Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krongold. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krongold. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 marca 2025

Nagrobek

 

Nagrobek trzech młodych kobiet
- Fajgi Krongold, Chaji Szpigel i Otylii Szrajer,
 oraz szesnastoletniego Izraela Lejba Lustiga, zamordowanych
przez członków poakowskiego podziemia antykomunistycznego
19 marca 1945 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim,
obok macewy klęczy siostra Chaji Małka, 1945, fot. NN

Rozbity nagrobek
Fajgi Krongold, Chaji Szpigel, Otylii Szrajer i Izraela Lejba Lustiga
z Ostrowca Świętokrzyskiego, listopad 1945, fot. NN.

Dzięki uprzejmości Avi Borenstein

sobota, 1 marca 2025

m.in. w Ostrowcu

 


Grzegorz Krzywiec Antysemityzm w Opatowie i okolicach w okresie międzywojennym i bezpośrednio po drugiej wojnie światowej [w:] (po)Żydowskie. Sztetl Opatów oczami Majera Kirszenblata, Warszawa 2024

 

s. 325 – 345

Czołowa postać ONR, m.in. członek założyciel i sygnatariusz Deklaracji Programowej tej formacji inż. Władysław Dowbor (wcześniej aktywny członek OWP, znany z agitacji antysemickiej w powiecie opoczyńskim) w 1934 r. wyjechał z Ostrowca, co faktycznie sparaliżowało powstanie jej struktur w całym powiecie; […]

W powiecie opatowskim rolę naczelnego organu ideologicznego spełniał wydawany w Ostrowcu „Biuletyn Zarządu Stronnictwa Narodowego”, wyznaczający główne linie postępowania i agitacji antyżydowskiej.

[…] na obszarze całego powiatu nacjonaliści prowadzili stałą aktywną działalność w zasadzie tylko w Ostrowcu, z czego najwięcej inicjatywy przejawiali młodzi działacze […]

Ciągle pewną osobliwością były prasowe ataki na tych ostatnich [Żydów] na łamach związanego z Legionem Młodych dwutygodnika „Na Przełomie” (Organ Legionu Młodych w Opatowie i Ostrowcu).

Już w połowie 1935 r. zaczęły się regularne ataki na Żydów, a także próby umasowienia akcji bojówkowej. Takie działania podejmowane były zarówno w Opatowie […] i przede wszystkim w Ostrowcu.

Nacjonalistyczni aktywiści wybierali zwykle jakieś uroczystości kościelne (m.in. opłatek) lub dni targowe, by czyhać na Żydów, a potem fizycznie ich atakować bądź publicznie poniżać. W wielu wypadkach nie dochodziło jednak do otwartych wystąpień, bowiem policja, jak np. w Ostrowcu, konfiskowała „płyn cuchnący” do zanieczyszczania sklepów.

[…]

Jeszcze w połowie 1936 r., a więc w czasie największego ogólnopolskiego wzmożenia antysemickiego, wracały próby ożywienia agitacji antysemickiej w powiecie. Na przykład Zarząd Powiatowy w Ostrowcu nawiązał w tym celu współpracę z młodzieżą akademicką i gimnazjalną (m.in. powstały wtedy „Sekcje Młodocianych” składające się z maturzystów państwowego gimnazjum), ale te zabiegi nie przyniosły oczekiwanego efektu.

[…]

Znamienne, że w tym okresie słabiej niż w innych powiatach województwa działały organizacje powiatowe SN; entuzjazmu nie budziły aktywności z użyciem przemocy i zaangażowaniem ludności chłopskiej, jak np. w podradomskim Przytyku, Odrzywole czy Ossie. Na zebraniu organizacyjnym zdominowanej przez „młodych” organizacji SN w Ostrowcu student Mieczysław Potocki zalecał „krytykowanie i bojkotowanie Żydów”, lecz potępiał „uciekanie się do przemocy … przy udziale chłopów”. Wystąpienie to zostało skwitowane gorącymi oklaskami.

[…]

W Ostrowcu działał nadto podporządkowany SN Związek Zawodowy Metalowców „Praca Polska”, nie tylko aktywnie bojkotujący Żydów, ale też wykorzystujący tzw. akcję antykomunistyczną do propagowania bojowego antysemityzmu w zakładach pracy.

Na spotkaniach organizacyjnych SN bezustannie wracały pomysły aktywizacji antysemickiej, m.in. w Ostrowcu padł pomysł niedopuszczania Żydów do kąpieli w rzece Kamiennej. Z całego powiatu opatowskiego w tym właśnie mieście najczęściej dochodziło do agresywnych zaczepek i fizycznych ataków na Żydów (np. w czerwcu 1937 r. czterech nietrzeźwych członów SN zatrzymywało Żydów na ulicy, ponawiany były próby pobić).

[…]

Antyżydowską akcję bojkotową na kieleckiej prowincji systematycznie prowadził Związek Polski założony w 1936 r. w Poznaniu, który kontynuował zarówno agitację antysemicką (regularnym prelegentem w Opatowie i Ostrowcu bywał np. ks. Stanisław Trzeciak), jak i wspierał zakładanie „sklepów chrześcijańskich”.

[…]

Najgłośniejsze w okolicy było chyba zabójstwo czterech osób narodowości żydowskiej zamieszkałych przy ul. Radomskiej w Ostrowcu w 1945 r. Zbrodni dokonali, co zostało później ustalone w wyniku śledztwa i procesu, trzej uczniowie szkoły średniej – Janusz Winiarski, Bogdan Krawczyk i Kazimierz Markwart – w trakcie potyczki uczestników podziemia akowskiego. Jeden ze sprawców, choć nie biorący bezpośredniego udziału w mordzie, zeznał, że na rozkaz przełożonych – nie wyjaśniono, czy taki rozkaz faktycznie padł i jaka organizacja go wydała – miała powstać „bojówka do walki z Żydami”, którzy rzekomo spekulowali cenami zboża w okolicy. Zadaniem „bojówki” było napadanie na ludność żydowska w celu zmuszenia jej do opuszczenia miasta. Za pierwszą ofiarę sprawcy obrali Felicję Krongoldównę, posługującą się okupacyjnym nazwiskiem Kwiatkowska, córkę przedwojennego właściciela fabryki papy. Przedsiębiorstwo to w czasie wojny zajęli Niemcy, a jego zarządcą był ojciec jednego z bandytów. Wiele wskazuje, że pozostałe ofiary jako „niepotrzebni świadkowie” były przypadkowe; z jedenastu osób, które znalazły się wtedy w mieszkaniu przy Radomskiej, wszystkie obrabowano z pieniędzy i pozbawiono cenniejszego dobytku. Po rewizji i rabunku Żydów ustawiono twarzami do ściany i wykonano swego rodzaju egzekucję; większość przetrwała – trzy osoby wyszły całkowicie bez szwanku, ponieważ sprawcy po oddaniu serii strzałów wybiegli z domu. Motywy antysemickie, czysto rabunkowe, a zapewne także osobiste były tu nierozerwalnie ze sobą powiązane.

sobota, 26 października 2024

Stryjeczny brat bohatera


Lejzor Leon Szpilman

 Stryjeczny brat bohatera "Pianisty". Jego losy również mogłyby posłużyć za scenariusz godny Oscara
Janusz Kędracki

Był stryjecznym bratem Władysława Szpilmana, o którym Roman Polański nakręcił nagrodzony Oscarem film "Pianista". Także grał na fortepianie.

Lejzor Leon Szpilman urodził się 18 kwietnia 1913 roku w Ostrowcu nad Kamienną, jak wówczas był nazywany Ostrowiec Świętokrzyski. W rodzinie o bogatych tradycjach muzycznych, dziadek Lejb grał na kontrabasie, ojciec Rivn na skrzypcach w orkiestrze.

Mieszkali w nieistniejącej już kamienicy u zbiegu obecnej alei 3 Maja i ulicy Kilińskiego. Już jako czterolatek zaczął się uczyć gry na pianinie, a w wieku dziewięciu lat został taperem, czyli akompaniował do niemych filmów w ostrowieckich iluzjonach. Jako nastolatek trafił też do kapeli klezmerskiej, z którą występował do wybuchu II wojny światowej i okupacji niemieckiej.

W getcie i z partyzantami w puszczy

Przed napaścią Niemiec miał przekonywać stryjecznego brata Władysława Szpilmana do opuszczenia Polski, ale w końcu obaj zostali. Brat, który przed wojną był pianistą w Polskim Radiu, znalazł się w warszawskim getcie, on w ostrowieckim.

Uczył tam jednego ze strażników gry na akordeonie. Dzięki temu przeżył, bo Niemiec ostrzegł go, kiedy w październiku 1942 roku rozpoczęła się likwidacja getta i wywożenie Żydów do obozu zagłady.

Z poślubioną już podczas wojny żoną Marią, zwaną Manią, uciekli z miasta. Przez kilka miesięcy przebywali z oddziałem partyzanckim w rejonie Puszczy Iłżeckiej.

Potem wrócili do Ostrowca, ukrywając się wraz z bratem Mani Stanisławem. Leon zaczął wtedy pisać dziennik.

– Pierwszy wpis pochodzi z marca 1943 roku, ostatni z lutego 1945. 190 kilka stron z notesików zapisanych maczkiem i szybko – informuje Hanna Fedorowicz, która rozszyfrowała trudne często do odczytania zapiski po polsku, przetłumaczyła na angielski i przygotowuje do wydania książkowego.

Dodaje, że to bardzo osobisty dokument, zawierający najbardziej intymne myśli.

– Leon czuł się odpowiedzialny za Manię, za jej brata. Miał niewyobrażalną odwagę, ale także bał się i martwił. Nie mógł im się przyznać do słabości, więc zapisywał do dziennika. Czasem po kilka razy dziennie, nawet co godzinę bardzo dokładnie notował, co przeżywał. Niektóre zapiski na dworze, podczas deszczu robił. Czasem są też przerwy, kilka dni, tydzień – podkreśla.

Fedorowicz zdradza, że w dzienniku opisanych zostało mnóstwo trudnych sytuacji. Niejednokrotnie zdarzało się, że Szpilman był bliski załamania.

– Prosił Boga, żeby na zawsze zasnąć. Wyszedł z domu, w którym się ukrywali, i szedł do baraku w obozie pracy, w którym Niemcy trzymali Żydów. Chciał zobaczyć się tam z siostrą. Przedtem ogolił się, ubrał pięknie. W pewnym momencie poczuł, że ktoś za nim idzie. Miał przy sobie pistolet. Świeżo wyczyszczony, bo śniło mu się, że się zaciął. „Pan Bóg mi otworzył usta" – zapisał. Kiedy tamten krzyknął „Halt!", on też zawołał „Halt!". Tamten znowu „Halt!", Leon też. Kiedy tamten trzeci raz powtórzył, powiedział do niego: „Słuchaj, przestańmy, bo obaj zginiemy". Tamten przestał – opowiada pani Hanna.

W komórce przy Denkowskiej

Najdłużej Leon z żoną i szwagrem ukrywał się w mieszkaniu przy ul. Denkowskiej, które wynajął dla nich jeden z polskich przyjaciół Henryk Wroński. – Leon płacił za czynsz, Wroński udawał, że tam mieszka. Kiedy wychodził, zamykał drzwi. Oni mogli wyjść przez boczne okienko – mówi Hanna Fedorowicz. Dodaje, że na początku tego ukrywania się Leon wychodził do miasta, czytał prasę, rozmawiał ze słuchającymi potajemnie radia, głównie o tym, kiedy wojna się może skończyć.

Żyli w ciągłym zagrożeniu. Bali się kaszleć, żeby ktoś nie usłyszał. Kiedy Niemcy przeszukiwali kolejne ulice i domy, musieli uciekać, cały dzień leżeli schowani w trawie.

Tuż przed wycofaniem się z Ostrowca niemieccy żołnierze zajęli dom przy ul. Denkowskiej. Leon z żoną i szwagrem skryli się w spiżarce, siedzieli tam całymi dniami, gdy było niebezpiecznie. Potem weszli głębiej, za spiżarkę do malutkiej komórki. Tam trzy osoby były tak ściśnięte razem, że ledwo mogły oddychać.

Kiedy nie mogli już wytrzymać z głodu, wyszedł w nocy i ukradł Niemcom chleb.

– Leon zapisał w dzienniku, że miał sen. Matka mu się przyśniła i powiedziała, że będzie dobrze – informuje Hanna Fedorowicz.

Napad na ocalałych z Holokaustu

Po wkroczeniu do Ostrowca Armii Czerwonej mogli wyjść z ukrycia. W marcu 1945 roku w domu przy ówczesnej ul. Radomskiej (obecnie ul. Sienkiewicza), gdzie mieszkali, wkroczyli uzbrojeni ludzie z poakowskiego podziemia. Zabili cztery przebywające tam osoby, kilka kolejnych ranili.

O przebiegu tego napadu pisze Joanna Tokarska-Bakir w artykule „Malarz i dziewczyna. Ostrowiec. 19 marca 1945". Cytuje m.in. zeznania Szpilmanów ze śledztwa. „Po dokonanym rabunku rzeczy wartościowych zwrócili się do wszystkich obecnych, żeby podawać nazwiska, i przy podawaniu nazwisk zaczęli strzelać" – zeznała Mania Szpilman.

„Obecna w domu Krongoldówna, która miała kennkartę na nazwisko Kwiatkowska, podała przybrane nazwisko. Ten najniższy blondyn mówi: co, Kwiatkowska? To pani jest Krongoldówna, kierowniczka fabryki Smołopapu! Druga, Szpiglówna, podała też przybrane nazwisko. Blondyn niski mówi: to pani Szpiglówna, i stara się pani o mieszkanie. Obecna w tym czasie przyjezdna żona doktora z Warszawy [Otylia Szrajer], która przyszła przenocować się, podała, że jest Polką, to śmiał się i pierwszą kulę dostała, i z miejsca została zabita. Po tym wypadku zabicia pierwszej osoby krzyknęli: »w tył zwrot!«, i zaczęli strzelać wszyscy. Kiedy wszyscy zostali już poprzewracani na podłodze, zabrali zrabowane rzeczy, wysoki powiedział: skończone, chodźmy. Wysoki był całym komendantem. Ta cała scena trwała 30 minut" – opisywał zbrodnię Leon Szpilman.

Szpilmanowie zostali ranni w tym napadzie. „Zgodnie ze świadectwem lekarskim wystawionym 25 maja 1946 r. przez kierownika Szpitala w Ostrowcu dr. Kwiatkowskiego, w dniach 19-29 marca 1945 Mania i Lejzor Leon Szpilmanowie przebywali na oddziale z rozpoznaniem przestrzału prawego ramienia jedno oraz przestrzału prawego barku drugie" – pisze Tokarska-Bakir.

Po wyjściu ze szpitala Leon rozpoznał na ulicy w Ostrowcu jednego z napastników, co doprowadziło do aresztowania także pozostałych. Dwóch z nich sąd wojskowy skazał w 1946 roku na karę śmierci, wyrok wykonano.

„Proszę o mieszkanie w moim domu"

Monika Pastuszko na swoim „blogu w budowie" cytuje pismo, jakie 12 kwietnia 1945 roku Leon Szpilman skierował do wydziału kwaterunkowego urzędu miasta: „uprzejmie proszę o przydzielenie mi mieszkania w moim własnym domu przy Aleji 3-go Maja nr. 1. Wymienione mieszkanie zajmowałem także w 1939 roku, a obecnie znajdzie tam pomieszczenie 5 osób (...) W czasie mego przebywania w szpitalu wprowadził się do wyżej wymienionego mieszkania nieprawnie obywatel C.".

Z dokumentu ostrowieckiego oddziału Centralnego Komitetu Żydów Polskich wynika, że nie czuł się też w Ostrowcu bezpiecznie. Groził mu na ulicy brat jednego z aresztowanych uczestników napadu i również „inni obywatele ostrowieccy" nie szczędzili gróźb. „Przeto celem zabezpieczenia swego życia ob. Szpilman zmuszony jest chwilowo Ostrowiec opuścić" – czytamy.

Wraz z żoną opuścił nie tylko Ostrowiec, ale i Polskę. Na stałe. W 1947 roku trafili do obozu dla wysiedlonych w Fürstenfeldbruck na terenie okupowanych wtedy przez zachodnich aliantów Niemiec.

Tam Szpilman skomponował „Rapsodię 1939-1945". Mówił, że ten utwór ma „przywodzić na myśl odgłosy wojny: strzały, płacz, wybuchy i radość z wyzwolenia".

– „Rapsodia" miała premierę w obozie Fürstenfeldbruck, grał znany zespół obozowy The Happy Boys – informuje Hanna Fedorowicz.

Granie utworu dla samego Szpilmana okazało się jednak zbyt bolesne. Dlatego w 1948 roku, gdy wraz z żoną i synem Lesem wyemigrował do Kanady, schował jego rękopis w walizce trzymanej w garażu w Toronto.

Wtedy także zmienił nazwisko na zanglicyzowaną formę Spellman, a imię skrócił do Leo. Powrócił natomiast do wykonywanego w Ostrowcu zawodu pianisty, zakładając Orkiestrę Leo Spellmana. Był to jeden z najlepszych w Toronto zespołów wykonujących muzykę taneczną.

Pod koniec ubiegłego wieku Spellman powrócił też do „Rapsodii". Do wydobycia z walizki tego utworu przyczynił się jego kuzyn Władysław Szpilman, bohater nagrodzonego Oscarem „Pianisty" Romana Polańskiego. Gdy organizatorzy koncertu w Muzeum Pamięci Holokaustu w Waszyngtonie zwrócili się do niego o pomoc w poszukiwaniu twórców tradycyjnej muzyki żydowskiej, polecił im stryjecznego brata Leo.

Amerykańska premiera „Rapsodii 1939-1945" miała miejsce w styczniu 2000 roku. Później utwór był wielokrotnie wykonywany w Stanach Zjednoczonych, został też wydany na płycie. Mający 96 lat Spellman nie brał bezpośrednio udziału w nagraniu, ale cały czas przebywał w studiu. – Grał na fortepianie codziennie do końca życia – podkreśla Hanna Fedorowicz.

Siedem tygodni przed śmiercią Leo Spellman był gościem specjalnym kanadyjskiej premiery „Rapsodii", która odbyła się w ramach Aszkenazy Festiwalu w Centrum Harbourfront w Toronto. Zmarł 24 października 2012 roku w wieku 99 lat.

Polska premiera jego „Rapsodii 1939-1945" odbyła się w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie 29 stycznia 2016 roku.

Film czeka na polską premierę

Trzy dni później ostrowieccy radni zdecydowali o nadaniu Leo Spellmanowi tytułu honorowego obywatela miasta. Jego urodzona już w Kanadzie córka Helene wspólnie z prezydentem Ostrowca Jarosławem Górczyńskim odsłoniła tablicę pamiątkową na budynku kina Etiuda.

15 czerwca 2022 roku, podczas Festiwalu Filmów Żydowskich w Toronto miała miejsce premiera filmu „The Rhapsody" o Leonie Szpilmanie i z jego udziałem. Opowiada w nim o swoich przeżyciach z czasu wojny.

Jak informuje Hanna Fedorowicz, film został dobrze przyjęty w Kanadzie. W listopadzie otrzymał nagrodę publiczności na festiwalu filmów żydowskich w Hongkongu.

Czy doczeka się polskiej premiery? – Jesteśmy zainteresowani jej zorganizowaniem – deklaruje Jacek Kowalczyk, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Źródło: Ale Historia, Wyborcza Kielce, 29.01.2023

wtorek, 18 kwietnia 2023

Schron

 The Bunker

written by Rokhel Guthaltz-Kempinski -Yizkor Book 1971, Page 342 Translated by Pamela Russ

It was a dark Friday, a typical, overcast, Polish, autumn day. Already at dawn, the skies were cloudy. You could feel in the air that a tragedy in town was approaching.

We lived near the cemetery. That morning, we were awoken by hysterical cries of mothers holding small children in their arms, those who had come to the “ohel” [“tent”; monumental tomb] of our Rebbe [rabbinic leader], not to ask, but to plead that nothing bad should happen to our city. There was activity in the cemetery as there used to be on the eve of Yom Kippur.

I was also carried away by the atmosphere and went to the “ohel” as well. Tens of memorial candles were burning, and the “ohel” was crowded. The women's cries went all the to the heart of the heavens. Our mothers sensed the horrible tragedy that was approaching the city. Their cries were able to open not only the seven gates of the heavens, but also thousands of heavens, if only they could have listened. Women cried in otherworldly voices: “Rebbi, this is your city. This cannot happen here! Tear open the gates of the heavenly courts, just as we are tearing your gravesite. We have nowhere else to turn. You are our father!” Sadly, no voice came out of the grave…

The Ostrowiec Jews shared the same fate as the rest of the Polish Jews. There were no Shabbath preparations in the Jewish homes. People were going around as if intoxicated. “What should we do?” This question lay on everyone's lips. Some prepared bunkers, which, in Polish, we called a “schran.”

At that time, there was a hachshara kibbutz [“training farm”] of “Hechalutz” [youth movement training for agricultural settlement in Israel], which was run by a young man from Slonim, Beryl Broide. I would go there often. The kibbutz had connections with Warsaw. Often, I would find messengers from Warsaw with “nice” (non-Jewish) faces.

Also, a group of young people would come into the group: Bashe and Sarah Sylman, Leibel and Avraham Eiger (these were all the Lublin Rebbe's grandchildren), Yisrolik Hermalin, Dovid Shulman [Dawid Szulman], Franie Biatus [Beatus] (from Konin), and others.

At the Sylman's house on Ilzecka Street, the youth, following Beryl Broide's instructions, built a “schran” [hideout]. They cordoned off a room and walled it off with a door. There was a secret entrance – through the roof in the attic. When I came there with Beryl on Shabbath, and they told me to try and find the entrance, there was no way I could do that because it was simply hidden. After that, I never went out of there. That same night, there were rumors that an Aktzia evacuation was about to start.

The “schran” was made up of a large room. We were about thirty people. First, the entire kibbutz – all strangers. Not from Ostrowiec. And then, residents of the city, whose names I still remember:

Rokhel Sylman and her grandchildren Bashe, Sarah, and Yosele; the son of the Lublin Rebbe, and a few daughters-in-law and some grandchildren; and his daughter Mrs. Rubin from Bielsk, and her little boy “Bobush,” an exceptionally beautiful child, who stands before my eyes to this day: a head of dark locks, and two Jewish eyes that reflected all our pain. The child understood the seriousness of the situation even though he was so young. It is noteworthy that he did not cry the entire time, and did not even speak. From time to time, the beautiful Mrs. Rubin turned to her father with a puzzling question: “Tatteshe [dear father], the child!” But the grandfather had nothing to say, and silently just shook his head.

Beryl Broide distributed Molotov cocktails to all of us youths. The older people did not know about this. He would raise up a bottle and say: “They will not take Bobush alive from us!”

In the “schran” [hideout] there was also Yisrolik Hermal and his little sister Sonia and a little brother; there was also the Mendelevitch family from Kielce; Yisrolik Shulman from Szeroka Street; Yecheskel Krongold and his wife.

In the evening, all the young men who worked in the factory left the “schran.” We stayed behind and waited. At dawn we heard the orders of the SS and we understood that the Aktzia had begun.

The “schran” was located on the second floor and it had small windows, so-called “dimnikes” [chimneys]. We covered up the windowpanes, and through the cracks we were able to see what was going on outside. From time to time, we heard shooting, and people's dying cries. We had prepared provisions, but who could think of eating.

After a few days we found out that they were amassing groups of Jews in the courtyard where we were hiding. This allowed us to go out from time to time and mix with other people, get food, and water from the well that was in the courtyard. I want to mention here the warmhearted Jew Mendelevitch from Kielce, who risked his life and went to buy bread for everyone, and brought water for everyone and distributed it.

We were there for almost two weeks. During that time, the Germans searched for hiding places in the house. We heard the German boots and their shouts. They discovered a few hiding places in the house at that time but did not find our “schran.”

The group that had prepared to go to Warsaw in order to join the Warsaw ghetto uprising consisted of, at the head, Beryl Broide, then Bashe and Sarah Sylman, Leibel Eiger, Franie Beiatus (who served as a courier and went back and forth to Warsaw), Yisrolik Shulman, Yisrolik Hermalin. If I have forgotten someone, please forgive me.

Once, Bashe Sylman went into the street during the day. Her appearance was that of a Christian. They grabbed her up, as well as other Christian girls, and sent them to work in Germany. But she escaped the transport and returned to the “schran” where she told everyone what had happened. Her grandmother, Rokhel Sylman, admonished her strongly as to why she had run away from working, where she could have saved herself. But Bashe replied: “Bubbe, I don't want to die with “Christ the king” on my lips!”

I want to mention another important event that took place in the “schran.”

Once, Beryl Broide came in breathless, and said: “Everyone, I promise you that whoever will survive should not forget this: The vice-commandant of the Jewish police put me on the transport with his own hands, but I escaped!”

I think it is my holy obligation to my friend Beryl to fulfill his wish. I am the only surviving person of the “schran.” The rebels [putschists] knew about the activities of Beryl Broide.

Then, they divided up the entire house where we were for the factory workers, so that once again we were left in the street. By chance, I met Shmuel Zhabner in the courtyard, a policeman who lived with his mother in the ghetto, in our house. He told me that our family was hiding in our attic in a “schran.” I told my friends and soon we all went up into the hiding place, and meanwhile, the entire group went to Warsaw. The last two who left were Leibel Rappaport and Dovid Shulman.

The whole group died in the Warsaw ghetto, and we of Ostrowiec also contributed to the bravery and heroism in the Warsaw ghetto uprising. The first one to die was Sarah Sylman, with a weapon in her hand. The day of the resistance uprising is holy for me.

I want to relate an event that is etched in my memory: Leibel Rappaport, 18 years old, Sarah Silman, 17 years old, and Dovid Shulman, 17 years old, went out on a rainy, dark night, to set fire to the marketplace. They took along with them combustible material. They went into Fridlewski's house on Szeroka Market, set fire to the roof, hoping that the wind would blow up the fire. Sadly, the rain put out the fire.

I remember how they came into the “schran” soaked from the rain, and they called out: “Beryl, we lit it up!” How much courage they must have needed to carry out this act.

In the final days, several other bunkers were discovered in the nearby areas. More people came to us. Our place became too popular and would not be able to last much longer. The police became aware of the house. Two policemen came and they chased all of us out. Some were sent off to Treblinka. I remained with the group from the kibbutz. We had another hiding place. Better said, a living grave – in the house of Franie Beiatus, the one from Konin. The entrance was through a bureau. The drawer in the front was sealed shut, unable to be opened. Inside, there was a masked board which could be removed, and that was the entry point to the “schran.” The cabinet looked regular from the outside. When it was opened, it was filled with linens and clothing.

It is also an honor for me to mention Chan'tche Grinblat from Szeroka Street. Holding her child in her arms, she went at the head of all the children of Ostrowiec who were sent to Treblinka. Let it be said here that our Janos Korczak was Chan'tche Grinblat from Szeroka Street.


Thanks Jews of Ostrowiec Memorial Project

czwartek, 7 października 2021

niedziela, 14 lutego 2021

Rosalie Abella

 

Rosalie Abella jako niemowlę w obozie dla wysiedleńców w Stuttgarcie.
Trzyma ją Zysla Krongold, jej babcia ze strony matki, z dwojgiem rodziców, Jackiem i Fanny Silbermanami, których pierworodny, dwuletni syn Julius miał należał do członków rodziny utraconych w wyniku Holokaustu.
1947. 

Tłumaczenie z angielskiego wybranych fragmentów artykułu (Google Translator): Justice Rosalie Abella: Doing justice to her father’s dream - The Globe and Mail

Rosalie Abella została zainspirowana do zostania prawnikiem po tym, jak nadzieje jej ojca na karierę prawniczą zostały zniweczone przez jego status Żyda w Polsce i imigranta w Kanadzie. Tej wiosny, pisze Sean Fine, sędzia Sądu Najwyższego wyruszył w podróż do swojej przeszłości.

Urodziła się w obozie dla uchodźców w Stuttgarcie, nieco ponad dwie godziny drogi od Norymbergi, gdzie stawiano przed sądem nazistowskich zbrodniarzy wojennych. A teraz, 70 lat później, sędzia Rosalie Abella z Sądu Najwyższego Kanady wróciła do miejsca, w którym jej ojciec rozpoczął własną karierę prawniczą - na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie - aby wygłosić przemówienie na temat procesów norymberskich, które ujawniły ogrom tego, co zrobili naziści. I nie spała całą noc. To będzie przemowa jej życia.

Na widowni wielu zostało naznaczonych podobnymi okropnościami. Prezes Sądu Najwyższego Rwandy Sam Rugege. Lord Dyson, drugi najwyższy sędzia w Anglii. Robert Badinter, były minister sprawiedliwości Francji.

[Ojciec opowiadał jej, że] Jagiellońska szkoła prawnicza miała numerus clausus - żydowski przydział lub limit - i że on był jednym z nielicznych Żydów przyjętych do programu w 1930 r. Powiedział jej również, że w jej klasach wydzielono miejsca siedzące, zwane gettem ławkowym, ale że stał z uporem przez większość pierwszego roku, zamiast poddawać się oddzieleniu.

„Nigdy nie odbył praktyki prawniczej w Polsce” - mówi 80 osobom na jednodniowym sympozjum w Norymberdze. „On i moja matka spędzili trzy lata w obozach koncentracyjnych. Ich dwuletni syn, rodzice mojego ojca i trzech młodszych braci zginęli w Treblince”. Kiedy wspomina o bracie, którego nigdy nie spotkała, jej głos się łamie.

Jednak, jak mówi, jej rodzice poszli naprzód i po wojnie mieli jeszcze dwoje dzieci „w akcie, który wydaje mi się prawie niezrozumiały w swoim zapierającym dech w piersiach optymizmie”.

Życie sędziny Abelli i jej ojca zatacza koło. Syn właściciela księgarni, marzył o zostaniu prawnikiem. Postanowiła spełnić jego utracone marzenie. A teraz przyjechała do Polski, aby połączyć się z przeszłością swojej rodziny.

„Moja podróż sprawiedliwości - a właściwie podróż mojego życia - rozpoczęła się od niesprawiedliwości ujawnionych w Norymberdze”.

Sędzina Abella jest w Warszawie - jej przemówienie już za dwa dni - siedzi w sali archiwum w Polinie, Muzeum Historii Żydów Polskich. Jej mąż, ubrany w ciemny garnitur i przystrzyżoną brodę, siedzi obok niej. Irving Abella, którego nazywa Itchie, jest emerytowanym profesorem historii na York University. 

„Chcę wiedzieć o nich wszystko, co tylko mogę” - mówi Aleksandra Sajdak, entuzjastyczna młoda polska badaczka, która siedzi naprzeciw niej, gotowa przeszukać komputerową bazę danych. „Jak wyglądało ich życie”.

Sędzia Abella chce wiedzieć, jak jej zubożały ojciec dostał się na Uniwersytet Jagielloński, gdzie mieszkał jako student, czy jego akta licealne nadal istnieją, co się stało z fabryką pokryć dachowych należącą do rodziny jej matki.

Gorliwość dla prawa była głęboko zakorzeniona w rodzinie jej ojca. Jego ojciec i dziadek działali nieformalnie jako prawnicy w swojej wiejskiej społeczności, na rzecz Żydów i Gojów, rozwiązując spory między sąsiadami, zajmując się władzami. Jej ojciec, który był szczupły, gładko ogolony i nosił okrągłe okulary w szylkretowej oprawie, jako pierwszy przeszedł formalne szkolenie. Nawet w czasach narastającego antysemityzmu wywarł głębokie wrażenie. W lipcu 1939 r., Po ośmiu latach szkolenia (cztery studia akademickie, dwa pod okiem doświadczonego prawnika i dwie na stanowisku sędziego sądu apelacyjnego), otrzymał pismo od prezesa Sądu Apelacyjnego o przyjęciu go na egzamin zostać sędzią. Egzaminy miały się rozpocząć w październiku.

1 września Niemcy zaatakowały Polskę. Dwa dni później, na oczach rodziny, pan Silberman poślubił Fanny Krongold, córkę fabrykanta, a w następnym roku Fanny urodziła syna Juliusa. Nie mając pozwolenia na wykonywanie zawodu prawniczego, pan Silberman pomagał w prowadzeniu fabryki swoich teściów w Ostrowcu, w południowo-środkowej Polsce, do czasu, gdy naziści wysłali go i jego żonę do oddzielnych obozów pracy w 1942 roku.

Justice Abella mówi pani Sajdak, co spotkało Juliusa. Rodzice powierzyli jego opiece Polkę, która przez 40 lat pracowała w fabryce. Ale kobieta spanikowała i przyprowadziła małego chłopca do jego dziadków - rodziców ojca sędziny Abelli - tak jak naziści łapali Żydów z Sienna, wsi położonej około 200 kilometrów na północ od Krakowa, gdzie mieszkali. Podczas swojej jedynej innej podróży do Polski, w 1993 roku, Justice Abella spotkała siostrę najlepszego przyjaciela swojego ojca - Polaka - która była świadkiem tego, co stało się później.

„Wszyscy Żydzi musieli wystawić swoje meble na ulicy. Powiedziała, że ​​widziała moją matkę obejmującą ojca mojego ojca na ulicy. Oboje płakali. Później tego samego popołudnia zobaczyła, jak Niemiec zastrzelił mojego dziadka”. Mały chłopiec, jego babcia i wujek zostali wywiezieni do Treblinki, niesławnego obozu zagłady pod Warszawą.

Ale Jacob Silberman przeżył wojnę i wraz z Fanny i jej matką schronił się w obozie dla uchodźców w Stuttgarcie; Polska nie była bezpieczna dla Żydów, nawet po odejściu nazistów. Po osiedleniu się, odszukał niemieckiego urzędnika okupacyjnego, który był już w Niemczech, który był przyzwoity dla rodziny Fanny, i zabrał go do aliantów, aby upewnić się, że mężczyzna nie zostanie oskarżony o zbrodnie wojenne. „Po tym wszystkim, co stracili” - mówi sędzia Abella pani Sajdak - „to było dla mnie niemal heroiczne, że zrobili coś takiego na początku swojego nowego życia”.

Pani Sajdak szybko znajduje dwa adresy, pod którymi Jakub mieszkał w Krakowie. Następnie znajduje w sieci aktualne zdjęcie jednego z domów - ponurego, niskiego apartamentowca. W przeciwieństwie do warszawskich, większość krakowskich budynków przetrwała II wojnę światową. Ale pani Sajdak będzie musiała poprosić innych badaczy archiwów o pomoc w innych pytaniach sędziego Abelli. 

Szacunek, jakim inni darzyli Jacoba Silbermana, jest oczywisty. Stany Zjednoczone, które prowadziły obóz w Stuttgarcie, zatrudniły go do obsługi prawnej uchodźców. A kiedy była pierwsza dama i obrończyni praw człowieka Eleanor Roosevelt odwiedziła obóz, przywitał go oficjalnie.

„Nie jesteśmy w stanie pokazać ci wielu aktywów” - powiedział jej. „Najlepsze, co jesteśmy w stanie wyprodukować, to tych kilkoro dzieci. Tylko one są naszą fortuną i jedyną nadzieją na przyszłość”.

W 1946 r. - w urodziny Kanady, 1 lipca - Fanny urodziła Rosalie. Dwa lata później przybyła kolejna córka, Toni.

Kiedy pan Silberman złożył wniosek o emigrację do Kanady, władze kanadyjskie stwierdziły, że kraj ten nie potrzebuje prawników wyszkolonych w Europie. Kanada w dużej mierze zamknęła swoje granice dla Żydów w okresie ich największej potrzeby, od 1933 do 1945 roku, a granice pozostały takie do 1948 roku, kiedy wpuszczono do niej strużkę krawców. To mąż sędziny Abelli jako pierwszy udokumentował odrzucenie przez Kanadę żydowskich uchodźców , jako współautor książki "None is Too Many: Canada and the Jews of Europe 1933-48".

Jej ojciec usiłował znaleźć drogę do środka. Międzynarodowa Organizacja Uchodźców nadała mu certyfikat jako pasterza drugiej kategorii, z doświadczeniem w hodowli owiec.
- Nie sądzę, żeby kiedykolwiek w życiu widział owcę, prawda? pyta jej mąż.
„Na pewno nie” - odpowiada.
W końcu, w 1950 roku, Kanada udzieliła panu Silbermanowi pozwolenia na emigrację - jako krawiec.

"CHCIAŁEM BYĆ OSOBĄ, JAKĄ MNIE WIDZILI"

Kiedy urodziła się Rosalie, Fanny nie chciała zabierać jej do domu ze szpitala - chciała mieć innego chłopca. Julius był bystrym dwulatkiem. Znał już dwa języki.

„Wychowali mnie jak chłopca” - mówi Justice Abella. „Może dlatego nie miałem żadnych zahamowań”.

Montrealska autorka Helen Epstein napisała o tym, jak ocaleni przekazali traumę Holokaustu następnemu pokoleniu. Ale sędzina Abella wspomina swoją rodzinę jako szczęśliwą i optymistyczną. Jej ojciec nie opłakiwał swojej straconej kariery prawniczej. Wszedł do biura na rogu Queen i Spadina, niedaleko miejsca ich zamieszkania w Toronto, przedstawił się i poprosił o pracę. W ten sposób został agentem ubezpieczeniowym. A kiedy Rosalie zadawała pytania, jej rodzice odpowiadali bez bólu i goryczy.

„Byli bardzo otwarci. Rozmawiali o tym swobodnie. Ilekroć pytałem - i pytałem dużo. Na przykład:„ Jak umyłeś włosy ”- nie mogłem sobie tego wyobrazić. To były dziewczyny, także. - Jak spałeś w nocy, było tak zimno? Wiedziałem wiele rzeczy, ponieważ nie byli to ludzie, którzy się ukrywali, byli zbyt zawstydzeni, zbyt zawstydzeni lub zbyt źli ”.

Rodzina oczekiwała, że ​​zawsze osiągnie pierwszeństwo - jakby dźwigała ciężar swojej przeszłości.

„Chciałem być osobą, za jaką mnie postrzegali”.

Matka często opowiadała jej o błyskotliwości ojca i wymagała od niej czytania trzech książek tygodniowo. Wzięła sobie te oczekiwania do serca; już w klasie 3 prosiła o dodatkową pracę domową. W wieku 11 lat grała na fortepianie Mozarta (z dziewięcioletnim Tonim na drugim fortepianie) we wczesnym programie telewizyjnym The Ken Soble Amateur Hour. W szkole średniej w Bathurst Heights napisała lokalną gazetę po zdobyciu 11 wyróżnień w pierwszej klasie (oprócz dziewięciu wymaganych, przeszła dwa dodatkowe kursy).

Żyła ekspansywnie. W wieku 19 lat ścigała swojego 26-letniego przyszłego męża, który podróżował z przyjacielem, do Europy i Turcji, wreszcie dogoniła go w Izraelu. W wieku zaledwie 29 lat została wyznaczona na sędziego sądu rodzinnego. Osiągnęła rozgłos w kraju przed swoimi czterdziestymi urodzinami, kiedy minister liberalny Lloyd Axworthy poprosił ją o przewodniczenie krajowej komisji ds. Zatrudnienia i mniejszości. Po wymyśleniu terminu „kapitał w zatrudnieniu” została zaatakowana przez krytyków od wybrzeża do wybrzeża, ale ostatni raz się śmiała, gdy premier postępowych konserwatystów, Brian Mulroney, wdrożył wiele jej zaleceń w federalnie regulowanej sile roboczej (w takich instytucjach jak banki , Korona korporacji i firmy komunikacyjne). System, który zaleciła, nadal obowiązuje.

Jednak w jej zaleceniach nie było „kwot” - nie po tym, jak jej ojciec i inni tacy jak on musieli stawić czoła kwotom. W każdym razie czuła, że ​​kwoty mogą stać się pułapem.

Miała życie daleko poza ławką. W 1988 r. Była moderatorem debaty anglojęzycznych przywódców federalnych, aw 2003 r. Była jurorem nagrody Gillera w dziedzinie literatury pięknej.

Rzadko wydaje się, że przestaje się ruszać. Pierwszego dnia w Polsce zasiada przed Prezesem Sądu Konstytucyjnego. Polska znajduje się w środku kryzysu konstytucyjnego; Rząd prezydenta Andrzeja Dudy domaga się większości dwóch trzecich głosów, jeśli sąd chce orzec, że prawo jest niezgodne z konstytucją. (Kanadyjczycy, jak większość, potrzebują tylko zwykłej większości). Po Polsce udaje się do Londynu, aby zwrócić się do kanadyjskich prawników i sędziów w Canada House.

Dlatego wydaje się, że zna wszystkich - i wydaje się, że wszyscy znają „Rosie”.
„Jej pochodzenie jest tragedią i smutkiem” - mówi Ian Holloway, dziekan prawa na Uniwersytecie Calgary.
„A jednak stała się ucieleśnieniem szczęścia i optymizmu”.
„Nigdy nie widziałam smutku w moim domu, nigdy nie słyszałam smutku” - mówi.
"Słyszałem, jakie mieliśmy szczęście."

"GEST NADZIEI W OBLICZU TRAGEDII"

[...]

Jej filozofia jako sędzi jest zakorzeniona w doświadczeniach jej rodziców. Jest obrońcą praw człowieka, praw dzieci, uchodźców, mniejszości religijnych, kobiet.

Była jedynym sędzią, który bronił prawa muzułmańskiej kobiety do noszenia nikabu (zasłony na twarz) w prawie wszystkich przypadkach podczas składania zeznań w procesie karnym. Zdecydowana pociągnąć państwa do odpowiedzialności za naruszenia praw człowieka, była jedynym sędzią, który powiedział, że rodzina Zahry Kazemi może pozwać rząd Iranu za udział w brutalnej śmierci irańsko-kanadyjskiego fotoreportera. (Inni sędziowie stwierdzili, że prawo kanadyjskie zapewnia immunitet zagranicznym urzędnikom).

Powołana do Sądu Najwyższego przez premiera Paula Martina w 2004 roku, jest sędzią aktywistą, choć odrzuca tę etykietkę. (Konserwatywni sędziowie również byli aktywistami, mówi, w obalaniu praw chroniących mniejszości). „Nie chodzi o to, za czym się opowiadasz; o to się opowiadasz” - lubi mawiać.

Czytała Hitler's Justice: The Courts of the Third Reich autorstwa niemieckiego prawnika Ingo Müllera na temat współudziału niemieckich sędziów w Holokauście. Mówi, że zastosowali literę prawa, aby nie być postrzeganym jako „aktywista”.

Gardzi krytykami aktywizmu sądowego. „Wezwanie do sądowego szacunku [dla wybranych ustawodawców] może być niczym innym jak przedawnieniem sądowego rygoru mortis” - powiedziała w przemówieniu z 2002 roku. Wszechobecne sformułowanie „praworządność” ją denerwuje: holokaust, apartheid i segregacja w USA rozwijały się zgodnie z prawem. Ma szerokie spojrzenie na rolę sędziego, nazywa Kartę Praw „najlepszym przejawem” kanadyjskiej demokracji.

„Ze wszystkich instytucji publicznych odpowiedzialnych za wymierzanie sprawiedliwości, sądownictwo jest jedynym, dla którego sprawiedliwość jest wyłącznym mandatem” - mówi. „Oznacza to, że podczas gdy organy ustawodawcze z konieczności reagują na apelacje opinii publicznej, jakkolwiek to zdefiniujemy, to sędziowie służą jedynie sprawiedliwości”.

Tej zimy w dwóch przypadkach stanęła za bardziej inkluzywnym podejściem do osób marginalizowanych. W jednym z nich napisała orzeczenie większości ułatwiające ubiegającym się o uchodźców pozostanie w Kanadzie z powodów „humanitarnych i ze współczucia”; w drugiej napisała jednogłośne orzeczenie sądu, które wymaga od rządu federalnego uznania praw Métis i Indian bez statusu, mówiąc, że żyją oni „na jurysdykcyjnym pustkowiu”. Dwa tygodnie temu stanęła w obronie 500 000 niezrzeszonych pracowników podlegających regulacjom federalnym, pisząc orzeczenie większości, które wzmocniło ich bezpieczeństwo pracy.

Alan Dershowitz, słynny amerykański prawnik i profesor prawa z Harvardu, zna ją od wielu lat. „Biblia mówi:„ Sprawiedliwości, sprawiedliwości będziesz szukał ”. A komentatorzy pytają: „Dlaczego dwukrotnie wspomina się o sprawiedliwości?” Odpowiedź brzmi: „Istnieje sprawiedliwość prawna, a potem jest sprawiedliwość współczująca”. Reprezentuje ich obu ”.

Ale niektórzy mówią, że pierwszy jest pierwszy. Teraz na emeryturze, John Major zasiadał w Sądzie Najwyższym, kiedy przybyła sędzia Abella, i oferuje nieznaczną zmianę w formule Dershowitza, nazywając ją „sędzią o wyjątkowym talencie, która traktuje element ludzki przed prawem”. 

[...]

JACOB SILBERMAN FORMUJE NOWE ŻYCIE, ALE NIE JAKO PRAWNIK

W końcu, jak wierzył Jacob Silberman, jego marzenie było w zasięgu ręki. Wjeżdżając do Kanady jako krawiec, mógł teraz wrócić do prawa. Ale potem dowiedział się, że nie można go wezwać do adwokatury, ponieważ nie jest obywatelem. Uzyskanie obywatelstwa zajęłoby pięć lat; i teraz musiał wspierać rodzinę.

Wyjaśnił młodej Rosalie, dlaczego nie może być prawnikiem w Kanadzie. [...]

Norymberga nie uczyniła Rosalie Abella sędzią. Kanada to uczyniła, odmawiając ojcu prawa do bycia prawnikiem. „To moje pierwsze wspomnienie”. Miała zaledwie cztery lata.

„Moment, w którym usłyszałam historię o tym, że odmówiono mu prawa do bycia prawnikiem, był momentem, w którym zdecydowałam się nim zostać” - powiedziała publiczności w Jagiellońsku. „Nie miałam pojęcia, co to znaczy być prawnikiem, ale to nie miało znaczenia. Miałam być tym, kim mój ojciec chciał, a nie mógł. Nawet jako małe dziecko czułam się niesprawiedliwa”.

Jej ojciec nigdy nie był świadkiem jej prawniczych osiągnięć; zmarł na raka w wieku 60 lat, kilka tygodni przed ukończeniem przez nią szkoły prawniczej na Uniwersytecie w Toronto w wieku 23 lat. „Nigdy nie doczekał, jak rozkoszuję się życiem prawniczym”.

Po jego śmierci matka Justice Abella została agentką nieruchomości specjalizującą się w pisarzach i artystach; Margaret Atwood uczyniła ją postacią w jednej ze swoich powieści. Dożyła 92 lat. Dwoje dorosłych dzieci Justice Abelli, Jacob i Zachary, zgodnie z rodzinną tradycją, zostało prawnikami.

Jej podróż do Polski była „afirmacją życia” - mówi później. „Aby wrócić, jako sędzia Sądu Najwyższego, do miejsca, w którym zaczynał swoją karierę prawniczą, tam przemawiać, spotykać się z ludźmi, zamykać krąg, jako reprezentant w istocie tego, że przeżyli - ich duchy przetrwały, ich wartości przetrwały, ich oddanie sprawiedliwości przetrwało - potwierdzało wszystko, czym były i chciały, żebyśmy byli ”.



Zobacz też: Fanny Silberman, 92, loved heroically | The Star

środa, 3 lutego 2021

Ojciec i syn

Adam Kopciowski, "Przemoc antyżydowska w powojennej Polsce w świetle ksiąg pamięci"

 s. 223

Niektóre artykuły uzupełnia ikonografia. Najczęściej są to portrety ofiar towarzyszące poświęconym im wspomnieniom lub biogramom46, ewentualnie fotografie ciał pomordowanych, ich pogrzebów lub grobów. W księdze Wielunia zamieszczono np. dwa wstrząsające zdjęcia przedstawiające zwłoki ośmiu Żydów zamordowanych we wsi Bolesławiec w powiecie wieruszowskim47. Równie poruszająca fotografia została opublikowana w księdze Ostrowca Świętokrzyskiego. 12 marca 1945 r. grupa uzbrojonych bandytów napadła na Żydów mieszkających w domu Pejsacha Ledermana przy ul. Starokunowskiej 1, brutalnie mordując czworo z nich, w tym trzy kobiety, które przeżyły wojnę na aryjskich papierach: Chaję Szajndlę Szpigel, córkę Chaskiela Krongolda i nieznaną z nazwiska przedwojenną mieszkankę Ćmielowa. Ostatnim zabitym był ocalały z obozu w Gliwicach Lejbl Lustik; błagał morderców o życie, pokazując im wytatuowany na ręce numer więźniarski. Pochowano go na miejscowym cmentarzu żydowskim, a tuż po pogrzebie nad grobem sfotografowano ojca i kuzyna zamordowanego. Załamany ojciec, który podobnie jak syn przeżył piekło niemieckich obozów, zmarł wkrótce na zawał serca (przyp. 48 - Lejbisz Milsztejn, Di likwidacje fun ostrowcer geto [w:] Ostrowce; a denkmol ojf di churwes fun a farnichtete jidisze kehile, red. Meir Szimon Geszuri, Gerszon Zilberberg, [Tel Awiw: Irgun Jocej Ostrowce be Israel, 1971], s. 292–293.)

Dzięki Michałowi Maziarzowi.

czwartek, 1 października 2020

Szwarcowie

Ruth Pardess (z domu Szwarc) przyszła na świat w 1940 roku, w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jej rodzice Guta Gripel Krongold i Henryk Ignacy Schwarc w trakcie wojny musieli się ukrywać i przebywali w bardzo różnych miejscach. Matka wyjechała z małą Ruth do Warszawy, a później do miejscowości Sambor na Ukrainie, gdzie najpierw przebywały w więzieniu, a później w getcie.

Pewnego dnia w 1942 roku w getcie pojawił się Alojzy Plewa, znajomy rodziny ojca Ruth jeszcze z okresu przedwojennego. Guta poprosiła go, aby zabrał z getta jej dwuletnie dziecko. Młody mężczyzna zgodził się. 
Czytaj dalej

Henryk Ignacy Szwarz i Guta Gripel Krongold, Ostrowiec, fot. Sz. Muszkies [?], 1939 r.

Państwo Szwarz z córką Rutką, przed latem 1942 r.

Rodzina Szwarzów, po 1945 r.

środa, 8 maja 2019

Rada Miasta w latach 1936-1939

Książka protokołów Rady Miejskiej, akta za lata 1936-1939, kart 175 Akta sporządzone w ręcznie w języku polskim.
Wśród 32 radnych wchodzących w skład Radym Miejskiej w Ostrowcu Św. było 13 osób pochodzenia żydowskiego, a mianowicie: Abram Bajnerman, Jankiel Blikzylber, Josek Finkielsztajn, Josek Halpern, Izrael Idel Hejne, Lejbuś Fiszel Hejne, Moszek Szyja Lederman, Jakób Icek Rubinsztajn, Szyja Ryba, Dawid Zylberdrut, Szmul Zysman, Mojżesz Schieber, Róża Schieberowa. Przedstawiciele społeczności żydowskiej wchodzili również w skład różnego rodzaju komisji. W protokołach z zebrań Rady Miejskiej pojawiają się uwagi wygłaszane przez radnych pochodzenia żydowskiego. Podczas zebrań były również rozpatrywane sprawy dotyczące społeczności żydowskiej w Ostrowcu Św. Chociażby kwestia zamiany placów między władzami miasta a J. Krongoldem (k. 16).

Źródło: Akta miasta Ostrowca Świętokrzyskiego (Sygn. 2891), Archiwum Państwowe w Kielcach.

środa, 3 kwietnia 2019

Willa Chaskiela Krongolda

Willa Chaskiela Krongolda powstała najprawdopodobniej w połowie lat 30. XX wieku. Nie wiadomo dlaczego pod koniec tego dziesięciolecia budynek wraz z działką przechodzi w ręce Stanisława Paklezego, właściciela apteki na alei 3 Maja. Architekt tej modernistycznej willi pozostaje nieznany. Obecnie budynek znów jest wystawiony na sprzedaż.

Willa Krongolda, ul. Składowa 10, fot. W. Mazan, 29 czerwca 2018r.




















Zdjęcie powstały dzięki państwu Świąder.

wtorek, 29 stycznia 2019

Smołopap - Fabryka Krongoldów

Przy obecnej ulicy żabiej (w czasach PRL ul. H. Sawickiej a jeszcze wcześniej ul. Ignacego Daszyńskiego) funkcjonowała wytwórnia smarów i tektury smołowej „Smołopap” przed wojną należącą do braci Chaskiela i Jonasza Krongoldów. Byli oni również właścicielami jednej z pięciu przedwojennych garbarni, która jednak splajtowała w 1930 e. Lepiej powodziło się Smołopapowi, który był zaliczany do wiodących zakładów branży chemicznej w przedwojennym Ostrowcu Świętokrzyskim (razem z wytwórnią świec i mydła Rozencwajga, Blumenfelda i Rozenmana oraz fabryką mydła i pasty do butów Bedermana [Lederman?]). Fabryka braci Krongoldów zatrudniała kilkanaście osób i specjalizowała się w produkcji papy i lepiku. Po przejęciu fabryki hitlerowcy nadzór nad produkcją powierzyli przesiedlonemu z Leszna do Ostrowca na początku 1940 roku volksdeutschowi Ludwikowi Krzymińskiemu, którego noszący to samo imię syn należał do ostrowieckich struktur AK. Po wojnie zakład kontynuował działalność znajdując się wtedy pod komunalnym zarządem. Wiadomo, że w 1946 roku Smołopap wytwarzał 35 tysięcy rolek papy i ponad 28 ton lepiku osiągając niezłe wyniki finansowe, co skłoniło żołnierzy z podziemnej organizacji Wolność i Niezawisłość do przypuszczenia ataku na kasę fabryki przy Żabiej. W czasie okupacji większość prawowitych właścicieli z rodziny Krongoldów zginęła. Ustalono, że Chaskiel Krongold przeżył likwidację getta w październiku 1942 roku i trafił do żydowskiego obozu pracy na łąkach Częstocickich, ale wraz z grupą innych więźniów został rozstrzelany w lesie na drodze do Radomia. Jego żona Chaja zginęła w obozie w Treblince, a synowie Nachman i Baruch także trafili do obozów koncentracyjnych i zostali ofiarami holokaustu. Nieznane są okoliczności śmierci drugiego właściciela Smołapu, wiadomo jednak że udało się przeżyć córce Jonasza Krongolda. Fajga Krongold najpierw ukrywała się w polskiej rodzinie korzystając z fałszywych dokumentów wystawionych na nazwisko Felicja Kwiatkowska, a następnie wyjechała do Warszawy i rozpoczęła działalność w antyhitlerowskiej, prawdopodobnie akowskiej konspiracji. Po wyparciu Niemców z Ostrowca Świętokrzyskiego F. Kronogold wróciła do rodzinnego miasta i zamieszkała w domu przy ulicy Sienkiewicza 34 (w czasie okupacji i zaraz po była to ulica Radomska). Na miejscu dowiedziała się że nikt z rodziny nie przeżył wojny, a fabryka braci Kronogoldów ocalała z wojennej pożogi i przeszła pod zarząd komunalny. W marcu 1945 roku członkowie poakowskiej konspiracji (m.in. Ludwik Krzymiński, syn zarządcy Smołopapu z czasów wojny i Kazimierz Markwart) przepuścili atak na mieszkanie Bajgli Kronogold, ponoć w celu odebrania jej listy osób współpracujących z hitlerowcami. W strzelaninie zginęły cztery osoby, w tym sama F. Krongold. Wojnę przeżyła natomiast Ruth Parades [powinno być Pardess] z domu Schwarz, urodzona w 1940 roku wnuczka Chaskiela Krongolda, którą jej matka w 1942 roku wywiozła z ostrowieckiego getta najpierw do Sambora, a następnie do wsi Kliny, gdzie małą Ruth troskliwie się polska rodzina Plewów. Dziewczynka została ochrzczona i otrzymała nowe imię Antonina. Zaraz po wojnie matka tj. Guta Schwarz wróciła po nią, by następnie razem wyjechać do Izraela i zamieszkać w kibucu. Przed rokiem (tj. 2014) Ruth Pades, jako ceniona psycholog towarzyszyła grupie izraelskiej młodzieży, która m.in. odmówiła modlitwę kadisz na ostrowieckim kirkucie. Pamiątką po tej wizycie jest przekazany kustoszowi Muzeum Historyczno-Archeologicznemu rytualny świecznik z dedykacją poświęconą rodzinie Krongoldów.

Źródło: Rejestr tego co było, a nie jest

niedziela, 16 grudnia 2018

Ostrowczanie w pogromie kieleckim


Joanna Tokarska-Bakir
„Pod klątwą. Społeczny portret pogromu kieleckiego”
tom 1, 2
Warszawa 2018

s. 37
[Maria Machtynger]: […] I nagle widzę, jak ciągną jakąś dziewczynę, kobietę, i słychać krzyki niesamowite, no po prostu coś okropnego. Przecież do nie do wiary, żeby bili, żeby mordowali w ten sposób. Widziałam jak jedna krzyknęła: „Zęby mi wybili, zęby mi wybili! [przyp. 82 – Protokół oględzin zwłok Bajli Gertner: „w szczęce górnej prawostronnie wybite 1 i 2”, AIPN Ki_41_520_t.1, cz.2, k.89]”.

s.62-63
Bajla Gertner, lat 17, wzrost 154 cm, wyrzucona z okna: złamania kości czaszki z przemieszczeniem, liczne rany cięte głowy, w szczęce górnej prawdopodobnie wybite jedyna i dwójka, obrażenia zadane narzędziem twardym tępokrawędzistym. Tatuaż z numerem obozowym: A-16910.

Bajla (Belka) Gertner
zdjęcie z "Nowiny Kurier", 13/7/1984
dzięki uprzejmości Michała Jaskulskiego

s. 77
         Sytuacja w Kielcach [po pogromie] wydaje się być całkowicie opanowaną przez władze bezpieczeństwa i po mieście krążą liczne patrole wojska i milicji oraz samochody pancerne. Przeprowadzane są liczne aresztowania podejrzanych o udział w pogromie. Niepokojące natomiast wieści nadchodzą z okolicznych miejscowości, jak Skarżyska, Ostrowca i innych [przyp. 284 – Cz. 2: 12: Nazajutrz w Ostrowcu Świętokrzyskim i w Częstochowie.].
         W fabrykach Skarżyska zostały zorganizowane wiece protestacyjne przeciwko pogromowi, ale robotnicy nie dopuścili mówców do słowa i ciężko ich pobili. W mieście wytworzyły się nastroje pogromowe” [przyp. 285 – Sprawozdanie z akcji pomocy ofiarom pogromu w Kielcach przeprowadzonej przez przedstawicieli Joint-u i CKŻP w okresie od 6/7 do 14/7/1946, AŻIH, American Joint Distribution Committee (1945-1950), sygn. 350/54.].
         Wtedy decyzją władz centralnych „wszyscy Żydzi z terenu kieleckiego zostali przymusowo rozproszeni po całym kraju” [przyp. 286 – Pismo z 22/8/1946 podpisane przez Benjamina Taube i Izraela Rozenkranca, ŻIH, CKŻP 303/XIX/7, […] Jednak świadectwa takich centralnych decyzji o rozproszeniu istnieją i dotyczą np. Ostrowca Świętokrzyskiego. Zob. np. relacja Berela Bluma, syna powroźnika z Ostrowca: „To był kwiecień, 19 kwietnia 1946. (…) Staliśmy kiedyś z kuzynem na ulicy, przy słupie na którym wisiał głośnik, przejeżdżała milicja i krzyknęła do nas: „Czego tam słuchacie? Jak Żydzi zabijają polskie dzieci?” (…) mój kuzyn zemdlał pod tym słupem. Pobiegłem do domu po wiadro zimnej wody. Wylałem mu na twarz, otrzeźwiał i krzyknął: „Szybko, do komitetu! Musimy powiedzieć, co się stało! Przecież zaraz i tu w Ostrowcu będzie pogrom!” (…) Poszliśmy na pocztę i zadzwoniliśmy do Warszawy, do Urzędu Bezpieczeństwa. (…) Czekaliśmy na poczcie na odpowiedz. Brzmiała tak: „W ciągu trzech dni do Ostrowca przyjadą trzy ciężarówki z wojskiem” (…) I tak się stało. To był poniedziałek, a w środę już byli. Rosyjski dowódca i trzy ciężarówki milicji. Wezwali Friedentala i powiedzieli: „Będziemy tutaj dwa tygodnie i przez te dwa tygodnie wszyscy Żydzi mają opuścić Ostrowiec”. W każdym budynku, w którym żyli Żydzi, umieszczono trzech albo czterech milicjantów. Dali nam dwa tygodnie na opuszczenie Ostrowca. Wyjechaliśmy więc do Łodzi”. Berel Blum, interview no. 466, USC Shoah Foundation, Visual History Archive, http://sfi.usc.edu. Dziękuję Monice Pastuszko, na której blogu znalazłam odsyłacz do relacji Berela Bluma, zob. http://blogwbudowie.blogspot.com/2014/12/bedzie-w-ostrowcu-pogrom-jesli-nic-nie.html [...]].

s. 139
Kwiecień 1945 roku: „W miejscowości Denków koło Ostrowca rozlepione zostały ulotki następującej treści: Śmierć pozostałym Żydom, podpisane przez PPAŻ (Polska Partia Antyżydowska). (…) musimy wyrazić nasze zdziwienie, iż władze miejscowe, jak MO, Gminna Rada Narodowa, Zarząd PPR, wcale nie reagują na te ulotki, pozostawiając je w publicznych miejscach. Brak reakcji ze strony władz miejscowych ludność Denkowa [bierze] za milczącą aprobatę takiego postępowania, wskutek czego życie ludności żydowskiej narażone jest na wielkie niebezpieczeństwo” [przyp. 696 – AIPN Ki_0_16_4, k. 49].

s. 150-151
Żydzi nie mieli się komu poskarżyć. Także w oczach polskiej lewicy byli sami sobie winni. W 1946 roku opinie o ich „zachłanności” formułował wysłannik KC PPR, Hilary Chełchowski: „ W Kielcach w domu żydowskim [mowa o Komitecie Żydowskim Planty 7, zaatakowanym w pogromie] mieszkało około 180 Żydów, którzy nie pracowali, wśród nich było tylko dwóch PPR-owców. W Ostrowcu kilkuset Żydów również nie pracuje. W większości uzdrowisk państwowych siedzą bogaci Żydzi i reakcja polska. W uzdrowisku w Busku na 1000 kuracjuszy – 400 głosowało 3 razy „nie”.
Być może jedną z kuracjuszek uzdrowiska w Busku, głosujących na „nie”, była skierowana tu przez Komitet Żydowski z Kielc więźniarka sowieckiego łagru Frania Szumacher z koleżanką Balką Gertner po Auschwitz. Obie zginą w pogromie. Pozostałymi malkontentami mogli być Żydzi czekający na możliwość wyjazdu. Chwali się w Busku, ale na Kielecczyźnie nie było miejsca, w którym by nie zawadzali.

s. 153-154
Materiały archiwalne przynoszą jednak trochę inny obraz rzekomego „uprzywilejowania” Żydów.
[…]
„W Jędrzejowie starosta Feliks załatwia wszystkie sprawy żydowskie odmownie. Podobna sytuacja w Chęcinach i Chmielniku. Przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej w Ostrowcu Antoni Wiktor Bruzda-Stawiarski nie chce przyjąć delegacji ludności żydowskiej, kartki żywnościowej w grudniu wydał tylko ludności polskiej, zaś ludności żydowskiej odmówił” [przyp. 799 – APK, 306 Urząd Wojewódzki Kielecki II, sygn. 1524, k. 2-3.]. Starosta opatowski popiera strategię kolegi Bruzdy, ponieważ ludność żydowska posiada „odpowiednie zasoby, żyje ona na dość wysokiej stopie, na przykład konsumuje białe pieczywo, wędliny i zajęła się handlem” [przyp. 800 – Tamże, k. 4.].

s. 196
Funkcjonariusz MO wysłani do rozpraszania tłumu. Tadeusz Wróbel rabował mieszkania żydowskie w okresie wysiedlania Żydów ostrowieckich, […]

Tadeusz Wróbel

s. 236-237
          Postać dozorcy Niewiarskiego uwieczniono w podziemnej ulotce „Płatne pachołki rosyjskie PPR” [przyp. 1397 – Zob. cz. 2: 1.19 Andrzej Paczkowski podaje, że „Honor i Ojczyzna” było pismem wydawanym przez Obszar Centralny WiN w latach 1946-1947, red. Kazimierz Czarnocki, nakład 1-2 tys. egzemplarzy, zob. „Dokumenty do dziejów PRL…”, 67, przyp.3.]. Prezentuje ona osobliwą interpretację pogromu, zakładającą, że Żydzi naprawdę pili krew. Mieli też zajmować się porywaniem dzieci, które po pobraniu płynów żywotnych przetrzymywali w piwnicach, aż staną się one „wyschniętymi trupami”. Nic dziwnego, że zgodnie z tą interpretacją „żydowski pachołek” Niewiarski ze staruszka z krzyżem przemienił się w demonicznego osiłka z PPR.
         „[…] parobek-dozorca pilnuje iwrieja-Bieruta z Ostrowca, pilnuje Minca z Końskich. Czym się, zdrajco, różnisz od tego dozorcy z Plantów?! O, biada ci, zdrajco, łzy i krew ojców, matek, braci, sióstr i sierot zostaną pomszczone.
          Cześć Hitlerowi (gdy chodzi o wymordowanie żydokomuny). […]

s.318-322
Strategie WUBP: Władysław Sobczyński
[…]
         Sobczyński znany był jako antysemita. Jego dzienniki, w latach sześćdziesiątych pisane na zamówienie Zakładu Historii Patrii, dowodzą, że kategoriami „krajowców” i „moskwian”, czyli towarzyszy mniej lub bardziej zapatrzonych na Wschód, polski komunizm posługiwał się na długo przed wybuchem wojny. Większościowa frakcja KPP w Ostrowcu od początku lat trzydziestych rywalizowała z „mniejszościową grupą towarzyszy-Żydów” [przyp. 1859 – AAN, sygn. 7774, szczególnie podrozdz. „Warchoły” i nast. Zob. też Kąkolewski, „Umarły cmentarz…”, 40-46 […] zob. L. Kowalewski, „KBW a żołnierze wyklęci”, Poznań 2016, 17 przyp. 2.] Podczas gdy tych ostatnich pochłonęły czystki, większościowa grupa Sobczyńskiego wyszła z nich niemal bez szwanku.

s. 369-370
Rozdział 13 Wojewoda Wiślicz-Iwańczyk i jego ludzie
[podrozdz.] Kobyle Bagno i Kotyska

Gdy oddział „Żbika” polował na żydowskich uciekinierów ze starachowickiego obozu pracy, tych samych zbiegów zabijali też żołnierze „Świtu”, pierwszego oddziału AL na Kielecczyźnie.
          Niektórych z tych uciekinierów niełatwo było znaleźć. Latem 1942 roku na bagnach Klamocha w Puszczy Iłżeckiej osiadł stuosobowy żydowski obóz rodzinny pod dowództwem Chila Brawermana. Niemcy rozbili go dopiero wówczas, gdy radomska PPR zastąpiła Brawemana znanym nam już partyzantem AL Stanisławem Olczykiem-Garbatym [przyp. 2194 – Zob. Olczyk biogram. Zob. wypowiedź na temat rozbicia tego oddziału Mariana Langera [w:] Heda-Szary, „Wspomnienia…”, s. 60-61]. W puszczy, ciągnącej się od Skarżyska do Ostrowca, nie osuszono jeszcze bagien Klamocha czy Kobylego Błota, a wody spływające z mokradeł Skrzydłowiny i Wierzbeczki, łącząc się w zapadlisku Wilczego Dołu, odcinały uciekinierów od świata.
          Dwa lata później do lasu dotarła kolejna fala żydowskich rozbitków, tym razem ze starachowickiego obozu pracy. Pięć lat po pogromie, pod zarzutem rozstrzelania od jedenastu do szesnastu z nich, Wydział Specjalny MBP aresztował Tadeusza Maja, ps. Łokietek, dowódcę „Świtu”. Gdy popełniono zbrodnię, oddział podlegał szefowi sztabu III Obwodu AL, późniejszemu wojewodzie kieleckiemu Eugeniuszowi Wiśliczowi-Iwańczykowi oraz jego dowódcy, Mieczysławowi Moczarowi, natomiast Władysław Sobczyński był szefem bezpieczeństwa obwodu.
          Aresztowany Maj nie zaprzeczał, że w sierpniu 1944 roku on i jego ludzi rozstrzelali Żydów nad Kotyską, mówił tylko, że wykonywał rozkaz Wiślicza i „Władka” Sobczyńskiego, który był opiekunem „Świtu” z ramienia NKWD: Wiślicz podkreślał, że znajdują się wśród nich Żydzi z Iłży, którzy znają ludzi z jego oddziału i mogą [ich] zadenuncjować (…). Sobczyński zaznaczył przy odejściu, że całą grupę należy bezwzględnie zlikwidować” [przyp. 2198 – AIPN BU_703_1132, k. 26-27]. […]

s.450
Zestawienie list ofiar
Gertner Bajla, l. ok. 20; AIPN Ki 41_520_t1, cz. 2, k. 88-91; nr obozowy A-16910, zmiażdżenie czaszki
Gertner Bajla, ur. w 1929 r. w Ostrowcu, c. Izraela Dawida i Rywki; CKŻP 303/V/489, k. 79; 303/V/534a, k. 1; JOINT 350/54,k. 44; Blum. 18, 36; Sara Arm 7, 9

s. 462-476
Apendyks 2: Lista ocalałych w pogromie kieleckim i niektórych świadków
Imię i nazwisko: Aleksandrowicz Jakub
Dane: s. Hersza, ur. w 1921 r. w Ostrowcu
Obdukcja: przyjechał do Kielc w interesach z Łodzi
Źródła: relacja własna: AIPN Ki_53_4749; Wokół 1, 303
[…]
Imię i nazwisko: Brukier/Brukierier Pinkus/Pinkwas,
Dane: ur. 11 kwietnia 1917 r. w Ostrowcu Kieleckim, s. Lejzora i Łai,
Obdukcja: zam. w Kielcach, ul. Planty 7; AIPN Ki_41_520_t1_cz2, k. 209-210, k. 219-220; pięć ran tłuczonych głowy;
Adres zamieszkania, źródła: malarz; Lista przyjętych do szpitala w Łodzi 7 lipca 1946 r.; szpital opuścił 29 lipca 1946 r.; CKŻP, 303/XIX/57, k. 3 (lista ocalałych po przesiedleniu do Łodzi)
[…]
Imię i nazwisko: Micmacher/Muncmacher/Mutzmacher/ Lodzia/Leokadia/Gucia/Zella
Dane: ur. 12 maja 1932 r. (ew. 1933) w Ostrowcu, c. Moszka i Dory, na Liście przyjętych do szpitala w Łodzi 7 lipca 1946 r. – ur. 26 sierpnia 1932 r.;
Losy wojenne: getto w Ostrowcu; Auschwitz, nr obozowy 16987; Ravensbruck; 1948 – DP Heidenheim
Obdukcja: zam. w Kielcach, ul. Planty 7; AIPN Ki_41_520_t1_cz2, k. 199-200; dwie rany tłuczone głowy
Adres zamieszkania, źródła: uczennica, l. 14; CKŻP 303/XIX/57, k. 3; zam. w Ostrowcu, ul. Młyńska 1; Lista przyjętych do szpitala w Łodzi 7 lipca 1946 r.; szpital opuściła 26 lipca 1946 r.; CKŻP, 303/XIX/57, k. 3 (Lista ocalałych po przesiedleniu do Łodzi); Bad Arolsen 3 podaje nazwisko Edelstein; wyjazd do Kanady

s. 486-487
Apendyks 4: Zabójstwa Żydów na Kielecczyźnie od wkroczenia Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku do lipca 1946
Data: 12 lub 19 marca 1945 r.
Miejscowość: Ostrowiec Świętokrzyski
Opis i źródło, nazwiska ofiar i sprawców: W mieszkaniu Fajgi Kwiatkowskiej-Krongold z broni maszynowej zastrzelono 4-5 osób i kilkoro raniono; pretekstem do napaści była plotka, że Krongold przechowuje listę Polaków, którzy w czasie okupacji przyczynili się do śmierci Żydów, „Dziennik Powszechny” nr 197: 1946; sprawcy to Ludwik Krzymiński i Kazimierz Markwit [powinno być: Markwart]; Krzysztof Urbański pisze („Żydzi ostrowieccy”, s. 117), że był to napad na mieszkanie Fajgi Krongold i Chai Sznajder z domu Szpigel (pierwsza przeżyła wojną dzięki polskim dokumentom na nazwisko Felicji Kwiatkowkiej); zastrzelono Leiba Lustiga (17 lat), który wrócił z obozu, oraz Żydówkę z Ćmielowa; zob. także: L. Milstein, „Annihilation of a Jewish Community”, [w:] „Ostrowiec. A monument…” s. 95-96; wersja R. Śmietanki-Kruszelnickiego – ofiary: 4 Żydów zabitych i 4 innych rannych, sprawcy: bojówka poakowska organizacji podziemnej, „zwalczająca konfidentów NKWD i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego
Liczba ofiar śmiertelnych: 4 lub 5

s. 548-549
Sobczyński Władysław, wł. Spychaj, ps. Stary, Kłych, Jurand, Władek, ur. 10/3/1904 w Ostrowcu, s. Wincentego Spychaja i Katarzyny z Tarnowskich; tokarz i ślusarz; przed wojną w KZMP i KPP w Ostrowcu i Starachowicach, więziony za komunizm w latach 1925-1928 i 1932-1936, również 3 miesiące w Berezie Kartuskiej, skąd podobno wyszedł po zawarciu umowy z policją (AIPN Bu 2602_2433, k.52); we wrześniu 1939 udaje się na Wschód i wstępuje do milicji sowieckiej w Hrubieszowie; po ewakuacji Armii Czerwonej wyjeżdża z nią do Włodzimierza Wołyńskiego, skąd razem z bratem Bronisławem zostają skierowani do Rożyszcz; tu też służy w milicji; w lutym 1940 wyjeżdża z bratem w głąb ZSRR do obwodu iwanowskiego; w dniu wybuchu wojny z Niemcami zgłasza się jako ochotnik do Armii Czerwonej; władze kierują go jednak na kurs w szkole wywiadowczo-dywersyjnej ZSRR (18/11/1941-5/9/1943), razem z J. Foremniakiem i L. Partyńskim, wszyscy z Ostrowca; w maju 1943 wszyscy trzej zostają przerzuceni z grupą partyzancką im. Ponomarienki w okolice Jeziora Wygonowskiego na południe od Baranowicz, do sowieckiego oddziału K. Siergiejewicza Orłowskiego; następnie przechodzi z terenów Białorusi na Lubelszczyznę w lasy parczewskie, gdzie zostaje szefem kontrwywiadu w polskim oddziale Janowskiego (L. Kasmana) na Lubelszczyźnie i w sztabie Obwodu III AL u M. Moczara; w ankiecie personalnej wśród organizacji, do których należał, obok PPR, WRN, BCh, AL. wymienia też „ZWZ, AK i NSZ [!]”; 25/10/1944 przerzucony przez linię frontu do Moskwy; 9/1/1945 powrót do Lublina do dyspozycji PKWN; notatka MBP z 16/1/1945: „przyjąć w charakterze zastępcy kierownika grupy operacyjnej kieleckiego województwa”; od 17/1/1945 do 30/6/1945 z-ca szefa WUBP w Kielcach; od 28/6/1945 do 27/12/1945 szef WUBP w Rzeszowie; od 9/1/1946 do 8/7/1946 szef WUBP w Kielcach; sądzony przez WSR w Warszawie za „brak przeciwdziałania wobec czynów przestępczych popełnianych przez tłum w procesie w dniach 13-16/12/1946, uniewinniony; od 10/2/1947 do 10/6/1947 z-ca szefa Oddziału IV Zarządu Informacji KBW; od 10/6/1947 z-ca szefa Zarządu Informacji KBW; od 6/7/1950 dyrektor Biura Paszportów MBP; 8/1/1952 w związku z zarzutami dotyczącymi egzekucji Żydów nad Kotyska zdjęty z zajmowanego stanowiska i przekazany do dyspozycji MBP; 22/1/1952 zwolniony z MBP, potem w MON; teczki osobowe W. Sobczyńskiego-Spychaja, m.in. AIPN BU_0193_7009_t.1; AIPN Bu_2602¬¬_2433; AAN 7509