środa, 24 czerwca 2015

Żydzi w AK



<<"Przysięgam walczyć o wolną i potężną Polskę, wykonywać rozkazy przełożonych, tak mi dopomóż Bóg". Żydzi w AK. Epizod z Ostrowca Świętokrzyskiego.>>
Alina Skibińska, Dariusz Libionka
"Zagłada Żydów. Studia i materiały"
nr 4 2008, str. 287-323

Abstrakt

Artykuł prezentuje wybór dokumentów z procesu z 1949 r. w którym wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Kielcach skazano trzech członków ZWZ-AK Obwodu Opatowskiego: Józefa Mularskiego, Leona Nowaka i Edwarda Perzyńskiego za udział w zamordowaniu w lesie koło Kunowa 12 Żydów z getta w Ostrowcu Świętokrzyskim. Dwie ciężko ranne osoby powróciły do getta, jedna z nich przeżyła wojnę (Szloma Icek Zwaigman) i po wyjeździe z Polski złożyła obszerną i szczegółową relację z tego wydarzenia. Relacja Zweigmana stała się podstawą śledztwa i aktu oskarżenia. Skazani na karę śmierci Mularski i Nowak zostali ułaskawieni i po 1956 r. wyszli z więzienia, podobnie jak trzeci skazany. Sprawę kończą kolejno: wyrok z 1957 r. ułaskawiający Józefa Mularskiego, następnie wyrok z 2000 r. przyznający mu wysokie odszkodowanie. Prezentowane materiały są nie tylko dowodem na to, że członkowie polskiego podziemia dopuszczali się zbrodni na Żydach, ale i na sposób funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości oraz Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, która ewidentnie prowadziła politykę tuszowania spraw w których sprawcami zbrodni byli Polacy. Problemy poruszane w tym artykule są słabo zbadanie nie tylko w polskiej historiografii. Prezentowane materiały procesowe pochodzą z Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.

[...]

            29 stycznia 1949 r. aresztowano dwóch mieszkańców Ostrowca: Leona Nowaka i Edwarda Perzyńskiego. Podejrzanego Józefa Mularskiego, zamieszkałego wówczas w Poznaniu, aresztowano 9 lutego 1949 r. Podstawą do tego były zeznania Nowaka i Perzyńskiego oraz pierwsze zeznanie Mularskiego, złożone w przeddzień aresztowania. Wszyscy trzej osadzeni początkowo w areszcie śledczym Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Ostrowcu, a następnie (od 29 marca 1949 r.) w więzieniu w Sandomierzu, byli byłymi żołnierzami ZWZ-AK Obwodu Opatów. Mularski, pseudonim „Zapała”, „Krzysztof” (ur. w 1908 r.), był absolwentem studium nauczycielskiego. W konspiracji działał od jesieni 1939 r., sprawował funkcję szefa referatu organizacyjnego ZWZ, później kierował lokalnym Związkiem Odwetu, brał udział w kilku akcjach dywersyjnych (przyp. 5). Nowak, ps. „Rudy”, miał 36 lat, wykonywał zawód spawacza i ślusarza, ukończył trzy oddziały szkoły podstawowej, pracował w Zakładach Ostrowieckich. W 1943 r. został aresztowany przez gestapo i do końca wojny przebywał w obozach koncentracyjnych, najpierw w KL Auschwitz, następnie w Mauthausen (przyp. 6). Perzyński, ps. „Rawicz” (ur. 1920), z zawodu spawacz, ukończył siedem klas szkoły powszechnej, również był podkomendnym Mularskiego (przyp. 7). W czasie aresztowania wszyscy byli członkami Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
[…]
Samo śledztwo prowadzone było w sposób rutynowy. Dość typowa była też strategia oskarżonych. […] Mularski obciążał zarówno swoich przełożonych, którzy jakoby mieli wydać rozkaz pozbycia się Żydów, jak również kolegów i podkomendnych. Przede wszystkim nieżyjącego Mieczysława Wąsa, pseudonim „Rogacz” - członka ZWZ-AK, dowódcę oddziału dywersyjnego Obwodu Opatów, a wreszcie dowódcę oddziału partyzanckiego AK. Ten nie mógł się bronić – zginął 6 lipca 1943 r. (przyp. 10). Gdyby nie to zostałby z pewnością aresztowany, jako że jego udział w morderstwie nie budzi wątpliwości. […]
            Z zeznań oskarżonych oraz z zeznań i relacji żydowskich (Cwajgmana, Szermana, Moszka Singera i Leona Rozenblata (przyp. 11) można odtworzyć sekwencję zdarzeń prowadzących do zbrodni. W listopadzie 1942 r. kilku Żydów pracujących na terenie Huty Ostrowiec, należących do grupy konspirującej młodzieży, nawiązało kontakt z Nowakiem należącym do lokalnych struktur polskiego podziemia. Ten, po konsultacjach ze swym znajomym (zwierzchnikiem?) Mularskim, zaczął ich mamić możliwością wstąpienia do oddziały AK. Początkowo, jak się wydaje, celem Polaków było wyciągnięcie od Żydów środków finansowych. Jednak gdy kilkunastu zdeterminowanych Żydów znalazło się w lesie w pobliżu Bukowia, a ich pobyt zaczął się przedłużać, sprawa stała się poważna. Nie istniała żadna realna możliwość wykorzystania ich w działalności bojowej – można domniemywać, że zgody nie wydałoby ani dowództwo Okręgu, ani Obwodu AK. Żadnych działań partyzanckich w tym okresie na terenie obwodu przecież nie prowadzono – twierdzenia Mularskiego, że wyprowadzenie Żydów z getta miało nastąpić w porozumieniu z dowództwem Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK jest bardzo wątpliwe (uciekinierów z gett rekrutowała natomiast powstająca partyzantka komunistyczna). Nie można było myśleć o włączeniu Żydów do działalności partyzanckiej, gdyż oddziałów partyzanckich jeszcze nie było. Była to raczej samodzielna inicjatywa ludzi żądnych łatwego zysku. Jak pokazują zeznania żydowskie, zadano sobie wiele trudu, by upewnić przyszłe ofiary, że mają do czynienia z przedstawicielami podziemia wysokiego szczebla. Gdy okazało się, że nie można liczyć na dalsze zdobycze materialne, zaś Żydzi traktują sprawę poważnie, zdecydowano się ich wymordować i tym samym rozwiązać problem. Kto wydał taką decyzję? Wydaje się, że inicjatorem był Mularski, musiał mieć w grupie autorytet, choćby z tego powodu, że niedawno odbył miesięczny kurs dywersyjny w Warszawie. Sam jednak w zbrodni udziału nie brał. Posłużył się swoimi podwładnymi, w tym zamieszanymi w sprawę „wyciągnięcia” Żydów z getta członkami placówki AK w Kunowie. Co w tej sprawie dodatkowo bulwersujące, to fakt zaprzysiężenia Żydów na członków AK bezpośrednio przed ich wymordowaniem. […]
            Zbrodnia w lesie koło Bukowia nie była jedyną na terenie Kielecczyzny, w której sprawcami mordu na Żydach byli członkowie polskiego podziemia niepodległościowego. Niektórzy z nich byli po wojnie osądzeni za te czyny (przyp. 21). Przypadki zabijania Żydów pod sam koniec okupacji lub już po jej zakończeniu niejednokrotnie spowodowane były zamiarem „usunięcia” świadków innych zbrodni popełnionych na osobach żydowskiego pochodzenia. Taki przypadek miał miejsce również w Ostrowcu Świętokrzyskim. „W dniu 12 marca 1945 r. dokonano napadu na mieszkanie Fajgi Krongold. W mieście krążyły pogłoski, iż posiada ona listę Polaków, którzy w okresie okupacji w różny sposób przyczynili się do śmierci ostrowieckich Żydów. Dwóch młodych ludzi, podobno byłych żołnierzy AK, weszło do mieszkania Felicji Kwiatkowskiej vel F. Krongold z zamiarem zabrania tej listy. Wewnątrz zastali jednak kilkanaście osób i w powstałym zamieszaniu otworzyli ogień zabijając cztery osoby i raniąc kilka innych” (przyp. 22) Czy zbrodnia ta wiąże się w jakikolwiek sposób z wydarzeniami z 9 lutego 1943 r., nie możemy w chwili obecnej orzec (przyp. 23).
[...]

Przypisy:
5. - Informacje za: Wojciech Bordzobohaty, „Jodła. Okręg radomsko-kielecki ZWZ-AK”, Warszawa 1984, s. 166, 168, 170. W tym opracowaniu figuruje jako podchorąży. Wszystkie informacje w przypisach na temat struktury organizacyjnej Obwodu Opatów ZWZ-AK pochodzą z tego opracowania. […]
6 – W opracowaniach dotyczących kieleckiej ZWZ-AK nie figuruje.
7 – Perzyński brał udział w akcji uszkodzenia mostu na rzece Kamiennej w Ostrowcu 11 IX 1942. Wedle Bordzobohatego kierował tą akcją, a brał w niej udział Mularski (op. cit. s. 171). […]
10 – Bordzobohaty, op.cit. s. 171-172.
11 – Dwaj ostatni to świadkowie powołani przez oskarżenie, byli mieszkańcy Ostrowca] a także relacji spisanej przez mieszkańca getta w Ostrowcu Mendla Welmana [przyp. 12 – AŻIH, 301/3055, Relacja Mendla Welmana, 3 I 1948. Autor relacji nie znał nazwisk Polaków, słyszał tylko, że jeden z nich mieszka nadal w Ostrowcu.
21 – Zob. Alina Skibniewska i Jakub Petelewicz, Udział Polaków w zbrodniach na Żydach na prowincji regionu świętokrzyskiego, „Zagłada Żydów. Studia i materiały” 2005, nr 1, s. 114-147.
22 – W. R. Brociek, A. Penkalla, R. Renz, Żydzi ostrowieccy. Zarys dziejów, Ostrowiec Św. 1996, s. 117.
23 – Osoby oskarżone o ten mord i skazane przez sąd w Radomiu na karę śmierci nie są wymienione w aktach omawianej tu sprawy karnej.

I. Mówią świadkowie
Relacja Szlamy Icka Cwejgmana [Zweigmana], rękopis, t. 182, k. 48-67, bd.

            Trzeciego lutego dostaliśmy list z sztabu, że 4-go lutego o godz. 5-ej wszyscy mają być w melinie, gdyż odbędzie się przysięga, a potem wymarsz. Przed wymarszem dostarczyliśmy żądaną listę z nazwiskami i imionami uczestników grupy w dwóch egzemplarzach. Mówione było, kto nie będzie obecnym już nigdy nie odejdzie. Na umówiony czas wszyscy się stawili, nawet zraniona Dorka Binental. Nie została jednak dopuszczona do przysięgi pod wymówką, że w gecie ma lepsze warunki do wyleczenia ręki, i za to pójdzie następną osiemnastką. Przy przysiędze widziałem dokładnie kapitana gdyż nie nosił ciemnych okularów jak przy spotkaniach z nami. Poznałem że to jest Mularski były porucznik wojsk polskich, były urzędnik P.K.U. (przyp. 31 – Mularski pisał w swoich wspomnieniach, że w 1939 r. pracował w dziale mechanicznym jako pracownik laboratoryjny w Zakładach Starachowickich) w Ostrowcu, były gracz piłki nożnej byłego Policyjnego Klubu Sportowego (P.K.S.) i absolwent seminarjum nauczycielskiego w Ostrowcu. Był również obecny Leon Nowak, jeden tytułowany porucznikiem i dwóch łączników z Ostrowca, wszyscy trzej o nieznanych mi nazwiskach, co kilkakrotnie byli z Nowakiem na spotkaniu z nami w gecie. Kapitan Mularski przeczytał nam przysięgę, którą miał napisaną na papierze i również odpowiedź. Dał nam parę minut do namysłu, a potem spytał się czy jesteśmy gotowi wziąć na siebie ten obowiązek. Jednogłośnie odpowiedzieliśmy: tak. „Prawa ręka z dwoma wystawionymi palcami do góry” brzmiał rozkaz kapitana. Rozkaz wykonano. A potem, powtórzcie słowo za słowem: przysięgam, przysięgam powtórzyliśmy i.t.d. „Przysięgam walczyć o wolną i potężną Polskę, wykonywać rozkazy przełożonych, tak mi dopomóż Bóg” (przyp. 32 – Nie był to właściwy tekst przysięgi), była treść przysięgi. Odpowiedź kapitana była: „przyjmujemy was w nasze szeregi, wszystkie rozkazy mają być wykonane, za każde uchybienie grozi kara śmierci, gdyż więzień nie mamy”.
Rozdzielono między nami wódkę (bimber) i po kawałku chleba. […] Czekaliśmy znowu kilka dni, aż czterech się rozchorowało i z wysoką temperaturą udali się do geta. W poniedziałek 8-ego lutego dostaliśmy wiadomość, że następnego dnia z pewnością wymaszerujemy. Radość panowała nadzwyczajna. Na umówiony czas było nas tylko 14-tu.
             Na miejsce przybyli: porucznik, dwaj łącznicy co stale przychodzili z Leonem, Leon Nowak i Zygmunt. […] wszyscy zjedliśmy kolację. W pierwszej izdebce było 5-ciu naszych chłopaków i ich pięciu, a reszta naszej grupy była zajęta pakowaniem koców w drugiej izdebce. Niczego się nie spodziewając usłyszałem strzały i wołanie jednego z grupy: oh! Mogiła bratnia! Spojrzałem się w lewo w kierunku I-ej izby, było cicho już i ciemno, gdyż z huku strzałów karbidówka zgasła. W przejściu między pierwszą i drugą izbą z wyciągniętymi rewolwerami w rękach ujrzałem Nowaka z drugim celujących jeden do mnie a drugi do innych. Na moje pytanie: dlaczego nam się to panowie należy? Nowak odrzekł: cicho, cicho. Strzał i kula przeszyła moje ubranie lekko zadrapując moją lewą pierś. Upadłem udając trupa. Padając wpadłem górną częścią ciała w korytarz wielkości 60 na 60 cm. W tym samym korytarzu długości około 4-ch metrów (miał służyć jako drugie wyjście ale nie dokończone) ulokował się jeden z grupy im[ieniem] Tolek Nasielski. Ktoś z bandytów dał rozkaz: „posegregować ich wszystkich”. Zaraz potem dostałem kulę w gębę, przebijając usta utkwiła pod skórą, wryta częściowo w kość jakieś dwa centymetry nad skronią.
             Potem Zygmunt z L. Nowakiem uklękli blisko mnie i zaczęli ostrzeliwać wspomnianego Nasielskiego mówiąc jeden do drugiego „daj mu między nogi”. Nie mieli warunków dobrego ostrzeliwania, gdyż korytarz był długi a pod koniec nieco skręcony. Na to użyli około 20 kul rewolwerowych. Mnie widocznie nie posądzili, że żyję, bo z ust i gęby leciała mi krew. Po tem zaczęli opuszczać norę. Wtem jeden z postrzelonych zaczął wołać: światło mi dajcie, dajcie mi światło, a drugi jęczeć. Nowak z kimś się wrócili i przy świetle kieszonkowych lamp elektrycznych dodali po dwie kule mówiąc: masz sk...y synie światło. Wtedy już opuścili norę na dobrze, ale po kilku minutach rzucali granat na wejście do nory, widocznie aby zatrzeć wszelkie ślady. To im się nie udało. Może po pół godzinie, zraniony tylko w pośladek Nasielski wysunął się z korytarza, wołając imiona chłopców co wpierw dali znaki życia. Nikt mu nie odpowiedział. Ja nie chciałem mu dać znać, że żyję, gdyż się bałem, czy nie oni stoją nazewnątrz i jak pierwszym razem, wrócić i nas dobić tak samo jako zrobili z dwoma powyżej wspomnianymi. Uważałem nie tylko za obowiązek osobisty przeżyć, tylko za ogólny również, bo po paru dniach miała wyruszyć część następnej osiemnastki. Mord został wykonany po 6-ej wieczorem dnia 9-go lutego 1943 roku. Całą noc przeleżałem razem z trupami, nad ranem udałem się do geta. […]
              Po zlikwidowaniu geta w 31-ym marca 1943 roku, przesłany zostałem do obozu do Bliżyna koło Skarżyska. Tam spotkałem się z ludźmi co pracowali wpierw na placówce niemieckiej niedaleko miejsca zbrodni. Chłopcy ci byli z Kunowa i spotykając się z znajomymi Polakami z Kunowa opowiedzieli im, że policja polska i straż pożarna z Kunowa byli w wąwozach na miejscu zbrodni, ściągnęli ubrania od zastrzelonych, a potem górną część meliny rozbili kilofami zagrzebując tym samym trupów. Miejsce w którem popełniona została zbrodnia znajduje się między Udzicowem (Udziców) górnym a Bukowiem (Bukowie) koło osady Kunów. Kunów znajduje się 9 km na północny zachód od Ostrowca, na drodze do Radomia. Dokładnie wskazać miejsce może również Józef Szwajcer albo jego brat Feliks […]
W roku 1945-tym Chanina Szerman był w Ostrowcu i chciał tę sprawę oddać w ręce władz, ale prezes komitetu żyd[owskiego] w owym czasie go odradzał, gdyż jak się wyraził boi się zemsty na ludność żydowską. […]
              Zraniona Dorka Binental udała się pod koniec marca 1943 roku do Warszawy, aby wziąć udział w powstaniu w geta warszawskiego, i od tego czasu ślad za nią zaginął.
             Tolek Nasielski udał się na aryjską stronę i też zginął bez śladu.

[...]

Imiona i nazwiska zastrzelonych i poranionych, rękopis Szlamy Icka Cwejgmana, t. 182, k. 47, bd.
Majer Lejbuś Worcman, Icek Kenig, Abus Kudłowicz, Rywon Jakubowicz, Josek Frydland, Alek Glat, Dawid Grojskop, Moten Wajnsztok, Lejbuś Mauer, Szlama Szerman, Maljech Brafman, Kelman Grynberg. Poranieni: Tolek Nasielski i ja Szlama Icek Cwajgman.

Źródło: Zagłada Żydów

wtorek, 2 czerwca 2015

Złota historia NBA


"Los Angeles Lakers. Złota historia NBA"
Marcin Harasimowicz
2015
Str. 20
             [Sid Hartman, amerykański dziennikarz sportowy] Na jednej z imprez poznał Morrisa Chalfena, lokalnego speca od promocji zawodów w jeździe figurowej na lodzie, który z kolei przedstawił go Benowi Bergerowi. Ten lokalny biznesmen, człowiek niskiego wzrostu, z nieodłącznym cygarem, urodził się i wychował w Ostrowcu Świętokrzyskim, a w wieku 16 lat – było to w roku 1913 – wyemigrował do Minneapolis. Zaczynał od zera, ale dorobił się fortuny i z czasem ściągnął z Polski do Ameryki czterech swoich braci. W momencie, gdy poznał Hartmana [1947 r.], był już właścicielem sieci kin w Minnesocie i Dakocie Północnej oraz modnej restauracji w Minneapolis. Działał także prospołecznie – należał do rady miejscowego więzienia i wspierał resocjalizację. Systematycznie powiększał swój majątek. Chciał jednak zrobić coś więcej dla miasta, któremu był wdzięczny za otrzymaną szansę (po latach wydał autobiografię pod tytułem Thank You, America). Gdy więc Hartman zgłosił się do niego z konkretną propozycją – wysłuchał go z zainteresowaniem. Najpierw w miejscowej hali rozegrano na próbę mecz sparingowy pomiędzy Oshkosh All Stars a Sheboygan Redskins. Na imprezę przyszło ponad pięć tysięcy osób, co było oszałamiającym sukcesem. Widząc to, Bergen wręczył Hartmanowi książeczkę czekową i oznajmił: „Rób, co uważasz za stosowne”. Ten najpierw odkupił klub, a następnie ruszył w poszukiwanie zawodników. Wtedy sięgnął do czarnego notesu. W tamtych czasach scouting w koszykówce w ogóle nie istniał. Hartman znał się jednak dobrze z trenerami uniwersyteckimi, a ci po prostu mówili mu w tajemnicy, którzy zawodnicy są dobrzy i warto ich ściągnąć. Tak rozpoczęła się historia Lakers – najsłynniejszego zespołu w historii koszykówki. W stanie „dziesięciu tysięcy jezior”, skąd wzięła się nazwa. Dzięki pomysłowi amerykańskiego dziennikarza sportowego i za pieniądze należące do Polaka...

Beniamin Berger, źródło Wikipedia

Wpis dzięki Michałowi Górnemu.