czwartek, 10 grudnia 2015

Pamięć przetrwania


Christopher R. Browning
„Pamięć przetrwania.
Nazistowski obóz pracy oczami więźniów”
Wołowiec 2012

str. 116
            Getto w Ostrowcu, położonym trzydzieści kilometrów na południowy wschód od Starachowic, zostało zlikwidowane 12 października 1942 roku, ale wielu młodych Żydów uniknęło wywózki do obozów zagłady. Około ośmiuset mężczyzn wyłączono z transportu i skierowano do pracy w miejscowej fabryce wagonów towarowych. Późnym popołudniem przyjechał ze Starachowic jakiś Niemiec i poprosił o stu dziesięciu robotników. Barek Blumenstock zgłosił się na ochotnika, ale został odrzucony, bo był za „mały”. Kiedy jednak wybrano dwóch jego braci, udało mu się dołączyć do grupy, którą następnie załadowano na ciężarówkę i i zawieziono do Starachowic. Bracia dotarli na miejsce tuż przed północą. Tam umieszczono ich w obozowych barakach, otoczonych drutem kolczastym i nie zajętych jeszcze przez miejscowych Żydów z Wierzbnika (przyp. 51 – VHA 466 (Berel Blum, 1995).

str. 246-247
            Tobcia Lustman i Rózia Ejnesman są, jak się wydaje, najmłodszymi Żydówkami z Wierzbnika, które przeżyły starachowickie obozy i opowiedziały po wojnie o swoich doświadczeniach. Oprócz tego dysponujemy relacjami siedmiorga dzieci spoza Wierzbnika, czasem nawet młodszych, które przeżyły wojnę i udzieliły wywiadów na temat swojego pobytu w Starachowicach. Dwoje z nich pochodziło z Ostrowca i razem ze swoimi matkami trafiło do Majówki [jeden z obozów pracy w Starachowicach] po zamknięciu wiosną 1943 roku obozu w Bodzechowie. Ruth Muschkies [Rutka Muszkies] (urodzona w 1934 roku) słabo pamięta same Starachowice, zachowała jednak żywe wspomnienia kilku wstrząsających epizodów. Jej matka trafiła do grupy stu osiemdziesięciu osób, w której znalazła się dwójka dzieci, przeniesionych ze Starachowic do nowego obozu w Ostrowcu. Ruth pamięta, że po dotarciu transportu na miejsce komendant obozu nie chciał przyjąć dzieci, kierowca zaś odmówił zabrania ich z powrotem. Siedziała na ziemi przed bramą, czekając, aż dwóch dorosłych mężczyzn ustali, czy ją zastrzelić, czy nie. W końcu kierowca przekonał komendanta, że dzieci mogą się przydać jako gońcy albo do pomocy w kuchni, i Ruth wpuszczono do obozu (przyp. 18 – UMD, Ruth Muschkies Webber, 1987; USHMM RG-50.042*0030, Ruth Webber, 1992).
             Jankiel Rosenberg (urodzony w 1935 roku) również przybył do Starachowic po zamknięciu obozu w Bodzechowie. Przyjaciel Jeremiasza Wilczka [mianowany przez Niemców komendant policji żydowskiej w obozie pracy Strzelnica] był znajomym jego matki, kobieta mogła więc się zwrócić o pomoc do komendanta obozowej policji. Przebywający w Warszawie ojciec załatwił wyciągnięcie swoich bliskich z obozu, ale kiedy nadszedł umówiony dzień, Jankiel zachorował na tyfus i był za słaby, by podróżować. Matka opuściła obóz, pozostawiając synka pod opieką żony Wilczka. Jasnowłosy, niebieskooki chłopiec przypadł do serca ukraińskiemu strażnikowi, który przynosił mu jedzenie. Kiedy wyzdrowiał, został przemycony do Warszawy (przyp. 19 – VHA 2847 Gerald Rosenberg, 1995).


str. 328-329
             Żydzi, którzy uciekli przed lipcem 1944 roku, wybierali jeden z trzech modeli przetrwania: przenikali do innego obozy pracy; podając się za polskich robotników, wyjeżdżali do Niemiec, lub też ukrywali się u odważnych Polaków. Kiedy w październiku 1942 roku likwidowano getto w Ostrowcu, Niemcy wybrali stu dziesięciu żydowskich robotników, których zawieźli do Starachowic i zatrudnili przy budowie tamtejszych obozów pracy. Jakiś czas później Irving Weinberg dowiedział się, że kilka osób z jego rodziny przeżyło w „małym getcie” w Ostrowcu, i postanowił uciec, żeby do nich dołączyć. Zmylił ukraińskiego strażnika i złapał nocny pociąg. Na dworcu w Ostrowcu zobaczył Niemców, odczekał więc, aż skład ruszy, i wyskoczył w biegu. Dołączywszy do kolumny prowadzonych do pracy Żydów, odnalazł w getcie swoich bliskich (przyp.2 – VHA 9393 Irving Weinberg, 1995). Barek Blumenstock również był w grupie więźniów przywiezionych do Starachowic z Ostrowca. Nie mógł spać po nocach, ponieważ obłaziły go wielkie wszy, a do tego przydzielono go do ciężkiej pracy fizycznej przy zanurzaniu nowych pocisków w kwaśnych kąpielach, uznał więc, że nie przeżyje Strzelnicy, i też postanowił uciec. Wmieszał się między polskich robotników, którzy wychodzili z fabryki po skończonej zmianie. Na stacji zauważył Niemców, szedł pieszo, aż wreszcie ktoś zabrał go na wóz. Polak, który dosiadł się pod Ostrowcem, rozpoznał go, zaprowadził do siebie, nakarmił i doradził mu, jak dostać się do getta. W getcie Barek odnalazł czterech kuzynów i „bogatego wuja”, nie chodził więc głodny (przyp. 3 – VHA 466 Berel Blum, 1995). Ostatecznie i Weinberg, i Blumenstock stracili w Ostrowcu wszystkich bliskich i obaj, różnymi drogami, trafili do Auschwitz, a stamtąd do Niemiec.

str. 383
             Dziś jest już oczywiste, że pisząc o Holokauście, nie można poprzestać na opisywaniu zbrodni i ich sprawców, czy też decyzji zapadających w kręgach władzy. A także, że Zagłady w Europie Wschodniej nie można ujmować wyłącznie jako mordowania Żydów przez Niemców, przypisując pozostałym narodom rolę biernych obserwatorów. Podejście mikrohistoryczne umożliwia zbadanie historii Holokaustu jako historii zwykłych ludzi, tak jak ona była doświadczana przez ofiary, bez pomijania żadnych z licznych protagonistów.  

Brak komentarzy: