piątek, 8 grudnia 2017

Ruth Pardess


Ruth Pardess (zd. Schwarz) urodziła się w 1940 roku w getcie w Ostrowcu Świętokrzyskim.

czwartek, 30 listopada 2017

Sara


First Name - Sara
Last Name - Burkowski
Gender - Female
Age -
Father's Name - Mayr
Mother's Name - Faige
Date Of Birth -
Place Of Birth - Ostrowiec, Poland
Permanent Residence - Ostrowiec, Poland
Date Of Death - 1942
Place Of Death - Majdanek, Camp

Źródło: Yad Vashem

piątek, 17 listopada 2017

Polacos


Anna Pamuła
„Polacos. Chajka płynie do Kostaryki”
Wołowiec 2017

str. 31
[…]
          Tak jak Montvelisky na przelomie lat dwudziestych i trzydziestych jeszcze kilunastu polskich Żydów przypłynęło do Kostaryki z Kuby. Byli to między innymi Beniamin Cyranowicz Dorfman, krawiec z Ostrowca, Herman Marmelsztejn Lazar, handlarz z Grabowca (jego mieszkanie w Kostaryce, na piętrze nad sklepem, przez kilka lat pełniło funkcję Centro Israelita – tam młodzi Żydzi spotykali się, grali w karty, modlili się w szabat i wszystkie święta) i Izaak Sunikowski, późniejszy przyjaciel poszukiwacza złota i komunisty Jaimego Goldenberga.
[…]

str. 115
          - W porcie pełno było Żydów z całej Polski. Płynęli we wszystkie strony świata. Do Ameryki, Kolumbii, Argentyny, Kanady. Spotkaliśmy tylko jedną rodzinę, która wybierała się do Kostaryki. Flikierowie byli z Ostrowca. Bardzo się do tej pory przyjaźnimy, to nasi hermanos de barco.
          Dawid opowiadał mi wielokrotnie o braciach i siostrach ze statku. O tym zjawisku pisał też Horcio Vazquez-Rial, argentyński pisarz: „ Język jidysz stworzył wyjątkowe słowo, które definiuje przyjaźń zawartą w trakcie ucieczki z Europy: szifbruder, hermano de barco. Te przyjaźnie, z reguły wiążące na całe życie, były charakterystyczne dla masowych migracji. Brat ze statku stawał się wujkiem dla dzieci wychowywanych na drugim końcu świata”.
          - Podróż do Kostaryki trwała długo, czasem miesiąc czy półtora. Razem się jadło i spało, pożyczało pieniądze na nowe życie i snuło plany. Na statku spędziłem trzy tygodnie, grając w berka z moim kuzynem Moszkiem i córką pani Flikier, Ruchlą. Siedemdziesiąt lat później, gdy spotkałem ją w supermarkecie, żartowała z kasjerką: „Z tym panem płynęłam z Polski do Kostaryki. Pamiętam, że bez przerwy ciągnął mnie za włosy!”. Przez całe życie wspominaliśmy naszą przeprawę, był to zawsze nasz ulubiony temat rozmowy.
[…]

str. 119-120
[…]
          Jedną z nich [taksówek] tego samego dnia [8 lipca 1937 r.] jechali Dawid z mamą oraz pani Flikier z dwiema córkami, Chaną i Ruchlą. […] Dawid był w samochodzie po raz pierwszy w życiu. Nie mógł się nadziwić, że w środku grało radio.
          - Syme Flikier, moja nowa ciotka, poprosiła mamę, by pojechała z nią do Paryża. Sama się bała, a bardzo chciała odwiedzić brata.
 Dawid był w stolicy Francji przez dwa lub trzy dni. Nie mieli dużo czasu, statek do Kostaryki odpływał z portu Boulogne-sur-Mer 10 lipca.
          - Nie znaliśmy dokładnego adresu. Po dwudziestu minutach wjechaliśmy w labirynt wąskich uliczek, które pięły się coraz wyżej. Ludzie wychodzili z domu zobaczyć, kto to jedzie, pomyślałem, że pewnie rzadko przejeżdżają tędy taksówki. Kluczyliśmy jeszcze dwa, trzy kilometry, było coraz mniej latarni, ulice coraz bardziej zaśmiecone. Zatrzymaliśmy się by zapytać o drogę, i nagle pani Flikier zaczęła machać gwałtownie rękami, krzycząc: „To mój brat! To mój brat!”. Zabrał nas do domu. Kamienica była zaniedbana. Mieli jeden pokój z kuchnią, w której jedliśmy i piliśmy. Dorośli ciągle powtarzali: Hitler to, Hitler tamto. Ja bawiłem się z dziećmi mówiącymi jidysz. Potem spaliśmy w piątkę na jednym łóżku, słuchałem jak mama mówi ciotce szeptem: „Jakie to dziwne, że twoja bratowa nie nosi peruki!”. Rano pani Flikier uścisnęła swojego brata po raz ostatni w życiu. Kilka lat później cała rodzina wywieziona została do obozu.
           Byłam ciekawa, gdzie dokładnie w Paryżu przebywał Dawid. Zapytałam o to Jeana Birenbauma, którego rodzice przyjechali do Paryża w latach dwudziestych z Piotrkowa Trybunalskiego.
          - Brat pani Flikier mógł mieszkać w Belleville – zgaduje. – Tam mieszkali najbiedniejsi Żydzi, nowi imigranci z Europy Wschodniej. Stanowili dwanaście procent społeczności. Połowa nie miała dokumentów. Mieszkania były tanie. Ulice wąskie: jedenaście i pół metra szerokości, w innych dzielnicach Paryża o pięć metrów więcej, kocie łby nierówne. Żydzi pracowali w domach, byli spodniarzami, prasowaczami, mechanikami, krawcami. Część trudniła się handlem obwoźnym. Szybko zapomnieli język polski, na ulicach było słychać tylko jidysz i coraz częściej francuski, bo chcieli się szybko integrować. Nikt nie wspominał o Polsce, to była przeszłość. Rozstania gwałtowne, tym bardziej trudne, bo wielu Żydów Polskę kochało. Teraz stała się dla nich ziemią wyklętą i tylko nowi imigranci przypominali o minionym życiu. To oni przywozili plotki ze sztetli i informacje o zbliżającej się wojnie, jak pani Flikier i mama Dawida.

poniedziałek, 23 października 2017

wtorek, 10 października 2017

Fridentalowie


Fotografia rabbiego Mosze Fridentala z jego córką i wnukiem, 15 czerwca 1942 r., Ostrowiec

Źródło: Yad Vashem

sobota, 30 września 2017

Mobilna Przestrzeń Kultury



"Równo 75 lat temu blisko jedna trzecia mieszkańców Ostrowca została zamordowana.
W dniach 10-12 października 1942 roku Niemcy w ramach tzw. akcji likwidacyjnej wywieźli na natychmiastową śmierć w komorach gazowych Treblinki około 10 000 ostrowieckich Żydów.
Brak słów do opisania czym była i nadal jest dla naszego miasta ta niewyobrażalna zbrodnia.
Bez pamięci o żydowskiej historii Ostrowca jesteśmy duchowo ułomni.

W rocznicę tych wydarzeń, wraz z Muzeum Żydowskim Galicja, w dniach 7-18 października organizujemy cykl wydarzeń dotyczących historii i kultury polskich Żydów. W ramach „Mobilnej Przestrzeni Kultury” zapraszamy Was do wzięcia udziału w wystawie „Wszystkie drogi… historie Żydów ocalonych z Zagłady”, w warsztatach plastycznych oraz w spacerze po żydowskim Ostrowcu."

Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie organizatora.

piątek, 29 września 2017

Otylia Pracka i Mieczysław Podgajny - Sprawiedliwi wśród Narodów Świata

Mieczysław wraz z siostrą Otylią do września 1939 roku mieszkali w Ostrowcu Świętokrzyskim (województwo kieleckie). Po wybuchu wojny przenieśli się do Warszawy. Ich mieszkanie służyło jako schronienie, miejsce przejściowe dla wielu Żydów z Ostrowca (m. in. skorzystali z ich pomocy: Marian Kargul, Wanda Zilberdrut, Jakier i Jenta Czernikowscy z dwoma córkami, Henryk Leszczyński, pani Kierblowa z córką, Stanisław Hollander, Warwejcłowa z córką). Pomagali Żydom wyrabiając im „aryjskie” dokumenty, szukając pracy i domu. Wielu osobom uratowali życie przemycając ich z Polski przez Czechy i Słowację aż na Węgry. Pod koniec wojny Mieczysław został aresztowany przez Niemców za pomoc Żydom. Wypuszczono go dopiero po wyzwoleniu. Mieczysław Podgajny i Otylia Pracka zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata w 1983 roku.

Źródło: Księga Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Ratujący życie podczas Holocaustu. Polska, tom II, red. naczelny Izrael Gutman, Kraków 2009, s. 571.

Wanda (Chaja) Zylberdrut z córką Mariką, 1946 rok, zdjęcie z zbiorów Lucyny Rudzkiej

PODGAJNY, Mieczyslaw ((1918-)
PODGAJNY-PRACKI, Otylia ((1907-) sister
Brother and sister resided in Ostrowiec Swietokrzyski where they knew many Jews. During the occupation they moved to Warsaw, to a modest apartment consisting of one room and a cellar. Not having the possibility of concealing Jews in their home, they helped many from Ostrowiec Swietokrzyski to find other shelters, to get false identification, or even employment. They helped Jakir and Jente Czernikowski and their daughters, Barbara and Frumka, Stanislaw Holanski, Marian Kargul, Mrs. Werwejel with her daughter, Wanda Zylberdrut with her daughter. So Wanda got work as a manicurist and Henryk Leszczynski as a driver in a German business. Stanislaw and Marian were able, thanks to Mieczyslaw's connections, to cross the frontier into Czechoslovakia and Hungary, safer at that time. At the turn of 1943 and 1944 Mieczyslaw was arrested under the suspicion of hiding Jews, but luckily he escaped from the prison. See: Grynberg, op. cit.

Źródło/Source: https://www.savingjews.org/righteous/pv.htm


Until the outbreak of the war, Mieczysław Podgajny and his sister Otylia Pracka lived in Ostrowiec Świtokrzyski, in the Kielce district, and had ties with many local Jews. Early in the occupation, they moved to Warsaw where they shared an apartment. When the Germans began to liquidate the Jews of Ostrowiec, Podgajny and his sister became an address for Jews fleeing from the Ostrowiec ghetto looking for a place to hide on the Aryan side of the capital. Their one-room apartment and cellar served as a transit station, through which the following Jews passed: Marian Kargul, Wanda Zilberdrut, Jakier and Jenta Czernikowksi and their two daughters, Henryk Leszczyński, Mrs. Kierblowa and her daughter, Stanisław Hollander and Mrs. Warwejclowa and her daughter. Podgajny and Pracka obtained “Aryan” papers, jobs and places to live for the Jewish fugitives, both in and outside of Warsaw. Thanks to connections they had with people who knew how to cross the borders illegally, Podgajny and his sister managed to get a number of the Jews they cared for out of Poland to Hungary through Czechoslovakia, thus saving their lives. Towards the end of the occupation, the Germans arrested Podgajny on suspicion of helping Jews and he was freed only after the liberation. Podgajny and Pracka neither asked for nor received any remuneration for their efforts to save Jews, and everything they did was motivated by altruism.
On September 19, 1983, Yad Vashem recognized Mieczysław Podgajny and his sister Otylia Pracka as Righteous Among the Nations.

Źródło/Source: Yad Vashem

Zobacz jeszcze/See more: Przy Księżej Drodze

piątek, 25 sierpnia 2017

Letter


Two documents with the signatures of R. Yaakov Halevi Halstock, rabbi of Ostrowiec (Ostrovtza), son of the holy Rebbe Yechezkel Halevi Halstock of Ostrowiec.
* Handwritten authorization on the official stationary of the Beit Din of Ostrowiec (Kielce Voivodeship) regarding the acquisition of land in Eretz Israel by the "Avodat Yisrael" organization from Warsaw. On the margin is an authorization signed and stamped by R. "Yaakov Halevi Halstock", affirming that the document was signed in his presence. Nissan 1935.
* Membership booklet issued by the "Avodat Israel" organization in Warsaw - organization for the acquisition of land in Eretz Israel. With details filled in by hand and various signatures. One of the pages contains a document of sale between two members of the organization, with an authorization signed and stamped by R. "Yaakov Halevi Halstock". Shevat (January), 1934.
The holy R. Yaakov Halevi Halstock, son of Rebbe Yechezkel of Ostrowiec, and son-in-law of R. Nathan Nachum Hakohen Rabinowitz, Rebbe of Krimilow-Radomsko, was rabbi of Ostrowiec, where his father served as Rebbe. He was killed during the Holocaust with his wife Leah and their entire family.
The "Avodat Israel organization for the acquisition of land in Eretz Israel" was established by Rebbe Yisrael Eliezer Hopstein of Koznitz (Kozienice) and his followers in Warsaw. The organization merged with the "Nachalat Yaakov" organization of the chassidim of Jablonna, and together acquired the land on which Kfar Chassidim is built. "Avodat Israel", together with the "pioneer Rebbe" R. Yeshaya Shapira, and the chassidim of Piaseczno, also acquired land in the adjacent Kiryat Ata.

Źródło: liveauctioneers.com
Dzięki uprzejmości Mateusza Chlewickiego.


wtorek, 4 lipca 2017

Marian Krycia - Sprawiedliwy wśród Narodów Świata

Marian Krycia (1920-1979)

Treść maila, którego otrzymałem 8 czerwca  2017 r.:

Szanowny Panie Wojciechu

Jest Pan autorem bloga "Żydowski Ostrowiec", w którym opisuje losy mieszkańców tego świętokrzyskiego miasta, w tym w szczególności żydowskiego pochodzenia. Zapewne zainteresuje Pana historia, której stałam się mimowolnym świadkiem.

Jestem córką urodzonego 15 sierpnia 1920 roku w Ostrowcu Mariana Krycia. W przedświąteczną sobotę 8 kwietnia tego roku, dzięki zaangażowaniu i dociekliwości Archiwistów Politechniki Wrocławskiej Pani Barbary Brandt-Goleckiej, Pana Tomasza Broczka oraz wspomagającej ich Pani adiunkt Hanny Langner-Matuszczyk, którzy na potrzeby monografii „Aby pamięć przetrwała. Pracownicy i studenci Politechniki Wrocławskiej, którzy przeszli przez niemieckie obozy koncentracyjne i zagłady 1939-1945”, prowadząc przez ostatnie dwa lata kwerendę w celu odszukania byłych więźniów hitlerowskich obozów, trafili na mojego Ojca, absolwenta 1956 r. Politechniki Wrocławskiej, a następnie dotarli do mnie z absolutnie zaskakującą informacją o fakcie uhonorowania Go przez Państwo Izrael 25 marca 1979 r. tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Z zebranych dotychczas informacji wynika, że najprawdopodobniej mój Ojciec o fakcie uhonorowania Go przez Państwo Izrael 25 marca 1979 r. nie dowiedział się przed swoją śmiercią 26 października 1979 r. Najbliższa rodzina, tzn. żona (moja Mama, zmarła w lutym 2015 r.) i my trzy córki Mariana, wiedziałaby o tym wydarzeniu. Dla dalszej rodziny, w tym tej która mieszka ciągle w Ostrowcu Świętokrzyskim, również jest to wielkie zaskoczenie. Do 8-go kwietnia br. żyliśmy bez tej świadomości, a wystarczyło wpisać nazwisko Ojca do wyszukiwarki internetowej... Nikt o tym jednak nie pomyślał.

Z relacji dostępnych w internecie na stronie Instytutu Yad Vashem wynika, że Ojciec wydostał w 1943 roku z ostrowieckiego getta Szlomo i Bronisławę Rubinsztajn oraz Chaninę i Marię Szerman (Malachi) zapewniając im bezpieczne przetrwanie do końca wojny poprzez załatwienie mieszkania-kryjówki, aryjskie dokumenty czy schronienia w pobliskich lasach. W grudniu tego samego roku, za pomoc Żydom, został aresztowany przez gestapo i przewieziony do Auschwitz, z którego uciekł w lipcu 1944. Jestem w posiadaniu kopii telegramu gończego za zbiegami (Ojciec miał dwóch towarzyszy ucieczki) wysłanego z Obozu do wszystkich jednostek tajnej policji w Generalnej Guberni.

Złożyłam w Instytucie Yad Vashem wniosek o wydanie na moje ręce medalu i dyplomu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, których Ojciec nie odebrał. Otrzymałam już potwierdzenie, że w ciągu 3-4 miesięcy dostanę najprawdopodobniej zaproszenie do Ambasady Izraela w Warszawie.

Janina Kańczuga
Wrocław


"Księga Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Ratujący życie podczas Holocaustu. Polska", tom I, red. naczelny Izrael Gutman, Kraków 2009, ss. 346-347.

Krycia Marian

Mieszkał w Ostrowcu (dystrykt radomski). Znał się dobrze z rodziną   Szlomo Rubinsztejna, która przebywała w getcie. Marian pomógł wydostać z getta wujka Rubinsztajna – Chanina Szermana i umieścił go w mieszkaniu we Włochach pod Warszawą, gdzie doczekał wyzwolenia. W marcu 1943 r. Krycia wydostał z getta żonę Rubinsztejna i przeniósł ją do Częstochowy, załatwiając jej fałszywe dokumenty. Po likwidacji getta w Ostrowcu, Krycia ukrył Rubinsztejna w lesie, gdzie pozostał aż do wyzwolenia. Na początku 1944 r. Krycia został aresztowany przez Gestapo pod zarzutem pomagania Żydom i wysłany do KL Auschwitz, gdzie udało mu się przeżyć. Marian Krycia został uhonorowany Tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata w 1979 roku.

niedziela, 14 maja 2017

Parafia św. Michała Archanioła w Ostrowcu Świętokrzyskim


„Parafia św. Michała Archanioła w Ostrowcu Świętokrzyskim 1614-2016”
red. ks. Bogdan Stanaszek
Ostrowiec Świętokrzyski 2016

str. 58
           Od 1810 r. proboszcz rzymskokatolickiej parafii był jednocześnie urzędnikiem stanu cywilnego. Od 1826 r. takimi urzędnikami stali się również rabini. Dlatego też w latach 1810-1825 w księgach stanu cywilnego parafii św. Michała Archanioła w Ostrowcu byli odnotowani Żydzi, którzy zgłosili się do księdza, jako urzędnika stanu cywilnego, celem odnotowania urodzeń, ślubów lub zgonów.

str. 85
           Kościół ostrowiecki posiadał dwie sumy zapisane początkowo na kahale ostrowieckim. Oba zapisy zostały poczynione przez księdza Stanisława Franciszka Dobrzyńskiego, plebana ostrowieckiego, kanonika opatowskiego. Jeden z dnia 23 XI 1720 r. (w czwartek w dzień święta Ofiarowania Najświętszej Marii Panny) opiewał na sumę 1000 złp (150 rs). Ten testamentowy legat był oblatowany w Sądzie Grodzkim Sandomierskim w dniu 16 IV 1723 r. Procent od legowanej sumy przeznaczony został na spraszanie księży na kwartalne nabożeństwo Bractwa św. Anny, słuchanie spowiedzi i asystowanie przy nabożeństwach oraz na odpust w dzień św. Anny.

str. 98
           W dniu 3/15 IV 1862 r. Komisja Rządowa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zatwierdziła kosztorysy na budowę nowej plebanii […] Kontrakt na wzniesienie tych budynków wygrał 5 VIII 1862 r. Leon Strużyński, dzierżawca apteki w Opatowie, jednak cesję urzędową przekazał kupcowi Szymonowi Pfefferowi (Sime Feferowi), Żydowi z Ostrowca. Ten przy wznoszeniu ich nie trzymał się planów i wykonał mniejszą podmurówkę, drewno wykorzystane do budowy było złej jakości, nie zrobił dubletowych gontów na plebanii, zbyt wcześnie otynkował wzniesione mury i nie płacił za wodę, mimo że w kontrakcie przewidziano na to pieniądze. […]
            W nocy z 26 na 27 VI 1863 r. [przyp. 201 – Pożar rozpoczął się w domu Herszka Lezmana (inne źródła podają, że był to przepisywacz rodałów Herszek Lerner vel Szrojber) przy ul Zatylnej, niemal w środku miasta. Silny wiatr spowodował, że spłonęło prawie całe miasto. Zmieszczeniu uległo 19 domów zamieszkałych przez katolików i 117 żydowskich.] pożar zniszczył miasto Ostrowiec. W jego wyniku zgorzały: stodoła, obory, stajnie, spichlerz i chlewy oraz dom dla czeladzi, które były w dobrym stanie. […] Po pożarze ze względu na zatarg o niezgodne z projektem wykonanie budynków proboszcz i służba kościelna musieli opuścić lokal, który zajęli tymczasowo. Nie mogli się przenieść do parafialnego domu służby kościelnej znajdującego się przy kościele, ponieważ ten był zajmowany przez rodziny żydowskie pozbawione mieszkań. Ponadto Żydzi – nie wiadomo bliżej na jakich zasadach – wykorzystywali cmentarz przykościelny. Żyd Pfeffer nakazał ludziom proboszcza opuszczenie niedokończonych budynków twierdząc, że do czasu protokolarnego odbioru są jego własnością. W budynku sług kościelnych zamieszkali Żydzi i uruchomili piekarnię chleba. Wywołało to sprzeciw proboszcza ks. R. Majewskiego, który interweniował u władz kościelnych i państwowych. Plebanię i dom sług kościelnych ukończono w 1863 r. Jednak kwestie odbioru robót przeciągnęły się do 1865 r.

str. 101-103
[…] budowę murowanego kościoła rozpoczęto między 1782 a 1786 r. Wymusiła ją wizytacja generalna z 4 VII 1782 r. Oddelegowany do wizytacji ks. Stanisław Ptaszyński, kanonik liwski, proboszcz z Nowego Korczyna groził, że zapieczętuje świątynię, gdyż jej stan był fatalny […]. Na dodatkowe rozgoryczenie wizytującego wpłynął fakt, że Żydzi wybudowali w mieście nową bożnicę i kwitło tam życie religijne.
[…]
          Razem z kościołem zostały wzniesione dwie wieże, jednak tylko do wysokości jednego piętra. W 1862 r. wieże boczne kościoła, służące za dzwonnice, potrzebowały podniesienia i szybkiego pokrycia. Dopiero w 1867 r. baron Antoni Frenkiel, dziedzic Dóbr Ostrowieckich i kolator kościoła ufundował dobudowanie drugiego piętra jednej z wież, a w 1885 r. kolejny dziedzic Dóbr Ostrowieckich i kolator kościoła Władysław Laski sfinansował wzniesienie piętra drugiej wieży. Obydwie wieże z cebulastymi kopułami były pokryte blachą żelazną i na szczycie miały kute krzyże wysokości 2 łokci.

str. 106
           Jak odnotowano w inwentarzu z 1795 r., cztery razy do roku miało miejsce wystawienie Najświętszego Sakramentu w kościele […]. Podczas tych uroczystości odbywała się procesja po cmentarzu przykościelnym. W 1795 r. lampa „ante Sanctissimum” tylko w dzień się paliła. Brakowało funduszu na światło, chociaż „Officium Kieleckie” dekretem nakazało ostrowieckim Żydom za wystawienie bożnicy dostarczać zawsze dwa kamienie łoju. Trzeci kamień łoju mieli dostarczać za remont bożnicy i szkoły. Przekazywali tylko 1 kamień.

str. 112
Przy obejmowaniu parafii przez ks. Romana Majewskiego w 1857 r. w protokole porównawczym sporządzonym 6 VIII 1857 r. zanotowano: „Plac koło kościoła dawniej cmentarz grzebalny łącząc się z siedzibami familii żydowskich wystawiony jest na szyderstwo i profanację Żydów – dla zaradzenia temu jako najmniej, aby kości zmarłych po cmentarzu nie poniewierały się spieszne oparkowanie jest konieczne.” […] Przed 1855 r. cmentarz przykościelny był „od strony południowej jako najbardziej wystawionej na nieporządek i niechlujstwo żydostwa tuż zamieszkującego, oparkowany został żerdziami – to ogrodzenie do czasu posłużyć może w zachowaniu porządku i przyzwoitości”. […]
 Cmentarz przykościelny o powierzchni 1 morgi i 14 prętów (99 na 114 łokci) został otoczony w 1867 r. parkanem z kamienia murowanym na wapno. Na teren przykościelny prowadziły dwie obszerne bramy zwieńczone metalowymi krzyżami. Przedsięwzięcie to sfinansowano kosztem parafian i barona Antoniego Frenkela za proboszcza ks. Romana Majewskiego. Natomiast mur wzmacniający skarpę, na której znajdował się kościół został wykonany na koszt parafian i Banku Polskiego jako dziedzica Dóbr Ostrowieckich i kolatora kościoła. […]
          W 1905 r. doszło do zatargu między proboszczem ks. Janem Naulewiczem, a Izraelem Golsdtejnem (Izrol Goldszten), Żydem z Iwanisk będącym właścicielem domu przy cmentarzu przykościelnym. Na polecenie księdza w maju 1906 r. została rozebrana murowana komórka, drewniany przysionek i murowana piwnica, mur cmentarza przykościelnego przesunięto do samego domu I. Golsdtejna.  W okresie międzywojennym również miały miejsce spory z Żydami zamieszkującymi tereny stanowiących własność parafii na wzgórzu, gdzie stał kościół [przyp. 291 – ADS, Akp. św. Michała Ostrowiec II, k. 362.].

str. 115
          Na terenie parafii znajdował się jeszcze cmentarz żydowski – kirkut [przyp. 308 – Kirkut – w starych dokumentach i miejscowej gwarze kierkut]. Został on za „konsensusem urzędu kieleckiego” oparkowany przed 1795 r.

str. 128-129
             W 1820 r. w Ostrowcu dwa razy w tygodniu – w poniedziałki i czwartki – odbywały się targi. Jednak już w 1825 r. są potwierdzone w mieście targi niedzielne. Odbywały się one na ostrowieckim rynku. Zostały one „chciwością żydostwa i niesumiennych szynkarzy wprowadzone i utrzymane” [przyp. 395 – ADS, Akp. św. Michała Ostrowiec II, k. 71]. Targi te, jako nielegalne, na interwencję proboszczów i bogobojnych obywateli zamieszkałych w okolicy, w sierpniu 1861 r. zostały zakazane. Przez kilka miesięcy nie było targów, za to więcej poszanowania świąt i mniej pijaństwa, bijatyk, przekleństw i rozpusty. Chłopi uwolnieni od pańszczyzny [przyp. 396 - Informacja z 1862 r. sugeruje, że uwłaszczenie chłopów w niektórych dobrach miała miejsce przed oficjalną reformą z 1864 r.] szli do miasta w swoich interesach w poniedziałki i czwartki, kiedy odbywały się targi. Jak donosił w swoim piśmie dziekan ks. Ignacy Grynfeld pod wpływem przekupstwa Żydów i szynkarzy naczelnik powiatu opatowskiego wspólnie z burmistrzem Ostrowca w dniu 13 II 1862 r. na nowo zaprowadzili targi niedziele. Dziekan przewidywał: „Znów lud będzie tam tracił duszę, zdrowie i krwawo zapracowany grosz a w niedziele kościoły nasze parafialne będą jak dawniej puste” [przyp. 397 – jw.]. Biskup sandomierski zabiegał u dyrektora Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego o wydanie decyzji zabraniającej tych praktyk [przyp. 398 – Interesująca jest argumentacja popierająca te starania: […] Zły może jest lud prosty a gdzież nauczy się moralności, jeżeli nie w Kościele na nauce. Wiele jest pijaństwa, kradzieży, niemoralnego życia a skąd to pochodzi, jeżeli nie stąd że lud nie bywa w Kościołach a miejsce nabożeństwa idzie na tarą [targ]do miasta. Jeżeli znajdujący się i mieszkający w kraju starozakonni, mają ten przywilej iż w ich święta nie ma targów, ani jarmarków, nie odbywają się publiczne licytacje i urzędowe kupna lub sprzedaże, toć tym bardziej w święta Kościoła katolickiego którego wyznawcami jest cała ludność krajowa a przepisy religijne zachowane być powinny. Jeżeli w szabas lub święta żydowskie Żydzi nie wydadzą drzewa z lasu chociaż poprzednio zakupionego, jak więc wielkim jest złem i zgorszeniem gdy w święta katolickie jeżdżą do miasta ze zbożem i innymi produktami, katolicy którzy święta i niedziele obowiązują święcić przez Nabożeństwo w Kościele i słuchanie nauki lub kazania. APMO, Protokół odbieranych różnych Rozporządzeń [od] 1844, Zapis pod datą 7 XI 1863 r.].

str. 236-237
          Niewątpliwie poważnym problemem duszpasterskim był spory radykalizm robotników, rozległość parafii, a budowaniu dobrych nastrojów nie służyła również rozbudowa kościoła (wiązały się z nią obciążenia finansowe). Informacje tego typu często pojawiały się w protokołach wizytacyjnych. We wrześniu 1937 r. bp Paweł Kubicki wskazywał, że w parafii mieszka „żywioł fabryczny” i różnowiercy (żydzi, hodurowcy). […] W siedem miesięcy później ten sam hierarcha w czasie kilkudniowego pobytu w parafii św. Michała odniósł wrażenie, że życie religijne „w niej się zagrzewa”, co było osiągnięciem w środowisku pełnym „przeciwników”. Wśród zagrożeń wyliczał: „liczne żydostwo, gonitwa za groszem, socjalizm, który na ul. 3 Maja rozpoczął budowę swej wspaniałej siedziby, nieliczny, ale istniejący na terenie parafii biedny hoduryzm i tym podobne czynniki”. W sierpniu 1942 r. bp Kubicki notował: „Mimo radykalnych wpływów, które starają się wywierać na terenie parafii różni ludzie o poglądzie bardziej radykalnym i socjalistycznym, w znacznej części parafii w duszach żyje myśl Boża”. Oceniał ofiarność wiernych na bieżące potrzeby jako wystarczającą (wszystkie wydatki były pokryte całkowicie). Podkreślał znaczną frekwencję podczas nabożeństw. Bp Kubicki wysoko cenił pracę ks. Szubstarskiego i księży, „mimo przeciwności, których sam Ostrowiec i jego okolica dostarczają więcej niż inne miejscowości sandomierskiej diecezji” [przyp. APMO, Księga wizytacji kanoniczych, Prywatny pobyt bpa Kubickiego 24 VIII 1942.].

poniedziałek, 8 maja 2017

Anna Bella Geiger (Waldman)

W 1922 roku ostrowiecki kaletnik, Jakub Waldman,wyemigrował do Ameryki. Po dwóch latach dołączyła do niego jego żona, Genia. Ostatecznie osiedli w Brazylii. W 1933 roku urodziła się im córka, której nadali imiona Anna Bella. Po latach przyjmie ona nazwisko męża - Geiger.

Genia i Jakub Waldman, Ostrowiec, 1921 r.

Dziś Anna Bella Geiger jest jedną z najlepiej rozpoznawalnych na świecie artystek brazylijskich.

W kwietniu br. Fundacja Razem Pamoja z Krakowa zorganizowała pierwszą w historii wystawę Anny Belli Geiger w Polsce.


Postać Anny Belli Geiger, żydówki polskiego pochodzenia, została odczytana przez Paulinę Ołowską jako jedna z wielu realnych uchodźczyń w historii.
Ojciec Anny Belli Geiger był rzemieślnikiem wykonującym torebki damskie. Jak głosi rodzinna legenda w ucieczce do Rio de Janeiro towarzyszyła mu jedynie skrzynia wypełniona torebkami. Kilka z nich się zachowało. Torebki ojca pojawiają się od pewnego czasu w twórczości Anna Belli Geiger, są też tematem wystawy WHAT WAS INSIDE THAT LEATHER CASE? / O QUE HAVIA NAQUELA MALA DE COURO? oraz poprzedzających ją warsztatów odbywających się w Księgarni | Wystawie - krakowskiej galerii Fundacji Razem Pamoja.

Więcej o wystawie znajdziesz tutaj.




28 kwietnia 2017 r. Anna Bella Geiger po raz pierwszy odwiedziła Ostrowiec.

fot. Paweł Dudziak









Przewodnikami po mieście byli członkowie Stowarzyszenia Nie z tej Bajki a fotografie wykonał Paweł Dudziak.

Anna Bella Geiger: Sami strzeliliśmy sobie w stopę [wywiad]

We Shot Ourselves in the Foot: An Interview with Anna Bella Geiger

A Testimonial to his Greatness

A Testimonial to his Greatness

The Yahrzeit of Reb Meir Yechiel Halevi Halstock of Ostrowiec (1852-1928) is commemorated on the 19th of Adar. The following praise of his works appeared in Sefer HaHasidut, Meah Tzadikim, Raphael, Yitzchak, 1961, Tel Aviv. (Freely translated by Gabbai Seth Fishman.)



Who Can Bring Us a Replacement?

In Midrash Bereishit Parshah 91:

“Four materials, (silver, gold, iron and copper), stand out in terms of their utility in the world, and if any of the four is lost, it can be replaced as follows: For silver has a mine, and there is a place for gold to be refined, iron may be gotten from dust and from ore is smelted copper.”

But a wise sage who has died, who can bring us his replacement, who can bring us his equal?

All four of these qualities were contained in the Tzaddik, our master, our teacher zichron tzaddik l’vracha.

Attribute of gold: In familiarity with laws of Jewish observance and practice, who was greater than he? Wasn’t he the authority of his generation? The most serious, the most elusive questions, including matters of divorce and marriage and repairs for agunot, questions which came about in the Jewish world in every province, were turned over to him. He was the greatest authority to whom all the “giants” of the generation hurried their most urgent questions for his review, and he was divinely inspired, because his familiarity with laws of Jewish observance and his practice was noteworthy. We can rightly say of him, that he adorned the precious Torah with his attention to deatail. The greatness of  his expertise and his sharpness were not found in courtrooms or in books. Before him, all hidden wisdom was revealed. There was nothing that he couldn’t tackle.

Attribute of Silver: In homiletics who was greater than he? Didn’t he draw forth powerful words through his ability for speaking, producing jewels? In his presence, the gates of wisdom opened and his interpretations were amazing to the listener. His innovative approach in exposition weaved a tapestry beginning with Torah, and from there, to Prophets, and from there to Ketuvim, to Mishnah and Midrash and Yalkutim with amazing analyses, wonder of wonders in wonderful profundity, with permutations and gematriot, fruits for wisdom.

Attribute of Iron: Every Jew’s sight was raised toward the Tzaddik of Ostrowiec. He was a total angel for law and for instruction, for interpretation and mediation on every issue of communities, their disagreements with the Rabbis, butchers, he was a teacher of tzaddikim, and the remnants of holy vessels. They went out and came in in accord with what he said. And they did what he said and the Jews took note in every community where he taught.

Attribute of Copper: He created two copper pillars, the right pillar, “Ready-for-action”:

In matters touching on Klal Yisrael dealing with legal issues, he put his face as copper without fear, and without backing down. He was the mighty one who knew when to raise an issue and when to give in in a controversy of Torah before those that wanted to destroy the holy and to lop off seedlings.

The left copper pillar “Strength-in-him”:

I.e. in touching upon him as a person, he did what he accomplished without delegating, he served in all his service, he, himself, in the holy service he did, it was all done in selflessness and there is no greater.

(Pillars of Marble)

Źródło: Jewish Reneval Hasidus

piątek, 5 maja 2017

The Tzaddik Who Fasted Forty Years

Meir Jachiel Halewi Halsztok

          Rabbi Yechiel was a child prodigy. His father, who was very poor, earned a living by baking bread. He would arise at dawn, as soon as the rooster crowed, and there by the light of a tiny candle Meir Yechiel would peer through the door of his room and see his father Rabbi Abraham Yitzchak kneading dough with his fine, thin fingers. He would stand hunched over the dough, and each time his fingers dug into it, a murmur escaped his lips: “The prayer of the afflicted man, when he swoons and pours forth his supplications before the L-RD” (Psalms 102:1). At that point, tears dripped from his eyes into the dough. After the morning prayer, when Meir Yechiel’s mother gave him bread from his father’s bakery, where he had worked from the sweat of his brow, a certain verse from the book of Psalms came to his mind: “It is in vain for you who rise early, who sit up late, who eat the bread of sorrows” (Psalms 127:2). When he grew up, he was repulsed by food, and he spent the majority of his time fasting.

          Rabbi Meir Yechiel was born in 5612 (1852) in the small town of Savin, near Krakow [inne źródła podają miasto Szubin]. From his youth no teacher was found that was competent enough to answer his questions, and when he was 10 years old his father brought him to see Rabbi Elimelech of Grodzisk.

          Arriving at the court of the Rebbe of Grodzisk, the boy overheard a question that nobody could answer. Everyone tried to come up with a response, but all efforts proved useless. However an answer sprang to the boy’s mind, but he was too embarrassed to state it publicly. He therefore took some chalk and wrote the answer on the door of the Beit Midrash. Afterwards, when those who were studying in the Beit Midrash saw this answer on the door – an answer written with a child’s handwriting – they realized that it was indeed the solution to their difficult question. News of this spread quickly, and when it reached the ears of the Rebbe of Grodzisk, he told the boy’s father to leave him with him, for he would personally take care of him.

          His father Rabbi Avraham Yitzchak thus returned to Savin while the young Meir Yechiel remained in Grodzisk. From day to day he rose in the rungs of Torah learning and the fear of G-d, until he became renowned for his sharp mind and great knowledge.

          When Rabbi Meir Yechiel was 17 years old, he married in the small town of Worka [powinno być: Warka] and lived in the home of his father-in-law. There he studied Torah in holiness and purity until he attained a great level of scholarship and piety. He once enclosed himself in a room during the four weeks that separate Purim from Passover, and there he studied the entire Talmud, completing it on the eve of Passover.

          His renown spread far and wide, and many scholars came to hear the Torah emanating from his lips. At the age of 28 he was called upon to become the Rav of Sakranovitz [powinno być: Skierniewice], a large city where thousands of Jews lived. In 5649 (1889), the city of Ostrowiec invited Rav Meir Yechiel to become its Rav, and so he moved there and dealt with everything concerning the community until his passing. After the death of the Rebbe of Grodzisk, Rabbi Meir Yechiel’s Rav, the chassidim came to crown him as their Rebbe, and thousands of Jews from every corner of Poland flocked to him to partake of his Torah and advice.

          The Rabbi of Ostrowiec took it upon himself to fast. He would pray and study during the entire day, yet did not eat during that time. At night he ate some crackers and had a glass of tea, then continued to fast. Rabbi Yechiel fasted like this for 40 years, until his passing. His family tried to persuade him to abandon this lifestyle, but he refused to heed them, and when the Rabbi of Ger tried to convince him to interrupt his fast, he replied, “You have the merit of your fathers. Your father was the Sefat Emet, and your great grandfather was the Chiddushei HaRim. Your ancestors had already fasted for you. However I am the son of a baker, and I don’t have the merits of my ancestors, so I must fast for myself.”

           He fought with extraordinary resolve for everything that was holy in Israel, yet he never neglected to listen with a heart that was filled with mercy for every Jew.

          A traveling Jewish theater group once came to Ostrowiec, where it planned to hold a show on Shabbat. Despite all his efforts, Rabbi Meir Yechiel was unsuccessful in preventing the performance. What did he do? A short time before the start of the show, he arrived at the hall and sat down in the first row. The people that arrived for the show noticed the Rav in the first row and were ashamed to be seen by him, so they hurried to leave. Naturally, the show did not take place. At the end of Shabbat, Rabbi Meir Yechiel called the directors and paid them out of his own pocket for the losses they incurred due to the cancellation.

           Rabbi Meir Yechiel’s wife, the Rebbetzin, once brought Yaakov the tailor (who was a tenant in the Rav’s house) to court because he failed to pay his rent. Because she did not want the court proceedings to take place in her husband’s presence, she told him that he didn’t need to go with her. However Rabbi Meir Yechiel replied, “I will be defending Yaakov the tailor.” When they came before the rabbinic court, the Rav formulated a very simple defense: “The house does not belong to me. The chassidim and distinguished members of the community purchased the house and gave it to me as a gift, and I do not want that this gift should be the cause of problems for a poor Jew with a large family.” The tailor was thus acquitted. The Rav left court content, reciting a verse from Ecclesiastes: “I returned and contemplated all the acts of oppression that are committed beneath the sun: Behold! Tears of the oppressed with none to comfort them” (Ecclesiastes 4:1).

             Rabbi Meir Yechiel loved all Jews as a father loves a son, sharing in the misery of each Jew with all his heart and soul. During the First World War, his prayers lasted hours, and the floor upon which he stood was drenched with tears.

            Rabbi Meir Yechiel remained as the Rav of Ostrowiec for 40 years. He created a new method of learning in Poland, the method of mental acuity. He had thousands of students who spread his Torah throughout the world.

            Near the end of his life, his system could no longer tolerate solid food. He had withered to the point that his body was but skin and bones. His doctors said that it was only by a miracle that he was alive. Because his body no longer generated any natural heat, he was always in bed covered with a warm blanket. He was pure, and the skin of his face shined brightly.

             On Adar 19, 5688 (1928), Rabbi Meir Yechiel was lying down as usual. Those living in the house, however, noticed that he no longer got up from his sickbed. The doctors tried as best they could to save him, but it was useless. The Rebbe of Ostrowiec closed his eyes for the last time. A tremendous multitude followed his casket, and when he was lowered into the grave, the Rebbe of Radzimin said of him: “If the ground only knew who it was receiving, it would open its mouth and recite a psalm.”

            In Canada, one of Rabbi Meir Yechiel’s disciples has compiled his amazing commentaries and published them in several volumes entitled Meir Einei Chachamim.

Źródło: Rabbi Meir Yechiel Halevi ”The Tzaddik Who Fasted Forty Years

Ohel cadyka Halsztoka

Sprawozdanie z archeologicznych badań wykopaliskowych
przeprowadzonych w celu określenia precyzyjnej lokalizacji pochówku
Jachiela Halewi Halstoka
na terenie wzgórza parkowego – dawnego kirkutu w Ostrowcu Świętokrzyskim

Urszula Jedynak (Labrys) i Artur Jedynak.

str. 16-20

III. Wnioski
           Przeprowadzone w sierpniu 2015 roku badania na dawnym cmentarzu żydowskim w Ostrowcu Świętokrzyskim, mimo swojego ograniczonego zakresu, pozwoliły na odkrycie reliktów ohela rabina Jachiela Halewi Halstoka. Tak zapewne interpretować można układające się w regularny prostokąt o wymiarach ok.  4,5 x 7 m destrukty murów i płytkie zagłębienia wypełnione drobnymi kamieniami i zaprawą wapienną. Problematyczne pozostaje jednak określenie wielkości i kształtu tego budynku. Wg szkicu wykonanego na zlecenie J. W. Kotasiaka w momencie odkrycia śladów ohela jest to budynek prostokątny z przedsionkiem. Kształt taki został wrysowany na podstawie przedwojennego planu katastralnego dostępnemu ówczesnemu dyrektorowi MHA. Autorzy niniejszego opracowania nie dysponowali oryginałem tego planu. Także jeden z przekazów ustnych uzyskanych od najstarszych mieszkańców Ostrowca mówi o istnieniu na kirkucie niewielkiego, białego budynku. Nie mniej jednak opierając się tylko na uzyskanych dowodach archeologicznych trudno przyjąć to jako oczywistość. Destrukty ohela pojawiły się już na głębokości niecałych 20 cm. Była to przede wszystkim warstwa rumoszu ceglanego zmieszanego z fragmentami kamieni, zaprawy i różnego rodzaju innych przedmiotów (kawałków blachy, drewna, papy itp.). Była ona nieregularnie rozłożona na przestrzeni kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Jest to zapewne wynikiem faktu, jakim było wysadzenie budowli w 1942 roku. Detonacja nie tłumaczy jednak braku solidnych fundamentów. Odkryte pod warstwą pozostałości można nazwać co najwyżej „rowkami fundamentowymi”. Miały one do 40 cm szerokości i 10 głębokości (licząc od poziomu rejestracji), a razem z warstwą destruktu do 20. Maksymalna ich głębokość od dzisiejszej powierzchni gruntu wyniosła 30-35 cm. Nie zarejestrowano ponadto żadnego fragmentu muru, ani nawet cegieł zespolonych zaprawą. Trudno wyobrazić sobie aby tak wątłe fundamenty utrzymały ściany budynku o wysokości ok. 3 m i powierzchni ok. 30 m2. Z drugiej jednak strony taką a nie inną sytuację można tłumaczyć wielokrotnym niszczeniem tego miejsca: najpierw przez hitlerowców, którzy używali do tego materiałów wybuchowych, a później podczas powojennej likwidacji cmentarza przez władze Polski ludowej. Można przyjąć, że podczas tych działań nastąpiły duże przemieszczenia warstw ziemnych (odzyskiwanie cegieł  z rumowiska, wyrównywanie terenu podczas organizacji parku, poszukiwanie skarbów itp.). O pierwotnej konstrukcji czy wyglądzie budynku może świadczyć duża ilość resztek papy służącej do pokrycia dachu oraz drobne elementy metalowe  i drewno z konstrukcji dachowej. Ważne jest tu także zarejestrowanie w rumoszu obecności dwóch kolorów cegieł: pomarańczowych – ceramicznych i białych – cementowych, a także ceramicznych cegieł-kształtek uformowanych w kształcie liści. Mogły one stanowić elementy ozdobnych gzymsów bądź narożników.
           Przy rekonstrukcji ohela oparcie się o podobieństwa do innych tego typu budowli nie jest do końca dobrym rozwiązaniem, z racji tego, iż te budynki stanowią zazwyczaj formę oryginalną i niepowtarzalną. Mogą to być zarówno niskie murki okalające grób, niewielkie pomieszczenia o prostopadłościennej formie, ale także rozbudowane konstrukcje przypominające „pałace”. Najczęściej powstają nad grobami osób zasłużonych: rabinów i cadyków.


           Dlatego w świetle powyższych poszlak można przyjąć dwie możliwe hipotezy wyglądu budowli. Pierwsza z możliwości to niski murek okalający grób. Można ją przyjąć przy założeniu, że nie było dużych deniwelacji terenu i zarejestrowana  w wykopie sytuacja odzwierciedla stan po wysadzeniu i rozbiórce ohela.


           Jeżeli przyjmiemy, co jest bardziej prawdopodobne, że nastąpiły duże przekształcenia terenu cmentarza, łącznie z usunięciem kilkudziesięciocentymetrowej warstwy wierzchniej, to bardziej pewna staje się wersja rekonstrukcji jako niewielkiego budynku ceglanego o prostej formie i konstrukcji nakrytego dachem drewnianym osłoniętym papą. Hipotezę tą umacnia przekaz naocznego świadka oraz plan J. W. Kotasiaka.


           W obrębie zarysu budowli nie uchwycono wyraźnej jamy grobowej. Jedynym wyróżniającym się miejscem była jama zasypana rumoszem ceglanym sugerująca obecność wkopu niszczącego ten fragment założenia. Nie udało się również w pełni potwierdzić wyników badań geofizycznych.  W rejonie zarejestrowanych anomalii wystąpił tylko niewielki fragment macewy in situ, natomiast nie odkryto żadnych konstrukcji murowych.

czwartek, 27 kwietnia 2017

"Akcja" z 28 kwietnia 1942 r.

"W kwietniu 1942 r. władze niemieckie przeprowadziły na terenie GG, […] akcję mającą na celu wyeliminowanie osób mogących nawoływać do oporu wobec okupanta […]. W Ostrowcu Św. 28 kwietnia 1942 r. oddział SS dokonał obławy w rejonie ulic Iłżeckiej, Sienkiewicza i Stodolnej, mordując 36 osób. Siedemdziesiąt dwie osoby wysłano do Auschwitz."
- Krzysztof Urbański



Między 4.00 a 6.00 rano zostali zamordowali:

  • Ela Bajerman, lat 39, kupiec
  • Froim Blum, lat 55, kupiec
  • Jankiel Blum, lat 21
  • Bajla Cukierfajn zd. Berenstajn, lat 58
  • Liba Fiszer, lat 17, wyrobnica
  • Szymon Fiszman, lat 50, tragarz, prezes ostrowieckiego Bundu
  • Ela Fiszman, 19 lat, robotnik
  • Izrael Grynewajg, lat 57, technik dentystyczny
  • Mordka Grynewajg, lat 19, technik dentystyczny
  • Icek Ałter Grynberg, lat 35, handlarz
  • Szlama Naftula Kacelenboim, lat 58, kupiec
  • Chaim Ida Kristal, lat 36, robotnik
  • Icek Kudłowicz, lat 61, handlarz
  • Aron Majerczyk, lat 20, handlarz
  • Szymon Majerczyk, lat 49, handlarz
  • Szymon Majerczyk, lat 43, handlarz
  • Icek-Josek Maliniak, lat 35, kupiec
  • Dawid Kopel Mandelbaum, lat 45, kupiec
  • Szyja Mincberg, lat 59, kupiec
  • Berek Morgensztern, lat 40, robotnik
  • Dawid Pałacz, lat 66, krawiec
  • Chersz Dawid Pancer, lat 47, kupiec
  • Pinkwas Pancer, lat 56
  • Joel Sbenbaum [?], lat 57, tkacz
  • Srul Mojsze Szerman, lat 46, krawiec
  • Estera Mariem Sztajnglas, lat 36, krawcowa
  • Frajdla Sztajnglas, lat 34, krawcowa
  • Izrael Chaim Sztam, lat 40, kupiec
  • Josek Targownik, lat 29, piekarz
  • Ludwik Wacholder, lat 58, lekarz dentysta
  • Majer Wajnberg, lat 33, krawiec
  • Szyja Wajsdorf, lat 50, rzeźnik
  • Szoel [?] Nachman Wajsfeld, lat 73, handlarz
  • Szlama Lejb Wigdorowicz, lat 18, robotnik
  • Mandel Zeisel, lat 46, adwokat
  • Jojna Zylberman, lat 35, handlarz

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Mord w Kosowicach


Jerzy Mazurek 
„Józek, co robisz?”. Zbrodnia na Żydach popełniona przez AK we wsi Kosowice”
[w:] „Zagłada Żydów. Studia i materiały”
Pismo Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN nr 7
Warszawa 2011, str. 395-421


[...]
            Na terenie parafii momińskiej rozegrała się także część tragedii Żydów polskich. O pomocy udzielanej prześladowanym Żydom przez mieszkańców parafii trudno coś powiedzieć. Wiemy, że na poddaszu swojego domu w Kosowicach Wanda Przeobrażeńska przechowywała przez kilka tygodni rodzinę Langerów z Ostrowca Świętokrzyskiego. O innych podobnych przypadkach, jeśli nawet wystąpiły, niewiele nam wiadomo. Największa tragedia wydarzyła się natomiast w kwietniu 1943 r., kiedy to członkowie AK (z placówki Momina) zamordowali pięcioro bezbronnych Żydów, w tym kobietę i dziecko, którzy zatrzymali się w domu Józefa Machuli (1885-1950) w Kosowicach.
             Kim byli zamordowani? Niestety, nie znamy ich danych personalnych. Dokumenty zostały zabrane i zniszczone przez morderców. Wiemy jedynie, że wśród zabitych była czteroosobowa rodzina: lekarz w wieku 40-45 lat, jego żona w wieku 35-40 lat oraz dwójka dzieci – osiemnastoletni chłopiec i dziesięcioletnia dziewczynka. Śladu wskazującego, że rodzina mogła pochodzić z Sienna, niewielkiego miasteczka położonego na północ od Ostrowca Świętokrzyskiego, nie udało się potwierdzić. Najbardziej prawdopodobne jest jednak, że ofiary to mieszkańcy Ostrowca, tym bardziej że z tego właśnie miasta pochodził piąty zamordowany, który był znany w parafii momińskiej przed drugą wojną światową. Niestety jego nazwiska również nie znamy, w okolicy nazywano go Lejbusiem albo Łajbusiem. Wraz ze swym ojcem zajmował się skupem bydła od okolicznych chłopów, a także dzierżawił sady, z których owoce sprzedawał następnie na targu. Pochodził z Łagowa, ale w okresie kontaktów z mieszkańcami parafii momińskiej mieszkał w Ostrowcu Świętokrzyskim. Był młody, mógł mieć około 25 lat.
            […]
            Do tragedii w Kosowicach doszło w okresie wzmożonej walki podziemia AK-owskiego z tzw. bandytyzmem, symbolizowanej właśnie przez Sągajłłę [Witold Sągajjło „Sulima”, 1910-1998, w latach 1941-1944 komendant Obwodu Opatów ZWZ-AK]. Walka z napadami rabunkowymi, które rzeczywiście od 1941 r. osiągnęły rozmiary plagi społecznej, dla niektórych była jednak okazją do rozprawienia się z ludźmi o odmiennych – zazwyczaj lewicowych – poglądach. […]
            Walka z tzw. bandytyzmem stanowiła śmiertelne niebezpieczeństwo dla Żydów. Bardzo często posądzano o ten proceder właśnie ukrywających się Żydów, którym udało się uniknąć zagłady. „Stefański wprawdzie nie mówił mi – zeznał Leon Dąbrowski, uczestnik zbrodni w Kosowicach – że został obrabowany przez grupę żydowską przy użyciu broni, nie słyszałem również o jakimkolwiek innym napadzie dokonanym przez Żydów, byłem jednak przekonany, że Żydzi po ucieczce z getta trudnią się bandytyzmem [sic!]” [przyp. 20 – AIPN Ra, 29/108, Protokół przesłuchania podejrzanego z 28 II 1956 r., k. 206.]. Z kolei Jan Szpinek, kierownik referatu II (wywiad) w Podobwodzie Ćmielów (kryptonim „300”), sądzony po wojnie za wydanie rozkazu likwidacji siedmiorga obywateli polskich narodowości żydowskiej, przebywających w miejscowości Goździelin (gm. Bodzechów), powiedział: „Jeśli zaś chodzi o kwestię żydowską, obecnie daty nie pamiętam, wyszło zarządzenie dowództwa obwodu [opatowskiego – J.M.] do wszystkich członków placówek, by patrolowali swoje tereny i likwidowali ukrywających się Żydów, którzy rzekomo mieli dokonywać kradzieży” [przyp. 21 – AIPN Ki, 9/124, t. 1, Protokół przesłuchania podejrzanego z 25 II 1951 r., k. 255; zob. także akta z procesu: ibidem, t. 4, k. 51-53, 55, 94-101, 169-171.].
            O prześladowaniach Żydów przez żołnierzy AK na terenie parafii momińskiej wiemy z akt śledczych i procesowych oraz informacji Tadeusza Kality, który w czasie okupacji był członkiem sekcji specjalnej AK, a od 1952 r. tajnym współpracownikiem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP), występującym pod pseudonimem „Spóźniony”. Z donosów tego ostatniego i zeznań oskarżonego Dąbrowskiego wiemy, że najbardziej zaangażowani w proceder tropienia Żydów byli Antoni Cichocki i Józef Kotwa.
            Lejbuś, wykorzystując dawne kontakty, próbował przechować się u znajomych gospodarzy. Z zeznań świadka Jana Olecha, mieszkańca Stryczowic, wiemy, że ukrywał się między innymi u Jana Woźnicy. Za udzielone schronienie Woźnica został pobity przez członków AK, dlatego Lejbuś przeniósł się do Worowic, wsi położonej nieopodal Stryczowic. Wytropił go tam jednak Kotwa i – przy udziale Cichockiego – ograbił z pieniędzy (około 60 dolarów), a następnie zamierzał „zlikwidować” go w tzw. dołach stryczowskich. Lejbuś podczas drogi na miejsce kaźni uciekł, o czym Kotwa poinformował kolegów, późniejszych współoskarżonych.
           […]
           W odróżnieniu od porachunków politycznych mord w Kosowicach był więc typowym mordem na tle etnicznym. Jak do niego doszło? Trudno dokładnie odtworzyć sekwencję zdarzeń, gdyż oskarżeni w czasie śledztwa i procesu wielokrotnie zmieniali swoje zeznania. Rozkaz likwidacji Żydów, „gdziekolwiek będą się znajdować”, wydał – jak zeznał Dąbrowski – dowódca drużyny AK w Stryczowicach, Cichocki. Był to wynik wcześniejszych decyzji i ustaleń, jakie zapadały po nabożeństwach, przed kościołem w Mominie. Dąbrowski, któremu – jak sam twierdził - powierzono wykonanie tego zadania, zobowiązał członków sekcji AK, aby w przypadku pojawienia się Żydów natychmiast mu o tym zameldowali. Po otrzymaniu takiego meldunku Dąbrowski zawiadomił podległych Pytlakowi członków sekcji specjalnej: Henryka Przygodę, Stanisława Sobczyka i Jana Kaczorowskiego, a także nienależącego do sekcji Józefa Kotwę.
           Tymczasem wiosną 1943 r. Żydzi ukrywający się na terenie parafii momińskiej, świadomi grożącego im niebezpieczeństwa, postanowili zmienić miejsce swego pobytu. Dokąd zamierzali się przenieść? Pewne przesłanki wskazują, że w okolice wsi Podszkodzie [przyp. 28 – W miejscowości tej Andrzej Śliwka przechowywał i uratował od zagłady Rachmila Weitmana, Sztaję Zweiman i Fajsę Herszek. Zob. Jan Nowak, „Wieś w akcji pomocy Żydom w okresie okupacji”, „Rocznik Dziejów Ruchu Ludowego” 1970, nr 12, s. 350. Niestety w tej samej wsi Niemcy rozstrzelali wdowę Golcową i ukrywanych przez nią Żydów. Wspomina o tym Irena Górska-Damięcka, która w czasie okupacji ukrywała się wraz z mężem we wsi Podszkodzie. Zob. eadem, „Wygrałam życie” Pamiętnik aktorki, Warszawa 1997, s. 123]. Pomni wcześniejszych doświadczeń, przechodzili obrzeżami Stryczowic, starając się uniknąć kontaktu z ludźmi. Wczesnym rankiem, na parę godzin przed zbrodnią, odwiedzili swego dawnego znajomego Piotra Gruszkę, od którego matki Lejbuś dzierżawił przed wojną sad. Prosił on gospodarza, aby „dał mu i jego kolegom kawałek chleba, gdyż są głodni”. Piotr Gruszka zaproponował, aby chwilę poczekali, gotuje bowiem właśnie śniadanie, będą więc mogli zjeść coś ciepłego. „Lejbuś – zeznał po wojnie Gruszka – na moją propozycję się nie zgodził, gdyż jak mi powiedział, nie może u mnie długo przebywać, ponieważ jest ścigany. Przez kogo jest ścigany, nie powiedział mi, ja się też nie pytałem”.
             Następnym miejscem, który odwiedziła pięcioosobowa grupa Żydów, był dom Jana Jańca, zwanego na wsi Zugajem – od nazwiska jego ojczyma. Zwrócili się do gospodarza z pytaniem, czy nie przyjąłby na przechowanie dziewczynki, której ze względu na wiek trudno było dotrzymać kroku dorosłym. Niestety, o pobycie Żydów w zagrodzie Zugaja dowiedział się kopiący w sąsiedztwie studnię Olech, członek AK. Przestrzegł on Jańca-Zugaja, aby nie ukrywał Żydów, gdyż może mieć z tego powodu kłopoty – a następnie złożył Dąbrowskiemu meldunek.
             Uczestnicy mordu, uzbrojeni w broń krótką, zebrali się w Stryczowicach, gdzie doszła ich wieść, że Żydzi udali się do domu Machuli w Kosowicach. W tym właśnie momencie, jak można przypuszczać, dowodzenie całą akcją przejął od Dąbrowskiego dowódca sekcji specjalnej Sobczyk. Śpiesznym krokiem przemieścili się pod wskazaną posesję, a następnie wtargnęli do mieszkania z okrzykiem „ręce do góry” i zaczęli strzelać do znajdujących się tam Żydów. Ponieważ dom Machuli składał się z jednej izby, do której wchodziło się wprost z dworu, mordercy po kolei wpadali do domu i oddawali strzały. Pierwszy otworzył ogień Kotwa, po nim zaczęli strzelać Kaczorowski i Sobczyk. Z mieszkania zostali tymczasem wyprowadzeni gospodarze; zamknięto ich w chlewiku. Do bezbronnych Żydów nie strzelał Dąbrowski, który wszedł do mieszkania, gdy już wszyscy byli zabici, oraz prawdopodobnie Przygoda (tu zeznania są sprzeczne). Wiadomo jedynie, że podczas egzekucji najbardziej bezwzględny okazał się Kaczorowski – to on zastrzelił kobietę, a także dziewczynkę, którą wyciągnął spod łóżka.
           […]
           Sprawcy zbrodni zgodnie potwierdzili, że u pomordowanych nie znaleziono broni ani rzeczy, które mogły pochodzić z rabunku. Mimo to ofiary obrabowano nie tylko z pieniędzy, ale także z garderoby: butów, płaszczy itp. Za udzielone informacje chustkę zamordowanej miał otrzymać Olech, płaszcz jednego z zabitych – jak zeznał Sobczyk – nosił Cichocki. […]
           Kilka godzin po zabójstwie na polecenie członków AK Machula pogrzebał zwłoki zamordowanych w Kosowicach Żydów w nieużywanym dole na ziemniaki. Spoczywają tam do dziś, gdyż po wojnie nie ekshumowano ciał pomordowanych. […]
           Wiedza o tym, co wydarzyło się w kwietniu 1943 r. we wsi Kosowice, przez kilkadziesiąt lat nie wyszła poza lokalną społeczność. Funkcjonowała tylko w świadomości mieszkańców wsi i okolic, przybierając niekiedy formę domysłów i spekulacji. Organy ścigania wszczęły dochodzenie po informacjach od agenta Kality.
           […]
           Wyrok został ogłoszony 8 października 1956 r. Kaczorowskiego i Kotwę sąd skazał na kary po 6 lat więzienia, a Sobczyka na karę 5 lat więzienia. Jednocześnie na mocy amnestii z 2 sierpnia 1945 r i 22 lutego 1947 r. złagodził wyroki Kaczorowskiemu i Kotwie do 2 lat i 3 miesięcy, Sobczykowi zaś do 1 roku 10 miesięcy i 15 dni więzienia. Ponadto ostatniemu na mocy amnestii z 27 kwietnia 1956 r. darował karę w całości. Sąd uniewinnił Dąbrowskiego, gdyż uznał, że bezpośrednio w mordzie nie uczestniczył, skoro przybył na miejsce w momencie, gdy wszystkie ofiary zostały już zastrzelone.
           [...]
           Po przełomie ustrojowej 1989 r. część uczestników zbrodni najwidoczniej uznała, że o wydarzeniach tych nikt tu już nie pamięta, tym bardziej że doczekali się tymczasem awansów i odznaczeń; o ich bohaterskich „czynach” można było nawet przeczytać w książkach [przyp. 52 – Sułowski, „U podnóża Gór Świętokrzyskich...”, s. 73, 83, 89. Ostatnio zob. Dominika Leszczyńska, „Leszek Mądzik. Podróż”, Rzeszów 2009]. W ich biogramach trudno znaleźć jakiekolwiek odniesienia do opisywanych tu wydarzeń, wręcz przeciwnie: można mieć wrażenie, że byli niesłusznie represjonowani. Stąd wiodła już tylko droga na pomnik, który wywołał tyle kontrowersji [przyp. 54 – znalazły się na nim nazwiska Antoniego Cichockiego, Leona Dąbrowskiego i Jana Kaczorowskiego.]. Jedynie Sobczyk – jak się wydaje – zerwał wszelkie kontakty z przeszłością oraz z dawnym środowiskiem.
[...]

Fragment pomnika poświęconego m.in. żołnierzom AK w Mominie

Kosowice, kwiecień 2017 r.