środa, 20 listopada 2013

"Pamiętnik z lat 1904-1905"

Ignacy Boerner
"Pamiętnik z lat 1904-1905"
oprac. T. Karbowniczek
Piotrków Trybunalski 2011

str. 34
          O przygotowaniach Ostrowieckiego Komitetu Robotniczego urządzenia manifestacji 1-szo majowej [1904 roku] władze Centralne posiadały dość dokładne informacje.
         Na zasadzie otrzymanych wiadomości grupa PPS, działająca w Zakładach Ostrowieckich, ma zamiar w dniu 1 maja urządzić manifestację i jawnie ogłosić swoje żądania. Początkowo miano zamiar urządzić manifestację w sobotę, lecz potem w obawie, że żydzi w tym dniu nie wezmą udziału, zdecydowano się na niedzielę dnia 1 maja. […] (przyp. 53 – Notatka tymczasowo pełniącego obowiązki pomocnika Generał-Gubernatora, generała majora Czerkasowa z dnia 27 marca 1904 r.).

str. 34-37
          W drugiej połowie lipca miały miejsce pożałowania godne wypadki w Ostrowcu, a mianowicie rozruchy antyżydowskie. Kto te rozruchy zorganizował, nie dało się ustalić. Wszystkie dane przemawiały za tym, że zorganizowała je policja z żandarmerią, która widząc wzmagający się z każdym miesiącem ruch robotniczy chciała go zbezcześcić i pozwolić coraz bardziej się przekierującej sile energii rewolucyjnej wyładować się po linii najmniejszego oporu i w najbardziej dogodny dla niej sposób.
          Sam przebieg wypadków postaram się ustalić na zasadzie pamięci. O godz. 4 doszły do mnie wieści (znajdowałem się wtedy w fabryce), że robotnicy idący na nocną zmianę zaczęli być żydów [tak w oryginale] w Ostrowcu oraz na Bolesławowie [nazwa osady, obecnie okolice ul. Kilińskiego]. Natychmiast zwołałem doraźne posiedzenie Ostrowieckiego Komitetu, na którym postanowiliśmy z całą energią przeciwstawić się tym rozruchom. Zarządzenia, które wydaliśmy, były następujące:
          a) skierować w kierunku Ostrowca część towarzyszy, którzy mają dążyć do zlikwidowania rozruchów;
          b) robotników dziennych, którzy o godz. 6-ej mieli opuścić fabrykę, zatrzymać w fabryce dopóki rozruchy nie zostaną zlikwidowane.
          Osobiście udałem się do Ostrowca żeby dopilnować zlikwidowania rozruchów. Idąc do miasta przekonałem się, że rozruchy na Bolesławowie nie przyjęły jeszcze drastycznych objawów, pobito tylko jedną rodzinę żydowską i zniszczono jej mieszkanie, fama głosiła, że koło bożnicy odbywa się krwawa rozprawa z żydami. Podążyłem do bożnicy. Przed samą bożnicą była zgrupowana większa liczba żydów uzbrojonych w siekiery, a kilkadziesiąt kroków od nich był zgrupowany znaczny tłum robotników fabrycznych uzbrojonych w drągi i kamienie. Odbywała się walka słowna, do bójki jednakowoż nie doszło. Towarzysze natychmiast wmieszali się w tłum robotników i zaczęli uspokajać. Początkowo przyglądałem się temu uspakajaniu, widząc jednakowoż, że to nie pomaga i że tłum jest zanadto roznamiętniony wszedłem z tłumu i stanąłem pomiędzy obydwiema roznamiętnionymi stronami. Donośnym głosem zażądałem spokoju. Robotnicy, gdy zobaczyli, że przed nimi stoi inżynier z fabryki, natychmiast się uspokoili. Przemówiłem wtedy do jednych i drugich, uspakajając ich, oświadczyłem jednocześnie, że biorę żydów pod swoją opiekę, a dalej, że jestem przekonany, iż wśród robotników znajdzie się dostateczna liczba rozumnych ludzi, którzy mnie poprą (w tym momencie towarzysze zaczęli się koło mnie grupować) i nie dopuszczą do rozlewu krwi. Od żydów zażądałem, aby natychmiast spokojnie rozeszli się do domów. Żydzi zastosowali się do niego i rozeszli się. Potem przemówiłem do robotników, żądając od nich, żeby spokojnie udali się do pracy, stwierdzając, że wieści rozpuszczone o śmierci chłopca chrześcijanina przez żydów są z gruntu fałszywe. Tłum robotniczy rzeczywiście natychmiast udał się gremialnie do fabryki. Policji ani żandarmerii nigdzie nie widziałem, widocznie celowo pochowali się, żeby nie przeszkadzać rozruchom.
          Wracając do fabryki, spotkałem koło magistratu oficera żandarmerii, który przepraszając, przedstawił mi się, po czym podziękował mi za to, że tak energicznie i zdecydowanie zlikwidowałem rozruchy, czego mi nigdy nie zapomni. Wyczułem, że w tym podziękowaniu przebija raczej nuta irytacji na mnie, niż wdzięczności.
          W ten sposób rozruchy antyżydowskie zostały zlikwidowane. W dniu 31 lipca CKR PPS [Centralny Komitet Robotniczy Polskiej Partii Socjalistycznej] wydał odezwę, w której wypadki ostrowieckie zostały znacznie przesadzone (przyp. 55 – Odezwa ta zawierała cały szereg pretensji skierowanych do Ostrowieckiego Komitetu Robotniczego za to, że dopuścił do wystąpień antyżydowskich.). Policja zaś aresztowała kilka osób, m.in. i tow. Trzebińskiego, którego niewinnie blisko rok przetrzymywała w więzieniu.
          Przebieg rozruchów przeciw żydowskich w świetle sfer rządowych przedstawia się w świetle następującym:
          Dnia 22 lipca około godz. 5 popołudniu na rynku w Ostrowcu chłopiec żydowski został uderzony kijem przez Jana Sucholewskiego (epileptyka). Chłopiec reagował i uderzył S. kamieniem. S. upadł na ziemię i dostał ataku epileptycznego. Policja podniosła chorego, początkowo zaniesiono chorego do magistratu, po czym do szpitala. Przechodzący przypadkowo koło magistratu Józef Sucholewski, brat epileptyka, robotnik z Zakładów Ostrowieckich, gdy dowiedział się o bracie wszczął awanturę z żydami, głosząc, że żydzi zabili mu brata. Policja awantury te natychmiast zlikwidowała.
          Wieść o zabójstwie Jana Sucholewskiego rozniosła się po całym Ostrowcu, przejaskrawiona. Wieść głosiła, że żydzi zabili Sucholewskiego i jeszcze jakąś kobietę chrześcijankę.
          Następnego dnia, tj. 23 lipca o godz. 6 popołudniu robotnicy wychodzący z fabryki (dzienna zmiana), uzbrojeni w kije i kamienie, ruszyli do Ostrowca i zgrupowali się na rynku, goniąc żydów. Władze, policja i żandarmi rozpoczęli uspokajać wzburzony tłum, lecz tłum rozdzielił się na grupy i ruszył w różnych kierunkach miasta. Podczas rozruchów zostało pobitych 24 żydów, z czego 23 dość lekko, jeden zaś Jankiel Borenstein umarł z pobicia następnego dnia; następnie wybito około 1000 szyb, zniszczono 24 okna i 4 drzwi, jeden z domków żydowskich został poważnie zniszczony. Masowych kradzieży nie było, natomiast miały miejsce drobne kradzieże, lecz w małych rozmiarach (przyp. 56 – Raport generała radomskiego do ministra spraw wewnętrznych z dnia 30 lipca 1904 r. [Archiwum Główne Akt Dawnych (AGAD), Kancelaria Generał-Gubernatora Warszawskiego (KGGW) nr zespołu 247/II, sygn. 2431, k. 9]).
          Pomocnik Generał-Gubernatora Warszawskiego stwierdzał w swoim raporcie z dnia 27 lipca, że rannych żydów było 10, z tego jeden umarł. Ponadto natomiast rannych było 2 chrześcijan. Kradzieży w ogóle nie było żadnych.
          Sprawa tych rozruchów nabrała dużego rozgłosu wśród sfer rządowych z powodu skarg oficerów 4 szwadronu 40 małorosyjskiej pułku dragonów, który to szwadron został przez wicegubernatora wezwany ze Staszowa i przybył do Ostrowca w dniu 24 lipca. Na zasadzie tych skarg został wydelegowany ppłk Sztabu Gen. Fiedow, w swoim raporcie skierowanym do wicegubernatora Gafferberga stwierdzał, że:
  1. Rozruchy w Ostrowcu nie miały charakteru przeciw żydowskiego, lecz były skierowane właściwie przeciwko rządowej administracji, która jest znienawidzona przez robotników.
  2. Gdy te rozruchy miały mieć charakter przeciw żydowski, to przy zupełnym braku w mieście sił wojskowych (było tylko 5 do 6 policjantów) pociągnęłyby za sobą poważne straty w ludziach oraz straty materialne.
  3. Były to zwykłe awantury uliczne i przy tym w różnych miejscach, dopiero gdy żydzi zaczęli krzyczeć i prowokować robotników (żydek jeden wystrzelił dwa razy w powietrze z rewolweru), ci pobili kilku żydów, którzy im wpadli w ręce. Jeden z tych żydów podobno umarł, przy czym o tej śmierci różnie mówią i w ogóle ta śmierć jest wątpliwa.
  4. Cała ta historia została przez czynniki administracyjne niemożliwie rozdmuchana.
          Dalsze zarzuty tyczą się już nieodpowiedniego użycia wojska.
          Administracja po takim raporcie zaczęła się solidarnie bronić i w aktach znajdujemy kilkadziesiąt raportów różnych dostojników. Rezultatem tych rozruchów było aresztowanie 19 robotników, natomiast wytoczono proces 68 robotnikom, którzy odpowiadali z wolnej stopy.
          Wśród aresztowanych byli: Czerwiński Jan, Żebrowski Edmund, Frydrysiak Władysław, Denek Ludwik, Trzebiński Włodzimierz.
          Sprawa trwała długo i zdaje się, że nikt nie został zasądzony. Najdłużej siedział Trzebiński Włodzimierz.

str. 67
          W drugiej połowie czerwca [1905 roku] miały miejsce w Ostrowcu i w okolicy strajki powstałe wyłącznie na tle ekonomicznym. […]
          Dnia 24 czerwca zastrajkowali rzeźnicy żydowscy. Robotnicy chcieli rozbić jatki, gdyż tego dnia nie można było dostać w Ostrowcu mięsa. Komitet Ostrowiecki interweniował i tegoż dnia strajk został zwycięsko zakończony.
          Dnia 28 czerwca zastrajkowali robotnicy (24) w tartaku Heinego, żądając podwyższenia zarobków. Strajk zakończył się zwycięstwem robotników i trwał zaledwie do dnia 1 lipca.

str. 101-103
          Dnia 30 października [1905 roku] pojawił się Najwyższy Carski manifest (przyp. 114 – Manifest cara Mikołaja II miał na celu uspokojenie wzburzenia, panującego w całym państwie rosyjskim. Nadawał w nim władca rosyjskiego imperium „trwałe podstawy wolności obywatelskiej na zasadach rzeczywistej nietykalności osobistej, wolności sumienia, słowa, zebrań i związków”, a powoływał do życia poprzednio obiecaną Dumę, do której prócz klas posiadających wchodzić mieli reprezentanci warstw pracujących. Wszystkie te przywileje nie doczekały się realizacji z wyjątkiem zwołania Dumy kilkakrotnie rozwiązywanej.).
[…]
          Dzień 5 listopada postanowiliśmy obchodzić jak dzień „święta wolności”, jak ten dzień nazwaliśmy. […]
          Przebieg tego wielkiego dnia trudno byłoby mi z pamięci odtworzyć. Odtworzę go, przytaczając opis tego święta podług „Głosu Polski”
          Obywatele miasta Ostrowca i bliższej okolicy, oraz pracownicy Zakładów Ostrowieckich, celem upamiętnienia dnia wyzwolenia swego i reszty braci polskiej z okrutnych hańbiących więzów, obchodzili w dniu wczorajszym nader uroczyste święto narodzin wolności. […]
          Wszystko znalazło swój wyraz w obchodzie następującym. Po nabożeństwie w miejscowym kościele zgromadzeni ruszyli pochodem uroczystym do krzyża, ręką ludu pracy ustawionego przed fabryką w Klimkiewiczowie. […]
          Z Klimkiewiczowa pochód zawrócił do miasta i, przeszedłszy przez rynek przy dźwiękach orkiestr i wciąż niemilknącej pieśni "Boże coś Polskę", skierował się do kościoła, i po odśpiewaniu "Te Deum" wyruszył ze sztandarami do miejscowej synagogi.

          Na spotkanie wyszedł pod baldachimem rabin, niosąc „radał”, i przy dźwiękach mazurka „Jeszcze Polska nie zginęła”, odegranego przez orkiestrę żydowską, wkroczono do domu modlitwy.
          Tam przywitał zebranych w słowach serdecznych przedstawiciel żydów p. Frenkiel, zaznaczając, że wskutek fanatyzmu braci jego, pierwszy raz w przybytku tym rozbrzmiewa mowa polska, i prosił o uwzględnienie, o pobłażliwość dla tego fanatyzmu, zresztą dla Polaków nieszkodliwego, prosił o nie odrzucanie wyciągniętej bratniej i szczerej dłoni dawnego biednego żyda tułacza i zakończył hasłami: „Niech żyje wolność!”, „Niech żyje braterstwo!”.

          Z synagogi przy dźwiękach orkiestry żydowskiej i strażackiej i śpiewie „Boże coś Polskę”, „Czerwony Sztandar” wyruszono na zapowiedziany wiec na placu fabrycznym w Klimkiewiczowie. [...] (przyp. 117 - „Głos Polski” nr 1 z dnia 11 listopada 1905 r.).

czwartek, 24 października 2013

"Gehenna ludności żydowskiej"

Eugeniusz Fąfara, „Gehenna ludności żydowskiej”, Warszawa 1983

str. 43
           Niektórzy spośród tamtejszych [wiedeńskich] Żydów, spodziewając się napaści Hitlera na Austrię, starali się zawczasu ujść przed prześladowaniami. Opuszczali więc swoją ojczyznę. W 1937 roku do Ostrowca Świętokrzyskiego, gdzie uczęszczałem wtedy do gimnazjum, przyjechał wraz z żoną lekarz, Józef Blazsur. Mówił dobrze po polsku i podając się za Węgra twierdził, że miał matkę Polkę. Szybko zdobył w ostrowieckim środowisku opinię dobrego lekarza. Zarząd Bratniej Pomocy Uczniów, którego byłem członkiem, zaangażował J. Blazsura do udzielania pomocy lekarskiej chorym uczniom naszego gimnazjum. Lecząc się u niego, często bywałem w jego mieszkaniu. Z prowadzonych tam rozmów domyśliłem się, że wiedeński lekarz jest Żydem.

str. 56-60
          Icchok Goliczański, który był pracownikiem Judenratu w Sandomierzu, jest jednym z najwierniejszych historyków opisujących sytuację tamtejszych Żydów (przypis 15 – Archiwum ŻIH w Warszawie.).
            [...]
           W lutym 1942 roku Judenrat otrzymał formularz, w którym należało wymienić liczbę dzieci do 12 lat, mężczyzn do 60, a kobiet od 14 do 50 lat. Ponadto należało podać liczbę ludzi, mających od 50 wzwyż. W kwietniu 1942 roku prezesowi ostrowieckiego Judenratu, Icchokowi Rubinstajnowi, udało się dowiedzieć przez znajomego gestapowca, że szykuje się akcja mająca na celu zupełne wytępienie Żydów. Niemiec ten w tajemnicy powiedział, że będzie można uratować część mężcyzn w wieku od 14 do 60 lat, dając im pracę w przemyśle wojennym. Możliwe, że w tej liczbie uchroni się także część kobiet. Jeżeli chodzi o dzieci, to sprawa jest przesądzona.
             16 kwietnia 1942 roku, z inicjatywy prezesa, Icchoka Rubinstajna, odbyła się w Sandomierzu konferencja przedstawicieli wszystkich Judenratów z tego powiatu. Były omawiane następujące sprawy:
             Być w kontakcie z Judenratem w Radomiu, którego prezesem jest Józef Diament;
             Czy jest możliwość organizowania samoobrony?
             Szukanie pieniędzy oraz innych środków na przekupienie Niemców i niedopuszczenie do katastrofy.
            Konferencja odbyła się w siedzibie naszego Judenratu. Brali w niej udział następujący członkowie i prezesi Judenratów: Icchok Rubinstajn z Ostrowca Świętokrzyskiego, Halpern z Ożarowa, Mendel Nejsztat z Koprzywnicy, Klajner z Opatowa, Efraim Singer ze Staszowa, Heniek Goldberg i inzynier Salamonowicz z Łodzi, Abram Szklarski i Chil z Sandomierza. Pozytywny wynik tej konferencji stanowiło to, że wysiedlenie Żydów z Sandomierza i wymienionych wyżej miejscowości odbyło się później niż w całej Polsce. Charakterystycznym także jest fakt, że od tego czasu wszystka ludność żydowska na terenie powiatu sandomierskiego zaczęła gorliwie pracować dla Niemców w nadziei, że w ten sposób się uratuje. [...]

str. 144-145
          Ber Pancer mieszka w Budapeszcie. Tam właśnie napisał oświadczenie na temat wysiedlenia Żydów z Ostrowca Świętokrzyskiego (przyp. 69 - Archiwum ŻIH w Warszawie.). Cytuję je dosłownie:
          ... Dzielnicę żydowską w Ostrowcu Świętokrzyskim, w której mieszkało 15 tysięcy osób, obstawiły w nocy z 11 na 12 października 1942 roku oddziały schutzpolizei i granatowej policji. Policja żydowska zawiadamiała wszystkich o wysiedleniu następującymi słowami:
          - Pracujący zbierają się na placu arbeitsamtu, a pozostała ludność na placu rynkowym. Tym, którzy nie zastosują się do powyższych zarządzeń, grozi rozstrzelanie...
          Wśród Żydów powstała niebywała panika. Wszyscy usiłowali dostać się na plac arbeitsamtu. Wtedy do dzielnicy żydowskiej wkroczył oddział Litwinów z opaskami: J.V.B. - Judenvernichttundsbatalion – na rękawach. Rozstrzeliwali wszystkich, których znaleźli w ukryciu. Ze szczególnym sadyzmem mordowali dzieci. Podrzucając je w górę, celowali do nich. Personel żydowskiego szpitala został zmuszony do wyniesienia chorych na rozstrzelanie. Po skoncentrowaniu wszystkich na rynku odbyła się segregacja, w wyniku której 1570 osób zostało przydzielonych do pracy w mieście, w fabryce wagonów i w cegielni, do uporządkowania mieszkań żydowskich. Byli to przeważnie ludzie młodzi, lecz kobiet wśród nich było bardzo mało.
           Pozostałą ludność zgromadzono na placu, gdzie pod gołym niebem, w deszczową noc, strzeżona byłą przez dzikich Litwinów. Rankiem załadowano wszystkich do wagonów towarowych, po 100-150 osób do każdego. Zza parkanu fabryki, w której nas umieszczono, obserwowaliśmy brutalność, z jaką obchodzono się z naszymi drogimi. Miejsce ich wysyłki nie było nam wiadome...

str. 206-207
          Ber Pancer opisuje (przyp. 125 - Archiwum ŻIH w Warszawie.) sytuację Żydów w obozie pracy w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zostałem przydzielony do pracy w Ostrowitzerhofofenwerke – pisze. - Umieszczono nas w pobliżu fabryki, w baraku, który był otoczony drutem kolczstym. Obóz liczył początkowo około tysiąca ludzi. Liczba ta jednak stopniowo się jednak powiększała. […] Do obozu w Ostrowcu Świętokrzyskim przybywali również Żydzi, którzy nie mogli się utrzymać w dzielnicy aryjskiej z powodu szantażu, braku pieniędzy lub miejsca do ukrycia się.
Obóz składał się z 15 baraków. Oddzielne były dla mężczyzn i oddzielne dla kobiet. Osobne baraki przeznaczone były na łaźnie, fryzjernie, ambulatorium, szpital i warsztaty. W oddzielnych także barakach mieściły się kierownictwa obozu i policji żydowskiej. Hitlerowski komendant obozu, kapitan Zwierzyna bardzo często wzywał nas na apele, podczas której mówił o opiece, jaką jesteśmy otoczeni.
26 marca 1943 roku [?] nie wypuszczono nas do pracy jak zwykle. Ogarnął więc wszystkich ogromny niepokój. Przypuszczaliśmy, że zanosi się na częściowe wysiedlenie lub na likwidację obozu. O godzinie 7 rano zjawili się: kapitan Zwierzyna, werkschutzleiter Rhode oraz kilku SS- i SD-manów. Ustawiono nas na placu w czworobok i kapitan Zwierzyna przemówił do nas.
- Od dziś będzie lepsza aprowizacja o 40 procent – powiedział. - W związku z tym zarządza się natychmiastowe złożenie wszelkich kosztowności i pieniędzy. Od tej chwili zakazany jest wszelki handel w obozie. Kto nie zastusuje się do tego zarządzenia, będzie na miejscu rozstrzelany...
w kilka minut później do obozu wkroczyło 10 werschutzów Ukraińców, którzy rozpoczęli rewizję osobistą. Następnie przeszukali dokładnie baraki. W pryczy braci Zachcińskich znaleźli ukryte pieniądze, za co zbili ich do krwi, a kapitan Zwierzyna kazał ich rozstrzelać”.

str. 100, 207-214
           Jerzy Korngold był przed wybuchem wojny śpiewakiem operowym. Podczas okupacji został zatrudniony jako sanitariusz w szpitalu żydowskim w Radomiu. Później przebywał w obozie przymusowej pracy w Ostrowcu Świętokrzyskim. […] (przyp. 47 – Archiwum ŻIH w Warszawie.).

           Jerzy Korngold, który przybywał dotychczas w getcie w Radomiu, został przewieziony do Ostrowca Świętokrzyskiego. Udało mu się to dzięki pomocy znajomego, pełniącego w Ostrowcu funkcję lekarza obozowego. Tak relacjonuje to ogromnie ważne dla niego wydarzenie: (przyp. 126 - Archiwum ŻIH w Warszawie.)
          Dzięki staraniom doktora, Klajbergera, wyjechaliśmy tam wraz z żoną. Chcieliśmy się urządzić w szpitalu, ale Judenrat sprzeciwił się temu. Wobec tego udaliśmy się do Zakładów Ostrowieckich. Żona otrzymała zatrudnienie w dziale budowlanym. Pracę miała bardzo ciężką. Nawet podczas największych mrozów pracowano pod gołym niebem. 3 lub 4 kobiety musiały wyładowywać dziennie 40-tonowy wagon. Po wąskich, betonowych schodach wnosiły na IV piętro ładunki kamienia i piasku o wadze 40-50 kilogramów. […]
          Judenrat obozu składał się z mętów społecznych. Jego członkowie absolutnie nie interesowali się świeżo przybyłymi Żydami. Prezes Judenratu, Zajfman, zachowywał się wobec nas brutalnie. Byliśmy obdarci, lecz on nie wydawał nam ubrań. Gdy żona prosiła go o lżejszą pracę, zwrócił się do niej z haniebną propozycją. Gdy znany kat, Belter, przyjechał do obozu, by przeprowadzić selekcję, Zajfman wpisał mnie na listę chorych. Członkowie Judenratu hulali, bo handlowali najrozmaitszymi rzeczami. Specjalną nienawiść czuli do inteligencji. Policja żydowska składała się z donosicieli, którzy mieli na sumieniu wielu Żydów. Przejęli władzę SS. Zmuszali Żydów płaszowskich, którzy puchli z głodu, do najcięższych robót. Tych, którzy nie mieli się czym opłacić, zwalniali z pracy.
          Praca w cementowni była trochę lżejsza. Nie była to placówka niezbędna dla frontu, lecz SS-mani nie chcąc iść na front, zostawili ją, by mieć jakiś zajęcie. My z żoną byliśmy rozłączeni. Pracowała w fabryce. Był to akt zemsty ze strony Zajfmana. Jedyne chwile radosne w tych strasznych dniach stanowiły koncerty, na których występowałem wraz z wiolonczelistą, dr. Pekerem, a także z dwoma czeskimi kompozytorami: Drożkiem i Smetaną. Byłem bardzo lubiany przez Polaków, a w końcu zostałem dowódcą kolumny w cementowni...

          Nikita Ulesko pracował w czasie okupacji hitlerowskiej w Ostrowcu Świętokrzyskim jako wytapiacz na wydziale martenowskim w tamtejszej Hucie. Wspomina on (przyp. 127 – Archiwum OKBZH w Kielcach), iż obóz dla Żydów w tym mieście znajdował się na łąkach częstocickich. Został on założony 1 kwietnia 1943 roku, a zlikwidowany 1 sierpnia 1944. Przebywali w nim Żydzi z Polski, Austrii, a nawet ze Związku Radzieckiego.
          […]
          Żydzi wyglądali nędznie. Wprost słaniali się z głodu. Jesienią widziałem, jak wyprowadzono na plac około 200 Żydów i jeden z Niemców mówił coś do nich. Następnie Ukraińcy rzucili się na nich jak charty. Wyciągnęli do 20 Żydów i Żydówek i rozstrzelali na miejscu. Ciała zostawili na placu. Później po raz drugi się do nich rzucili, zaglądali im w usta i jeszcze dwóch zastrzelili. Byłem świadkiem tego rozstrzelania, bo stałem nieopodal i widziałem to wszystko. Ukraińcy przeprowadzali wielokrotnie rewizję Żydów, a łupy nieśli później do Zwierzyny. Widziałem też, jak na polecenie Zwierzyny zastrzelony został jeden Żyd, który ukrywał się w kanale pieca...
[…]
           Na terenie miasta byłem świadkiem zabójstwa Żydówki z dzieckiem. Działo się to wiosną, lecz nie wiem, w którym roku.
[…] Kierownikiem straży fabrycznej był Reimund Anton Zwierzyna. Byli także: Rhode i Goldfisch...

          Obóz żydowski w Ostrowcu Świętokrzyskim znajdował się na łąkach częstocickich – stwierdza Kazimierz Ogórek, który pracował w okresie okupacji hitlerowskiej w tamtejszej stalowni martenowskiej (przyp. 128 - Archiwum OKBZH w Kielcach). - Stamtąd przyprowadzano Żydów do pracy w Hucie. […]
          W 1944 roku widziałem, jak złapano dwóch Żydów, którzy się ukrywali. Żandarmi niemieccy zastrzelili ich, a ciała wrzucili do pieca martenowskiego. Był to piec nr 3. Byli przy tym Niemiec i Ukrainiec. [...]”

          Stanisław Spurek z Ostrowca Świętokrzyskiego pracował podczas okupacji hitlerowskiej jako kierowca w tamtejszej Hucie. Jeździł samochodem ciężarowym marki citroen, z przyczepą. Zeznał on (przyp. 129 - Archiwum OKBZH w Kielcach) […]
          Byłem kilkanaście razy na terenie obozu. Zawoziłem Żydom żywność i inne artykuły. Nie widziałem, żeby Żydzi byli bici lub głodzeni. Straż żydowska czasem mnie nawet zaprosiła, by z nimi wypić. Zauważyłem, że do Żydów gorzej odnosili się strażnicy żydowscy niż Niemcy. Pamiętam nazwisko Rhode. Nie widziałem, żeby bił Żydów, a straż żydowska zapraszała i Rhodego i mnie. Wchodziliśmy do baraku, gdzie częstowano nas wódką i zakąskami.
Nadzór na terenie obozu żydowskiego pełnili także policjanci pochodzenia żydowskiego. Znałem jednego z nich, o nazwisku Blutenfeld [u Urbańskiego - Blumenfeld], który posiadał przed wojną sklep przy ulicy Okólnej w Ostrowcu Świętokrzyskim. […] Nadzór wewnętrzny w obozie pełnili werkschutze pochodzenia ukraińskiego. Komendantem całości był Rhode, który dysponował strażnikami i więźniami.
           W lecie lub wczesną wiosną 1943 roku dostałem polecenie podstawienia samochodu ciężarowego z przyczepą na teren obozu. Do samochodu wsiadł Rhode i dwóch policjantów żydowskich. W obozie załadowano 40 chorych mężczyzn i kobiet. Niektóre kobiety były w ciąży. Nadzorowali ich policjanci żydowscy. Rhode powiedział mi, że jedziemy do Radomia. Gdy dotarliśmy tam, nadzór nad przywiezioną grupą Żydów przejęli gestapowcy i pojechali z nami za miasto, 3 km od centrum Radomia. Po dotarciu na miejsce, Żydów wprowadzono do baraku. Po pewnym czasie przyszedł do nas, a siedzieliśmy wtedy w kabinie samochodu, jeden z policjantów żydowskich, który nadzorował Żydów, jadacych z nami z Ostrowca. W kabinie był wraz ze mną Gustaw Wisaczewski, zamieszkały w Ostrowcu Świętokrzyskim, przy ul. Targowej.
          Policjant żydowski oświadczył, że czuje się bardzo źle i poprosił, żeby kupić wódki i coś do zjedzenia. Na nasze pytanie, czym się tak zdenerwował, odpowiedział, że jak chcemy, to możemy sami zobaczyć. Wisaczewski przyniósł wódki i dał ją policjantowi, który wypił więcej jak jedną czwartą litra, a pozostałość przeznaczył dla nas. Potem zaprowadził nas pod barak. Przez otwarte drzwi baraku zobaczyliśmy stojących tam, rozebranych do naga Żydów – mężczyzn i kobiety. Byli to, oczywiście, przywiezieni przez nas Żydzi. W baraku leżeli na specjalnie przygotowanych stanowiskach stzreleckich Łotysze w czarnych mundurach, a Żydzi przechodzili kolejno przez pomost. Pod pomostem wykopany był dół, w który wpadali rozstzrelani. Gdy zobaczylismy taką scenę, natychmiast opuściliśmy to okropne miejsce. Człowiek normalny nie był w stanie patrzeć na taki mord.
          Po pewnym czasie policjanci żydowscy załadowali w skrzynie ubrania zamordowanych i włożyli je na samochód. I gdy przyszedł Rhode, pojechaliśmy do getta w Radomiu. Zabraliśmy stamtąd 40 mężczyzn i kobiet, których przewieźliśmy do obozu w Ostrowcu Świętokrzyskim. Przed wyjazdem z Radomia odbyła się ich selekcja. Uczestniczyli w niej także żydowscy policjanci z Ostrowca Świętokrzyskiego, którzy wybierali swoich znajomych. Żydzi z Ostrowca chętnie jechali do Ostrowca. Jak wynikało z ich zachowania, nie byli zorientowani, w jakim celu tam jadą. Prawdopodobnie uważali, że w Ostrowcu jest najlepiej. Wszystkich Żydów, którzy zostali załadowani na samochód w Radomiu, przywiozłem do Ostrowca. Po przyjeździe rozlokowano ich w barakach, a nam polecono jechać do garażu.

          Tauchen Zalctrajger (przyp. 130 - Archiwum OKBZH w Kielcach), zamieszkały w Ostrowcu Świętokrzyskim, przy alei 3 Maja widział, jak w październiku 1942 roku [powinno być: 1943 roku] Zwierzyna wydał Ukraińcom ze straży fabrycznej rozkaz rozstrzelania 3 Żydów: Gutmana i Grindberga, trzeciego nazwiska nie pamięta. […]

          Cukierfajn (przyp. 131 - Archiwum OKBZH w Kielcach), zamieszkały w Ostrowcu Świętokrzyskim, przy ulicy Młyńskiej 13, podaje, iż Zwierzyna wydał rozkaz zastrzelenia braci: Kopla i Mojżesza Sztajnów. Rozkaz został wykonany.

          Mosiek Brukierer (przyp. 132 - Archiwum OKBZH w Kielcach), zamieszkały w Ostrowcu Świętokrzyskim, ulica Młyńska 1, był naocznym świadkiem rozstrzelania z rozkazu Zwierzyny przez wartowników ukraińskich trzech Żydów: Mośka Gutmana, Grindberga i trzeciego o nieznanym nazwisku.
[…]

str. 218-219
[…] W aktach Okregowej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach natknąłem się niedawno na relację o bodzechowskim obozie pracy. Sporządzono je na podstawie zeznań: Jana Śmiecha, Stefanii Targowskiej, Stefana Borka i Abrahama Kierbela. Ten ostatni przebywał w tym obozie i przeżył okupację hitlerowską (przyp. 136 - Archiwum OKBZH w Kielcach).
           […] Z rąk gestapowców z Ostrowca Świętokrzyskiego, którzy sprawowali nadzór nad obozem, zgnięło około 40 Żydów. Zostali zastrzeleni w trakcie rewizji za kosztownościami, dokonywanymi przez gestapowców: Semka, Johnsona i innych. Żydzi byli także mordowani poza obozem. Zabito w ten sposób małżeństwo Billerów z sześcioletnim synkiem, pochodzące z Wiednia.
          Hitlerowcy zabrali też z obozu dzieci żydowskie i rozstrzelali je pod murem pobliskiego cmentarza żydowskiego. Tej zbrodni miało dokonać gestapo z Ostrowca Świętokrzyskiego.

str. 249-250
          Felicja Goldfarb z Radomia, która przeżyła wojnę, zeznaje (przyp. 160 – Archiwum ŻIH w Warszawie.) 
          […] Zawieziono mnie samochodem do prochowni w Pionkach, gdzie przebywałam do lipca 1944 roku. W tym czasie zostałam wraz z innymi wywieziona do Oświęcimia. Był to pierwszy w dziejach Oświęcimia transport, który wszedł do obozu bez selekcji, ponieważ naczelny lekarz obozowy, Mengele – dowiedziałam się o tym dopiero po wojnie – postanowił napisać dzieło naukowe z dziedziny pedologii i w tym celu kazał zostawić do swojej dyspozycji cztery transporty, a mianowicie: Bliżyn, Pionki, Ostrowiec i Starachowice. Natomiast dzieci, przywiezione z radomskiej wytwórni broni, które w tym czasie przybyły do Oświęcimia, posłano od razu do gazu.

str. 289
           Historyk żydowski, Emanuel Ringelblum, który w czasie ostatniej wojny założył w getcie warszawskim tajne archiwum żydowskie, zgromadził wiele materiałów dotyczących martyrologii ludności żydowskiej w Polsce. Wśród tych, które ocalały po zagładzie warszawskiego getta, odnaleziono listy pisane i wysyłane przez Żydów. Wybrałem kilka kartek pocztowych, pisanych i nadawanych w woj. kieleckim.

Ostrowiec Świętokrzyski – getto, 12 sierpnia 1942 roku
Kochana Pani Grabska!
Bardzo Panią proszę, by mi odpisała, jak u Blimci. Już setki razy pisałam i dzwoniłam i ani śladu. Może Pani wie, co u naszego Fiszla i Beniamina. Zlituj się Pani nad nami i odpisz nam, bo już nie mamy sił z przemyślenia. Proszę nic nie ukrywać przed nami i całą prawdę wypisać.
Wasza życzliwa Pela

          Jest to kartka pocztowa wysłana przez Pelę Okonowską, która mieszkała w Ostrowcu Świętokrzyskim przy ulicy Szerokiej 8, do S. Grabskiej w getcie warszawskim, zamieszkałej przed wysiedleniem przy ul. Pawiej (przyp. 195 – Ringelblum II, nr 223/2 k.l. Strona 165, poz. 89.).

str. 329-330
          - O ile mi wiadomo, sporo Żydów z naszego miasta [Ćmielowa] uratowało swoje życie – stwierdza Jan Pękalski, który w czasie okupacji nosił pseudonim „Borowy”. […]
          Z naszych kolegów szkolnych przeżyło wojnę dwóch Rybów, którzy mieszkali w Ostrowcu Świętokrzyskim. Pamiętasz chyba Leona? Chodził razem ze mną do jednej klasy gimnazjalnej u Chreptowicza. Widziałem się z nim na I zjeździe wychowanków tek szkoły w 1965 r. Starszy przyjechał w mundurze majora wojska polskiego. [I Zjazd Absolwentów odbył się w dniach 20-21.09.1958; II Zjazd Absolwentów odbył się 9-10.05.1968]
          Przeżył również hitlerowską okupację Wolf Zylberman, którego też powinieneś pamiętać. Taki skromny, porządny i bardzo dobrze uczący się chłopak. Ożenił się w pierwszym roku okupacji. Wkrótce po tym urodziło się im dziecko. Zostawili je u jakiejś rodziny w Annopolu i niestety, ludzie ci nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Nie wiadomo, jak to się stało, lecz żydowskie dziecko wpadło w ręce Niemców. Zylberman pisał o tym do mnie po wyzwoleniu. Uważa, że mógłby się mścić teraz, lecz wyraził się jednocześnie:
          „Po co mam to robić? Czy wróciłoby to życie mojemu dziecku?”
          Zawsze był szlachetnym człowiekiem...

str. 365-366
          Tadeusz Pastuszka z Ostrowca Świętokrzyskiego, który podczas okupacji hitlerowskiej mieszkał w oddalonym o 5 km od tego miasta Chmielowie, dużej wsi, wspomina (przyp. 9 – Centralne Archiwum KC PZPR w Warszawie.):
          Udało mi się wyprowadzić z getta w Ostrowcu Świętokrzyskim trzy osoby pochodzenia żydowskiego, a następnie z obozu pracy w Hucie Ostrowieckiej – 13 osób.
          Wszystkich doprowadziłem do swojego mieszkania. Tych ostatnich – w 1943 roku. Przechowywałem ich i opiekowałem się nimi aż do wyzwolenia Kielecczyzny, to jest do 17 stycznia 1945 roku...
          Trzy osoby pochodziły z Łodzi, dwie z Warszawy, a 13 osób z Ostrowca Świętokrzyskiego. Byli to m.in.: Aron Rapaport z Ostrowca, Jankiel Rapaport, dwóch Fuksów, Maniek Bryner, dwóch Kapłowiczów z Łodzi. Reszty nazwisk nie pamiętam... Uratowali życie i mieszkają w Niemczech i w Izraelu. Posiadam ich adresy. Utrzymują ze mną stały kontakt. Piszą listy i przysyłają mi paczki...
          Gdy Armia Czerwona zbliżyła się do Wisły, Jerzy Korngold przebywał jeszcze wraz z żoną w obozie pracy Żydów w Ostrowcu Świętokrzyskim. Oto jak przedstawia on panujący w tym czasie nastrój wśród tamtejszych Żydów (przyp. 10 – Archiwum ŻIH w Warszawie.):
          Zaczęły krążyć pogłoski, że nasz obóz zostanie zlikwidowany. Wybuchła panika, każdy myślał, jak się ratować. Tymczasem władze w obozie przejęła SS z Radomia. Terror powiększał się. Codziennie rozstrzeliwano po kilka osób. Najpierw zabijano co dziesiątego. Codziennie odbywały się rewizje. Podwojono straż. Jeden obozowicz odpowiadał życiem za ucieczkę drugiego. Któregoś lipca 1944 roku dowiedzieliśmy się, że nie idziemy więcej do pracy; uciekło dwóch żydowskich policjantów oraz prezes Judenratu. Obóz został bez ochrony. Ukraińcy otoczyli obóz. Nadeszły 23 wagony. Zostałem odseparowany od żony. Dałem jej znać, by weszła do szeregu aryjek i wykorzystała szansę, swój fałszywy dowód, podrobioną przez polski antyhitlerowski ruch konspiracyjny kennkartę. Spotkaliśmy się z Żółtowskim i razem opracowaliśmy plan spotkania się z moją żoną. Została zaraz ona poinformowana o szczegółach tego planu.
          Ja zrobiłem to samo, gdy się dowiedziałem, że moja żona już uciekła. Powiedziałem żydowskim kobietom w cementowni, że uciekam i kazałem im zrobić to samo. Na umówionym miejscu spotkałem żonę, uciekłem przez kolczaste druty pod gradem kul. Płakaliśmy ze szczęścia. Wszystko było już przygotowane dla nas przez Polaka, Leszka Żółtowskiego.
[…]
          Jerzy Korngold wymienia kilka nazwisk – jak się wyraża – katów z Ostrowca Świętokrzyskiego:
          Gerhard Schachmeister, volksdeutsch. Widziałem, jak żelaznym prętem bił dzieci żydowskie aż do utraty przez nie przytomności; inżynier Wage - volksdeutsch; Keller, którego jedynym zadaniem było znęcanie się nad ludźmi; Rhode – kierownik warsztatu, bezlitosny kat i morderca...

str. 558
          W jesieni 1942 roku grupa młodych komunistów w getcie ostrowieckim: Maria i Dawid Szulmanowie, bracia Gutmanowie i Frydland przygotowywali zbrojne wystąpienie na wypadek wysiedlenia Żydów z tego miasta. Ich plany zostały pokrzyżowane przez fałszywe informacje podawane przez Judenrat, a dotyczące odłożenia eksterminacji ostrowieckich Żydów. M. i D. Szulmanowie uciekli z Ostrowca i walczyli w warszawskim ŻOB podczas powstania w tamtejszym getcie.

sobota, 12 października 2013

Skarpa

Fragment planu miasta między Rynkiem, ul. Starokunowską i ul. Sienkiewicza,
inwentaryzacja z początku lat czterdziestych XX wieku.


To samo miejsce na początku lat pięćdziesiątych XX wieku

źródło: Ostrowiec Świętokrzyski. Wczoraj, dziś i jutro, red. A. Ginsbert-Gebert, Warszawa 1979.

sobota, 28 września 2013

Zagłada społeczności żydowskiej Ostrowca Św.

„Rejon Ostrowca Świętokrzyskiego w okresie II wojny światowej”
materiały z konferencji naukowej, red. W.R. Brociek
Ostrowiec Św. 1999
[w:] „Zagłada społeczności żydowskiej Ostrowca Św. w okresie II wojny światowej” Krzysztof Urbański

str. 65
          Według ostatniego spisu ludności gmin żydowskich w województwie kieleckim, który przeprowadzono w 1938 r. w Ostrowcu Św. zamieszkiwało 10.637 Żydów, z czego do płacenia składek zobowiązano 1.005. W oficjalnej nomenklaturze gmina ostrowiecka zaliczana była do tzw. gmin dużych, gdzie wybierano Zarząd i Radę Gminy (przypis 122 – Archiwum Państwowe w Kielcach (dalej APK), Urząd Wojewódzki Kielecki (UWK) sygn. 3354.).Według obliczeń prof. R. Renz w momencie wybuchu wojny ludność żydowska miasta liczyła 11.079 osób, co stanowiło 36,9 % ogółu mieszkańców (przypis 123 – Renz R., Żydzi w Ostrowcu w Polsce odrodzonej, [w:] Żydzi Ostrowieccy. Zarys dziejów, Ostrowiec Św. 1996, s. 54.).

str. 68
          Okupanci na szeroką skalę zaczęli tworzyć monopole, co eliminowało Żydów z życia gospodarczego. Wprowadzono monopol państwowy na handel drewnem, węglem, koksem, cementem, skórą, tekstyliami, zapałkami, ropą naftową i olejami, w końcu nawet szmatami. […]
          W efekcie takiej polityki ilość punktów handlowych i rzemieślniczych prowadzonych przez Żydów będzie ustawicznie maleć. Nowe firmy powstają sporadycznie. W 1940 r. jedyną firmą zarejestrowaną oficjalnie w Ostrowcu Św. przez władze niemieckie jest „Handel Towarami Kolonialnymi i Spożywczymi” Lejzora Rosenfelda przy ul. Tylnej 7 (przypis 134 - „Mitteilungsblatt der Industririe- u. Handelskammer fur den Distrikt Radom” 1940, nr 10, s. 1.).

str. 69
          W Ostrowcu Św. okupanci powołali 12 osobowy Judenrat. […] Jak pisała „Gazeta Żydowska” władza Judenratu sprowadzał się do dostarczania ludzi do przymusowych prac porządkowych, kierowania Żydów do obozów pracy, przekazywania kontrybucji, dostarczania niemieckim instytucjom mebli i sprzętów, przyjmowania transportów przesiedleńców. Ponadto na Judenracie spoczywał obowiązek prowadzenia ewidencji ludności, zakwaterowania, zorganizowania opieki zdrowotnej i sanitarnej, zaopatrzenie w żywność i opał. Judenrat współpracował z Żydowską Samopomocą Społeczną w utrzymaniu domu starców, szpitala, sierocińca oraz tzw. Kuchni Ludowych (przypis 140 - „Gazeta Żydowska” 1940, nr 32, s. 3.).
          Realizując rozporządzenie 24 stycznia 1940 r. o obowiązku zgłaszania majątku żydowskiego Rada Żydowska w Ostrowcu Św. udzieliła władzom niemieckim niezbędnej pomocy przy rejestrowaniu majątku ludności żydowskiej (przypis 141 - „Verordnungsbatt des Generalgouverneurs fur besetzen polnischen Gebiete” 1940, nr 7, s. 31.). Na osobnych blankietach spisywano zarówno majątek nieruchomy: domy, place, warsztaty pracy, jak i ruchomy. Judenrat prowadził także rejestr osób ubiegających się o pomoc materialną. Ten ostatni spis wykorzystywano później do kierowania najbiedniejszych do różnych przymusowych prac na terenie miasta, kierowania do obozów pracy, a potem deportacji. Wykorzystywano także szczegółowe spisy ludzi transportowanych do Ostrowca Św. Przez władze niemieckie. Celem realizacji narzuconych zadań Judenrat ostrowiecki podzielony został na wydziały: Prezydialny, Budżetowy, Podatkowy, Prawno-Administracyjny, Organizacyjny, Pracy, Opieki Społecznej, Zdrowia, Meldunkowy oraz Szkolny. Istniał także Sąd Polubowny załatwiający drobne zatargi majątkowe między Żydami.
         Jednym z poważniejszych problemów, który stanął przed Judenratem ostrowieckim był problem wysiedleńców. Już w grudniu 1939 r. przybył do Ostrowca Św. Transport tysiąca Żydów wysiedlonych z Konina, Galina i Skulska w powiecie poznańskim. Jak pisze A. Rutkowski: Nieco później wysiedlono do tegoż miasta dalszą partię tysiąca Żydów również z poznańskiego (przypis 142 – Rutkowski A., Martyrologia, walka i zagłada ludności żydowskiej w dystrykcie radomskim podczas okupacji hitlerowskiej, „Biuletyn ŻIH” 1955, nr 15-16, s. 89.). Należy dodać, że od początku wojny znajdowali się tu uchodźcy z Warszawy, Łodzi, Kielc, Krakowa, Radomia. Dnia 13 marca 1941 r. przybył do Ostrowca Św. transport Żydów z Wiednia. Była to inteligencja wiedeńska, kupcy, finansiści, lekarze, muzycy, urzędnicy. Przybyli w pulmanowskich wagonach ze sporymi zasobami gotówki i lekarstw. Dodatkowym transportem miano im dostarczyć walizki z ubraniami i zapasy prowiantu. Nie znali jidysz, nie umieli znaleźć wspólnego języka z miejscową ludnością. Co ciekawe, byli przekonani, że szybko wrócą do ojczyzny. Niemcy bowiem wywożąc ich do GG nakazali wykupienie biletów powrotnych (przyp. 143 – I did not survive Letters from the Kielce getto, Translated edited by Gerda Hoffer, Jerusalem-California 1989.). Byli to ludzie, dla których samo znalezienie się w Ostrowcu Św. było już szokiem. Ponadto w większości przypadków nie mogli, ze względu na wiek, pracować fizycznie. Żyli więc ze sprzedaży tego co przywieźli i nadsyłanych paczek. Gdy skończyły się zasoby pieniężne Judenrat ostrowiecki, w porozumieniu z władzami niemieckimi, zrobił wszystko aby ich przesiedlono z miasta. Zostali przetransportowani do Klimontowa Sandomierskiego, Kunowa, Łagowa, Waśniowa, Boksyc, Grzegorzewic i Częstocic. A. Rutkowski pisze: Pierwotny plan pozostawienia wiedeńczyków w Ostrowcu Św. został zmieniony przez kreishauptmana na skutek interwencji miejscowego Judenratu. Ten ostatni przywłaszczył sobie przy okazji 5.000 tysięcy z dobytkiem wiedeńczyków, które przybyły nieco później do Ostrowca Św. Wskutek oburzenia poszkodowanych oraz interwencji Gminy Żydowskiej w Wiedniu i prezydium JUS-u polecono Powiatowemu Komitetowi Żydowskiej Samopomocy Społecznej w Opatowie zająć się sprawą... (przyp. 144 – Rutkowski A, Martyrologia..., s. 93.).

str. 72-73
         Dnia 1 kwietnia 1941 roku utworzono w Ostrowcu Św. Żydowską Służbę Porządkową (Judischer Ordnungdienst). […] Jak wynika z zachowanych wspomnień w miarę upływu czasu żydowska policja zdobywała sobie coraz gorszą opinię wśród ziomków, za wierne wykonywanie poleceń okupanta. Jak zeznała H. Hamera przed egzekucją Polaków w dniu 30 września 1942 r. grupę Żydów dozorowanych przez SP zmuszono do wybudowania szubienicy i pomocy przy egzekucji (przyp. 149 – Okręgowa Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (dalej OKBZpNP) w Kielcach, Podręczne akta śledcze w sprawie zbrodni popełnionych przez hitlerowców na terenie Ostrowca, sygn. Ds. 40/67, t. II, k. 99.).

str. 73-76
[…] Jednocześnie zarządzono [lipiec 1941 r.] usunięcie żydowskich sklepów z głównych ulic oraz wydano zakaz wstępu Żydom na pewne ulice i drogi. M. in. nie wolno było się poruszać drogą Końskie-Starachowice-Ostrowiec Św.-Opatów (przyp. 152 - „Amtsblatt des Chefs des Distrikts Radom im Generalgouvernement” 1941, nr 9, s. 133.). Każda niesubordynacja groziła śmiercią lub obozem koncentracyjnym. Na przełomie maja i czerwca 1941 r. gestapowiec Peter na ulicy Sandomierskiej zabił Jakuba Stachelberga (przyp. 153 – OKBZpNP w Kielcach, Podręczne akta... sygn. Ds. 40/67, t. IV, k. 4.). Mordowano w areszcie policyjnym i budynku gestapo. W budynku policji zamordowano rodzinę Goldwasserów, w budynku gestapo Szaję Cukiera, w lutym 1943 r. gestapowcy Bavnner i Lannge przy ul. Iłżeckiej zastrzelili 8 Żydów.
          Getto w Ostrowcu Św. powstało w kwietniu 1941 r. […] Znakomity opis getta ostrowieckiego znajdujemy w „Gazecie Żydowskiej”. Opis dotyczy końcowych miesięcy 1941 r.: Gmina ostrowiecka należy do większych skupień żydowskich w Dystrykcie Radomskim. Rada żydowska w Ostrowcu Św. na czele której stoi p. prezes I. Rubinstein rozwija szeroką działalność we wszystkich gałęziach życia społecznego ludności żydowskiej Ostrowca Św. Największą troską Rady jest pomoc dla ubogich i przesiedleńców, znajdujących się na terenie miasta. Bezpośredni nadzór nad tymi sprawami ma opieka społeczna pod kier. P. radcy Kleinera. Z Opieki Społecznej korzysta 8.000 osób, 2.000 osób otrzymuje obiady z tutejszej Kuchni Ludowej w cenie 10 i 20 gr. za obiad składający się z zupy i kawałka chleba. Prócz Kuchni Ludowej istnieje również kuchnia łódzka, częściowo zasilana przez Radę. Na szeroką skalę zakrojona jest akcja opieki nad dziećmi, z której korzysta 150 dzieci. Otrzymują one śniadania i obiady. Dzieci te korzystają również z opieki kulturalnej i lekarskiej. Na zimę zorganizował Komitet Kobiet zbiórkę odzieży dla dzieci. Korzystający z Opieki Społecznej są uprawnieni również do korzystania z opieki lekarskiej i sanitarnej. Na terenie Ostrowca Św. przed wojną nie było szpitala żydowskiego. Obecnie został zainstalowany szpital z odziałem zakaźnym, wewnętrznym i położniczym pod kier. p. dr-a Majera. Chorzy, należący do Opieki Społecznej korzystają z leczenia szpitalnego bezpłatnie. Przy szpitalu istnieje również Ambulatorium, udzielające porad i leków, należącym do Opieki Społecznej za opłatą 50 gr. Na zimę przygotowała Rada Żydowska 1.000 par drewniaków dla rozdziału najuboższym z czego 100 otrzymali robotnicy pracujący na rozmaitych placówkach. Ludność żydowska otrzymała na zimę po 50 kg ziemniaków na osobę. Wydział pracy dostarcza obecnie około 500 robotników dziennie na rozmaite placówki. Robotnicy ci są płatni i otrzymują obiady. Porządek i spokój w dzielnicy żydowskiej utrzymuje Żyd. Straż Porządkowa. Sąd Polubowny rozstrzyga wszelkie spory między Żydami. Wyroki jego są następnie zatwierdzane przez Sąd Grodzki. Owocną swoją działalność zawdzięcza Rada Żyd. świetnemu kierownictwu i ofiarnej pracy p. prezesa Rubinsteina przy współpracy radnych i urzędników Rady Żydowskiej i dzięki zrozumieniu społeczeństwa żydowskiego dla działalności Rady Żydowskiej (przyp. 157 - „Gazeta Żydowska” 1942, nr 13.). Czytając tę informację trzeba jednak pamiętać, że „Gazeta Żydowska” była wydawana za zgodą władz niemieckich i krytycznych uwag raczej nie zamieszczano.
[...]
          Co prawda getto było pilnowane, ale to nie znaczy, że istniała jego pełna izolacja. Istniał Urząd Pocztowy posiadający telefony, dość regularnie dochodziły listy z innych gett, wiedeńczycy otrzymywali paczki prawie z całej Europy. Istniał kontakt z gettami w Warszawie, Kielcach, Radomiu i Sandomierzu (przyp. 158 – Ringelblum E., Kronika getta warszawskiego, Warszawa 1983, s. 328.). E. Ringelblum w październiku 1941 r. zanotował: Słyszałem od kogoś, kto wrócił z Ostrowca Św., że Żydzi są tam zatrudniani przez Niemców w wielkich fabrykach. Z Warszawy przybywali przedstawiciele organizacji Haszomer Hacair i Dror, w tym dwie legendarne łączniczki Chaja Grosman i Frumka Płotnicka.

Str. 77-81
[…] w kwietniu 1942 r. władze niemieckie przeprowadziły na terenie GG, […] akcję mającą na celu wyeliminowanie osób mogących nawoływać do oporu wobec okupanta […]. W Ostrowcu Św. 28 kwietnia 1942 r. oddział SS dokonał obławy w rejonie ulic Iłżeckiej, Sienkiewicza i Stodolnej, mordując 36 osób, w tym: Altera Grynberga, Szlome Kalcenelenbogena, Icka Kudłowicza z żoną, Chaima Sztajna, Ludwika Wacholdera. Siedemdziesiąt dwie osoby wysłano do Auschwitz.
          Likwidacja dzielnicy żydowskiej w Ostrowcu Św. w ramach słynnej „Einsatz Reinhard” rozpoczęła się w nocy z 11 na 12 października 1942 r. […] Policji żydowskiej wydano polecenie wygnania wszystkich na Rynek. […] Tu dzielono wszystkich na trzy grupy, pierwsza do pracy na miejscu, druga do wysiedlenia, trzecia do likwidacji. Ostatnia grupa to byli głównie starcy i dzieci. […] Ogółem podczas akcji zabito około 1.000 osób. Jak wynika ze wspomnień B. Pancera pozostawiono do pracy 1570 osób. Do wysiedlenia przeznaczono około 11.000. […] B. Pancer w relacji pozostawionej w Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie pisał: … do dzielnicy żydowskiej wkroczył oddział Litwinów z opaskami J.V.B. […] na rękawach. Rozstrzeliwali wszystkich, których znaleźli w ukryciu. Ze szczególnym sadyzmem mordowali dzieci (przyp. 166 – AŻIH w Warszawie, Zbiór relacji, B. Pancer, sygn. 301/4954.). Jak podaje K. Kalemberg zastrzelono m.in. 11 osobową rodzinę Lewensztajnów właścicieli niewielkiej garbarni (przyp. 167 – OKBZpNP w Kielcach, Akta śledcze..., sygn. Ds. 40, t. II, s. 143-44.).
[…]
Kolejna akcja wysiedleńcza, która doprowadziła do ostatecznej likwidacji getta w Ostrowcu Św. miała miejsce 10 kwietnia 1943 r. (przyp. 172 – Encyclopaedia Judaica, Jerusalem 1974, s. 1517.).
[…]
         Z martyrologią ostrowieckich Żydów związany jest obóz przy Zakładach Ostrowieckich (Herman Goring Werke) założony 1 kwietnia 1943 r. (przyp. 173 – OKBZpNP w Kielcach, Akta śledcze w sprawie zbrodni hitlerowskich w obozie pracy dla Żydów w Ostrowcu Świętokrzyskim, sygn. Ds. 15/68, k. 4.). Wśród ludności Ostrowca Św. popularnie zwany był „Juden Lager”. Obóz od strony wschodniej przylegał do Zakładów Ostrowieckich, od strony zachodniej do bocznicy toru kolejowego należącej do cukrowni „Częstocice”. Od strony południowej znajdowały się nieużytki rolne, od północnej działki robotnicze. Teren był otoczony drutem kolczastym, a specjalne tablice zakazywały wejścia na jego teren. […]
          Porządku na terenie huty i obozu pilnowało 68 wartowników (przyp. 174 - OKBZpNP w Kielcach, Akta śledcze..., sygn. Ds. 15/68, k. 28.). Komendantem Werkschutzów był początkowo hitlerowiec Rhode, a następnie były kapitan armii austriackiej Josef Zwierzyna, sporo do powiedzenia miał też Goldicz (przyp. 175 – Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Akta Sądu Okręgowego w Radomiu, Wydział zamiejscowy, sygn. WK 39/48, dotyczy sprawy R.J.A. Zwierzyny.). […] Strażnikami byli Ukraińcy, dowodzili nimi podoficerowie Habura i Filip (przyp. 177 – OKBZpNP w Kielcach, Akta śledcze w sprawie zbrodni popełnionych w czasie drugiej wojny w Zakładach Ostrowieckich, sygn. Ds. 15/68, k. 60.). W obozie zachowała się również resztka żydowskiej policji, na czele której stał nadal Blumenfeld.
          Nad osadzonymi w obozie Żydami szczególnie znęcał się J. Zwierzyna. Miał gabinet w budynku Działu Kadr huty i był w stałym kontakcie z gestapo. Jak zeznali T. Zalctregier, M. Cukierfajn i M. Brukier kapitan Zwierzyna wydał m.in. rozkaz rozstrzelania braci Zachczyńskich, Kopla i Mojżesza Sztajnów, Mośka Gutmana i Grynberga (przyp. 179 - OKBZpNP w Kielcach, Akta śledcze..., sygn. Ds. 15/68, k. 16.).

str. 81
          Na wiosnę 1944 r. poprawiły się warunki w obozie, liczono bowiem na wydajniejszą pracę na rzecz Wehrmachtu. Uruchomiono nawet łaźnię i izbę przyjęć, zgodzono się na udzielanie pomocy medycznej przez lekarzy Pickera, Józefa Kleinbergera i felczera Nachmana Altmana. W Yad Vashem w Jerozolimie zachowały się wspomnienia dr J. Kleinbergera, który trafił tu z Radomia:
Obóz znajdował się za kolczastymi drutami. Mieściło się tam blisko 3.000 osób. W barakach panował niesłychany brud, toteż tyfus plamisty i tu zbierał obfite żniwo. Chorzy leżeli w małym szpitaliku obozowym, gdzie niebawem wyznaczono mi pracę lekarza. Musiałem tam prowadzić listę chorób, nie podawałem jednak chorych na tyfus, gdyż to groziło ich likwidacją. Leczono ich potajemnie […]. Lekarstwa i prowiant na dożywianie chorych nadchodziły z Jointu z Krakowa. W przesyłanych przez Joint paczkach znajdowały się preparaty witaminowe, mleko, tłuszcze, kakao. Pewnego dnia przyjechał na oględziny szpitalika niemiecka komisja lekarska. Między innymi przyjechał również lekarz – Niemiec specjalista chorób epidemicznych. Sytuacja była groźna. Należało za wszelką cenę zataić wybuch epidemii tyfusu plamistego. Ciężej chorych wynieśliśmy przed przyjściem komisji do skrytek. Zostali tylko lżej chorzy, bez wysypki zdradzającej tyfus. Przyjechała komisja. Oprowadziłem ją po szpitalu. Na pytanie lekarzy dotyczące chorych odpowiedziałem, że są oni po zapaleniu płuc, że wyczerpani chorobą, ogólnym wycieńczeniem mają tak mizerny wygląd. Z pobytu w ostrowieckim obozie utkwił mi w pamięci wypadek z sanitariuszem szpitala nazwiskiem Gutholz. Był to uciekinier z transportu śmierci do Treblinki. Niezwykle sumienny w pracy, pielęgnował chorych z całym oddaniem. Mówił zawsze, że żywcem Niemcy go nie wezmą. Gdy miano nas wywieść do Oświęcimia – było to w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. - uciekł. Złapano go jednak i sprowadzono z powrotem do obozu. Z okna baraku szpitalnego widziałem, jak dwaj strażnicy ukraińscy wyprowadzili Gutholza i postawili go przed komendantem […]. Podczas szamotaniny wystrzelił rewolwer komendanta. Strzał przedziurawił mu płaszcz. Wreszcie udało mu się odrzucić od siebie Gutholza i strzelić do niego. W międzyczasie rozpoczęli strażnicy bezładną strzelaninę, której ofiarami padło kilku więźniów (przyp. 182 – Yad Vashem Jerusalem, J. Kleinberger, Zeznanie, sygn. 03/828, k. 5-6.).

str. 83-84
Kiedy na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. przystąpiono do likwidacji obozu, około 200 [więźniów] zbiegło do pobliskich lasów, resztę osób załadowano do 23 wagonów towarowych i skierowano w nieznanym kierunku. […] Gdy okazało się, że transport jedzie do Auschwitz niektórzy podjęli ryzyko ucieczki. […] Niektórzy, którzy zbiegli wracali do Ostrowca Św. wpadając w ręce gestapo. W sierpniu 1944 r. zostali zatrzymani i osadzeni w celach gestapo Mordka Chipler, Icek Rubinstein, Wolf Menndlin, Weinwurcel, Fachler, Rapaport, Lieberman, Satina Zinger, Szyfra Wajnberg, Framer, Cukier, Fachlerowie, Borenstajn. Los ich był różny. Część przeżyła i w pierwszych dniach stycznia 1945 r. została wysłana do obozów koncentracyjnych: Dietz zastrzelił Żyda Fachlera, Winkler Rapaporta i Liebermana […]. Winkler prowadził sprawy Żydów i na jego rozkaz […] były wykonywane egzekucje na Żydach (przyp. 187 – OKBZpNP w Kielcach, Podręczne akta, sygn. Ds. 40/67, t. IV, k. 81-82.). Zastrzelono też zegarmistrza Deskę. Podczas prowadzonych po wojnie śledztw stwierdzono, że zbrodni dokonywali głównie Dietz, Winkler i Bravnner.
[…] często powtarza się wersja, dotycząca również Ostrowca Św., że Żydzi byli skłonni podjąć walkę z Niemcami w chwili, gdy zapadnie ostateczna decyzja o likwidacji getta. E. Fąfara pisze, powtarza to również R. Renz: W jesieni 1942 roku grupa młodych komunistów w getcie ostrowieckim: Maria i Dawid Szulmanowie, bracia Gutmanowie i Frudland przygotowali zbrojne wystąpienie na wypadek wysiedlenia Żydów z tego miasta. Ich plany zostały pokrzyżowane przez Judenrat (przyp. 188 – Fąfara E., Gehenna..., s. 558.).

środa, 25 września 2013

Boluś

Niektórzy brali pod opiekę żydowskie dzieci, by uchronić je przed grożącym niebezpieczeństwem. Adela Nowosielska:

Przyjęłam w r. 1942 dwoje małych dzieci żydowskich, chłopca 4 lat i dziewczynkę 1 ½ roku. Z narażeniem życia mego i moich dzieci przechowywałam je u siebie w Rabce do r. 1945 i w ten sposób ocaliłam im życie, oddając dzieci zdrowe i całe rodzicom. 

W jak największym skrócie sprawa przedstawia się w ten sposób: Przechowywałam chłopca Borucha Szafira, syna Chany Łai, z domu Korn, i ojca Froima Szafira, przed wojną zamieszkałych w Ostrowcu Kieleckim. Chłopiec, który miał w czasie oddania go do mnie 4 lata, nosił imię Boluś, ażeby uniknąć tak niebezpiecznych podejrzeń. Jesienią r. 1943 Boluś zachorował ciężko na zapalenie wyrostka robaczkowego – przewiozłam go nocą do szpitala w Nowym Targu, gdzie podczas wstępnego badania stwierdzono, że był obrzezany, i bano się go przyjąć. W nocy siostra zakonna (s. Roberta od ss. sefiranek) przeniosła mnie wraz z Bolusiem na pawilon niemiecki, gdzie były Niemki z dziećmi, i umieściła mnie w separatce dla więźniów, i byłam z tym dzieckiem przeszło 4 miesiące. Do domu, do Rabki, jeździłam tylko raz na tydzień, aby zarządzić i dać moim dzieciom jedzenie, i wtedy zastępowała mnie przy Bolku moja córka lat 14, i wskutek tego nabawiła się nerwicy ciężkiej, a tak stale, jak dzień, tak noc, musiałam czuwać przy chorym Bolku. Jest rzeczą zrozumiałą, że wydałam bardzo dużo pieniędzy na szpital, na lekarzy i na służbę w szpitalu; zrobiłam to wszystko, aby dziecko zachować przy życiu. Zbędne jest dodawanie, że za przechowywanie Bolka groziła mi i moim dzieciom w każdej chwili kara śmierci z rąk hitlerowskiego Gestapo.

Źródło: http://historiarabki.blogspot.com/2012/01/za-to-grozia-smierc-rabczanie-z-pomoca.html

poniedziałek, 23 września 2013

Macewy codziennego użytku

"Macewy codziennego użytku"
Łukasz Baksik
Wydawnictwo Czarne 
Wołowiec 2013

"Mur cmentarza komunalnego
Ostrowiec Świętokrzyski, miasto w Świętokrzyskiem
Lata 60. XX w."

Zagłada Żydów w dystrykcie radomskim


 "Zagłada Żydów w dystrykcie radomskim"
Krzysztof Urbański
Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej 
Kraków 2004

str. 21
           Według Jakuba Aleksandrowicza z Ostrowca spora grupa młodzieży żydowskiej z tego miasta, w wieku poborowym, udała się za Bug (przypis 39 - Wywiad z J. Aleksandrowiczem, Tel Awiw 1995.) zgodnie z apelem szefa propagandy Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego ppłk. Romana Umiastowskiego.

str. 27
Celem zastraszenia i sterroryzowania ludności w Ostrowcu zamordowano tego samego dnia [7 września 1939 r.] Izraela Rosenberga. [...] Jak pisze Marian Banaszek 10 września rozstrzelano: "na rynku ostrowieckim 10 Żydów"(przypis 80 - M. Banaszek, Gehenna i zagłada ostrowieckich Żydów, "Walczymy o stal" 1994 [powinno być 1984], nr 14, s. 50.).

str. 82-83
           W Ostrowcu budynek zajmowany przez urzędników Judenratu znajdował się przy ul. Iłżeckiej. W pierwszym okresie na czele dwunastoosobowej Rady starszych, według W. Broćka stał jako prezes prawnik Szajsel, jego zastępcą był Josek Rozenman. Po ich śmierci w połowie 1940 r. Judenratem kierowali Icchak Rubinstein i Mosze Alterman. W 1941 r. funkcję tę objął Dawid Djament.

str. 86
          W styczniu 1942 r. "Gazeta Żydowska" zamieściła informację z Ostrowca: Na terenie Ostrowca nie było przed wojną szpitala żydowskiego. Obecnie został zainstalowany szpital z oddziałem zakaźnym, wewnętrznym i położniczym pod kier. p. dra Majera. [...] Przy Szpitalu znajduje się ambulatorium (przypis 101 – "Gazeta Żydowska" 1942, nr 13.).

str. 91-92
W Ostrowcu robotnicy żydowscy kierowani byli przez Judenrat do pracy w Zakładach Ostrowieckich, cegielni Jaegera, stawach na Gutwinie. Niemcy chcąc osiągnąć jak największe korzyści określili, iż w ZO należy zatrudniać ludzi do 35. roku życia. W zaistniałej sytuacji wielu ostrowieckich Żydów podjęło pracę w wiedeńskiej firmie "Elin" w Bodzechowie, gdzie wytwarzano narzędzia elektryczne.

str. 93-94
           Z początkiem 1942 r. w związku z nasileniem się zbrodniczych akcji wobec ludności żydowskiej, zaczęła panować wśród Judenratów opinia, że praca na rzecz Niemców, a zwłaszcza niemieckiej armii, zapewni przeżycie wojny i okupacji. Regina Renz tak charakteryzuje sytuację na terenie Ostrowca: Zrodziło się przekonanie, że praca może uchronić od śmierci i obozu koncentracyjnego. Wszyscy więc szukali zatrudnienia dającego szansę przeżycia. Zgłaszano się na ochotnika do pracy w hucie ostrowieckiej, cegielni. […] Żeby dostać pracę oferowano znaczne sumy pieniędzy. […] W getcie otwarto wiele warsztatów, ale tylko dla tych osób, które na rzecz Judenratu uiściły kwotę 2000 zł. Zakłady te, mimo usilnych starań nie uzyskały statusu przedsiębiorstw wojennych (przypis 150 - R. Renz, Żydzi w okresie okupacji i w pierwszych latach po wyzwoleniu, [w:] Żydzi ostrowieccy, Ostrowiec Świętokrzyski 1996, s. 105.).

str. 98
          Dnia 1 kwietnia 1941 r. ŻSP [Żydowska Służba Porządkowa, zwana niekiedy policją żydowską, albo milicją] powstała w Ostrowcu, na jej czele postawiono Bera Blumenfelda, zastępcą został Moszek Putszic. Oddział liczył 30 osób.

str. 101
Pozostawała jeszcze jedna droga życia na przyzwoitym poziomie, ale przez większość nie akceptowana: byli również tacy, którzy mieli powiązania z niemieckim gestapo. Oni mieli wszystko. Mogli w getcie prowadzić sklepy oraz zakłady (przypis 202 – S. Heilbrunn, op.cit., „Komu i czemu?” 2002, nr 1.). Współpraca z okupantem kończyła się jednak najczęściej tragicznie. W Ostrowcu podziemie polskie zlikwidowało konfidenta Szpigla, który donosił na Żydów i Polaków: ciało dla zatarcia śladów wrzucone zostało do przerębli (203 – M.T. „Bończa” Mazur, Szumiały nam świętokrzyskie jodły, Katowice 1987, s. 76.).

str. 104
           W więzieniu radomskim osadzono i skazano […] Za opuszczenie getta […] w Ostrowcu: Jakuba Buksnera, Jakuba Feldmansa; […].

str. 140
          Po mianowaniu gauleiterem Wiednia Baldura von Schiracha ten realizując rozkazy Hitlera: „zasypywał Hansa Franka, generalnego gubernatora okupowanej Polski, żądaniami zabrania od niego Żydów. […] W styczniu 1941 roku referat Eichamana [powinno być Eichmanna] sporządził pierwsze listy transportowe i do czerwca deportowano […] 10 000 Żydów. Do dystryktu radomskiego Niemcy skierowali cztery transporty, każdy po 1000 osób. W marcu 1941 r, Żydzi z Wiednia trafili do Kielc, Ostrowca i powiatu opatowskiego. […] Z Ostrowca zostali częściowo przetransportowani do Klimontowa, Łagowa, Waśniowa i pobliskich wsi. Skierowanych do powiatu opatowskiego rozlokowano w Bogorii, Iwaniskach, Klimontowie, Kunowie, Łagowie, Ożarowie i Staszowie.

str. 147
           Ostrowieckie getto ciągnęło się wzdłuż południowej pierzei rynku oraz obejmowało ulice: Iłżecką, Polną i Bałtowską. Zgromadzono tu początkowo 7000 Żydów, to jest 25 procent ludności miasta. Z czasem oprócz mieszkańców Ostrowca znaleźli się tu Żydzi z Bałtowa, Sienna, Iłży, Kunowa, Ćmielowa oraz Sandomierza. Była również garstka kielczan. W połowie 1942 r. na terenie Ostrowca mieszkało między 15000 a 16000 osób, w tym 4000 uchodźców. Teren getta został ogrodzony drutem kolczastym. Wewnątrz porządku pilnowała policja żydowska, na zewnątrz liczne posterunki niemieckie (przypis 213 – Archiwum Ringelbluma. Listy o Zagładzie, oprac. R. Sakowska, Warszawa 1997, s. 146.), ale dostanie się do getta nie przedstawiało większych trudności. […]
          Ciasnota, trudne warunki sanitarne i brak lekarstw wywołały już w lutym 1940 r. epidemię tyfusu. W związku z tym, w szybkim tempie, założono szpital zlokalizowany w bożnicy. Szpital składał się z pięciu oddziałów i miał sto łóżek. Opiekę sprawowało trzech lekarzy, sześcioro pielęgniarzy i pielęgniarek (przypis 215 - „Gazeta Żydowska” 1940, nr 30.). Ale nawet powołanie Kolumny Sanitarnej, która sprawdzała na bieżąco stan higieniczny getta nie zapobiegło kolejnej epidemii w marcu 1942 r. Sytuację ludności getta ratowała prężnie działająca Żydowska Samopomoc Społeczna na czele ze znanym działaczem społecznym Kalmanem Szajnfarberem. Niestety zmarł on 20 grudnia 1941 r. Getto było miejscem zbrodni, m.in. 28 kwietnia 1942 r. jednostka SS podczas obławy zastrzeliła 36 osób, zaś 72 zostały wywiezione do obozu.
           Niemcy starali się dość perfidnie skłócić Polaków z Żydami. Po wysadzeniu przez patrol ZWZ gazociągu niedaleko Ostrowca w dniu 11 września 1944 r. [powinno być 1942 r.] zatrzymanych zostało trzydziestu mieszkańców miasta i skazanych na karę śmierci przez powieszenie. Szubienice na rynku kazano budować Żydom!

str. 159
          Było kilka sygnałów wskazujących, że zbliża się okres totalnej zagłady: całkowite wstrzymanie emigracji Żydów, kara śmierci za opuszczenie gett, ograniczenia przesyłek pocztowych dla ludności żydowskiej. […]
          Poważnym sygnałem była akcja zapoczątkowana 17 kwietnia 1942 r. wymierzona przeciwko działaczom lewicowym i inteligencji. W dystrykcie radomskim objęła ona m.in. Kielce, Ostrowiec, Radom, Częstochowę, Piotrków Trybunalski. […] 
W liście wysłanym 30 kwietnia 1942 r. z Ostrowca do kierownictwa Hechaluc-Dror w getcie warszawskim pisano: To samo i do nas dotarło. Oddaliśmy już dwa razy po 18, a choroba jeszcze trwa (przypis 29 – AŻIH, Ring I, sygn. 553; Archiwum Ringelbluma …, t. 1, s. 142.).

str. 179
          Na jesieni 1942 r. za największą dzielnicę żydowską w powiecie opatowskim uchodziło getto w Ostrowcu. Tu między innymi znaleźli się Żydzi z Częstocic, Momina [powinno być Mominy], Opatowa, były grupy Żydów z Krakowa, Kielc, Radomia i Wiednia. Przygotowania do likwidacji podjęto 10 października 1942 r. (przypis 106 – Ostrowiec a monument on the ruins of an annihilated Jewish community, New York-Toronto, b.r.w., s. 62.). Akcja rozpoczęła się w nocy z 11 na 12 października 1942 r. Do likwidacji dzielnicy żydowskiej Niemcy użyli oddziałów policji bezpieczeństwa, policji porządkowej oraz tzw. szaulisów: „Tak nazywano Litwinów będących na niemieckiej służbie, o fanatycznej wprost nienawiści do Żydów (przypis 107 – S. Kosicki, Zagłada getta w Ostrowcu Świętokrzyskim wiosną 1942 roku, „Zeszyty Kombatanckie” 2000, nr 27/28, s. 59.). Żydom pracującym kazano zebrać się na placu Arbeitsamtu, niepracującym na rynku:
Do getta wkroczył pijany oddział Litwinów, którzy mordowali dzieci i osoby ukrywające się […] odbyła się selekcja. 1570 osób przydzielono do pracy w hucie i cegielniach oraz do uporządkowania getta, zaś pozostałych rankiem odprowadzono na stację kolejową i załadowano do wagonów (po 150 do jednego). Pędzone kolumny otaczali Szaulisi z karabinami w rękach. Kto odstawał od kolumny, żegnał się z życiem. Strzał ukrócał mękę, dawał wyzwolenie. Huk strzałów, a licznie strzelano, podrywał innych, wykrzesywał z nich resztkę sił. Rwali do przodu, podbiegali, krzyk i lament niósł się daleko. Za chwilę znowu przystawali, tracąc siły i nadzieję. Wokół kolumny biegli podochoceni alkoholem Szaulisi, bili pejczami i z lubością mierzyli do maruderów. Chodnikami szli nieliczni esesmani, szupowcy, gestapowcy w uniformach i po cywilnemu. Zatrzymywali się, zapalali papierosy, wymieniali uwagi, lecz do pędzenia i zabijania nie wtrącali się. Za kolumną pozostawały na jezdni ciemne plamy trupów, kałuże krwi i dziesiątki waliz, kuferków, paczek, zawiniątek, tobołów, wypełnionych worków. […] Kolumny ciągnęły Aleją Trzeciego Maja w stronę mostu na Kamiennej i dalej wzdłuż torów, do podstawionych tam wagonów. Pędzeni Żydzi śpiewali pieśni, można domyślać się, że nabożne. Zagłuszały je lament, jęki, wrzaski oprawców […] Tego dnia pędzono ludzi, aż do zmroku (przypis 108 –S. Kosicki, Zagłada getta w Ostrowcu Świętokrzyskim wiosną 1942 roku, „Zeszyty Kombatanckie” 2000, nr 27/28, s. 69-70.).
Około 11 tys. Żydów z ostrowieckiego getta zamordowanych zostało w ciągu kilku następnych dni w obozie zagłady w Treblince.

str. 196-197
           W Ostrowcu pozostawionych Żydów umieszczono w obozie pracy zorganizowanym przy ulicach: Iłżeckiej, Polnej, Pierackiego [ul. Polna i ul. Pierackiego to te same ulice, druga nazwa obowiązywała do 1939 roku, kiedy Niemcy przywrócili jej dawną nazwę - ul. Polna] i Sienkiewicza [w czasie wojny ul. Radomska]. Początkowo porządkowali getto i segregowali zagarnięte mienie, potem wykorzystywano ich do innych prac. […] Zatrudniano ich w niemieckich firmach budowlanych, Zakładach Ostrowieckich, cegielni Jegera [powinno być: Jaegera]. Do obozu stale przybywały osoby, które wcześniej uciekły z miasta, chroniąc się przed wywózką. Po kilku miesiącach liczba Żydów w obozie sięgnęła 3000. W zaistniałej sytuacji w styczniu 1943 r. około 1000 osób, nie mających zaświadczeń o pracy, wywieziono do „wtórnego getta” w Sandomierzu, około 150 osób do obozu w Bliżynie. W kwietniu 1943 r. obóz został zlikwidowany, a Żydów przeniesiono do obozu utworzonego przy Zakładach Ostrowieckich. Ludzie mieszkali w drewnianych barakach, które były ogrodzone płotem i drutem kolczastym. Obóz był strzeżony przez oddział składający się z „Ukraińców” (przypis 203 -Yad Vashem, J. Temerson, Zeznanie, sygn. 03/2717, k. 10.). Pracowali tu Żydzi miejscowi oraz sprowadzeni z Piotrkowa Trybunalskiego, Radomia, Kielc (przypis 204 – Wywiad z W. Mandallem, Kielce 1996.). , a także z obozu w Płaszowie (przypis 205 - Yad Vashem, J. Temerson, op. cit., k. 10.). Pracowano jedynie za niewielkie racje żywnościowe. Obóz był miejscem zbrodni, m.in. 7 października 1944 r. wywieziono i stracono w miejscowości Firlej pod Radomiem czterdzieści osób. W lipcu 1944 r. Niemcy zastrzelili trzech więźniów, a czterech wrzucili do pieca martenowskiego (przypis 206 – IPN. Del. Kielce, Akta śledcze w sprawie zbrodni hitlerowskich w obozie pracy dla Żydów w Ostrowcu Świętokrzyskim, sygn. Ds.15/68, k. 4.). Na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. zaczęto obóz likwidować. W trakcie tych prac zbiegło do okolicznych lasów około 200 osób. Dnia 2 sierpnia 1944 r. część Żydów rozstrzelano, natomiast 600 osobom rozdzielono […] chleb i załadowano do pociągu towarowego, który ruszył w kierunku południowo-zachodnim do Oświęcimia (przypis 207 - Yad Vashem, J. Temerson, op. cit., k. 12.).
          Niedaleko Ostrowca, w Bodzechowie, utworzony został 1 października 1942 r. obóz pracy, z którego 500 Żydów, pochodzących z Ostrowca, Opatowa, Starachowic, budowało linię wysokiego napięcia. Obóz został zlikwidowany w połowie lutego 1943 r. W pobliskim Ćmielowie w październiku 1942 r. utworzono dwa obozy, jeden przy fabryce porcelany Ćmielów, drugi przy kopalni rudy „Barbara”. Obozy zostały zlikwidowane w połowie listopada 1943 r.

str. 207
          Podczas trwania akcji „Reinhard”, jak i po jej zakończeniu, Niemcy prowadzili intensywne obławy za uciekinierami z gett. Schwytanych mordowano najczęściej na miejscu. […] W marcu 1943 r. w Ostrowcu przy ul. Iłżeckiej komendant Schupo Schwarz zastrzelił osobiście 10 Żydów (przypis 262 – IPN. Del. Kielce, Podręczne akta śledcze w sprawie zbrodni popełnionych przez hitlerowców na terenie Ostrowca, sygn. Ds. 40/67, k. 5.). […] W tzw. Kolonii Robotniczej w Ostrowcu żandarmeria niemiecka zastrzeliła dwóch Żydów, na Zygmuntówce wymordowano pięcioosobową rodzinę. Dnia 10 października 1943 r. żandarmeria zastrzeliła 6 Żydów z Denkowa i dwóch z Częstocic (przypis 263 – Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na ziemiach polskich w latach 1939-1945. Województwo kieleckie, Warszawa 1980, s. 50, 189-191.).

str. 208-210
W Ostrowcu konspirację organizowali bracia Kopel, Mosze Stein, Dawid Kempiński (272 – P. Burchard, s. 142.). […]
Część członków „Haszomer Hacair” z terenu Ostrowca, została przeprowadzona do Warszawy: Młodzi po przybyciu do Warszawy zorganizowali się w piątki i przyłączyli do Ż.O.B. Ich komendantem był Berl Brojde [u I. Cukiermana: Berl Braude] (przypis 285 – C. Folman-Raban, Nie rozstałam się z nimi, Warszawa 2000, s. 65-66.). Walczyli później w getcie warszawskim.

str. 214
          Komisarz miasta Ostrowca Motschall w ogłoszeniu z 28 września 1942 r. przypominał: „kto udziela Żydom uchodźcom pomieszczenia i żywności będzie karany śmiercią. Pouczenie jest ostateczne”.

Str. 219
Szeroką akcję pomocy Żydom prowadziło ostrowieckie „Społem”, dostarczając produktów żywnościowych. Pomoc żywnościową dla ostrowieckiego getta prowadziła organizacja „Orlęta Świętokrzyskie” utworzona przez Aleksandra i Józefa Karbowniczków oraz Władysława Buchnera (przypis 34 – P. Matusak, Ruch oporu na ziemi opatowsko-sandomierskiej 1939-1945, Warszawa 1976, s. 124.).

str. 222
Niektórzy Żydzi ostrowieccy widząc nieuchronną zagładę przekazywali Polakom swoje dzieci i oszczędności, z nadzieją ocalenia im życia. Mimo grożących wysokich kar za ukrywanie i pomaganie Żydom wielu Polaków udzielało im pomocy […]. Mieszkający w Ćmielowie Tadeusz Pastuszka wyprowadził z getta 3 Żydów, a później 13 osób z obozu pracy w Częstocicach. Wielu Żydów przeżyło dzięki pomocy w domu J. Szymańskiego. Jego córki uratowały szereg osób. Stanisław Krasa przy ul. Trawnej przechował Żydówkę. B. Sobczyński przechowywał przez całą okupację czteroosobową rodzinę Józefa Aleksandrowicza z Warszawy, a B. Janusz ukrywał u siebie e domu Żydówkę. Edmund Reński dostarczał Żydom niewypełnione kennkarty oraz blankiety wypisów z ksiąg metrykalnych. T. Rekwirowicz udzielił pomocy rodzinie Kulinera (przypis 54 – W.R. Brociek, Okres II wojny światowej, [w:] Ostrowiec Świętokrzyski. Monografia historyczna miasta, Ostrowiec 1997, s. 215.).

str. 232
          Jak wynika z relacji złożonej przez Wolfa Fajnsztadta , pierwsza grupa Żydów, która uciekła z getta w Ostrowcu zginęła w okolicach Kunowa od granatu wrzuconego przez żołnierzy AK do bunkra. Drugiej grupie pomagał polski komunista o nazwisku Sternik (przypis 107 – AŻIH, W. Fajnsztadt, Relacja, sygn. 301/945, k. 1.). […]
          Mówiąc o Żydach dystryktu radomskiego, ich martyrologii i walce, należy także dodać, dla całości obrazu, że wielu z nich ginęło nie tylko w gettach i obozach. Szereg z tych, którzy w 1939 r. zbiegli za Bug, a nie wyszli z ZSRR wraz z armią Andersa, poległo w szeregach 1. i 2. Armii Wojska Polskiego w drodze od Lenino po Berlin. Zginęli m.in. […] Henryk Brandszpiegiel i Chaim Mehlman z Ostrowca […].

str. 235
          O skali zagłady niech świadczą cyfry. W czerwcu 1945 r. […] zamieszkiwało [w Ostrowcu] 178 osób narodowości żydowskiej. […] (przypis 7 – AŻIH, CKŻP, Wydział Ewidencji, sygn. 649. Materiały statystyczne dotyczące ludności żydowskiej.).