Eugeniusz Fąfara,
„Gehenna ludności żydowskiej”, Warszawa 1983
str. 43
Niektórzy spośród
tamtejszych [wiedeńskich] Żydów, spodziewając się napaści
Hitlera na Austrię, starali się zawczasu ujść przed
prześladowaniami. Opuszczali więc swoją ojczyznę. W 1937 roku do
Ostrowca Świętokrzyskiego, gdzie uczęszczałem wtedy do gimnazjum,
przyjechał wraz z żoną lekarz, Józef Blazsur. Mówił dobrze po
polsku i podając się za Węgra twierdził, że miał matkę Polkę.
Szybko zdobył w ostrowieckim środowisku opinię dobrego lekarza.
Zarząd Bratniej Pomocy Uczniów, którego byłem członkiem,
zaangażował J. Blazsura do udzielania pomocy lekarskiej chorym
uczniom naszego gimnazjum. Lecząc się u niego, często bywałem w
jego mieszkaniu. Z prowadzonych tam rozmów domyśliłem się, że
wiedeński lekarz jest Żydem.
str. 56-60
Icchok Goliczański,
który był pracownikiem Judenratu w Sandomierzu, jest jednym z
najwierniejszych historyków opisujących sytuację tamtejszych Żydów
(przypis 15 – Archiwum ŻIH w Warszawie.).
[...]
W lutym 1942 roku
Judenrat otrzymał formularz, w którym należało wymienić liczbę
dzieci do 12 lat, mężczyzn do 60, a kobiet od 14 do 50 lat. Ponadto
należało podać liczbę ludzi, mających od 50 wzwyż. W kwietniu
1942 roku prezesowi ostrowieckiego Judenratu, Icchokowi
Rubinstajnowi, udało się dowiedzieć przez znajomego gestapowca, że
szykuje się akcja mająca na celu zupełne wytępienie Żydów.
Niemiec ten w tajemnicy powiedział, że będzie można uratować
część mężcyzn w wieku od 14 do 60 lat, dając im pracę w
przemyśle wojennym. Możliwe, że w tej liczbie uchroni się także
część kobiet. Jeżeli chodzi o dzieci, to sprawa jest przesądzona.
16 kwietnia 1942 roku, z
inicjatywy prezesa, Icchoka Rubinstajna, odbyła się w Sandomierzu
konferencja przedstawicieli wszystkich Judenratów z tego powiatu.
Były omawiane następujące sprawy:
Być w kontakcie z
Judenratem w Radomiu, którego prezesem jest Józef Diament;
Czy jest możliwość organizowania samoobrony?
Szukanie pieniędzy oraz
innych środków na przekupienie Niemców i niedopuszczenie do
katastrofy.
Konferencja odbyła się w siedzibie naszego Judenratu. Brali w niej udział następujący członkowie i prezesi Judenratów: Icchok Rubinstajn z Ostrowca Świętokrzyskiego, Halpern z Ożarowa, Mendel Nejsztat z Koprzywnicy, Klajner z Opatowa, Efraim Singer ze Staszowa, Heniek Goldberg i inzynier Salamonowicz z Łodzi, Abram Szklarski i Chil z Sandomierza. Pozytywny wynik tej konferencji stanowiło to, że wysiedlenie Żydów z Sandomierza i wymienionych wyżej miejscowości odbyło się później niż w całej Polsce. Charakterystycznym także jest fakt, że od tego czasu wszystka ludność żydowska na terenie powiatu sandomierskiego zaczęła gorliwie pracować dla Niemców w nadziei, że w ten sposób się uratuje. [...]
Konferencja odbyła się w siedzibie naszego Judenratu. Brali w niej udział następujący członkowie i prezesi Judenratów: Icchok Rubinstajn z Ostrowca Świętokrzyskiego, Halpern z Ożarowa, Mendel Nejsztat z Koprzywnicy, Klajner z Opatowa, Efraim Singer ze Staszowa, Heniek Goldberg i inzynier Salamonowicz z Łodzi, Abram Szklarski i Chil z Sandomierza. Pozytywny wynik tej konferencji stanowiło to, że wysiedlenie Żydów z Sandomierza i wymienionych wyżej miejscowości odbyło się później niż w całej Polsce. Charakterystycznym także jest fakt, że od tego czasu wszystka ludność żydowska na terenie powiatu sandomierskiego zaczęła gorliwie pracować dla Niemców w nadziei, że w ten sposób się uratuje. [...]
str. 144-145
Ber Pancer mieszka w
Budapeszcie. Tam właśnie napisał oświadczenie na temat
wysiedlenia Żydów z Ostrowca Świętokrzyskiego (przyp. 69 -
Archiwum ŻIH w Warszawie.). Cytuję je dosłownie:
... Dzielnicę żydowską
w Ostrowcu Świętokrzyskim, w której mieszkało 15 tysięcy osób,
obstawiły w nocy z 11 na 12 października 1942 roku oddziały
schutzpolizei i granatowej policji. Policja żydowska zawiadamiała
wszystkich o wysiedleniu następującymi słowami:
- Pracujący zbierają
się na placu arbeitsamtu, a pozostała ludność na placu
rynkowym. Tym, którzy nie zastosują się do powyższych
zarządzeń, grozi rozstrzelanie...
Wśród Żydów powstała
niebywała panika. Wszyscy usiłowali dostać się na plac
arbeitsamtu. Wtedy do dzielnicy żydowskiej wkroczył oddział
Litwinów z opaskami: J.V.B. - Judenvernichttundsbatalion – na
rękawach. Rozstrzeliwali wszystkich, których znaleźli w ukryciu.
Ze szczególnym sadyzmem mordowali dzieci. Podrzucając je w górę,
celowali do nich. Personel żydowskiego szpitala został zmuszony do
wyniesienia chorych na rozstrzelanie. Po skoncentrowaniu wszystkich
na rynku odbyła się segregacja, w wyniku której 1570 osób zostało
przydzielonych do pracy w mieście, w fabryce wagonów i w cegielni,
do uporządkowania mieszkań żydowskich. Byli to przeważnie ludzie
młodzi, lecz kobiet wśród nich było bardzo mało.
Pozostałą ludność
zgromadzono na placu, gdzie pod gołym niebem, w deszczową noc,
strzeżona byłą przez dzikich Litwinów. Rankiem załadowano
wszystkich do wagonów towarowych, po 100-150 osób do każdego. Zza
parkanu fabryki, w której nas umieszczono, obserwowaliśmy
brutalność, z jaką obchodzono się z naszymi drogimi. Miejsce ich
wysyłki nie było nam wiadome...
str. 206-207
Ber Pancer opisuje
(przyp. 125 - Archiwum ŻIH w Warszawie.) sytuację Żydów w obozie
pracy w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zostałem przydzielony do pracy
w Ostrowitzerhofofenwerke – pisze. - Umieszczono nas w pobliżu
fabryki, w baraku, który był otoczony drutem kolczstym. Obóz
liczył początkowo około tysiąca ludzi. Liczba ta jednak stopniowo
się jednak powiększała. […] Do obozu w Ostrowcu Świętokrzyskim
przybywali również Żydzi, którzy nie mogli się utrzymać w
dzielnicy aryjskiej z powodu szantażu, braku pieniędzy lub miejsca
do ukrycia się.
Obóz składał się z 15
baraków. Oddzielne były dla mężczyzn i oddzielne dla kobiet.
Osobne baraki przeznaczone były na łaźnie, fryzjernie,
ambulatorium, szpital i warsztaty. W oddzielnych także barakach
mieściły się kierownictwa obozu i policji żydowskiej. Hitlerowski
komendant obozu, kapitan Zwierzyna bardzo często wzywał nas na
apele, podczas której mówił o opiece, jaką jesteśmy otoczeni.
26 marca 1943 roku [?]
nie wypuszczono nas do pracy jak zwykle. Ogarnął więc wszystkich
ogromny niepokój. Przypuszczaliśmy, że zanosi się na częściowe
wysiedlenie lub na likwidację obozu. O godzinie 7 rano zjawili się:
kapitan Zwierzyna, werkschutzleiter Rhode oraz kilku SS- i SD-manów.
Ustawiono nas na placu w czworobok i kapitan Zwierzyna przemówił do
nas.
- Od dziś będzie lepsza
aprowizacja o 40 procent – powiedział. - W związku z tym zarządza
się natychmiastowe złożenie wszelkich kosztowności i pieniędzy.
Od tej chwili zakazany jest wszelki handel w obozie. Kto nie
zastusuje się do tego zarządzenia, będzie na miejscu
rozstrzelany...
w kilka minut później
do obozu wkroczyło 10 werschutzów Ukraińców, którzy rozpoczęli
rewizję osobistą. Następnie przeszukali dokładnie baraki. W
pryczy braci Zachcińskich znaleźli ukryte pieniądze, za co zbili
ich do krwi, a kapitan Zwierzyna kazał ich rozstrzelać”.
str. 100, 207-214
Jerzy Korngold był przed wybuchem wojny śpiewakiem operowym. Podczas okupacji został zatrudniony jako sanitariusz w szpitalu żydowskim w Radomiu. Później przebywał w obozie przymusowej pracy w Ostrowcu Świętokrzyskim. […] (przyp. 47 – Archiwum ŻIH w Warszawie.).
Jerzy Korngold, który
przybywał dotychczas w getcie w Radomiu, został przewieziony do
Ostrowca Świętokrzyskiego. Udało mu się to dzięki pomocy
znajomego, pełniącego w Ostrowcu funkcję lekarza obozowego. Tak
relacjonuje to ogromnie ważne dla niego wydarzenie: (przyp. 126 -
Archiwum ŻIH w Warszawie.)
Dzięki staraniom
doktora, Klajbergera, wyjechaliśmy tam wraz z żoną. Chcieliśmy
się urządzić w szpitalu, ale Judenrat sprzeciwił się temu. Wobec
tego udaliśmy się do Zakładów Ostrowieckich. Żona otrzymała
zatrudnienie w dziale budowlanym. Pracę miała bardzo ciężką.
Nawet podczas największych mrozów pracowano pod gołym niebem. 3
lub 4 kobiety musiały wyładowywać dziennie 40-tonowy wagon. Po
wąskich, betonowych schodach wnosiły na IV piętro ładunki
kamienia i piasku o wadze 40-50 kilogramów. […]
Judenrat obozu składał
się z mętów społecznych. Jego członkowie absolutnie nie
interesowali się świeżo przybyłymi Żydami. Prezes Judenratu,
Zajfman, zachowywał się wobec nas brutalnie. Byliśmy obdarci, lecz
on nie wydawał nam ubrań. Gdy żona prosiła go o lżejszą pracę,
zwrócił się do niej z haniebną propozycją. Gdy znany kat,
Belter, przyjechał do obozu, by przeprowadzić selekcję, Zajfman
wpisał mnie na listę chorych. Członkowie Judenratu hulali, bo
handlowali najrozmaitszymi rzeczami. Specjalną nienawiść czuli do
inteligencji. Policja żydowska składała się z donosicieli, którzy
mieli na sumieniu wielu Żydów. Przejęli władzę SS. Zmuszali
Żydów płaszowskich, którzy puchli z głodu, do najcięższych
robót. Tych, którzy nie mieli się czym opłacić, zwalniali z
pracy.
Praca w cementowni była
trochę lżejsza. Nie była to placówka niezbędna dla frontu, lecz
SS-mani nie chcąc iść na front, zostawili ją, by mieć jakiś
zajęcie. My z żoną byliśmy rozłączeni. Pracowała w fabryce.
Był to akt zemsty ze strony Zajfmana. Jedyne chwile radosne w tych
strasznych dniach stanowiły koncerty, na których występowałem
wraz z wiolonczelistą, dr. Pekerem, a także z dwoma czeskimi
kompozytorami: Drożkiem i Smetaną. Byłem bardzo lubiany przez
Polaków, a w końcu zostałem dowódcą kolumny w cementowni...
Nikita Ulesko pracował w
czasie okupacji hitlerowskiej w Ostrowcu Świętokrzyskim jako
wytapiacz na wydziale martenowskim w tamtejszej Hucie. Wspomina on
(przyp. 127 – Archiwum OKBZH w Kielcach), iż obóz dla Żydów w
tym mieście znajdował się na łąkach częstocickich. Został on
założony 1 kwietnia 1943 roku, a zlikwidowany 1 sierpnia 1944.
Przebywali w nim Żydzi z Polski, Austrii, a nawet ze Związku
Radzieckiego.
[…]
Żydzi wyglądali
nędznie. Wprost słaniali się z głodu. Jesienią widziałem, jak
wyprowadzono na plac około 200 Żydów i jeden z Niemców mówił
coś do nich. Następnie Ukraińcy rzucili się na nich jak charty.
Wyciągnęli do 20 Żydów i Żydówek i rozstrzelali na miejscu.
Ciała zostawili na placu. Później po raz drugi się do nich
rzucili, zaglądali im w usta i jeszcze dwóch zastrzelili. Byłem
świadkiem tego rozstrzelania, bo stałem nieopodal i widziałem to
wszystko. Ukraińcy przeprowadzali wielokrotnie rewizję Żydów, a
łupy nieśli później do Zwierzyny. Widziałem też, jak na
polecenie Zwierzyny zastrzelony został jeden Żyd, który ukrywał
się w kanale pieca...
[…]
Na terenie miasta byłem
świadkiem zabójstwa Żydówki z dzieckiem. Działo się to wiosną,
lecz nie wiem, w którym roku.
[…] Kierownikiem straży
fabrycznej był Reimund Anton Zwierzyna. Byli także: Rhode i
Goldfisch...
Obóz żydowski w
Ostrowcu Świętokrzyskim znajdował się na łąkach częstocickich
– stwierdza Kazimierz Ogórek, który pracował w okresie okupacji
hitlerowskiej w tamtejszej stalowni martenowskiej (przyp. 128 -
Archiwum OKBZH w Kielcach). - Stamtąd przyprowadzano Żydów do
pracy w Hucie. […]
W 1944 roku widziałem,
jak złapano dwóch Żydów, którzy się ukrywali. Żandarmi
niemieccy zastrzelili ich, a ciała wrzucili do pieca martenowskiego.
Był to piec nr 3. Byli przy tym Niemiec i Ukrainiec. [...]”
Stanisław Spurek z
Ostrowca Świętokrzyskiego pracował podczas okupacji hitlerowskiej
jako kierowca w tamtejszej Hucie. Jeździł samochodem ciężarowym
marki citroen, z przyczepą. Zeznał on (przyp. 129 - Archiwum OKBZH
w Kielcach) […]
Byłem kilkanaście
razy na terenie obozu. Zawoziłem Żydom żywność i inne artykuły.
Nie widziałem, żeby Żydzi byli bici lub głodzeni. Straż żydowska
czasem mnie nawet zaprosiła, by z nimi wypić. Zauważyłem, że do
Żydów gorzej odnosili się strażnicy żydowscy niż Niemcy.
Pamiętam nazwisko Rhode. Nie widziałem, żeby bił Żydów, a straż
żydowska zapraszała i Rhodego i mnie. Wchodziliśmy do baraku,
gdzie częstowano nas wódką i zakąskami.
Nadzór na terenie obozu
żydowskiego pełnili także policjanci pochodzenia żydowskiego.
Znałem jednego z nich, o nazwisku Blutenfeld [u Urbańskiego - Blumenfeld], który posiadał
przed wojną sklep przy ulicy Okólnej w Ostrowcu Świętokrzyskim.
[…] Nadzór wewnętrzny w obozie pełnili werkschutze pochodzenia
ukraińskiego. Komendantem całości był Rhode, który dysponował
strażnikami i więźniami.
W lecie lub wczesną
wiosną 1943 roku dostałem polecenie podstawienia samochodu
ciężarowego z przyczepą na teren obozu. Do samochodu wsiadł Rhode
i dwóch policjantów żydowskich. W obozie załadowano 40 chorych
mężczyzn i kobiet. Niektóre kobiety były w ciąży. Nadzorowali
ich policjanci żydowscy. Rhode powiedział mi, że jedziemy do
Radomia. Gdy dotarliśmy tam, nadzór nad przywiezioną grupą Żydów
przejęli gestapowcy i pojechali z nami za miasto, 3 km od centrum
Radomia. Po dotarciu na miejsce, Żydów wprowadzono do baraku. Po
pewnym czasie przyszedł do nas, a siedzieliśmy wtedy w kabinie
samochodu, jeden z policjantów żydowskich, który nadzorował
Żydów, jadacych z nami z Ostrowca. W kabinie był wraz ze mną
Gustaw Wisaczewski, zamieszkały w Ostrowcu Świętokrzyskim, przy
ul. Targowej.
Policjant żydowski
oświadczył, że czuje się bardzo źle i poprosił, żeby kupić
wódki i coś do zjedzenia. Na nasze pytanie, czym się tak
zdenerwował, odpowiedział, że jak chcemy, to możemy sami
zobaczyć. Wisaczewski przyniósł wódki i dał ją policjantowi,
który wypił więcej jak jedną czwartą litra, a pozostałość
przeznaczył dla nas. Potem zaprowadził nas pod barak. Przez otwarte
drzwi baraku zobaczyliśmy stojących tam, rozebranych do naga Żydów
– mężczyzn i kobiety. Byli to, oczywiście, przywiezieni przez
nas Żydzi. W baraku leżeli na specjalnie przygotowanych
stanowiskach stzreleckich Łotysze w czarnych mundurach, a Żydzi
przechodzili kolejno przez pomost. Pod pomostem wykopany był dół,
w który wpadali rozstzrelani. Gdy zobaczylismy taką scenę,
natychmiast opuściliśmy to okropne miejsce. Człowiek normalny nie
był w stanie patrzeć na taki mord.
Po pewnym czasie
policjanci żydowscy załadowali w skrzynie ubrania zamordowanych i
włożyli je na samochód. I gdy przyszedł Rhode, pojechaliśmy do
getta w Radomiu. Zabraliśmy stamtąd 40 mężczyzn i kobiet, których
przewieźliśmy do obozu w Ostrowcu Świętokrzyskim. Przed wyjazdem
z Radomia odbyła się ich selekcja. Uczestniczyli w niej także
żydowscy policjanci z Ostrowca Świętokrzyskiego, którzy wybierali
swoich znajomych. Żydzi z Ostrowca chętnie jechali do Ostrowca. Jak
wynikało z ich zachowania, nie byli zorientowani, w jakim celu tam
jadą. Prawdopodobnie uważali, że w Ostrowcu jest najlepiej.
Wszystkich Żydów, którzy zostali załadowani na samochód w
Radomiu, przywiozłem do Ostrowca. Po przyjeździe rozlokowano ich w
barakach, a nam polecono jechać do garażu.
Tauchen Zalctrajger
(przyp. 130 - Archiwum OKBZH w Kielcach), zamieszkały w Ostrowcu
Świętokrzyskim, przy alei 3 Maja widział, jak w październiku 1942
roku [powinno być: 1943 roku] Zwierzyna wydał Ukraińcom ze straży fabrycznej rozkaz
rozstrzelania 3 Żydów: Gutmana i Grindberga, trzeciego nazwiska nie
pamięta. […]
Cukierfajn (przyp. 131 -
Archiwum OKBZH w Kielcach), zamieszkały w Ostrowcu Świętokrzyskim,
przy ulicy Młyńskiej 13, podaje, iż Zwierzyna wydał rozkaz
zastrzelenia braci: Kopla i Mojżesza Sztajnów. Rozkaz został
wykonany.
Mosiek Brukierer (przyp.
132 - Archiwum OKBZH w Kielcach), zamieszkały w Ostrowcu
Świętokrzyskim, ulica Młyńska 1, był naocznym świadkiem
rozstrzelania z rozkazu Zwierzyny przez wartowników ukraińskich
trzech Żydów: Mośka Gutmana, Grindberga i trzeciego o nieznanym
nazwisku.
[…]
str. 218-219
[…] W aktach Okregowej
Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach natknąłem się
niedawno na relację o bodzechowskim obozie pracy. Sporządzono je na
podstawie zeznań: Jana Śmiecha, Stefanii Targowskiej, Stefana Borka
i Abrahama Kierbela. Ten ostatni przebywał w tym obozie i przeżył
okupację hitlerowską (przyp. 136 - Archiwum OKBZH w Kielcach).
[…] Z rąk
gestapowców z Ostrowca Świętokrzyskiego, którzy sprawowali nadzór
nad obozem, zgnięło około 40 Żydów. Zostali zastrzeleni w
trakcie rewizji za kosztownościami, dokonywanymi przez gestapowców:
Semka, Johnsona i innych. Żydzi byli także mordowani poza obozem.
Zabito w ten sposób małżeństwo Billerów z sześcioletnim
synkiem, pochodzące z Wiednia.
Hitlerowcy zabrali też z
obozu dzieci żydowskie i rozstrzelali je pod murem pobliskiego
cmentarza żydowskiego. Tej zbrodni miało dokonać gestapo z
Ostrowca Świętokrzyskiego.
str. 249-250
Felicja Goldfarb z
Radomia, która przeżyła wojnę, zeznaje (przyp. 160 – Archiwum
ŻIH w Warszawie.)
[…] Zawieziono mnie
samochodem do prochowni w Pionkach, gdzie przebywałam do lipca 1944
roku. W tym czasie zostałam wraz z innymi wywieziona do Oświęcimia.
Był to pierwszy w dziejach Oświęcimia transport, który wszedł do
obozu bez selekcji, ponieważ naczelny lekarz obozowy, Mengele –
dowiedziałam się o tym dopiero po wojnie – postanowił napisać
dzieło naukowe z dziedziny pedologii i w tym celu kazał zostawić
do swojej dyspozycji cztery transporty, a mianowicie: Bliżyn,
Pionki, Ostrowiec i Starachowice. Natomiast dzieci, przywiezione z
radomskiej wytwórni broni, które w tym czasie przybyły do
Oświęcimia, posłano od razu do gazu.
str. 289
Historyk żydowski,
Emanuel Ringelblum, który w czasie ostatniej wojny założył w
getcie warszawskim tajne archiwum żydowskie, zgromadził wiele
materiałów dotyczących martyrologii ludności żydowskiej w
Polsce. Wśród tych, które ocalały po zagładzie warszawskiego
getta, odnaleziono listy pisane i wysyłane przez Żydów. Wybrałem
kilka kartek pocztowych, pisanych i nadawanych w woj. kieleckim.
Ostrowiec Świętokrzyski – getto, 12 sierpnia 1942 roku
Kochana Pani Grabska!
Bardzo Panią proszę, by mi odpisała, jak u Blimci. Już setki razy pisałam i dzwoniłam i ani śladu. Może Pani wie, co u naszego Fiszla i Beniamina. Zlituj się Pani nad nami i odpisz nam, bo już nie mamy sił z przemyślenia. Proszę nic nie ukrywać przed nami i całą prawdę wypisać.
Ostrowiec Świętokrzyski – getto, 12 sierpnia 1942 roku
Kochana Pani Grabska!
Bardzo Panią proszę, by mi odpisała, jak u Blimci. Już setki razy pisałam i dzwoniłam i ani śladu. Może Pani wie, co u naszego Fiszla i Beniamina. Zlituj się Pani nad nami i odpisz nam, bo już nie mamy sił z przemyślenia. Proszę nic nie ukrywać przed nami i całą prawdę wypisać.
Wasza życzliwa
Pela
Jest to kartka pocztowa
wysłana przez Pelę Okonowską, która mieszkała w Ostrowcu
Świętokrzyskim przy ulicy Szerokiej 8, do S. Grabskiej w getcie
warszawskim, zamieszkałej przed wysiedleniem przy ul. Pawiej (przyp.
195 – Ringelblum II, nr 223/2 k.l. Strona 165, poz. 89.).
str. 329-330
- O ile mi wiadomo, sporo
Żydów z naszego miasta [Ćmielowa] uratowało swoje życie –
stwierdza Jan Pękalski, który w czasie okupacji nosił pseudonim
„Borowy”. […]
Z naszych kolegów
szkolnych przeżyło wojnę dwóch Rybów, którzy mieszkali w
Ostrowcu Świętokrzyskim. Pamiętasz chyba Leona? Chodził razem ze
mną do jednej klasy gimnazjalnej u Chreptowicza. Widziałem się z
nim na I zjeździe wychowanków tek szkoły w 1965 r. Starszy
przyjechał w mundurze majora wojska polskiego. [I Zjazd Absolwentów
odbył się w dniach 20-21.09.1958; II Zjazd Absolwentów odbył się
9-10.05.1968]
Przeżył również
hitlerowską okupację Wolf Zylberman, którego też powinieneś
pamiętać. Taki skromny, porządny i bardzo dobrze uczący się
chłopak. Ożenił się w pierwszym roku okupacji. Wkrótce po tym
urodziło się im dziecko. Zostawili je u jakiejś rodziny w Annopolu
i niestety, ludzie ci nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Nie
wiadomo, jak to się stało, lecz żydowskie dziecko wpadło w ręce
Niemców. Zylberman pisał o tym do mnie po wyzwoleniu. Uważa, że
mógłby się mścić teraz, lecz wyraził się jednocześnie:
„Po co mam to robić?
Czy wróciłoby to życie mojemu dziecku?”
Zawsze był szlachetnym
człowiekiem...
str. 365-366
Tadeusz Pastuszka z
Ostrowca Świętokrzyskiego, który podczas okupacji hitlerowskiej
mieszkał w oddalonym o 5 km od tego miasta Chmielowie, dużej wsi,
wspomina (przyp. 9 – Centralne Archiwum KC PZPR w Warszawie.):
Udało mi się
wyprowadzić z getta w Ostrowcu Świętokrzyskim trzy osoby
pochodzenia żydowskiego, a następnie z obozu pracy w Hucie
Ostrowieckiej – 13 osób.
Wszystkich doprowadziłem
do swojego mieszkania. Tych ostatnich – w 1943 roku. Przechowywałem
ich i opiekowałem się nimi aż do wyzwolenia Kielecczyzny, to jest
do 17 stycznia 1945 roku...
Trzy osoby pochodziły z
Łodzi, dwie z Warszawy, a 13 osób z Ostrowca Świętokrzyskiego.
Byli to m.in.: Aron Rapaport z Ostrowca, Jankiel Rapaport, dwóch
Fuksów, Maniek Bryner, dwóch Kapłowiczów z Łodzi. Reszty nazwisk
nie pamiętam... Uratowali życie i mieszkają w Niemczech i w
Izraelu. Posiadam ich adresy. Utrzymują ze mną stały kontakt.
Piszą listy i przysyłają mi paczki...
Gdy Armia Czerwona zbliżyła się do Wisły, Jerzy Korngold przebywał jeszcze wraz z żoną w obozie pracy Żydów w Ostrowcu Świętokrzyskim. Oto jak przedstawia on panujący w tym czasie nastrój wśród tamtejszych Żydów (przyp. 10 – Archiwum ŻIH w Warszawie.):
Gdy Armia Czerwona zbliżyła się do Wisły, Jerzy Korngold przebywał jeszcze wraz z żoną w obozie pracy Żydów w Ostrowcu Świętokrzyskim. Oto jak przedstawia on panujący w tym czasie nastrój wśród tamtejszych Żydów (przyp. 10 – Archiwum ŻIH w Warszawie.):
Zaczęły krążyć
pogłoski, że nasz obóz zostanie zlikwidowany. Wybuchła panika,
każdy myślał, jak się ratować. Tymczasem władze w obozie
przejęła SS z Radomia. Terror powiększał się. Codziennie
rozstrzeliwano po kilka osób. Najpierw zabijano co dziesiątego.
Codziennie odbywały się rewizje. Podwojono straż. Jeden obozowicz
odpowiadał życiem za ucieczkę drugiego. Któregoś lipca 1944 roku
dowiedzieliśmy się, że nie idziemy więcej do pracy; uciekło
dwóch żydowskich policjantów oraz prezes Judenratu. Obóz został
bez ochrony. Ukraińcy otoczyli obóz. Nadeszły 23 wagony. Zostałem
odseparowany od żony. Dałem jej znać, by weszła do szeregu aryjek
i wykorzystała szansę, swój fałszywy dowód, podrobioną przez
polski antyhitlerowski ruch konspiracyjny kennkartę. Spotkaliśmy
się z Żółtowskim i razem opracowaliśmy plan spotkania się z
moją żoną. Została zaraz ona poinformowana o szczegółach tego
planu.
Ja zrobiłem to samo, gdy
się dowiedziałem, że moja żona już uciekła. Powiedziałem
żydowskim kobietom w cementowni, że uciekam i kazałem im zrobić
to samo. Na umówionym miejscu spotkałem żonę, uciekłem przez
kolczaste druty pod gradem kul. Płakaliśmy ze szczęścia. Wszystko
było już przygotowane dla nas przez Polaka, Leszka Żółtowskiego.
[…]
Jerzy Korngold wymienia
kilka nazwisk – jak się wyraża – katów z Ostrowca
Świętokrzyskiego:
Gerhard Schachmeister,
volksdeutsch. Widziałem, jak żelaznym prętem bił dzieci żydowskie
aż do utraty przez nie przytomności; inżynier Wage -
volksdeutsch; Keller, którego jedynym zadaniem było znęcanie się
nad ludźmi; Rhode – kierownik warsztatu, bezlitosny kat i
morderca...
str. 558
W jesieni 1942 roku grupa
młodych komunistów w getcie ostrowieckim: Maria i Dawid
Szulmanowie, bracia Gutmanowie i Frydland przygotowywali zbrojne
wystąpienie na wypadek wysiedlenia Żydów z tego miasta. Ich plany
zostały pokrzyżowane przez fałszywe informacje podawane przez
Judenrat, a dotyczące odłożenia eksterminacji ostrowieckich Żydów.
M. i D. Szulmanowie uciekli z Ostrowca i walczyli w warszawskim ŻOB
podczas powstania w tamtejszym getcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz