozbitków, tym razem ze starachowickiego obozu pracy. Pięć lat po pogromie, pod zarzutem rozstrzelania od jedenastu do szesnastu z nich, Wydział Specjalny MBP aresztował Tadeusza Maja, ps. Łokietek, dowódcę „Świtu”. Gdy popełniono zbrodnię, oddział podlegał szefowi sztabu III Obwodu AL, późniejszemu wojewodzie kieleckiemu Eugeniuszowi Wiśliczowi-Iwańczykowi oraz jego dowódcy, Mieczysławowi Moczarowi, natomiast Władysław Sobczyński był szefem bezpieczeństwa obwodu.
          Aresztowany Maj nie zaprzeczał, że w sierpniu 1944 roku on i jego ludzi rozstrzelali Żydów nad Kotyską, mówił tylko, że wykonywał rozkaz Wiślicza i „Władka” Sobczyńskiego, który był opiekunem „Świtu” z ramienia NKWD: Wiślicz podkreślał, że znajdują się wśród nich Żydzi z Iłży, którzy znają ludzi z jego oddziału i mogą [ich] zadenuncjować (…). Sobczyński zaznaczył przy odejściu, że całą grupę należy bezwzględnie zlikwidować” [przyp. 2198 – AIPN BU_703_1132, k. 26-27]. […]

s.450
Zestawienie list ofiar
Gertner Bajla, l. ok. 20; AIPN Ki 41_520_t1, cz. 2, k. 88-91; nr obozowy A-16910, zmiażdżenie czaszki
Gertner Bajla, ur. w 1929 r. w Ostrowcu, c. Izraela Dawida i Rywki; CKŻP 303/V/489, k. 79; 303/V/534a, k. 1; JOINT 350/54,k. 44; Blum. 18, 36; Sara Arm 7, 9

s. 462-476
Apendyks 2: Lista ocalałych w pogromie kieleckim i niektórych świadków
Imię i nazwisko: Aleksandrowicz Jakub
Dane: s. Hersza, ur. w 1921 r. w Ostrowcu
Obdukcja: przyjechał do Kielc w interesach z Łodzi
Źródła: relacja własna: AIPN Ki_53_4749; Wokół 1, 303
[…]
Imię i nazwisko: Brukier/Brukierier Pinkus/Pinkwas,
Dane: ur. 11 kwietnia 1917 r. w Ostrowcu Kieleckim, s. Lejzora i Łai,
Obdukcja: zam. w Kielcach, ul. Planty 7; AIPN Ki_41_520_t1_cz2, k. 209-210, k. 219-220; pięć ran tłuczonych głowy;
Adres zamieszkania, źródła: malarz; Lista przyjętych do szpitala w Łodzi 7 lipca 1946 r.; szpital opuścił 29 lipca 1946 r.; CKŻP, 303/XIX/57, k. 3 (lista ocalałych po przesiedleniu do Łodzi)
[…]
Imię i nazwisko: Micmacher/Muncmacher/Mutzmacher/ Lodzia/Leokadia/Gucia/Zella
Dane: ur. 12 maja 1932 r. (ew. 1933) w Ostrowcu, c. Moszka i Dory, na Liście przyjętych do szpitala w Łodzi 7 lipca 1946 r. – ur. 26 sierpnia 1932 r.;
Losy wojenne: getto w Ostrowcu; Auschwitz, nr obozowy 16987; Ravensbruck; 1948 – DP Heidenheim
Obdukcja: zam. w Kielcach, ul. Planty 7; AIPN Ki_41_520_t1_cz2, k. 199-200; dwie rany tłuczone głowy
Adres zamieszkania, źródła: uczennica, l. 14; CKŻP 303/XIX/57, k. 3; zam. w Ostrowcu, ul. Młyńska 1; Lista przyjętych do szpitala w Łodzi 7 lipca 1946 r.; szpital opuściła 26 lipca 1946 r.; CKŻP, 303/XIX/57, k. 3 (Lista ocalałych po przesiedleniu do Łodzi); Bad Arolsen 3 podaje nazwisko Edelstein; wyjazd do Kanady

s. 486-487
Apendyks 4: Zabójstwa Żydów na Kielecczyźnie od wkroczenia Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku do lipca 1946
Data: 12 lub 19 marca 1945 r.
Miejscowość: Ostrowiec Świętokrzyski
Opis i źródło, nazwiska ofiar i sprawców: W mieszkaniu Fajgi Kwiatkowskiej-Krongold z broni maszynowej zastrzelono 4-5 osób i kilkoro raniono; pretekstem do napaści była plotka, że Krongold przechowuje listę Polaków, którzy w czasie okupacji przyczynili się do śmierci Żydów, „Dziennik Powszechny” nr 197: 1946; sprawcy to Ludwik Krzymiński i Kazimierz Markwit [powinno być: Markwart]; Krzysztof Urbański pisze („Żydzi ostrowieccy”, s. 117), że był to napad na mieszkanie Fajgi Krongold i Chai Sznajder z domu Szpigel (pierwsza przeżyła wojną dzięki polskim dokumentom na nazwisko Felicji Kwiatkowkiej); zastrzelono Leiba Lustiga (17 lat), który wrócił z obozu, oraz Żydówkę z Ćmielowa; zob. także: L. Milstein, „Annihilation of a Jewish Community”, [w:] „Ostrowiec. A monument…” s. 95-96; wersja R. Śmietanki-Kruszelnickiego – ofiary: 4 Żydów zabitych i 4 innych rannych, sprawcy: bojówka poakowska organizacji podziemnej, „zwalczająca konfidentów NKWD i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego
Liczba ofiar śmiertelnych: 4 lub 5

s. 548-549
Sobczyński Władysław, wł. Spychaj, ps. Stary, Kłych, Jurand, Władek, ur. 10/3/1904 w Ostrowcu, s. Wincentego Spychaja i Katarzyny z Tarnowskich; tokarz i ślusarz; przed wojną w KZMP i KPP w Ostrowcu i Starachowicach, więziony za komunizm w latach 1925-1928 i 1932-1936, również 3 miesiące w Berezie Kartuskiej, skąd podobno wyszedł po zawarciu umowy z policją (AIPN Bu 2602_2433, k.52); we wrześniu 1939 udaje się na Wschód i wstępuje do milicji sowieckiej w Hrubieszowie; po ewakuacji Armii Czerwonej wyjeżdża z nią do Włodzimierza Wołyńskiego, skąd razem z bratem Bronisławem zostają skierowani do Rożyszcz; tu też służy w milicji; w lutym 1940 wyjeżdża z bratem w głąb ZSRR do obwodu iwanowskiego; w dniu wybuchu wojny z Niemcami zgłasza się jako ochotnik do Armii Czerwonej; władze kierują go jednak na kurs w szkole wywiadowczo-dywersyjnej ZSRR (18/11/1941-5/9/1943), razem z J. Foremniakiem i L. Partyńskim, wszyscy z Ostrowca; w maju 1943 wszyscy trzej zostają przerzuceni z grupą partyzancką im. Ponomarienki w okolice Jeziora Wygonowskiego na południe od Baranowicz, do sowieckiego oddziału K. Siergiejewicza Orłowskiego; następnie przechodzi z terenów Białorusi na Lubelszczyznę w lasy parczewskie, gdzie zostaje szefem kontrwywiadu w polskim oddziale Janowskiego (L. Kasmana) na Lubelszczyźnie i w sztabie Obwodu III AL u M. Moczara; w ankiecie personalnej wśród organizacji, do których należał, obok PPR, WRN, BCh, AL. wymienia też „ZWZ, AK i NSZ [!]”; 25/10/1944 przerzucony przez linię frontu do Moskwy; 9/1/1945 powrót do Lublina do dyspozycji PKWN; notatka MBP z 16/1/1945: „przyjąć w charakterze zastępcy kierownika grupy operacyjnej kieleckiego województwa”; od 17/1/1945 do 30/6/1945 z-ca szefa WUBP w Kielcach; od 28/6/1945 do 27/12/1945 szef WUBP w Rzeszowie; od 9/1/1946 do 8/7/1946 szef WUBP w Kielcach; sądzony przez WSR w Warszawie za „brak przeciwdziałania wobec czynów przestępczych popełnianych przez tłum w procesie w dniach 13-16/12/1946, uniewinniony; od 10/2/1947 do 10/6/1947 z-ca szefa Oddziału IV Zarządu Informacji KBW; od 10/6/1947 z-ca szefa Zarządu Informacji KBW; od 6/7/1950 dyrektor Biura Paszportów MBP; 8/1/1952 w związku z zarzutami dotyczącymi egzekucji Żydów nad Kotyska zdjęty z zajmowanego stanowiska i przekazany do dyspozycji MBP; 22/1/1952 zwolniony z MBP, potem w MON; teczki osobowe W. Sobczyńskiego-Spychaja, m.in. AIPN BU_0193_7009_t.1; AIPN Bu_2602¬¬_2433; AAN 7509

czwartek, 24 października 2013

"Gehenna ludności żydowskiej"

Eugeniusz Fąfara, „Gehenna ludności żydowskiej”, Warszawa 1983

str. 43
           Niektórzy spośród tamtejszych [wiedeńskich] Żydów, spodziewając się napaści Hitlera na Austrię, starali się zawczasu ujść przed prześladowaniami. Opuszczali więc swoją ojczyznę. W 1937 roku do Ostrowca Świętokrzyskiego, gdzie uczęszczałem wtedy do gimnazjum, przyjechał wraz z żoną lekarz, Józef Blazsur. Mówił dobrze po polsku i podając się za Węgra twierdził, że miał matkę Polkę. Szybko zdobył w ostrowieckim środowisku opinię dobrego lekarza. Zarząd Bratniej Pomocy Uczniów, którego byłem członkiem, zaangażował J. Blazsura do udzielania pomocy lekarskiej chorym uczniom naszego gimnazjum. Lecząc się u niego, często bywałem w jego mieszkaniu. Z prowadzonych tam rozmów domyśliłem się, że wiedeński lekarz jest Żydem.

str. 56-60
          Icchok Goliczański, który był pracownikiem Judenratu w Sandomierzu, jest jednym z najwierniejszych historyków opisujących sytuację tamtejszych Żydów (przypis 15 – Archiwum ŻIH w Warszawie.).
            [...]
           W lutym 1942 roku Judenrat otrzymał formularz, w którym należało wymienić liczbę dzieci do 12 lat, mężczyzn do 60, a kobiet od 14 do 50 lat. Ponadto należało podać liczbę ludzi, mających od 50 wzwyż. W kwietniu 1942 roku prezesowi ostrowieckiego Judenratu, Icchokowi Rubinstajnowi, udało się dowiedzieć przez znajomego gestapowca, że szykuje się akcja mająca na celu zupełne wytępienie Żydów. Niemiec ten w tajemnicy powiedział, że będzie można uratować część mężcyzn w wieku od 14 do 60 lat, dając im pracę w przemyśle wojennym. Możliwe, że w tej liczbie uchroni się także część kobiet. Jeżeli chodzi o dzieci, to sprawa jest przesądzona.
             16 kwietnia 1942 roku, z inicjatywy prezesa, Icchoka Rubinstajna, odbyła się w Sandomierzu konferencja przedstawicieli wszystkich Judenratów z tego powiatu. Były omawiane następujące sprawy:
             Być w kontakcie z Judenratem w Radomiu, którego prezesem jest Józef Diament;
             Czy jest możliwość organizowania samoobrony?
             Szukanie pieniędzy oraz innych środków na przekupienie Niemców i niedopuszczenie do katastrofy.
            Konferencja odbyła się w siedzibie naszego Judenratu. Brali w niej udział następujący członkowie i prezesi Judenratów: Icchok Rubinstajn z Ostrowca Świętokrzyskiego, Halpern z Ożarowa, Mendel Nejsztat z Koprzywnicy, Klajner z Opatowa, Efraim Singer ze Staszowa, Heniek Goldberg i inzynier Salamonowicz z Łodzi, Abram Szklarski i Chil z Sandomierza. Pozytywny wynik tej konferencji stanowiło to, że wysiedlenie Żydów z Sandomierza i wymienionych wyżej miejscowości odbyło się później niż w całej Polsce. Charakterystycznym także jest fakt, że od tego czasu wszystka ludność żydowska na terenie powiatu sandomierskiego zaczęła gorliwie pracować dla Niemców w nadziei, że w ten sposób się uratuje. [...]

str. 144-145
          Ber Pancer mieszka w Budapeszcie. Tam właśnie napisał oświadczenie na temat wysiedlenia Żydów z Ostrowca Świętokrzyskiego (przyp. 69 - Archiwum ŻIH w Warszawie.). Cytuję je dosłownie:
          ... Dzielnicę żydowską w Ostrowcu Świętokrzyskim, w której mieszkało 15 tysięcy osób, obstawiły w nocy z 11 na 12 października 1942 roku oddziały schutzpolizei i granatowej policji. Policja żydowska zawiadamiała wszystkich o wysiedleniu następującymi słowami:
          - Pracujący zbierają się na placu arbeitsamtu, a pozostała ludność na placu rynkowym. Tym, którzy nie zastosują się do powyższych zarządzeń, grozi rozstrzelanie...
          Wśród Żydów powstała niebywała panika. Wszyscy usiłowali dostać się na plac arbeitsamtu. Wtedy do dzielnicy żydowskiej wkroczył oddział Litwinów z opaskami: J.V.B. - Judenvernichttundsbatalion – na rękawach. Rozstrzeliwali wszystkich, których znaleźli w ukryciu. Ze szczególnym sadyzmem mordowali dzieci. Podrzucając je w górę, celowali do nich. Personel żydowskiego szpitala został zmuszony do wyniesienia chorych na rozstrzelanie. Po skoncentrowaniu wszystkich na rynku odbyła się segregacja, w wyniku której 1570 osób zostało przydzielonych do pracy w mieście, w fabryce wagonów i w cegielni, do uporządkowania mieszkań żydowskich. Byli to przeważnie ludzie młodzi, lecz kobiet wśród nich było bardzo mało.
           Pozostałą ludność zgromadzono na placu, gdzie pod gołym niebem, w deszczową noc, strzeżona byłą przez dzikich Litwinów. Rankiem załadowano wszystkich do wagonów towarowych, po 100-150 osób do każdego. Zza parkanu fabryki, w której nas umieszczono, obserwowaliśmy brutalność, z jaką obchodzono się z naszymi drogimi. Miejsce ich wysyłki nie było nam wiadome...

str. 206-207
          Ber Pancer opisuje (przyp. 125 - Archiwum ŻIH w Warszawie.) sytuację Żydów w obozie pracy w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zostałem przydzielony do pracy w Ostrowitzerhofofenwerke – pisze. - Umieszczono nas w pobliżu fabryki, w baraku, który był otoczony drutem kolczstym. Obóz liczył początkowo około tysiąca ludzi. Liczba ta jednak stopniowo się jednak powiększała. […] Do obozu w Ostrowcu Świętokrzyskim przybywali również Żydzi, którzy nie mogli się utrzymać w dzielnicy aryjskiej z powodu szantażu, braku pieniędzy lub miejsca do ukrycia się.
Obóz składał się z 15 baraków. Oddzielne były dla mężczyzn i oddzielne dla kobiet. Osobne baraki przeznaczone były na łaźnie, fryzjernie, ambulatorium, szpital i warsztaty. W oddzielnych także barakach mieściły się kierownictwa obozu i policji żydowskiej. Hitlerowski komendant obozu, kapitan Zwierzyna bardzo często wzywał nas na apele, podczas której mówił o opiece, jaką jesteśmy otoczeni.
26 marca 1943 roku [?] nie wypuszczono nas do pracy jak zwykle. Ogarnął więc wszystkich ogromny niepokój. Przypuszczaliśmy, że zanosi się na częściowe wysiedlenie lub na likwidację obozu. O godzinie 7 rano zjawili się: kapitan Zwierzyna, werkschutzleiter Rhode oraz kilku SS- i SD-manów. Ustawiono nas na placu w czworobok i kapitan Zwierzyna przemówił do nas.
- Od dziś będzie lepsza aprowizacja o 40 procent – powiedział. - W związku z tym zarządza się natychmiastowe złożenie wszelkich kosztowności i pieniędzy. Od tej chwili zakazany jest wszelki handel w obozie. Kto nie zastusuje się do tego zarządzenia, będzie na miejscu rozstrzelany...
w kilka minut później do obozu wkroczyło 10 werschutzów Ukraińców, którzy rozpoczęli rewizję osobistą. Następnie przeszukali dokładnie baraki. W pryczy braci Zachcińskich znaleźli ukryte pieniądze, za co zbili ich do krwi, a kapitan Zwierzyna kazał ich rozstrzelać”.

str. 100, 207-214
           Jerzy Korngold był przed wybuchem wojny śpiewakiem operowym. Podczas okupacji został zatrudniony jako sanitariusz w szpitalu żydowskim w Radomiu. Później przebywał w obozie przymusowej pracy w Ostrowcu Świętokrzyskim. […] (przyp. 47 – Archiwum ŻIH w Warszawie.).

           Jerzy Korngold, który przybywał dotychczas w getcie w Radomiu, został przewieziony do Ostrowca Świętokrzyskiego. Udało mu się to dzięki pomocy znajomego, pełniącego w Ostrowcu funkcję lekarza obozowego. Tak relacjonuje to ogromnie ważne dla niego wydarzenie: (przyp. 126 - Archiwum ŻIH w Warszawie.)
          Dzięki staraniom doktora, Klajbergera, wyjechaliśmy tam wraz z żoną. Chcieliśmy się urządzić w szpitalu, ale Judenrat sprzeciwił się temu. Wobec tego udaliśmy się do Zakładów Ostrowieckich. Żona otrzymała zatrudnienie w dziale budowlanym. Pracę miała bardzo ciężką. Nawet podczas największych mrozów pracowano pod gołym niebem. 3 lub 4 kobiety musiały wyładowywać dziennie 40-tonowy wagon. Po wąskich, betonowych schodach wnosiły na IV piętro ładunki kamienia i piasku o wadze 40-50 kilogramów. […]
          Judenrat obozu składał się z mętów społecznych. Jego członkowie absolutnie nie interesowali się świeżo przybyłymi Żydami. Prezes Judenratu, Zajfman, zachowywał się wobec nas brutalnie. Byliśmy obdarci, lecz on nie wydawał nam ubrań. Gdy żona prosiła go o lżejszą pracę, zwrócił się do niej z haniebną propozycją. Gdy znany kat, Belter, przyjechał do obozu, by przeprowadzić selekcję, Zajfman wpisał mnie na listę chorych. Członkowie Judenratu hulali, bo handlowali najrozmaitszymi rzeczami. Specjalną nienawiść czuli do inteligencji. Policja żydowska składała się z donosicieli, którzy mieli na sumieniu wielu Żydów. Przejęli władzę SS. Zmuszali Żydów płaszowskich, którzy puchli z głodu, do najcięższych robót. Tych, którzy nie mieli się czym opłacić, zwalniali z pracy.
          Praca w cementowni była trochę lżejsza. Nie była to placówka niezbędna dla frontu, lecz SS-mani nie chcąc iść na front, zostawili ją, by mieć jakiś zajęcie. My z żoną byliśmy rozłączeni. Pracowała w fabryce. Był to akt zemsty ze strony Zajfmana. Jedyne chwile radosne w tych strasznych dniach stanowiły koncerty, na których występowałem wraz z wiolonczelistą, dr. Pekerem, a także z dwoma czeskimi kompozytorami: Drożkiem i Smetaną. Byłem bardzo lubiany przez Polaków, a w końcu zostałem dowódcą kolumny w cementowni...

          Nikita Ulesko pracował w czasie okupacji hitlerowskiej w Ostrowcu Świętokrzyskim jako wytapiacz na wydziale martenowskim w tamtejszej Hucie. Wspomina on (przyp. 127 – Archiwum OKBZH w Kielcach), iż obóz dla Żydów w tym mieście znajdował się na łąkach częstocickich. Został on założony 1 kwietnia 1943 roku, a zlikwidowany 1 sierpnia 1944. Przebywali w nim Żydzi z Polski, Austrii, a nawet ze Związku Radzieckiego.
          […]
          Żydzi wyglądali nędznie. Wprost słaniali się z głodu. Jesienią widziałem, jak wyprowadzono na plac około 200 Żydów i jeden z Niemców mówił coś do nich. Następnie Ukraińcy rzucili się na nich jak charty. Wyciągnęli do 20 Żydów i Żydówek i rozstrzelali na miejscu. Ciała zostawili na placu. Później po raz drugi się do nich rzucili, zaglądali im w usta i jeszcze dwóch zastrzelili. Byłem świadkiem tego rozstrzelania, bo stałem nieopodal i widziałem to wszystko. Ukraińcy przeprowadzali wielokrotnie rewizję Żydów, a łupy nieśli później do Zwierzyny. Widziałem też, jak na polecenie Zwierzyny zastrzelony został jeden Żyd, który ukrywał się w kanale pieca...
[…]
           Na terenie miasta byłem świadkiem zabójstwa Żydówki z dzieckiem. Działo się to wiosną, lecz nie wiem, w którym roku.
[…] Kierownikiem straży fabrycznej był Reimund Anton Zwierzyna. Byli także: Rhode i Goldfisch...

          Obóz żydowski w Ostrowcu Świętokrzyskim znajdował się na łąkach częstocickich – stwierdza Kazimierz Ogórek, który pracował w okresie okupacji hitlerowskiej w tamtejszej stalowni martenowskiej (przyp. 128 - Archiwum OKBZH w Kielcach). - Stamtąd przyprowadzano Żydów do pracy w Hucie. […]
          W 1944 roku widziałem, jak złapano dwóch Żydów, którzy się ukrywali. Żandarmi niemieccy zastrzelili ich, a ciała wrzucili do pieca martenowskiego. Był to piec nr 3. Byli przy tym Niemiec i Ukrainiec. [...]”

          Stanisław Spurek z Ostrowca Świętokrzyskiego pracował podczas okupacji hitlerowskiej jako kierowca w tamtejszej Hucie. Jeździł samochodem ciężarowym marki citroen, z przyczepą. Zeznał on (przyp. 129 - Archiwum OKBZH w Kielcach) […]
          Byłem kilkanaście razy na terenie obozu. Zawoziłem Żydom żywność i inne artykuły. Nie widziałem, żeby Żydzi byli bici lub głodzeni. Straż żydowska czasem mnie nawet zaprosiła, by z nimi wypić. Zauważyłem, że do Żydów gorzej odnosili się strażnicy żydowscy niż Niemcy. Pamiętam nazwisko Rhode. Nie widziałem, żeby bił Żydów, a straż żydowska zapraszała i Rhodego i mnie. Wchodziliśmy do baraku, gdzie częstowano nas wódką i zakąskami.
Nadzór na terenie obozu żydowskiego pełnili także policjanci pochodzenia żydowskiego. Znałem jednego z nich, o nazwisku Blutenfeld [u Urbańskiego - Blumenfeld], który posiadał przed wojną sklep przy ulicy Okólnej w Ostrowcu Świętokrzyskim. […] Nadzór wewnętrzny w obozie pełnili werkschutze pochodzenia ukraińskiego. Komendantem całości był Rhode, który dysponował strażnikami i więźniami.
           W lecie lub wczesną wiosną 1943 roku dostałem polecenie podstawienia samochodu ciężarowego z przyczepą na teren obozu. Do samochodu wsiadł Rhode i dwóch policjantów żydowskich. W obozie załadowano 40 chorych mężczyzn i kobiet. Niektóre kobiety były w ciąży. Nadzorowali ich policjanci żydowscy. Rhode powiedział mi, że jedziemy do Radomia. Gdy dotarliśmy tam, nadzór nad przywiezioną grupą Żydów przejęli gestapowcy i pojechali z nami za miasto, 3 km od centrum Radomia. Po dotarciu na miejsce, Żydów wprowadzono do baraku. Po pewnym czasie przyszedł do nas, a siedzieliśmy wtedy w kabinie samochodu, jeden z policjantów żydowskich, który nadzorował Żydów, jadacych z nami z Ostrowca. W kabinie był wraz ze mną Gustaw Wisaczewski, zamieszkały w Ostrowcu Świętokrzyskim, przy ul. Targowej.
          Policjant żydowski oświadczył, że czuje się bardzo źle i poprosił, żeby kupić wódki i coś do zjedzenia. Na nasze pytanie, czym się tak zdenerwował, odpowiedział, że jak chcemy, to możemy sami zobaczyć. Wisaczewski przyniósł wódki i dał ją policjantowi, który wypił więcej jak jedną czwartą litra, a pozostałość przeznaczył dla nas. Potem zaprowadził nas pod barak. Przez otwarte drzwi baraku zobaczyliśmy stojących tam, rozebranych do naga Żydów – mężczyzn i kobiety. Byli to, oczywiście, przywiezieni przez nas Żydzi. W baraku leżeli na specjalnie przygotowanych stanowiskach stzreleckich Łotysze w czarnych mundurach, a Żydzi przechodzili kolejno przez pomost. Pod pomostem wykopany był dół, w który wpadali rozstzrelani. Gdy zobaczylismy taką scenę, natychmiast opuściliśmy to okropne miejsce. Człowiek normalny nie był w stanie patrzeć na taki mord.
          Po pewnym czasie policjanci żydowscy załadowali w skrzynie ubrania zamordowanych i włożyli je na samochód. I gdy przyszedł Rhode, pojechaliśmy do getta w Radomiu. Zabraliśmy stamtąd 40 mężczyzn i kobiet, których przewieźliśmy do obozu w Ostrowcu Świętokrzyskim. Przed wyjazdem z Radomia odbyła się ich selekcja. Uczestniczyli w niej także żydowscy policjanci z Ostrowca Świętokrzyskiego, którzy wybierali swoich znajomych. Żydzi z Ostrowca chętnie jechali do Ostrowca. Jak wynikało z ich zachowania, nie byli zorientowani, w jakim celu tam jadą. Prawdopodobnie uważali, że w Ostrowcu jest najlepiej. Wszystkich Żydów, którzy zostali załadowani na samochód w Radomiu, przywiozłem do Ostrowca. Po przyjeździe rozlokowano ich w barakach, a nam polecono jechać do garażu.

          Tauchen Zalctrajger (przyp. 130 - Archiwum OKBZH w Kielcach), zamieszkały w Ostrowcu Świętokrzyskim, przy alei 3 Maja widział, jak w październiku 1942 roku [powinno być: 1943 roku] Zwierzyna wydał Ukraińcom ze straży fabrycznej rozkaz rozstrzelania 3 Żydów: Gutmana i Grindberga, trzeciego nazwiska nie pamięta. […]

          Cukierfajn (przyp. 131 - Archiwum OKBZH w Kielcach), zamieszkały w Ostrowcu Świętokrzyskim, przy ulicy Młyńskiej 13, podaje, iż Zwierzyna wydał rozkaz zastrzelenia braci: Kopla i Mojżesza Sztajnów. Rozkaz został wykonany.

          Mosiek Brukierer (przyp. 132 - Archiwum OKBZH w Kielcach), zamieszkały w Ostrowcu Świętokrzyskim, ulica Młyńska 1, był naocznym świadkiem rozstrzelania z rozkazu Zwierzyny przez wartowników ukraińskich trzech Żydów: Mośka Gutmana, Grindberga i trzeciego o nieznanym nazwisku.
[…]

str. 218-219
[…] W aktach Okregowej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach natknąłem się niedawno na relację o bodzechowskim obozie pracy. Sporządzono je na podstawie zeznań: Jana Śmiecha, Stefanii Targowskiej, Stefana Borka i Abrahama Kierbela. Ten ostatni przebywał w tym obozie i przeżył okupację hitlerowską (przyp. 136 - Archiwum OKBZH w Kielcach).
           […] Z rąk gestapowców z Ostrowca Świętokrzyskiego, którzy sprawowali nadzór nad obozem, zgnięło około 40 Żydów. Zostali zastrzeleni w trakcie rewizji za kosztownościami, dokonywanymi przez gestapowców: Semka, Johnsona i innych. Żydzi byli także mordowani poza obozem. Zabito w ten sposób małżeństwo Billerów z sześcioletnim synkiem, pochodzące z Wiednia.
          Hitlerowcy zabrali też z obozu dzieci żydowskie i rozstrzelali je pod murem pobliskiego cmentarza żydowskiego. Tej zbrodni miało dokonać gestapo z Ostrowca Świętokrzyskiego.

str. 249-250
          Felicja Goldfarb z Radomia, która przeżyła wojnę, zeznaje (przyp. 160 – Archiwum ŻIH w Warszawie.) 
          […] Zawieziono mnie samochodem do prochowni w Pionkach, gdzie przebywałam do lipca 1944 roku. W tym czasie zostałam wraz z innymi wywieziona do Oświęcimia. Był to pierwszy w dziejach Oświęcimia transport, który wszedł do obozu bez selekcji, ponieważ naczelny lekarz obozowy, Mengele – dowiedziałam się o tym dopiero po wojnie – postanowił napisać dzieło naukowe z dziedziny pedologii i w tym celu kazał zostawić do swojej dyspozycji cztery transporty, a mianowicie: Bliżyn, Pionki, Ostrowiec i Starachowice. Natomiast dzieci, przywiezione z radomskiej wytwórni broni, które w tym czasie przybyły do Oświęcimia, posłano od razu do gazu.

str. 289
           Historyk żydowski, Emanuel Ringelblum, który w czasie ostatniej wojny założył w getcie warszawskim tajne archiwum żydowskie, zgromadził wiele materiałów dotyczących martyrologii ludności żydowskiej w Polsce. Wśród tych, które ocalały po zagładzie warszawskiego getta, odnaleziono listy pisane i wysyłane przez Żydów. Wybrałem kilka kartek pocztowych, pisanych i nadawanych w woj. kieleckim.

Ostrowiec Świętokrzyski – getto, 12 sierpnia 1942 roku
Kochana Pani Grabska!
Bardzo Panią proszę, by mi odpisała, jak u Blimci. Już setki razy pisałam i dzwoniłam i ani śladu. Może Pani wie, co u naszego Fiszla i Beniamina. Zlituj się Pani nad nami i odpisz nam, bo już nie mamy sił z przemyślenia. Proszę nic nie ukrywać przed nami i całą prawdę wypisać.
Wasza życzliwa Pela

          Jest to kartka pocztowa wysłana przez Pelę Okonowską, która mieszkała w Ostrowcu Świętokrzyskim przy ulicy Szerokiej 8, do S. Grabskiej w getcie warszawskim, zamieszkałej przed wysiedleniem przy ul. Pawiej (przyp. 195 – Ringelblum II, nr 223/2 k.l. Strona 165, poz. 89.).

str. 329-330
          - O ile mi wiadomo, sporo Żydów z naszego miasta [Ćmielowa] uratowało swoje życie – stwierdza Jan Pękalski, który w czasie okupacji nosił pseudonim „Borowy”. […]
          Z naszych kolegów szkolnych przeżyło wojnę dwóch Rybów, którzy mieszkali w Ostrowcu Świętokrzyskim. Pamiętasz chyba Leona? Chodził razem ze mną do jednej klasy gimnazjalnej u Chreptowicza. Widziałem się z nim na I zjeździe wychowanków tek szkoły w 1965 r. Starszy przyjechał w mundurze majora wojska polskiego. [I Zjazd Absolwentów odbył się w dniach 20-21.09.1958; II Zjazd Absolwentów odbył się 9-10.05.1968]
          Przeżył również hitlerowską okupację Wolf Zylberman, którego też powinieneś pamiętać. Taki skromny, porządny i bardzo dobrze uczący się chłopak. Ożenił się w pierwszym roku okupacji. Wkrótce po tym urodziło się im dziecko. Zostawili je u jakiejś rodziny w Annopolu i niestety, ludzie ci nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Nie wiadomo, jak to się stało, lecz żydowskie dziecko wpadło w ręce Niemców. Zylberman pisał o tym do mnie po wyzwoleniu. Uważa, że mógłby się mścić teraz, lecz wyraził się jednocześnie:
          „Po co mam to robić? Czy wróciłoby to życie mojemu dziecku?”
          Zawsze był szlachetnym człowiekiem...

str. 365-366
          Tadeusz Pastuszka z Ostrowca Świętokrzyskiego, który podczas okupacji hitlerowskiej mieszkał w oddalonym o 5 km od tego miasta Chmielowie, dużej wsi, wspomina (przyp. 9 – Centralne Archiwum KC PZPR w Warszawie.):
          Udało mi się wyprowadzić z getta w Ostrowcu Świętokrzyskim trzy osoby pochodzenia żydowskiego, a następnie z obozu pracy w Hucie Ostrowieckiej – 13 osób.
          Wszystkich doprowadziłem do swojego mieszkania. Tych ostatnich – w 1943 roku. Przechowywałem ich i opiekowałem się nimi aż do wyzwolenia Kielecczyzny, to jest do 17 stycznia 1945 roku...
          Trzy osoby pochodziły z Łodzi, dwie z Warszawy, a 13 osób z Ostrowca Świętokrzyskiego. Byli to m.in.: Aron Rapaport z Ostrowca, Jankiel Rapaport, dwóch Fuksów, Maniek Bryner, dwóch Kapłowiczów z Łodzi. Reszty nazwisk nie pamiętam... Uratowali życie i mieszkają w Niemczech i w Izraelu. Posiadam ich adresy. Utrzymują ze mną stały kontakt. Piszą listy i przysyłają mi paczki...
          Gdy Armia Czerwona zbliżyła się do Wisły, Jerzy Korngold przebywał jeszcze wraz z żoną w obozie pracy Żydów w Ostrowcu Świętokrzyskim. Oto jak przedstawia on panujący w tym czasie nastrój wśród tamtejszych Żydów (przyp. 10 – Archiwum ŻIH w Warszawie.):
          Zaczęły krążyć pogłoski, że nasz obóz zostanie zlikwidowany. Wybuchła panika, każdy myślał, jak się ratować. Tymczasem władze w obozie przejęła SS z Radomia. Terror powiększał się. Codziennie rozstrzeliwano po kilka osób. Najpierw zabijano co dziesiątego. Codziennie odbywały się rewizje. Podwojono straż. Jeden obozowicz odpowiadał życiem za ucieczkę drugiego. Któregoś lipca 1944 roku dowiedzieliśmy się, że nie idziemy więcej do pracy; uciekło dwóch żydowskich policjantów oraz prezes Judenratu. Obóz został bez ochrony. Ukraińcy otoczyli obóz. Nadeszły 23 wagony. Zostałem odseparowany od żony. Dałem jej znać, by weszła do szeregu aryjek i wykorzystała szansę, swój fałszywy dowód, podrobioną przez polski antyhitlerowski ruch konspiracyjny kennkartę. Spotkaliśmy się z Żółtowskim i razem opracowaliśmy plan spotkania się z moją żoną. Została zaraz ona poinformowana o szczegółach tego planu.
          Ja zrobiłem to samo, gdy się dowiedziałem, że moja żona już uciekła. Powiedziałem żydowskim kobietom w cementowni, że uciekam i kazałem im zrobić to samo. Na umówionym miejscu spotkałem żonę, uciekłem przez kolczaste druty pod gradem kul. Płakaliśmy ze szczęścia. Wszystko było już przygotowane dla nas przez Polaka, Leszka Żółtowskiego.
[…]
          Jerzy Korngold wymienia kilka nazwisk – jak się wyraża – katów z Ostrowca Świętokrzyskiego:
          Gerhard Schachmeister, volksdeutsch. Widziałem, jak żelaznym prętem bił dzieci żydowskie aż do utraty przez nie przytomności; inżynier Wage - volksdeutsch; Keller, którego jedynym zadaniem było znęcanie się nad ludźmi; Rhode – kierownik warsztatu, bezlitosny kat i morderca...

str. 558
          W jesieni 1942 roku grupa młodych komunistów w getcie ostrowieckim: Maria i Dawid Szulmanowie, bracia Gutmanowie i Frydland przygotowywali zbrojne wystąpienie na wypadek wysiedlenia Żydów z tego miasta. Ich plany zostały pokrzyżowane przez fałszywe informacje podawane przez Judenrat, a dotyczące odłożenia eksterminacji ostrowieckich Żydów. M. i D. Szulmanowie uciekli z Ostrowca i walczyli w warszawskim ŻOB podczas powstania w tamtejszym getcie.