czwartek, 26 grudnia 2024

The human condition

 


THE HUMAN CONDITION

The English translation od Rabbi Alexander Zisze Ajzensztadt’s (the Tzosmerer Rebbe) Torah discourse, dictated to his son – the autor of „Endurance” – while hiding in the bunker during a Nazi pogrom in April 1942 in the ghetto of Ostrowiec.

 

The rush and the noise of our present daily life is great. Never was human existence so hurreid as during our era. Never was human ambition to acquire „the good things in life” so strong as during our epoch.

Every one of us can, in this own circle od friends, notice individuals of various mentalitics and characteristics, who are chasing and running, often even sacrificing their health, risking their lives, in order to attain their ambition.

As if chased by the secret power of some mysterious stymulant, most people strive for all sorts of aims which tempt their imagination.

Moved by a hidden driving force, these people are instinctively and forcefully drawn like a bee to honey or a firefly to flame, in order to satisfy their longing for fortune and wealth, honour and popularity.

The question arises, therefore: Why?

What is, after all, the root, the basic factor, which causes in all these people the undaunted will, the unwavering patience, the tremendous initiative to attain their limitless wants?

Is it a factor which exists within the desired aims themselves? Do these desires themselves centain some magnetic power, some potency which is capable of overwhelming the chosen one of creation and propel him forcibly towards iyself?

Or is it an internal subjective tendency, which is hidden within the being of man proper?

When you observe life and analyze the psychology of the never ending, unsatiated desire for these objectives; when you try to penetrate the psyche of despair, of disappointment, and the results in suicide which take place more often among the supposedly „fortunate” and „rich” than among the so-called „poor” and „destitute”, you draw the conclusion that the entire sound and fury, the whole searching, striving and reaching for one’s goals is not something which is created by external experiences, but which comes solely form within. It lies within he very being of man himself.

Let us, however, try to understand that creation is, according to mysticism and metaphysics, a radiation of godliness that os – no more and no less – someting which was at its origin and on its genesis pure spirit in the infinity, in the andlessness. At a certain moment, during the creation of the universe, it was converted by the creator into actual and tangible physical entities.

In the Kabalah it is expressed in a picturesque phrase [Benhadin Kamtza dilvusheh minaich] concering a small garment is an organic part of his being.

And in philosophy the term is: „emanation”.

Man, being the most intellectual, most sensitive and most imaginative creature of this reation, feels, therefore, subcenciously and intuitivle like some lostsouyl, who actually was privileged to be of a godly sovereign descent, and thus had once the good fortune to find himself to be of a godly, majestic origin, thanks to which he could enjoy all the possible pleasures of the world in a condensed form.

The chosen of creation is therefore confused and desparate. He wishes to recapture for himself the most satisfying soure of happiness in the previous „royal court” when he was still under the wing of the shekinah, or divine presence, and in blissful heavenly serenity.

However, he becomes, alas, lost in his hasty and erroneous, groping and scurrrying. With a blurred consciousness and earthly materialistic conception, he grasps at every shimmering, shining, sparkling immitation object. He is like a thirsty desert-wanderer who falls upon an oasis of salt-water, which not only will never satisfy his thirst, but, will also increase his thirst many Times and make it unbearable. It is only an exercise in futility.

The truly happy person, however, is he who raises himself above the low, merely earthly concepts, to the highest comprehension, to a clear and bright world-outlook and sees unmistakeably the necessary genuine attracrion.

That comes, however, only when he can distinguish and see that the tempting illusions are, in the final analysis, no more than a fata-morgana, a mirage for shortsighted human earthlings.

Human lust does not originate from external sensible, observable sources, but is born from the inner spiritual longing for the secret and godly genesis-sources, which became concretized in the eyes of mortal homo sapiens as material and enthralling objects of his lust.

Fortunate is he who understands how to counteract these misleading illusions and blurrings of a banal, shallow world-conception, as we are cautioned to do by the first Chassidic declarations.

Endowed is the man who has open ears and is privileged to hear the echo of the heavenly call: „It is I who am the propietor and iluminator of the world-mansion.”

Then his eyes are opened and he sees how the entire material creation of minerals, plants, and all that lives seeks for the wings of the divine presence and strives to reach their orginal creator; continuously imploring for his mercy, so that he should again accept them into his godly arms – as of old – before the creation of the universe.

That is the height from which man must see the world. Those the desires which should have been the final goal of our nervous, confused and rushing generation.

Only a return to the source of genuine happiness, to godliness in Jewish faith can revive and save the whole world, which is in great danger, and which longs unconsciously for the time when, as Isaiah said „They shall beat their swords onto ploughshares, and their spears into pruning forks.”

Ony a return to the principles of Judaism, to all the Torah values, can cure a world that had been blinded by materirialism, where one must have a more beautiful car than that of his neighbour, a better and swifter flying airplane, and a more deadly bomb.

That is the choice: to discern and select the true essence of life, and to extract it from its materialistic shell.

This is the way to recovery for an ailing humanity, the only road leading to recuperation for a morally-diseased mankind bent on homicidal and suicidal self-destruction.

Endurance : Chronicles of Jewish Resistance : Ajzensztadt, Amnon

piątek, 6 grudnia 2024

Muzyka żydowska w Polsce w okresie międzywojennym

 

Isachar Fater
Muzyka żydowska w Polsce w okresie międzywojennym
tłum. Ewa Świderska
Warszawa 1997

 

s. 17-25

DAWID BEIGELMAN
1887-1945

Juliusz Adler w swej książce pt. Majses fun der jidiszer teater-welt (Opowieści ze świata żydowskiego teatru) tak opowiada o Dawidzie Beigelmanie: „Był wspaniałym skrzypkiem i znakomitym muzykiem. Myślę, że nie ma w Ameryce ani jednego łodzianina, który nie znałby Dawida Beigelmana; to samo odnosi się i do warszawskich Żydów, ponieważ Dawid napisał wiele operetek, pieśni i piosenek ludowych, śpiewanych przez starych i młodych”.

O jego ojcu napisał: „Szymon Beigelman nie był człowiekiem zamożnym, a musiał utrzymać dziewięcioro dzieci. Mimo to dał swym dzieciom porządne wychowanie i umożliwił im edukację zgodną i ich pragnieniami i możliwościami. Wszystkie jego dzieci zostały muzykami, grały na różnych instrumentach, jedynie zaś córka – Roza – została doskonałą pianistką”.

Dawid Beigelman pochodził z rodziny muzyków, w której oddanie muzyce przechodziło z pokolenia na pokolenie. Było to przedmiotem dumy jego ojca; z uniesieniem śpiewał stare melodie i świadomie tworzył nowe, przeplecione ze starymi ojca i dziadka.

Praca była dla niego wszystkim i nigdy nie traktował jej jako przeszkody ani przytłaczającego ciężaru. Odwrotnie – była zaszczytem i posłannictwem. Z pracy czerpał ogromne zadowolenie i chęć do życia. Nawet w najcięższych dniach nie skarżył się i nie żalił do nikogo. Wiedział, że sam, z własnej woli, wybrał tę drogę – drogę muzyka w żydowskim teatrze. Było więc dla niego jasne, że jest to droga pełna przeszkód: bezustanna wędrówka z miejsca na miejsce, lekceważący stosunek społeczeństwa, uparta i niekończąca się walka z właścicielami teatrów o wyższy poziom repertuaru w ogóle, a muzyki teatralnej w szczególności. Tę właśnie drogę wybrał i po niej kroczył z uporem przez całe życie. Dlatego nic dziwnego, że uważano go z jednego z pionierów muzyki teatralnej oraz za jej podstawowy filar w Polsce okresu międzywojennego.

 

Dom i życie

Dawid Beigelman urodził się w Ostrowcu pod Radomiem. Dorastał w domu, w którym królowała muzyka. Jego ojciec, znany w mieście muzyk, nie rozstawał się z klarnetem, a bracia, z których każdy grał na innym instrumencie, nie przestawali na nich ćwiczyć. W domu wciąż słychać było najrozmaitsze dźwięki: skrzypiec, altówki, kontrabasu, trąbki i innych instrumentów. Także krewni – Szpilanowie, należący do innej muzycznej rodziny w mieście – uważali siedzibę Beigelmanów za swój drugi dom. Często wpadali do nich, aby improwizować zespołowo dla przyjemności.

Bracia Beigelman. Od prawej: Dawid – dyrygent, Szlomo – skrzypek, Abram – pianista, Chaim – saksofonista, Chanan – saksofonista

Tak więc dom Szymona Beigelmana stał się miejscem spotkań muzyków, przyciągając atmosferą radości i gościnności. Spontaniczne koncerty muzyki żydowskiej i klasycznej, dające się słyszeć letnimi wieczorami przez otwarte okna ściągały do niego licznych słuchaczy. Nieraz zdarzało się, w tej atmosferze rozmuzykowania powstawały nowe pieśni, które szybko stawały się anonimowymi pieśniami ludowymi.

Młody Dawid pozostał wierny skrzypcom, ale nie mniejszą miłością darzył też klarnet. Po wielu latach opowiadał, że czarodziejskie dźwięki, które ojciec wydobywał z klarnetu, wciąż brzmiały mu w uszach. Wszak klarnet od wielu setek lat był ulubionym, drugim po skrzypcach, instrumentem Żydów. Za pomocą jakiegoż innego instrumentu mógł Żyd wypłakiwać swój smutek, użalić się nad swym bólem i westchnąć szeroko, jeśli nie za pomocą skrzypiec i klarnetu?!

Nieraz obydwaj – ojciec na klarnecie i syn na skrzypach – dawali upust swym uczuciom, grając elegie Aleksandra Grieczaninowa lub Pieśń bez słów Feliksa Mendelsshona.

Już w wieku lat ośmiu Dawid dołączył do zespołu muzyków, a gdy cała rodzina przeniosła się do Łodzi, został członkiem orkiestry teatru żydowskiego. Wyróżniał się pilnością oraz oddaniem; wielokrotnie ośmielany przez dyrygenta, zaczął pełnić również jego obowiązki.

W 1912 roku Dawid Beigelman został mianowany dyrygentem orkiestry Teatru Żydowskiego im. Zandberga w Łodzi i od tej pory stał się w Polsce znany jako jeden z najlepszych dyrygentów teatralnych.

W całej swej karierze pracował w największych miastach polskich. Najdłuższy okres przypadł na Warszawę, potem – w Teatrze im. Gimpla we Lwowie. Występował również w Ameryce Południowej, w Afryce Południowej i w innych miejscach z wędrownymi zespołami aktorskimi.

W Polsce lat dwudziestych należał do aktywnych członków teatru rewiowego „Azazel”, a w 1927 roku w Łodzi został jednym z założycieli teatru, znanego pod nazwą „Ararat”. Pisał muzykę do wielu programów obu tych teatrów rozrywkowych. Mosze Broderson uważał go za jedną z najpoważniejszych i najważniejszych postaci muzyki teatralnej.

Po wybuchu drugiej wojny światowej pracował z artystycznym zespołem rozrywkowym, który co pewien czas organizował przedstawienia i spektakle w łódzkim getcie. Kiedy powstał tam dom kultury, Beigelman był jednym z tych artystów i twórców, którzy wnieśli powiew życia do tej instytucji. Do najbardziej aktywnych działaczy należeli: poeta Jeszajahu Spiegel, dyrygent i pianista Teodor Rider, piosenkarka Ala Diamant, skrzypaczka Bronisława Rotstein, nauczyciel A. Wolman, poeta J. Joachimowicz i autor tekstów S. Janowski.

Dawid Beigelman był z natury swej optymistą i starał się traktować koszmar życia w getcie jako zjawisko przemijające. Dlatego nie upadał na duchu, usiłując zachować dobry nastrój i poczucie humoru. Niczym w ciągu najlepszych swych dni dalej tworzył i pisał teksty do swych piosenek. Opowiada o tym Szmerke Kaczerginski w swej książce Lider fun di getos un lagern (Pieśni gett i obozów): „Znany kompozytor, twórca setek melodii żydowskich, Dawid Beigelman, nie zaprzestał swej działalności twórczej także w łódzkim getcie. Tu napisał dziesiątki nowych melodii, a nawet sam ułożył do nich teksty”.

[…]

W sierpniu roku 1944, podczas likwidacji łódzkiego getta, Beigelman został wysłany do Oświęcimia. Jonas Turkow w książce Farloszene sztern (Zgasłe gwiazdy) wspomina: „Dawid Beigelman należał do ostatniej grupy łódzkich Żydów, którzy zostali przeniesieni z getta do obozu śmierci w Oświęcimiu. Wziął ze sobą skrzypce i wszystkie utwory, które napisał wciągu wielu lat”.

Jego brat Chaim, który przeżył zagładę, opowiadał w Nowym Jorku o ostatnich dniach Dawida: „Podczas selekcji w Auschwitz mój brat został zaliczony do grupy przeznaczonej do likwidacji. Funkcję palenia zagazowanych pełniła specjalna grupa żydowska „Sonderkommando”, której członkowie należeli do najniższej klasy łódzkich Żydów. Ale któż z łódzkich Żydów nie znał i nie lubił mojego brata Dawida?! I oto jeden z ludzi „Sonderkommando”, znany pod przydomkiem „Mosze pobożny”, rozpoznał go. Wyciągnął mego brata z grupy skazanej na śmierć i przemycić do grupy pracującej. W ten sposób został wysłany do innego obozu, w pobliżu Oświęcimia. Tam zachorował i pewnego dnia w czasie pracy przysiadł, przewrócił się i umarł. Stało się to w lutym 1945 roku, na kilka miesięcy przed końcem wojny”.

[…]

Reuwen Szpilman z wnukami.
Od prawej: perkusista - Motek, wiolonczelista - Eliezer, flecista - Szmuel, skrzypek - Jehuda.
Imię piątego nieznane.

s. 230

ARNOLD-HERSTEIN RÓŻA, dr (1896-?) – pianistka, pedagog, dyrektorka szkoły muzycznej. Urodziła się w Rzeszowie, studiowała w Krakowie na wydziale filozofii. Swoje wykształcenie muzyczne uzupełniała w Wiedniu. Nauki pobierała u profesora Jerzego Lalewicza, Leo Siroty i Edwarda Steuermanna. Po powrocie do Polski została nauczycielką w szkole średniej w Ostrowcu, a potem osiadła w Krakowie, gdzie założyła żydowską szkołę muzyczną, bardzo dobrze zorganizowaną. Były w niej klasy: fortepianu, skrzypiec, śpiewu, nauk teoretycznych i rytmiki. W szkole tej nauczali wybitni pedagodzy.

Róża Arnold-Herstein była uzdolnioną pianistą. Szkołę prowadziła aż do wybuchu drugiej wojny światowej. W 1939 roku udało się jej uciec do Lwowa. Tam pracowała jako nauczycielka gry na fortepianie.

Straszyn czas okupacji hitlerowskiej przeżyła jako Polka, mając aryjskie papiery. Po wielu latach tułaczki przybyła wreszcie do Izraela. Tu założyła Szkołę Muzyczną im. Joela Engla, w której zdobyła sławę i uznanie jako nauczycielka i dyrektorka.

s. 289

MUSZKES ABRAHAM MOSZE – kantor. Syn znanego chazana reb Akiwy Aptera. Urodził się w Opatowie, przeniósł się najpierw do Piotrkowa, a potem do Ostrowca. Od dzieciństwa śpiewał z ojcem, przejmując tradycje rodzinne. Skomponował wiele modlitw, a jego uczniowie spopularyzowali je w wielu miastach i miasteczkach Polski. Znany w Brazylii kompozytor i dyrygent Jose Siceira [Siqueira] dostrzegł w kompozycjach Muszkesa interesujący materiał muzyczny i opracował go na chór i orkiestrę symfoniczną.

s. 307-308

SZPILMAN REUWEN (1865-1942) – skrzypek i dyrygent orkiestr wojskowych. Urodził się w Ostrowcu w bardzo muzykalnej rodzinie. Także jego dzieci (w liczbie ośmiorga) i wnuki uprawiały muzykę. Studiował w Moskwie, skąd wrócił do swego rodzinnego miasta, gdzie zyskał sławę cudownego skrzypka. Założył własną małą orkiestrę, z którą grywał na różnych żydowskich uroczystościach i świętach, czasami też podczas wieczorków tanecznych. Bywał w domach polskiej szlachty i uczył jej dzieci gry.

Dom, który otrzymał od hrabiego Wielopolskiego, był otwarty dla wszystkich wielbicieli muzyki i zarówno chrześcijanie, jaki i Żydzi przyprowadzali swoje dzieci do Szpilmana, aby ocenił ich zdolności muzyczne. Utalentowane dzieci zostawały jego uczniami. Ze swoich skrzypiec wydobywał dźwięki miękkie i liryczne, panował nad instrumentem w sposób wyjątkowy. Tak jak rygorystycznie przestrzegał godzin modlitw, tak i pilnie czuwał nad godzinami ćwiczeń i nauki. Był jednocześnie otwarty na nowinki muzyczne i lubił słuchać gry innych artystów. Pisał muzykę orkiestrową; czterech jego synów, którzy rozjechali się po świecie, zostało profesjonalnymi muzykami.

Zamordowany w Treblince w 1942 roku.

SZPILMAN SAMUEL (?-1942) – skrzypek, nauczyciel muzyki. Urodził się w Ostrowcu. Młodszy brat Reuwena, ojciec znanego pianisty Władysława. Najpierw uczył się u ojca, a potem wraz z bratem Reuwenem studiował muzykę w Moskwie. Osiedlił się w Sosnowcu i tam rozpoczął szeroką działalność muzyczną. Jego żona była nauczycielką gry na fortepianie, tak więc ich dom stał się szkołą muzyczną. Do ich uczniów należał znany później w świecie śpiewak Jan Kiepura.

Podczas okupacji hitlerowskiej przebywał w getcie warszawskim i tam zginął.