niedziela, 29 listopada 2020

1944 październik

Niemieckie zdjęcie lotnicze Ostrowca Św., październik 1944 r.
 

Rynek i stare miasto

ulica Sienkiewicza i nad nią kirkut

Obóz pracy przymusowej dla Żydów przy Zakładach Ostrowieckich

Źródło: Zdjęcia lotnicze, Ostrowiec Świętokrzyski - 1944 rok, stare zdjęcia (fotopolska.eu)

piątek, 27 listopada 2020

"Szmul Muszkies – fotograf nowoczesny" - wywiad z 2016

Na wielu starych ostrowieckich zdjęciach można zobaczyć pieczątki jego zakładu. Rozmowa z Wojtkiem Mazanem.


Monika Pastuszko: Kim był bohater twojej książki Szmul Muszkies – fotograf profesjonalny?

Wojtek Mazan: Szmul Muszkies wraz z żoną Małką prowadził zakład fotograficzny „Rembrandt”, który funkcjonował w Ostrowcu Świętokrzyskim przed wojną. Na wielu starych ostrowieckich zdjęciach można zobaczyć jego pieczątki. To „Rembrandt” otrzymał zlecenie z huty, największego zakładu w okolicy, na okolicznościowe fotografowanie pracowników.

Im więcej dowiadywałem się o Muszkiesie, tym bardziej mi się podobał: nowoczesny, przedsiębiorczy, z artystycznymi aspiracjami. Chciałem pokazać go jako przedwojennego ostrowczanina, z którym czuję duże powinowactwo. Zajmował się fotografią, tak jak ja. Był świetny technicznie – zdjęcia do dzisiaj zachowują jakość. Nie żółkną, nie odbarwiają się. Pozostawił po sobie mnóstwo śladów, a jednak bardzo mało o nim wiemy. Tymczasem wykonane przez niego zdjęcia są ważnymi rodzinnymi pamiątkami w wielu ostrowieckich domach. Często są też portretami osób, które to miasto kiedyś tworzyły.

Cały wywiad na stronie Krytyki Politycznej


środa, 18 listopada 2020

Dzieciństwem jego był Ostrowiec

 

Jerzy Liebert
Pisma zebrane
tom 1
Warszawa 1976

s. 476-477

GENIALNY PRZECHODZIEŃ

I

Trudno jest pisać o dzieciństwie. Coś jakby zapach jaśminu i dobra łagodna muzyka.

[…]

Dlaczego, mamo, dzieciństwo, takie malutkie, słabe wlecze się później, przez całe życie niby kula ołowiana u nóg? Pierwszy lepszy wieczór czy poranek ileś lat temu spędzony staje się dziś niedostępną strzelistą wieżycą.

O tych białych dniach mówił mi kiedyś Piotr. Dzieciństwem jego był Ostrowiec. Mogło być tak samo każde inne miasteczko, gdzie wokół kościoła gnieździł się brud żydowski, gdzie rano krzyczały spazmatycznie syreny fabryczne, gdzie była rzeka, most jakiś, jeden na całe miasto dentysta. Ale Ostrowiec posiadał oprócz tego wszystkiego drogę do Szewny. Taka sobie wieś o jakieś dwa kilometry, na wzgórzu (oczywiście kościółek, gdzie chodził się na spacery wieczorne, po których starszych panów bolały nogi, a dzieci miały twarze wesołe i pachnące latem. Zazwyczaj miasteczka prowincjonalne posiadają miejscowości owiane dla niektórych dziwnym, nigdy nie słabnącym urokiem. Dlaczego Piotr kochał właśnie drogę do Szewny, badać byłoby śmieszne. (Tak, jak mnie ludzie pytają, dlaczego kocham niebo. Boże! Czyż ja zdolny jestem odpowiedzieć im na to. To wszystko takie proste, nie trzeba w każdym przejawie doszukiwać się rzeczy złożonych.)

Z okien, dwupiętrowych, czerwonych kamienic leżących na krańcu Ostrowca widać było jeszcze wąwozy. Wiosną bywały zielone, czasami bardzo smętne – a później, już bardzo późno spadały śniegi, wąwozy uciekały, ginęły i mieszkańcy byli coraz częściej zamyśleni.

Najpiękniejsze były wieczory. Wychodziły z fabryk długim korowodem istot zasmolonych, zmęczonych, szeptały liściem zielonym pod weneckimi oknami szkoły, płakały surowymi gwizdami zwiastującymi zmianę robotników – pracę nocną, wtulały się w przedsienie domków, aż je ktoś smutniejszy wyniósł nad rzekę i na falach ułożył. Piotr stawał wówczas w oknie i myślał może o mnie (jeszcze go nie znałem), może o kwiatach, może o wielkich, czerwonych od ognia piecach. Ludzie mają różne dręczące myśli. Wtedy przychodziła matka, ta matka z dzieciństwa, i mówiła słowa miękkie i dobre.

[…]

Ranki były ciche, nudne, prawie wielko mieszczańskie. Ruda Żydówka, Elka, przynosiła bułki i mięso. Sprzątano i froterowano podłogi. Na śniadanie przychodził ojciec. Takie codzienne życie. Zwykła dola dzieciństwa ludzi genialnych. […]