wtorek, 14 września 2021

Rozenfeld / Ostrowiec

„W skrzynce znalezionej na strychu remontowanego domu w Ostrowcu Świętokrzyskim, obok butelek z Browaru Saskich znalazły się skarby z innego, bardzo znanego zakładu czyli Browaru Haberbusch i Schiele, największego i najbardziej znanego warszawskiego producenta piwa. Dlaczego te butelki znalazły się w naszym mieście? Okazuje się, że browar miał w Ostrowcu swoje przedstawicielstwo, dziś określono by to filią lub rozlewnią, w którym z dostarczonych beczek rozlewano piwo. Firma rozlewająca złoty trunek miała własny korek i etykietę, ale korzystała z butelek przekazanych przez producenta. W Ostrowcu przedstawicielem browaru Haberbusch i Schiele była firma Rozenfelda, której sklep z artykułami kolonialnymi znajdował się na ulicy Tylnej. Foto korka z ostrowieckiego przedstawicielstwa browarymazowsza.pl”

- Ostrowiecki Browar Kultury

Butelka Browaru Haberbusch i Schiele
ze zbiorów MCK Ostrowiec

1) połączone ze sobą litery H i S 2) ROZENFELD // OSTROWIEC

1) sylwetka sfinksa z napisem "H & S" na postumencie 2) REPREZENTACJA // W OSTROWCU

Dzięki Jackowi Kowalczykowi

sobota, 4 września 2021

Henryk Michał Wroński - Sprawiedliwy

Wroński, Henri-Michel

Na początku 1943 r. 21-letni Henryk-Michał Wroński pomógł Szmulowi Goldmanowi, jego siostrze Marii Spellman i jej mężowi Leonowi w ucieczce z getta w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wroński, syn dawnych znajomych, swoje akcje ratunkowe uważał za obowiązek zarówno humanitarny, jak i patriotyczny. Po ich ucieczce Wroński ukrył wszystkich trzech uchodźców w pustym sklepie na obrzeżach miasta, a następnie w swoim kawalerskim mieszkaniu. Wroński z narażeniem życia zaopatrywał swoich podopiecznych w żywność i choć jego mieszkanie znajdowało się w pobliżu miejscowego komisariatu policji, zaspokajał ich wszystkie potrzeby, nie oczekując niczego w zamian. Trzej uciekinierzy pozostali u Wrońskiego do stycznia 1945 r., kiedy teren ten został wyzwolony przez Armię Czerwoną, a po wojnie wyemigrowali do Kanady. Ocaleni i ratujący stracili kontakt. Wiele lat później Wroński trafił do Paryża, gdzie znany był jako Henri-Michael Wroński, profesor muzykologii. W 1994 roku ocaleni spotkali się z Wrońskim i od tego czasu utrzymywali z nim stały kontakt.

6 marca 1996 r. Yad Vashem uznał Henri-Michaela Wrońskiego za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Źródło: Yad Vashem (ang.)

Leo Spellman (originally Szpilman)

 

środa, 1 września 2021

Pensjonat Papy Szymańskiego

Edward Rostal
Tel-Aviv

PENSJONAT PAPY SZYMAŃSKIEGO

    Tytuł artykułu Pensjonat Papy Szymańskiego brzmi może trochę sielankowo, a faktycznie jest to nazwa, określano dom znanego i szanowanego nauczyciela w Ostrowcu Kieleckim (dziś Świętokrzyskim), w którym udzielał on schronienia nieszczęśliwym Żydom. A wspomnianą nazwę zawdzięcza dom „Papy” Szymańskiego także temu, że był on czynnym członkiem PPS i pierwsze litery tytułu odpowiadają nazwie Polskiej Partii Socjalistycznej. Papa Szymański wychował swoje córki w duchu postępu i miłości bliźniego, dlatego też, gdy rozpoczął się okres prześladowania Żydów w tym mieście, zaofiarowały one same pomoc Żydom, nie czekając nawet, aż ci się do nich zwrócą.

    Jedna z tych córek, p. Ewelina Lipko-Lipczyńska (z domu Szymańska), jest obecnie nauczycielką w Warszawie. Poznała ona p. Wachholder [powinno być: Wacholder] (z domu Rosenman) jeszcze w okresie, gdy razem uczęszczały do szkoły w Ostrowcu Świętokrzyskim. Potem studiowały razem w Warszawie, nie będąc ze sobą w kontakcie. Gdy wybuchła wojna, wróciły do Ostrowca Świętokrzyskiego. Nastąpiły ciężki dni. Getto zostało zamknięte. I wówczas p. Ewelina zjawiła się u swojej koleżanki i zaproponowała jej pomoc. Zabrała ją do „Pensjonatu Papy Szymańskiego”, zaopatrzyła w papiery „aryjskie” i odtąd Żydówka występowała jako Zinaida Piekarczyk… mahometanka. Papierów dostarczył szwagier p. Eweliny, p. Kryczyński, który był rzeczywiście mahometaninem. Wysłano p. Szoszanę Wacholder do Warszawy, gdzie pracowała w domu lekarza, dra Śmigóry. Po denuncjacji spędziła rok na Pawiaku, w celi szwaczek, ale znowu udało się ją uratować.

    Pani Ewelina i jej siostry mają na swoim „koncie ratowniczym” szereg osób, a wśród nich pp. Cyrylę Rakocz (obecnie w Hajfie), Marię Ryba (obecnie w Izraelu), Stefanię Kowalską i jej córkę (teraz w Hajfie), panią Dratwer (obecnie w Bat Jamie) itd.

    Ewelina Szymańska miała kontakty z PPS, będąc wówczas członkinią ZNMS (Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej), a w czasie wojny aktywistką organizacji WRN. Nie zawahała się ona przed żadnym krokiem, który mógłby – pomimo wielkiego ryzyka – przyczynić się do jej akcji ratowniczej.

    Gdy jakaś kobieta z Chmielowa poznała dziecko Stefanii Kozłowskiej (dawniej Gurfinkiel) i groziło, że zawiadomi o tym Niemców, Ewelina powzięła natychmiastową decyzję: matka, Stefania, znajduje się w Warszawie na „aryjskich” papierach; trzeba dziecko natychmiast wywieźć z Ostrowca do Warszawy. Wieczorem wzięła 3-letnie dziecko na ręce i zaniosła na stację. Ale jakiś młody „szmalcownik” zażądał okupu, domyślając się, że to nie jest dziecko p. Eweliny. Ta jednak nie miała pieniędzy. Zwymyślała chłopca w taki sposób, że się przestraszył i uciekł. Dziecko zostało uratowane.

    „Jakie pobudki kierowały panią w akcji ratowania Żydów?” – zapytuję p. Ewelinę. „Rodzice wychowali mnie w tym duchu. Chciałam ratować ludzi, a wobec tego, że Żydzi byli najbardziej zagrożeni – ratowałam Żydów. Akcja ta powiodła się także dlatego, że nasi sąsiedzi, którzy niewątpliwie wiedzieli o tym, co robimy, odnosili się z szacunkiem i miłością do mych rodziców i – milczeli. Pensjonat Papy Szymańskiego – był więc tabu”.

„Izraelskie Nowiny i Kurier”, lipiec 1966.

Źródło: „Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939-1945”, Kraków 1969, s. 527-528