poniedziałek, 21 grudnia 2015
czwartek, 17 grudnia 2015
250 lat
„250 lat Cechów Rzemieślniczych w
Ostrowcu Świętokrzyskim”
redaktor Janusz Wojciech Kotasiak
autorzy: Monika Marta
Bryła-Mazurkiewicz, Kamil Kaptur
Kielce 2012
str. 64
W 1820 r. władze Królestwa Polskiego
zarządziły sporządzenie nowych spisów miast. Zgodnie z tym do
Ostrowca przybył Marcin Skonieczny zamieszkały w Łagowie, który
dokonał lustracji miasta i w obecności obywateli oraz burmistrza
sporządził jego opis topograficzno-statystyczny.
Ostrowiec zamieszkiwało wówczas 1512
osób, w tym 609 chrześcijan i 903 żydów. Było 225 domów: 33
murowane i 192 drewniane. Chrześcijanie utrzymywali się po części
z rolnictwa, po części z handlu i rzemiosła, z kolei żydzi z
handlu, rzemiosła i szynku. Tkacze, grzebieniarze, rymarze,
szewcy, krawcy, czapnicy, kuśnierze, kowale, ślusarze i bednarze w
miernym znajdowali się stanie. Prawo propinacji należało wyłącznie
do dziedzica. Dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i czwartki, miały
miejsce targi. 12 razy w roku odbywały się jarmarki, na które
przybywali z różnych okolocznych miasteczek kupcy z towarami
łokciowymi, a także handlujący
końmi, bydłem rogatym, trzodą i zbożem. Jarmarki miały miejsce:
6 stycznia w święto Trzech Króli, w lutym na tłusty czwartek, 19
marca na świętego Józefa, w kwietniu na Przewodnią Niedzielę, w
maju na Wniebowstąpienie, w czerwcu na oktawę Bożego Ciała, 24
czerwca na świętego Jana, w sierpniu na Przemienienie Pańskie, we
wrześniu na świętego Idziego, na świętego Marcina, w
październiku na świętego Szymona oraz w listopadzie na świętą
Katarzynę.
Skonieczny
zaznaczył, że ponieważ miasto kilkakrotnie pożarem
ognia [zostało] dotknięte, a szczególnie w roku zeszłym, gdzie
domów 53 spłonęło, nadto procedery z szynków – szczególnie
mieszkańcom wyznania starozakonnego – przez Rząd są ścieśnione,
i gdy przy tym fabrykowanie trunków do dominium należy, podnieść
się miasto nie może. Handel jednak towarów różnych, których
sklepy są obfite, dosyć znaczny ma postęp. Poniżej
opisu miasta lustrator zawarł uwagi, w których napisał:
…
miasto Ostrowiec w dosyć kwitnącym byłoby stanie, gdyby nie
wypadek pożaru ognia, który po razy kilka, a mianowicie w roku
zeszłym, szczególniej mieszkańców dotknąwszy, niemałe szkody
onym poczynił. (…) Zresztą miasteczko to dosyć jest ludne i do
handlu biorące, lecz z tej jedynej przyczyny, że w większości
Żydami jest obsadzone (przyp.
17 – J. Moniewski, Opis historyczny, s. 12-16).
str. 65
W
połowie XIX wieku na skutek licznych epidemii (cholery, tyfusu,
febry i ponownie cholery) oraz klęski urodzaju i głodu, będącej
następstwem wylewu Kamiennej, Ostrowiec po raz kolejny przeżył
okres stagnacji gospodarczej. Józef Mikołaj Wiślicki w pomnikowej
pracy pt. Opis Królestwa Polskiego pod względem historycznym,
statystycznym, rolniczym, fabrycznym, handlowym, zwyczajowym i
obyczajowym” wydanej w 1854 r. tak je opisał: (…)
Smutny to widok patrząc na zbiór nędznych domów; po większej
części żydostwem zapełnionych, na obszerny rynek i uliczki błotem
i gnojem zawalone, na ten nareszcie zaniedbany stan mieszkańców,
którzy jakby o 5 wieków cofnęli się od cywilizacji powszechnej,
zwłaszcza w okolicy tak bogato uposażonej. Miasteczko to,
przechodząc z posiadania ks. Lubomirskich i Dobrzańskich na
własność hr. Łubieńskiego, a od tegoż do nowego dziedzica,
zostawione same sobie, podnieść się nie może, tem więcej kiedy
Burmistrze miast prywatnych najczęściej nie rozumiejąc swojego
stanowiska, nie starają się być pośrednikami między mieszkańcami
a dziedzicem. Wielka też zachodzi różnica miast prywatnych od
rządowych, nad któremi bliższą i prawdziwie ojcowską
rozciągnięto opiekę. Kościół jedyną jest ozdobą Ostrowca, z
którego cudny widok na rozkoszną rozciąga się okolicę, mającą
za ramy Ś-to Krzyskie góry (…) (przyp.
25 – J. M. Wiślicki, Opis Królestwa Polskiego …, t. 3, Warszawa
1853, s. 27-28).
str. 67
W
sierpniu 1861 r. w związku z prośbami księży katolickich
zawieszono targi w niedzielę. Ponownie zaczęto je organizować w
niedzielę na początku 1862 r. Kulisy tej sprawy odsłania raport
ks. Ignacego Grynfelda, dziekana kunowskiego i proboszcza parafii
Szewna do biskupa z 24 lutego 1862 r. Czytamy w nim: (…)
W zeszłym roku w raporcie swoim nr 77 pod d. 20 lipca r.z. (1861)
przestawiłem prześwietnemu konsystorzowi Jeneralnemu Diecezji jak
wielkim złem dla całej okolicy są targi niedzielne w Ostrowcu
jedynie chciwością żydostwa i niesumiennych szynkarzy wprowadzone
i utrzymywane. Targi te jako nieprawne na naleganie tak xx.
Proboszczów jako i bogobojnych niektórych obywateli okolicznych w
roku zeszłym przez Naczelnika Powiatu w sierpniu zakazane i usunięte
zostały. Cieszyli się z tego aniołowie w niebie i poczciwi ludzie,
bo przez kilka miesięcy nie było targów – następnie mniej
gwałcenia świąt, pijaństwa, bijatyk, przekleństwa i rozpusty.
Nikt na tem nie stracił, bo lud uwolniony od pańszczyzny szedł do
miasta za interesem w poniedziałki lub we czwartki i bywały targi
liczne, bez obrazy religii. Ale czart przeklęty nie mógł znieść
tej straty dlatego tyle użył wpływu i przekupstwa Żydów i
szynkarzy, że Naczelnik powiatu wspólnie z burmistrzem na nowo w
dniu 13 b. m. na niedzielę targi ogłosili i wprowadzili. Znów lub
będzie tam tracił dusze i zdrowie i krwawo zapracowany grosz, a w
niedziele kościoły nasze parafialne będą jak dawniej puste.
Przejęty boleścią z zgrozą na taką niegodziwość i nie mogąc
być obojętnym na tak wielkie zło jako proboszcz najbliższy
Ostrowca i jako dziekan dekanatu, w którym to niegodziwe nadużycie
ma miejsce już zrobiłem podanie do Naczelnika Powiatu i wspólnie z
miejscowym x. proboszczem wezwałem okolicznych xx. Proboszczów do
użycia wszelkich środków dla odwiedzenia ludu od uczęszczania na
targi w niedzielę (…) (przyp.
28 – Archiwum Diecezjalne w Sandomierzu (ADS), Akta parafii św.
Michała w Ostrowcu, t. 2 (1844-1983).
str. 68
1 czerwca 1869 r.
car podpisał ukaz dotyczący reformy miejskiej. Warunkował on
uznanie statusu miejskiego danej miejscowości od liczby ludności
(powyżej 3 tysięcy), jej struktury zawodowej (ponad 50 % nie
rolników) oraz dochodów magistratu (minimum 1,5 tys. rubli). W
następstwie realizacji tego ukazu 80 % miast guberni radomskiej
utraciło prawa miejskie i zostało zamienione na osady. Spośród 63
miast dotychczasowy status zachowało jedynie 10. W obrębie powiatu
opatowskiego jedynie Opatów i Ostrowiec uchroniły się przed
delegalizacją. Prawa miejskie utraciły m.in. Denków, Kunów,
Ożarów, Tarłów, Lasocin, Gliniany, Janików. Wraz z utratą praw
miejskich nie traciły one prawa do prowadzenia handlu i rzemiosła.
Ich mieszkańcy zostali zwolnieni od opłat na utrzymanie magistratu,
a także otrzymali prawo obioru sołtysa. Co ciekawe zarówno w
Opatowie jak i w Ostrowcu przeważała ludność żydowska, trudniąca
się handlem i rzemiosłem, świadcząca szereg usług. Dla Ostrowca
reforma miejska z 1869 r. miała daleko idące skutki. Pozbawienie
praw miejskich wielu sąsiednich miejscowości stworzyło dla niego
szansę rozwoju, której nie zaprzepaścił (przyp. 35 – M.
Banaszek, Ostrowiec i okolice, s. 121-122).
str. 69
Rozwój przemysłu
w okolicach Ostrowca był szansą dynamicznego rozwoju rzemiosła i
handlu. Robotnicy zatrudnieni w podostrowieckich zakładach
zaopatrywali się w mieście, tu również korzystali z usług
świadczonych przez warsztaty rzemieślnicze. Większość sklepów i
zakładów usługowych znajdowała się w rękach żydowskich. W
49-tym numerze „Gazety Radomskiej” z 6 czerwca 1890 r. zostały
zamieszczone odpowiedzi burmistrza Ostrowca na kwstionariusz w
sprawie żydowskiej. Czytamy w nim:
(...) 1) W Ostrowcu żydów stale zamieszkałych mężczyzn jest 2.274,
kobiet 2.393, razem 4.667, chrześcijan mężczyzn 491, kobiet 499,
razem 900 czyli, że żydzi stanowią 82 % a chrześcijanie 17 %
ogólnej ludności.
2. Żydzi zajmują się handlem
i przesyłem.
3. Przeważnie zajmują się
handlem bez konkurencji osób innego wyznania i pochodzenia.
4. Roli żydzi nie mają i
takowej nie uprawiają.
5. Zajmują się rzemiosłami:
jako krawcy, szewcy, czapnicy, stolarze, blacharze i innymi
mniejszego znaczenia rzemiosłami, w mieście nadto znajduje się
sześć garbarni, w których pracuje od 5 do 10 ludzi; skóry są
grubszej wyprawy, wszystkie garbarnie w rękach
żydowskich.
Rzemieślników chrześcijan liczba bardzo
nieznaczna.
Rzemieślnicy żydzi zbywają swe wyroby w mieście
lub na jarmarkach i targach w okolicznych osadach i wsiach.
6. Brak żydów w naszym mieście
dałby się uczuć w handlu: najprzód dlatego, że chrześcijanie
nie mają w rękach kapitałów, po wtóre ci ostatni nie są w
ogóle, przygotowani do prowadzenia interesów handlowych i nie
obznajmieni z handlowymi obrotami w szczególności, po trzecie w
handlu w niektórych kierunkach jako to: szczeciną, gałganami,
kośćmi itp. nie tak prędko znaleźliby się amatorzy do
zbierania tego towaru po wsiach z workiem na plecach, bo jak
przysłowie mówi „żyd głupi, on wszystko kupi”.
Przysłowie
ma znaczenie odwrotne i być może wymyślił go żyd.
Stopniowe
przejście handlu w ręce chrześcijan mogłoby w następstwie być
bardzo pożytecznym.
7. Wpływ żydów ze względów
ekonomicznych nie bez reszty odbija się na chrześcijanach w
ogóle, w szczególności na moralności prostego ludu.
Z
wprowadzeniem w wykonanie przepisów o banku włościańskim i
surowej konkurencji nad karczmami, dobrobyt i moralność prostego
ludu się polepsza (…) (przyp.
36 - „Gazeta Radomska” 1890, nr 49, s.2).
str. 70
Na przełomie XIX i XX w. w mieście pojawili się rzemieślnicy nowych profesji. W 1897 r. Dawid Erlich z Ostrowca, otrzymał koncesję na prowadzenie zakładu fotograficznego z prawem na trzy powiaty. W 1908 r. uruchomiono pierwszą drukarnię.
Na przełomie XIX i XX w. w mieście pojawili się rzemieślnicy nowych profesji. W 1897 r. Dawid Erlich z Ostrowca, otrzymał koncesję na prowadzenie zakładu fotograficznego z prawem na trzy powiaty. W 1908 r. uruchomiono pierwszą drukarnię.
Rzemieślnicy
odgrywali ważna rolę nie tylko w życiu gospodarczym miasta, ale
także kulturalnym i społecznym. Inicjowali ciekawe przedsięwzięcia.
W 1889 r. rozpoczęła działalność orkiestra utworzona pod
auspicjami Ostrowieckiego Towarzystwa Żydowskiego. Wśród muzyków
byli rzemieślnicy. W 1903 r. podobny zespół muzyczny założyli
rzemieślnicy chrześcijańscy. […]
W 1912 r. grupa
przedsiębiorców żydowskich z Józefem Pfefferem, Szmulem Heine i
Szmulem Mintzbergiem zabiegała o rejestrację Towarzystwa Pomocy
Biednym Żydom Ostrowca oraz Towarzystwa Pomocy Sierotom i Biednym
Dzieciom, które zostały zdelegalizowane po roku.
str. 78
Po wejściu w
życie rozporządzenia Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej o prawie
przemysłowym z 1927 r., znoszącego ograniczenia dotyczące
działalności rzemieślniczej Żydów, zaczęły również powstawać
cechy żydowskie. W Ostrowcu organizowały się one w latach
1930-1932. W tym czasie powstało 6 cechów. [...] Cechy te
urzędowały w budynku przy ulicy Rynek pod numerem 52. Były
zrzeszone w Centralnym Związku Rzemieślników Żydów (przyp. 17 –
Złota księga. Rzemiosło).
W 1937 r.
ostrowieckie cechy żydowskie miały w swych szeregach 248 członków,
tj. Cech Szewców, Cholewkarzy i Rymarzy (42 członków, starszy
cechu Pinkus Zygielbaum), Cech Drzewny i Metalowców (27 członków,
starszy cechu Josek Finkielsztajn), Cech Krawców i Pokrewnych
Zawodów (96 członków, starszy cechu Szymon Frydman), Cech
Rzeźniczo-Wędliniarski (35 członków, starszy cechu Moszek
Flajszman), Cech Fryzjerów, Fotografów, Zegarmistrzów i Złotników
(22 członków, starszy cechu Josek Wigdorowicz), Cech
Piekarniczo-Cukierniczy (26 członków, starszy cechu Josek Milgram).
Dom Rzemiosła przy ul. Iłżeckiej 45, siedziba szkoły zawodowej lata powojenne, fot. nieznany |
Str. 140-141
SIEDZIBA
Od 1943 r.
Powiatowy Związek Cechów Rzemieślniczych w Ostrowcu Św. miał swą
siedzibę w budynku przy ulicy Iłżeckiej 45. Obiekt ten w momencie
przejęcia był poważnie zniszczony (w 65 %). Wcześniej zajmowała
go Rada Żydowska (Judenrada). Po otrzymaniu budynku władze Związku
zaapelowały do swych członków o pomoc. Dzięki ich ofiarności
udało się przeprowadzić kapitalny remont piętrowego obiektu,
chroniąc go przed postępującą dewastacją. W latach 1943/1944
nakłady na remont nieruchomości wyniosły175500 zł, co w
przeliczeniu wg cen z listopada 1947 r. dawało wartość 2981600 zł
(przyp. 75 – ACRiP, Księga protokołów OZC w Ostrowcu Św.,
1948-51). Pracami remontowymi kierował Komitet Remontu Domu
Rzemiosła, na czele którego stał Wacław Janicki.
Wkrótce po
zakończeniu wojny PZCR użyczył pomieszczenia w budynku, zwanym
odtąd Domem Rzemiosła, szkole zawodowej. Z tego powodu sam przez
długie lata borykał się z problemami lokalowymi.
Bardzo poważną
sprawą dla ostrowieckiego rzemiosła było uregulowanie kwestii
formalnoprawnych związanych z użytkowanym obiektem. Zaszłości
historyczne nauczyły go – jak to określano – ostrożności.
Przypomnijmy, z chwilą zorganizowania się rzemiosła w 1922 r.
chrześcijańskie cechy otrzymały dom przy ul. Głogowskiego, który
to odremontowały. Ponieważ nie posiadały dla niego tytułu
własności Zarząd Miasta odebrał go im i oddał do użytku komu
innemu; cechy pozostały bez siedziby. Kiedy więc PZCR otrzymał
budynek przy ul. Iłżeckiej 45, rzemieślnicy od początku starali
się przejąć go na własność. Ponieważ nie udawało się to,
starali się przynajmniej zabezpieczyć poczynione nakłady związane
z przeprowadzonymi remontami. W 1949 r. Zarząd PZCR wyjednał w
Rejonowym Urzędzie Likwidacyjnym uznanie nakładów w kwocie 2981600
zł. W tym samym roku zabezpieczył w zbiorze dokumentów
hipotecznych nieruchomości w Sądzie Grodzkim w Ostrowcu Św.
wspomniane powyżej nakłady w tej samej wysokości. Po likwidacji
PZCR, najpierw Zarząd Okręgowego Związku Cechów, a potem Zarząd
Cechu Rzemiosł Różnych, nadal prowadził sprawę przejęcia
obiektu na własność; niestety bezskutecznie. Na początku lat 70.
Skarb Państwa przejął obiekt jako własność pożydowską i
poniemiecką. W 1973 r. Cech musiał opuścić swe dotychczasowe
lokum. Przeniósł się wówczas do budynku przy pawilonach
rzemieślniczych przy ulicy Sienkiewicza 63.
Dom Rzemiosła widok od podwórza, lata powojenne, fot. nieznany |
Etykiety:
1820,
1854,
1861,
1869,
1890,
Erlich,
Finkielsztajn,
Flajszman,
Frydman,
Heine,
Milgram,
Mintzberg,
Pfeffer,
Wigdorowicz,
Zygielbaum
niedziela, 13 grudnia 2015
Diament odnaleziony w popiele
"Diament odnaleziony w popiele"
Krzysztof Kąkolewski
audiobook
czyta: Ksawery Jasieński
sobota, 12 grudnia 2015
czwartek, 10 grudnia 2015
Pamięć przetrwania
Christopher R. Browning
„Pamięć przetrwania.
Nazistowski obóz pracy oczami
więźniów”
Wołowiec 2012
str. 116
Getto w Ostrowcu, położonym
trzydzieści kilometrów na południowy wschód od Starachowic,
zostało zlikwidowane 12 października 1942 roku, ale wielu młodych
Żydów uniknęło wywózki do obozów zagłady. Około ośmiuset
mężczyzn wyłączono z transportu i skierowano do pracy w
miejscowej fabryce wagonów towarowych. Późnym popołudniem
przyjechał ze Starachowic jakiś Niemiec i poprosił o stu
dziesięciu robotników. Barek Blumenstock zgłosił się na
ochotnika, ale został odrzucony, bo był za „mały”. Kiedy
jednak wybrano dwóch jego braci, udało mu się dołączyć do
grupy, którą następnie załadowano na ciężarówkę i i
zawieziono do Starachowic. Bracia dotarli na miejsce tuż przed
północą. Tam umieszczono ich w obozowych barakach, otoczonych
drutem kolczastym i nie zajętych jeszcze przez miejscowych Żydów z
Wierzbnika (przyp. 51 – VHA 466 (Berel Blum, 1995).
str. 246-247
Tobcia Lustman i Rózia Ejnesman są,
jak się wydaje, najmłodszymi Żydówkami z Wierzbnika, które
przeżyły starachowickie obozy i opowiedziały po wojnie o swoich
doświadczeniach. Oprócz tego dysponujemy relacjami siedmiorga
dzieci spoza Wierzbnika, czasem nawet młodszych, które przeżyły
wojnę i udzieliły wywiadów na temat swojego pobytu w
Starachowicach. Dwoje z nich pochodziło z Ostrowca i razem ze swoimi
matkami trafiło do Majówki [jeden z obozów pracy w Starachowicach]
po zamknięciu wiosną 1943 roku obozu w Bodzechowie. Ruth Muschkies
[Rutka Muszkies] (urodzona w 1934 roku) słabo pamięta same
Starachowice, zachowała jednak żywe wspomnienia kilku
wstrząsających epizodów. Jej matka trafiła do grupy stu
osiemdziesięciu osób, w której znalazła się dwójka dzieci,
przeniesionych ze Starachowic do nowego obozu w Ostrowcu. Ruth
pamięta, że po dotarciu transportu na miejsce komendant obozu nie
chciał przyjąć dzieci, kierowca zaś odmówił zabrania ich z
powrotem. Siedziała na ziemi przed bramą, czekając, aż dwóch
dorosłych mężczyzn ustali, czy ją zastrzelić, czy nie. W końcu
kierowca przekonał komendanta, że dzieci mogą się przydać jako
gońcy albo do pomocy w kuchni, i Ruth wpuszczono do obozu (przyp. 18
– UMD, Ruth Muschkies Webber, 1987; USHMM RG-50.042*0030, Ruth
Webber, 1992).
Jankiel Rosenberg (urodzony w 1935
roku) również przybył do Starachowic po zamknięciu obozu w
Bodzechowie. Przyjaciel Jeremiasza
Wilczka [mianowany przez Niemców komendant policji żydowskiej
w obozie pracy Strzelnica] był znajomym jego matki, kobieta mogła
więc się zwrócić o pomoc do komendanta obozowej policji.
Przebywający w Warszawie ojciec załatwił wyciągnięcie swoich
bliskich z obozu, ale kiedy nadszedł umówiony dzień, Jankiel
zachorował na tyfus i był za słaby, by podróżować. Matka
opuściła obóz, pozostawiając synka pod opieką żony Wilczka.
Jasnowłosy, niebieskooki chłopiec przypadł do serca ukraińskiemu
strażnikowi, który przynosił mu jedzenie. Kiedy wyzdrowiał,
został przemycony do Warszawy (przyp. 19 – VHA 2847 Gerald
Rosenberg, 1995).
str. 328-329
Żydzi, którzy uciekli przed lipcem
1944 roku, wybierali jeden z trzech modeli przetrwania: przenikali do
innego obozy pracy; podając się za polskich robotników, wyjeżdżali
do Niemiec, lub też ukrywali się u odważnych Polaków. Kiedy w
październiku 1942 roku likwidowano getto w Ostrowcu, Niemcy wybrali
stu dziesięciu żydowskich robotników, których zawieźli do
Starachowic i zatrudnili przy budowie tamtejszych obozów pracy.
Jakiś czas później Irving Weinberg dowiedział się, że kilka
osób z jego rodziny przeżyło w „małym getcie” w Ostrowcu, i
postanowił uciec, żeby do nich dołączyć. Zmylił ukraińskiego
strażnika i złapał nocny pociąg. Na dworcu w Ostrowcu zobaczył
Niemców, odczekał więc, aż skład ruszy, i wyskoczył w biegu.
Dołączywszy do kolumny prowadzonych do pracy Żydów, odnalazł w
getcie swoich bliskich (przyp.2 – VHA 9393 Irving Weinberg, 1995).
Barek Blumenstock również był w grupie więźniów przywiezionych
do Starachowic z Ostrowca. Nie mógł spać po nocach, ponieważ
obłaziły go wielkie wszy, a do tego przydzielono go do ciężkiej
pracy fizycznej przy zanurzaniu nowych pocisków w kwaśnych
kąpielach, uznał więc, że nie przeżyje Strzelnicy, i też
postanowił uciec. Wmieszał się między polskich robotników,
którzy wychodzili z fabryki po skończonej zmianie. Na stacji
zauważył Niemców, szedł pieszo, aż wreszcie ktoś zabrał go na
wóz. Polak, który dosiadł się pod Ostrowcem, rozpoznał go,
zaprowadził do siebie, nakarmił i doradził mu, jak dostać się do
getta. W getcie Barek odnalazł czterech kuzynów i „bogatego
wuja”, nie chodził więc głodny (przyp. 3 – VHA 466 Berel Blum,
1995). Ostatecznie i Weinberg, i Blumenstock stracili w Ostrowcu
wszystkich bliskich i obaj, różnymi drogami, trafili do Auschwitz,
a stamtąd do Niemiec.
str. 383
Dziś jest już oczywiste, że pisząc
o Holokauście, nie można poprzestać na opisywaniu zbrodni i ich
sprawców, czy też decyzji zapadających w kręgach władzy. A
także, że Zagłady w Europie Wschodniej nie można ujmować
wyłącznie jako mordowania Żydów przez Niemców, przypisując
pozostałym narodom rolę biernych obserwatorów. Podejście
mikrohistoryczne umożliwia zbadanie historii Holokaustu jako
historii zwykłych ludzi, tak jak ona była doświadczana przez
ofiary, bez pomijania żadnych z licznych protagonistów.
poniedziałek, 7 grudnia 2015
Szema Jisrael
Modlitwa "Szema Jisrael" ("Słuchaj Izraelu"), zapisana na skórze wyprawionej o rozmiarze ok. 20x20 cm, fot. W. Mazan, 2015 r. |
Tekst modlitwy (za Wikipedią)
„Słuchaj, Izraelu! Wiekuisty jest naszym Bogiem, Wiekuisty jest jedyny! A będziesz miłował Wiekuistego, Boga twojego całym sercem twoim, i całą duszą twoją, i całą mocą twoją.I niechaj będą słowa te, które przekazuję ci dzisiaj na sercu twoim! I wpajaj je dzieciom twoim, i rozmawiaj o nich, przebywając w domu twoim, i idąc drogą, i kładąc się, i wstając. I przywiążesz je jako znak na rękę twoją, i niechaj będą jako przepaska między oczyma twoimi. I napiszesz je na odrzwiach domu twojego, i na bramach twoich! I stanie się, gdy słuchać będziecie przykazań moich, które przekazuję wam dzisiaj, abyście miłowali Wiekuistego, Boga waszego, i służyli Mu całym sercem waszym i całą duszą waszą. Dam wtedy deszcz ziemi waszej w czasie swoim, wczesny i późny; i będziesz zbierał zboże twoje, i wino twoje, i oliwę twoją. Dam też trawę na polu twoim dla bydła twego; i będziesz jadł, a nasycisz się. Strzeżcie się, aby nie dało uwieść się serce wasze, abyście nie odstąpili i nie służyli bogom innym i nie korzyli się im. Gdyż zapłonie gniew Wiekuistego na was i zamknie On niebo, i nie będzie deszczu, ziemia też nie wyda plonu swego; a zginiecie rychło z ziemi pięknej, którą Wiekuisty daje wam. I tak przyjmijcie te słowa moje do serca waszego, i do duszy waszej; i zawiążcie je jako znak na rękę waszą, i niechaj będą przepaską między oczyma twoimi. A nauczajcie ich synów waszych, mówiąc o nich, gdy siedzisz w domu twoim, i gdy idziesz drogą, i gdy kładziesz się, i gdy wstajesz. I napiszesz je na odrzwiach domu twego, i na bramach twoich: Aby pomnożyły się dni wasze, i synów waszych na ziemi, którą zaprzysiągł Wiekuisty ojcom waszym oddać im jak długo niebo nad ziemią. I oświadczył Wiekuisty Mojżeszowi, i rzekł: "Powiedz synom Izraela, a poleć im, aby zrobili sobie frędzle na krajach szat swoich, w pokoleniach swych, i niech dodadzą na frędzlach narożnych nić z błękitu. A niechaj to będzie dla was cicit, abyście spoglądając nań wspominali na wszystkie przykazania Wiekuistego, i spełniali je, a nie podążali za sercem waszym i za oczyma waszymi, za którymi się uganiacie. Abyście pamiętali i spełniali wszystkie przykazania moje, a byli świętymi Bogu waszemu. Jam Wiekuisty, Bóg wasz, którym wywiódł was z ziemi Egiptu, aby być wam Bogiem, Jam Wiekuisty, Bóg wasz!”
piątek, 4 grudnia 2015
Po wojnie
Źródło: wystawa plenerowa "65 lat osiedla na Skarpie".
czwartek, 26 listopada 2015
Strach
„Strach.
Antysemityzm w Polsce tuż
po wojnie.
Historia moralnej zapaści”
Jan T. Gross
Kraków 2008
str. 66
Antyżydowska przemoc to temat
nieobecny lub banalizowany w urzędowej korespondencji dotyczącej
stanu bezpieczeństwa w kraju. „Z m n i e j s z y c h w y s t ą
p i e ń [podkreślenie moje] należy zauważyć zamordowanie pięciu
osób narodowości żydowskiej” - stwierdził wojewoda kielecki w
sprawozdaniu z lutego 1946 roku. Z podobną dezynwolturą reagowały
władze różnych szczebli. Komitet Żydowski z Ostrowca, na
przykład, pisał do starosty na początku kwietnia 1945 roku o
ulotkach głoszących: „Śmierć pozostałym Żydom”,
wywieszonych w miasteczku Denków: „Rozumiemy, że niektórym
podżegaczom hitlerowskim, którym się dobrze wiodło za czasów
barbarzyńców niemieckich, zależy obecnie na podjudzaniu jednej
części społeczeństwa przeciwko drugiej, ale musimy wyrazić nasze
zdziwienie, iż władze miejscowe, jak milicja obywatelska, gminna
Rada Narodowa, Zarząd PPR, wcale nie reagują na te ulotki,
pozostawiając je w publicznych miejscach. Brak reakcji ze strony
władz miejscowych ludność Denkowa i okolic uważa za milczącą
aprobatę takiego postępowania, wskutek czego życie ludności
żydowskiej Denkowa jest narażone na wielkie niebezpieczeństwo”
(przyp. 42 – ŻIH, CKŻP, Wydział Organizacyjny, 304/3, 5 kwietnia
1945.).
str. 71
Trzy miesiące później z protokołu
konferencji Komitetów Żydowskich województwa kieleckiego odbytej
14 i 15 maja 1945 roku dowiadujemy się, że w Kielcach
„bezpieczeństwo dobre, władze dobrze ustosunkowane, w Kozienicach
natomiast „stosunek władz zły”, w Sandomierzu „stosunek władz
niezbyt pozytywny”, w Skarżysku „pomocy ze strony władz
miejscowych żadnej”, w Jędrzejowie „starosta Felis źle
nastawiony”, w Chmielniku-Busku „stosunek władz niedobry”, we
Włoszczowie „stosunek władz nieprzychylny”, w Starachowicach
„ze strony władz nie otrzymano żadnej pomocy”. A już najgorzej
było w Ostrowcu, gdzie „jeszcze niedawno urzędnicy wyrażali się,
że w stosunku do Żydów obowiązują prawa niemieckie. Żydzi
obozowicze boso i nago bez mieszkań lokowali się w ruinach domów.
Były też wypadki zwyczajnego chuligaństwa, bito Żydów, a
milicjanci stwierdzali: >>możecie go bić, jak nie widzę<<”
(przyp. 54 – Adam Penkala, „Sytuacja ludności żydowskiej na
terenie województwa kieleckiego w maju 1945 roku”, „Kieleckie
Studia Historyczne” 1995, t. 13, s. 241-243.).
str. 73
„Decyzją Pana Staweckiego R.G.O.
[Rada Główna Opiekuńcza, RGO, okupacyjna organizacja zajmujaca się
opieką społeczną, której nazwy użyto tutaj omyłkowo]
zaprzestało z dniem dzisiejszym wydawać obiady dla tutejszej
ubogiej ludności żydowskiej” - czytamy w piśmie z 1 marca 1945
roku skierowanym przez lokalny Komitet Żydowski „do Pana
Prezydenta m. Ostrowca”. Jak się przekonamy, nie tylko przy tej
okazji, jeśli Żydów traktowano gdzieś jako odrębną kategorię
ludności, to zazwyczaj nie po to, żeby im ułatwić życie.
„Obywatele ci – czytamy dalej – którzy powrócili z różnych
obozów niemieckich, gdzie znosili ciężkie katusze, zostają bez
żadnych środków do życia, jedynym ich pożywieniem jest ta zupa w
RGO, odebranie im tego jest równoznaczne z wyrokiem śmierci
głodowej. […] Prosimy więc Pana Prezydenta o poprawienie krzywdy
i przewrócenie Żydom obiadów w RGO” (przyp. 57 – ŻIH, CKŻP,
Wydział Organizacyjny, 304/5).
str. 124
Dzieci żydowskich, które miały
żyjących i kochających rodziców, wybitne uzdolnienia albo środki
materialne, żeby brać prywatne lekcje, zamiast chodzić do szkoły
publicznej, było jednak stosunkowo niewiele. Bardziej typowa wydaje
się sytuacja rodziny Mejera Cytrynbauma, z czwórką dzieci w wieku
lat siedmiu, ośmiu, dziesięciu i dwunastu, które przeżyły
ukrywając się przez dwa i pół roku w podziemnym schronie. Wkrótce
po powrocie do rodzinnego Denkowa, Cytrynbaumowie musieli stamtąd
uciekać, bo im grożono śmiercią (przyp. 138 – Rękopis
ołówkiem, „Pokwitowanie, Ostrowiec, 5 V 1945, kwituję odbiór
oryginału listu ostrzegawczego do ob. Majerka Cytrynbauma i 6 sztuk
kulek do KbK które były włączone do tego listu. Przyjął [podpis
nieczytelny], ŻIH, CKŻP, Wydział Organizacyjny, 304/5.). Rodzina
osiedliła się więc w pobliskim Ostrowcu, skąd Komitet Żydowski
wkrótce pisał do Komitetu Żydowskiego w Lublinie z prośbą o
pomoc: „ […] wobec braku szkół [żydowskich] w tutejszym okręgu
dzieci nie mogą się uczyć, posyłanie do szkoły polskiej jest
zupełnie niemożliwe. Taki stan rzeczy ujemnie wpływa na stan
zdrowia i umysł dzieci, a nasz Komitet nie ma żadnych możliwości,
aby ten stan zmienić” (przyp. 139 – ŻIH, CKŻP, Wydział
Organizacyjny, 304/3, 29 maja 1945.). A Cytrynbaumowie, tak jak wielu
innych Żydów, wrócili w swoje okolice, próbując odbudować
podstawy egzystencji. I nawet kiedy się okazało, że im grozi
niebezpieczeństwo utraty życia, uznali, że dla załatwienia spraw
rodzinnych i majątkowych muszą przez pewien czas pozostać na
miejscu. W wypadku Cytrynbauma chodziło o dom przy rynku w Denkowie
i „dębową szafę z lustrem trzydrzwiową”, którą oddał w
1942 roku na przechowanie małżonkom Pronobis i teraz próbował
odzyskać za pośrednictwem sądy grodzkiego (przyp. 140 - ŻIH,
CKŻP, Wydział Organizacyjny, 304/5, 18 kwietnia 1945 i 2 maja
1945.).
str. 177-179
[…] Według lipcowego sprawozdania
Miejskiego Oddziału Informacji i Propagandy w Radomiu, „[f]akt
pogromu Żydów w Kielcach spotkał się z moralną aprobatą bardzo
wielu grup naszego społeczeństwa”. Z Ostrowca Oddział
Informacji i Propagandy relacjonował w sierpniu, „że wypadki
kieleckie odbiły się ujemnym echem mimo odezw wyjaśniających,
ludność w dalszym ciągu jest pod wrażeniem, że skazanie
zbrodniarzy na śmierć jest aktem nie ze wszystkim sprawiedliwym”.
[…]
Instruktorzy KC bardzo podobnie
przedstawiali dwa tygodnie później nastroje i tło wypadków. „W
Kielcach w domu żydowskim mieszkało około 180 Żydów, którzy nie
pracowali, wśród nich było tylko dwóch PPR-owców, w Ostrowcu
kilkuset Żydów również nie pracuje. W większości uzdrowisk
państwowych siedzą przeważnie bogaci Żydzi i reakcja polska”
(przyp. 13 - „Antyżydowskie wydarzenia kieleckie..., dz. cyt. t.2,
s.138.). Innymi słowy, według oceny pracowników KC, Żydom się
świetnie powodzi, chociaż nic nie robią, a przy tym ich obecność
jest w ogóle denerwująca dla ludności miejscowej.
[…]
Rzeczywiście, w trakcie kampanii
propagandowej, z której partia zresztą bardzo prędko się
wycofała, działacze partyjni wygłaszali niejednokrotnie teksty
świadczące o tym, że nie stracili kontaktu z masami.
„[N]a wiecu w Ostrowcu towarzysz
Kasior Józef (Polska Partia Robotnicza) występuje z przemówieniem
przeciw Żydom: „Co to jest, my tu harujemy jak konie, a Żydzi w
Ostrowcu żyją sobie jak u Pana Boga za piecem, kupują masło i
kury, gdzie byli, gdy walczyliśmy w partyzantce?”. Tak mówił
towarzysz, który przeszedł przez szkołę partyjną wojewódzką i
centralną. Inny towarzysz w Ostrowcu zwraca się do przemawiającego
na wiecu: „Tylko tam dobrze przejedź się po Żydach, to będziesz
miał oklaski” […] (przyp. 16 - „Antyżydowskie wydarzenia
kieleckie..., dz. cyt. t.2, s.139-140).”
piątek, 6 listopada 2015
Szmul Muszkies - fotograf profesjonalny
Szmul Muszkies – fotograf profesjonalny
Wojtek Mazan
wystawa i publikacja w ramach Festiwalu Migawek
Wojtek Mazan
wystawa i publikacja w ramach Festiwalu Migawek
***
Na jego ślad natknąłem się niecały rok temu. Do dziś udało mi się zebrać ponad sto pięćdziesiąt fotografii wykonanych przez Muszkiesa. Stanowią one rodzaj zbiorowego portretu społeczności sprzed wojny, żyjącej w niewielkim, ale prężnie rozwijającym się mieście – Ostrowcu Świętokrzyskim.
Szmul Muszkies (1900-1945) prowadził w latach 30. zakład fotograficzny pod nazwą „Rembrandt”. Zakład był nowoczesny i posiadał szeroką ofertę. Fotografowali się więc tu wszyscy żądni nowości, Polacy i Żydzi, zwykli robotnicy i elita miasta. Muszkies jako fotograf usługowy dokumentował każdy z ważnych etapów życia klientów, wyznaczanych przez kolejne religijne i świeckie rytuały: chrzty, komunie, pewnie też bar micwy (chociaż takie zdjęcia nie zachowały się), przyjaźnie i miłości, śluby, awanse, rocznice, pogrzeby. Szkoły i zakłady pracy zlecały mu wykonywanie pamiątkowych fotografii grupowych, a także okolicznościowych "tableaux".
Wszystko przerwała wojna. Muszkies zginął w Mauthausen. Archiwum zakładu „Rembrandt” przepadło, a nazwisko jego właściciela zostało zapomniane. Pozostały tylko pojedyncze zdjęcia jego autorstwa, które odnaleźć można w prawie każdym albumie ostrowieckiej rodziny.
Ten zbiorowy portret jest jednak niepełny, brakuje w nim ostrowieckich Żydów. Ich wizerunki nie zachowały się, a może nie udało mi się jeszcze do nich dotrzeć. Wyjątek stanowi kilka zdjęć otrzymanych od rodziny fotografa, którą odnalazłem w Kanadzie.
W Fundacji Archeologii Fotografii odbędzie się prezentacja książki fotograficznej z szerokim wyborem reprodukcji zdjęć Szmula Muszkiesa. Zaprezentowane zostaną także oryginalne fotografie ukazujące duży zakres działalności fotograficznej zakładu „Rembrandt”.
***
Wernisażowi towarzyszyć będzie spotkanie oraz rozmowa o pracy z nieistniejącym archiwum – zastanowimy się jak badać historię fotografii rzemieślniczej oraz w jaki sposób w prywatnych fotografiach dostrzec reprezentację wydarzeń historycznych. W spotkaniu wezmą udział dr Iwona Kurz (Instytut Kultury Polskiej UW), Marta Przybyło-Ibadullajev (Fundacja Archeologii Fotografii) oraz Wojtek Mazan, autor książki i wystawy. Rozmowę poprowadzi Agnieszka Pajączkowska (Towarzystwo Inicjatyw Twórczych "ę", Instytut Kultury Polskiej UW).
***
Wojtek Mazan
1981
Absolwent historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Fotograf, archiwista-pasjonat, lokalny aktywista. Mieszka i pracuje w Ostrowcu Świętokrzyskim. Założyciel i lider Stowarzyszenia Kulturotwórczego Nie z tej Bajki, w ramach którego realizuje projekty artystyczne łączące fotografię i historię lokalną. Autor wystaw: „Pozdrowienia z Ostrowca” (wrzesień 2013), „Kolonia Robotnicza w Ostrowcu Św. - historia mówiona” (maj 2014), „Amo, amare” (kwiecień 2015). Współpracuje z Krytyką Polityczną.
Wernisaż:
21 listopada 2015 r., godz. 18:00
Wystawa:
Fundacja Archeologii Fotografii, ul. Andersa 13, klatka VII, lok. 112, Warszawa
22-28.11.2015 r.
pon./czw./pt./sob./nd. 11.00-17.00, wt./śr.: 11.00-19.00
Opieka artystyczna: Krzysztof Pacholak, Agnieszka Pajączkowska
Produkcja: Krzysztof Sienkiewicz
Organizator: Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”
Partner wystawy: Fundacja Archeologii Fotografii
Finansowanie: Zadanie zostało zrealizowane dzięki wsparciu finansowemu Miasta Stołecznego Warszawy.
czwartek, 22 października 2015
czwartek, 15 października 2015
poniedziałek, 12 października 2015
Koncert w getcie
"Pierwszy koncert", Ostrowiec Św., fot. Sz. Muszkies, zima/wiosna 1942 r. |
Dolny rząd od lewej: państwo
Baigielman (lub Bagelman), dr Pecker, Oles (Francis) Pietruszka, pani
Pietruszka, Leon Szpilman, recytator Wohl, Janka Malinger, NN (z
Łodzi), dyrygent Pietruszka, Jakub Lustik, Pinchas Mitsmacher, Chaja
Muszkies (Hellen Mueller) przy pianinie, Rutka Muszkies.
Górny rząd
od lewej: NN (zięć Rubinsteina), Sander Lederman, Dora Rubinstein,
Mosze Alterman, dr Ludwik Wacholder, Willy Kierbel, Dora Rubinsztain,
Icchak Rubinstein, NN, Dawid Djament, Małka Muszkies, kontrabasista
Icchak Baigelman, Baigelman i akordeonista Mosze Mitsmacher.
Fotografia pochodzi ze zbiorów rodzinnych mieszkającej w Toronto Hellen Mueller zd. Muszkies, która rozpoznała uczestników koncertu.
Fotografia pochodzi ze zbiorów rodzinnych mieszkającej w Toronto Hellen Mueller zd. Muszkies, która rozpoznała uczestników koncertu.
Etykiety:
1942,
Alterman,
Baigelman,
Djament,
getto,
Kierbel,
Lederman,
Lustik,
Malinger,
Mitsmacher,
Muszkies,
Pecker,
Pietruszka,
Rubinstein,
Szpilman,
Wacholder,
Wohl
niedziela, 11 października 2015
poniedziałek, 28 września 2015
"Dobry" Zwierzyna
95 lat Gimnazjum i Liceum im. Joachima
Chreptowicza
w Ostrowcu Św.
praca zbiorowa
Ostrowiec Św., 2008.
Andrzej Nowak „Opowieści Witolda
Zapałowskiego”
[…]
str. 337
Tragiczna historia dyrektora
Zwierzyny
Jedna historia jest
szczególnie ciekawa. W Zakładach Ostrowieckich dyrektorem
administracyjnym był Niemiec z Czech o nazwisku Zwierzyna. Pilnował
tego wszystkiego, a potem go oskarżono i pan Witold go bronił. - To
był człowiek wysokiej kultury, zawsze elegancko ubrany, nosił
białe rękawiczki i był bardzo przychylnie nastawiony do Polaków.
- Jak Niemcy powiedzieli, by dał listę pracowników, bo są
potrzebne nazwiska, to on odpowiedział, że przez nieostrożność
papier spalił się od cygara – opowiadał Witold Zapałowski. - A
tak naprawdę to on wcześniej tę listę spalił. Jak widział, że
akowiec rozbroił strażnika, zabrał mu karabin i przez płot
przechodził, to on pomagał przejść przez płot i podał jeszcze
karabin.
Akowcy, partyzanci z lasu,
jak się zaczęło robić zimno, przychodzili do huty i on ich
zatrudniał. Gdy wojna się skończyła, dyrektor Zwierzyna pojechał
do Niemiec. W tamtym rejonie poszedł do miasta, do okulisty, bo
drzazga wpadła mu w oko i tam spotkali go ostrowieccy Żydzi, którzy
narobili awantury, że to jest gestapowiec, który szkody robił,
wrzucał ludzi do pieca. Władze amerykańskie aresztowały Zwierzynę
i przywiozły do Bytomia, a potem do więzienia w Sandomierzu.
Naturalnie nasze władze prokuratorskie oskarżyły go, że on jako
dyrektor huty wrzucał ludzi do pieca. A to było tak, że w pewnym
momencie gestapo z Radomia przyjechało do huty, gdzie znajdował się
obóz żydowski. Gestapo zrobiło zbiórkę Żydów, wszystkim kazali
oddać kosztowności. I potem oskarżono Zwierzynę, że to on kazał
wrzucić dwóch Żydów do pieca martenowskiego, bo nie oddali
kosztowności, upuścili i chcieli zakopać w ziemi.
Witold Zapałowski dostał
polecenie od prezesa Sądu Wojewódzkiego, by bronił Zwierzynę.
Mecenas przejął akta, zeznania Żydów, które nie budziły
wątpliwości. Proces przeniesiono z sądu do Zakładowego Domu
Kultury. Był rok 50. Gdy szedł na rozprawę, przed domem stały
setki robotników. Wołali do niego: - Panie mecenasie, bronić
Zwierzyny, on jest niewinny.
Mecenas zapisał kilka
nazwisk osób, które mogłyby zeznawać przed sądem, co też się
stało. Proces kończył się drugiego dnia o godzinie piętnastej.
Sądził stary sędzia Sawicki, który powiedział do dwóch
ławników, by napisali uniewinnienie, a on w tym czasie pójdzie na
obiad, bo jest zmęczony. O piątej sąd miał ogłosić wyrok.
Jednak nie ogłosił o tej godzinie, nie ogłosił o szóstej,
dopiero o dwudziestej drugiej. Robotnicy czekali na wyrok, władze
sprowadziły większe oddziały UB ze Starachowic, bo bali się
jakichkolwiek rozruchów, a Żydom kazano wyjechać z Ostrowca. Wyrok
był taki, że Zwierzynę skazuje się na karę śmierci. Nie było
od niego odwołania, trzeba było pisać o łaskę.
Witold Zapałowski napisał
takie podanie i robotnicy zebrali 3 tys. podpisów. Ubowcy prowadzili
nawet śledztwo, kto zebrał tyle podpisów. Sąd odrzucił jednak
podanie i wyrok został wykonany w Radomiu.
Po kilku miesiącach od
wyroku przyszedł do pana Witolda jeden z ławników, Radkiewicz i
powiedział, jak się wszystko stało. Nie mogło być wyroku
uniewinniającego, były naciski, by Zwierzyna został skazany.
Sędzia i ławnicy ulegli tym naciskom. Pan Witold chciał potem
wznowić ten proces, by sprostować wyrok. Nie było jednak żadnych
akt sprawy, bo je zniszczono.
poniedziałek, 21 września 2015
Aleja z widokiem na synagogę
Ostrowiec, fot. nieznany, data nieznana |
Źródło: zbiory Macieja Kobuszewskiego
wtorek, 15 września 2015
1943
Na pierwszym planie staw Manowskiego, po prawej stronie zrównene z ziemią zabudowania ulicy Górzystej i Młyńskiej fot. T. Religa, 1943/1944 [?] |
niedziela, 13 września 2015
Ostrovtzer Synagogue
Budynek kościoła Chrystusa przy Cecil Street został sprzedany w lipcu 1922 roku kongregacji żydowskiej za 20 tysięcy dolarów i, jak powiedział Butchart, „Nowy i Stary Testament zostały odwrócone na tej nieruchomości”.
W tym czasie “większość synagog w Toronto” - pisze Stephen A. Speisman w Żydzi Toronto: historia do 1937 r. - „była typu ziomkowskiego”, to znaczy były one etnicznie jednorodne i oparte na danym kraju, danej krainie lub – w przypadku Polaków – mieście pochodzenia. Tak było w przypadku kongregacji ostrowieckiej utworzonej w 1908 roku w centralnej części Toronto i nazwanej od miasta Ostrowiec znajdującego się w Polsce.
Takie synagogi oparte na geografii były czymś więcej niż tylko zgromadzeniami modlitewnymi. Były wspólnotami, oferującymi możliwość spotkań towarzyskich z ludźmi o podobnym pochodzeniu. Były także de facto tzw. "settlement houses" opartymi na zaufaniu, gdzie lepiej ustosunkowani członkowie ułatwiali aklimatyzację nowym członkom często nie mającym środków do życia, poprzez nieoprocentowane kredyty, opiekę nad chorymi, pozyskiwaniem funduszy w okresie trudności gospodarczych. Kongregacja ostrowiecka swojej działalności pomocowej nowo przybyłym nadała oficjalną nazwą: Tifereth Israel Bikur Cholim Anshei Ostrovtze, co Gryfe tłumaczy jako „Chwała Izraelowi, poprzez opiekę nad chorymi, ludzie Ostrowca”.
Początkowo jako maleńka kongregacja, Ostrovtker shul spotykała się w domach jej członków. Z czasem, i rosnącą liczbą członków, dążyła do zbudowania swojej własnej synagogi. Ale zakup kościoła na Cecil Street okazał się rozsądniejszym rozwiązaniem, więc zrobiono to poprzez wypróbowaną i sprawdzoną praktykę pozyskiwania funduszy ze sprzedaży siedzeń.
W 1924 r. budynek został odnowiony, aby nadać mu strukturę bardziej zgodną z funkcją i wyglądem synagogi. Wieża z dzwonnicą została zniżona i zastąpiona przez skromną kopułę. Otwarcie ostrowickiej synagogi zostało utrwalone zainstalowaniem dwóch ogromnych marmurowych tablic z wyrytym złotymi literami hebrajskim napisem dla uczczenia tych, których dotacja umożliwiła zakup budowli. Tablice te wciąż pozostają w tym samym miejscu, dziś w holu chińskiego domu kultury.
Przez następne trzy dekady Ostrovtzer shul było częścią żywej kultury żydowskiej, która funkcjonowała wzdłuż Spadiny i Kensington Market. Prosperował tu przemysł odzieżowy (choć często z fatalnymi warunkami dla pracowników) i dominowała kuchnia koszerna. Teatr oferował rozrywkę w jidysz (zanim nie przekształcił się w Teatr Burleski i Teatr Chiński w późniejszych latach). Ciesząc się rosnącym dostatkiem, wielu ze wspólnoty żydowskiej przeprowadziło się na północ do Foerst Hill, Bathusrt Avenue, albo rozproszyło na przedmieściach. Kongregacja ostrowiecka zmniejszyła się i opuściła Cecil Street w 1950 roku. Zgromadzenie zostało w końcu wchłonięte przez North York’s Shaarei Tefillah Congregation.
Źródło: Torontoist tłum. własne
W tym czasie “większość synagog w Toronto” - pisze Stephen A. Speisman w Żydzi Toronto: historia do 1937 r. - „była typu ziomkowskiego”, to znaczy były one etnicznie jednorodne i oparte na danym kraju, danej krainie lub – w przypadku Polaków – mieście pochodzenia. Tak było w przypadku kongregacji ostrowieckiej utworzonej w 1908 roku w centralnej części Toronto i nazwanej od miasta Ostrowiec znajdującego się w Polsce.
Budynek synagogi ostrowieckiej w Toronto, lipiec 2015, fot. W. Mazan |
Takie synagogi oparte na geografii były czymś więcej niż tylko zgromadzeniami modlitewnymi. Były wspólnotami, oferującymi możliwość spotkań towarzyskich z ludźmi o podobnym pochodzeniu. Były także de facto tzw. "settlement houses" opartymi na zaufaniu, gdzie lepiej ustosunkowani członkowie ułatwiali aklimatyzację nowym członkom często nie mającym środków do życia, poprzez nieoprocentowane kredyty, opiekę nad chorymi, pozyskiwaniem funduszy w okresie trudności gospodarczych. Kongregacja ostrowiecka swojej działalności pomocowej nowo przybyłym nadała oficjalną nazwą: Tifereth Israel Bikur Cholim Anshei Ostrovtze, co Gryfe tłumaczy jako „Chwała Izraelowi, poprzez opiekę nad chorymi, ludzie Ostrowca”.
Budynek synagogi ostrowieckiej w Toronto, lipiec 2015, fot. W. Mazan |
Początkowo jako maleńka kongregacja, Ostrovtker shul spotykała się w domach jej członków. Z czasem, i rosnącą liczbą członków, dążyła do zbudowania swojej własnej synagogi. Ale zakup kościoła na Cecil Street okazał się rozsądniejszym rozwiązaniem, więc zrobiono to poprzez wypróbowaną i sprawdzoną praktykę pozyskiwania funduszy ze sprzedaży siedzeń.
W 1924 r. budynek został odnowiony, aby nadać mu strukturę bardziej zgodną z funkcją i wyglądem synagogi. Wieża z dzwonnicą została zniżona i zastąpiona przez skromną kopułę. Otwarcie ostrowickiej synagogi zostało utrwalone zainstalowaniem dwóch ogromnych marmurowych tablic z wyrytym złotymi literami hebrajskim napisem dla uczczenia tych, których dotacja umożliwiła zakup budowli. Tablice te wciąż pozostają w tym samym miejscu, dziś w holu chińskiego domu kultury.
Spadina Street, Toronto, lipiec 2015, fot. W. Mazan |
Przez następne trzy dekady Ostrovtzer shul było częścią żywej kultury żydowskiej, która funkcjonowała wzdłuż Spadiny i Kensington Market. Prosperował tu przemysł odzieżowy (choć często z fatalnymi warunkami dla pracowników) i dominowała kuchnia koszerna. Teatr oferował rozrywkę w jidysz (zanim nie przekształcił się w Teatr Burleski i Teatr Chiński w późniejszych latach). Ciesząc się rosnącym dostatkiem, wielu ze wspólnoty żydowskiej przeprowadziło się na północ do Foerst Hill, Bathusrt Avenue, albo rozproszyło na przedmieściach. Kongregacja ostrowiecka zmniejszyła się i opuściła Cecil Street w 1950 roku. Zgromadzenie zostało w końcu wchłonięte przez North York’s Shaarei Tefillah Congregation.
fot. W. Mazan |
Źródło: Torontoist tłum. własne
środa, 9 września 2015
Iłżecka
Północno-zachodni narożnik rynku w Ostrowcu, wlot ul. Nowej (po lewej) i ul. Iłżeckiej (w głębi), fot. Jan Walarian Kołecki, 1937 rok [?] |
wtorek, 8 września 2015
Z pamiętnika Halperta
Pamiętnik Tadeusza Halperta -
„Pierwsze 72 lata mojego życia”
oprac. M. Gradoń, A. Orliński
„Szczekociński Rocznik Historyczny”
nr 1
Szczekociny 2013
str. 202-268
XXIII
Zbyt wiele już napisano o tragedii
Żydów, abym mógł dodać do tego coś więcej. Mogę jedynie
opowiedzieć o tym, co sam widziałem. W naszym małym miasteczku
Ostrowcu mordowanie Żydów zaczęło się trochę później niż
gdzie indziej. Przed zagładą Gestapo chciało ogołocić ich
całkowicie, skonfiskować wszystkie pieniądze, kosztowności i inne
przedmioty, dorobek całego ich życia. Dokonano tego szantażem,
obietnicami i groźbami. Pewnego dnia gestapowcy sprowadzili hordy
pijanych żołdaków z tzw. Armii Własowa, do pomocy w masowym
mordowaniu. Ukraińcy byli kompletnie zdemoralizowani. Tylko
nieliczni Żydzi starali się zbiec do lasu, reszta nawet nie
próbowała się bronić. Przechowaliśmy ich przez noc, ale nie
chciałem ryzykować życia mieszkańców domu, najbliższej rodziny,
naszych siostrzenic i uciekinierów, pozwalając im zostać. Tego, po
prostu nie dało się zrobić. Zginęliby oni i my razem z nimi.
Niektórzy znaleźli schronienie u przyzwoitych chłopów, niektórzy
zostali natomiast zamordowani przez innych chłopów, mających
nadzieję znaleźć przy nich parę dolarów.
Pewnego dnia B. [skrót od Bibsia –
pieszczotliwe określenie żony, czyli Marii Stefanii hr.
Wielopolskiej] i ja zobaczyliśmy kałużę krwi przed domem naszego
starego dentysty. Dwaj jego niedawni pacjenci, gestapowcy, wywołali
go i z zimną krwią zabili przed domem. Byli pacjentami przez trzy
lata i często nawet zapraszał ich do swego domu. Biedny doktor
Wacholder był pewien, że wkrótce zginie, pomimo że leczył
gestapowców. Nie więcej niż tydzień przed masakrą Żydów
poszedłem go zobaczyć i pocieszyć. Wyjął butelkę przedwojennego
francuskiego Chartreuse i rozmawialiśmy. Odmówiłem trzeciego
kieliszka mówiąc, że byłby to grzech pić więcej takiego dobrego
i rzadkiego trunku i że powinien go zatrzymać na inną okazję.
„Nie będzie innej okazji, czuję to” - zawołał. Nalegał,
byśmy skończyli butelkę.
[…]
XXVI
Gdy Niemcy odeszli, Żydzi, którzy
pozostali przy życiu, byli wolni. Jeden z czterech naszych
żydowskich „gości” był synem biednego kupca. Gdyby mógł,
pomógłby B. na pewno. Drugi był wybitnym neurologiem, naczelnym
lekarzem dużego szpitala. On także okazywał swoją wdzięczność
jak tylko mógł. Pozostali dwoje to dobrze znany warszawski prawnik
Józef Polikier i jego żona. Ukrywałem ich prawie pięć lat, nigdy
nie zapłacili mi ani grosza za utrzymanie (żaden z naszych
uciekinierów nie płacił), po wojnie nagle stali się komunistami.
Przed wojną Polikier zarabiał mnóstwo pieniędzy i z pewnością
komunistą nie był. Stał się nim z przyczyn praktycznych, jego
bratanek został komunistycznym wojewodą na Śląsku. Tam też
siedziałem w więzieniu. Gdy B. poszła prosić go o pomoc w
uwolnieniu mnie, przyjął ją na stojąco, odmówił pomocy i
poprosił, aby nie nachodziła go więcej. Wydawało się, że
zapomniał, że pięć lat ryzykowaliśmy naszym życiem, aby
uratować go i jego żonę. Prawdziwy dżentelmen, rzeczywiście.
[...]
wtorek, 1 września 2015
Młynówka
Rzeka Młynówka, w tyle zabudowania ulic Młyńskiej, Górzystej i Starokunowskiej, w centrum trójkątny dach synagogi, lata 30. XX w. fot. nieznany |
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Ostrovtzer Rav
Meir Jechiel Halsztok |
Ostrowiec – miasto chasydyzmu
[...]
Najmocniejszy wpływ na żydowski
charakter Ostrowca wywarł światowej sławy Meir Jechiel Halsztok,
który był ostrowieckim rabinem przez ponad czterdzieści lat. Ten
właśnie człowiek (żył w Ostrowcu, ale jego duch szybował w
niebie), bardziej niż ktokolwiek inny odcisnął piętno na
charakterze żydowskiego Ostrowca. […]
Całą bibliotekę napisano o
osobowości rabbiego Halsztoka, który przez wielu uważany był za
świętego. Przybył do Ostrowca jako młody człowiek i pozostał tu
do swojej śmierci w 1928 roku w wieku 77 lat. Wysoki, imponującej
postury, rabin Meir Jechiel był nieco ekscentryczny w ubiorze,
nosząc „spodak” [wysoki futrzany kapelusz] i futrzany kołnierz
nawet w lato. Miał niesamowicie bladą twarz i dzikie oczy, które
emanowały boskim blaskiem. Ponieważ nie zezwalał na publikowanie
swoich rękopisów, do dziś zachowało się tylko kilka jego prac,
które w dużej mierze zostały zachowane w przekazie ustnym.
Wiadomym było w całym Ostrowcu, że rabbi Meir Jechiel wiecznie
pościł i nigdy nie był widziany, żeby jadł publicznie. Zawsze
przed snem wypijał szklankę gotowanego mleka i prawie przez
czterdzieści lat praktykował ascetyzm w weekendy, szabasy i święta.
Żył prostym, surowym życiem i nosił swój płaszcz przywództwa z
pokorą i godnością, poświęcając całego siebie studiowaniu
literatury rabinicznej. Sceny radości, tańca i ekstatycznych
śpiewów, które są znanymi cechami chasydzkich zgromadzeń, były
raczej nieobecne na dworze Ostrovtzer Rav [ostrowieckiego rabina]. Tu
panowała umysłowość a nauka była głównym źródłem religijnej
egzaltacji. Pod wpływem ascetycznych zachowań rabina wielu
ortodoksyjnych mieszkańców Ostrowca przestawało jeść mięso i
żyli na diecie nabiałowej.
Rabin Meir Jechiel nie odziedziczył
swojego zawodu, nie był synem rabina ani potomkiem jakiegoś cadyka;
rozgłos jaki zyskał, osiągnął poprzez własny wysiłek. Jego
ojciec był piekarzem, prostym Żydem, który żył w małym polskim
miasteczku Szubinie [obecnie
województwo kujawsko-pomorskie]. Już we wczesnej młodości
Meir Jachiel zaczął zwracać uwagę jako niezwykle uzdolniony
talmudysta i gdy miał 17 lat został wybrany na rabina Skierniewic.
Chociaż był ojcem dwójki dzieci,
syna Jehezkela [Ezechiela] i utalentowanej córki, rabin Meir Jechiel
przez wiele lat zachowywał celibat, aż został wezwany przez swoją
żoną przed Beth Din [sąd rabiniczny] dla osądzenia swojego
postępowania. Rodzina rabina Meira Jechiela zawsze cierpiała
ubóstwo, co było spowodowane brakiem zainteresowania u niego
zdobywaniem dóbr doczesnych. Jego syn Jehezkel później został
rabinem Nasielska a jego córka została zaręczona z synem
chmielnickiego rabina.
Dobry i hojny z natury, ostrowiecki
rabin nigdy nie rządził żelazną ręką swoimi wyznawcami.
Przeciwnie, dzięki swojej łagodności i wyrozumiałości zdobywał
miłość i respekt całej społeczności. Kiedy członkowie
wspólnoty pojawiali się przed nim w sprawach sporów własnościowych
lub biznesowych, albo w Din Torah [spory w kwestiach religijnych], on
zawsze był przejęty, czując że takie drobne sprawy nie powinny
mieć znaczenia wobec studiowania Tory. Załagadzał małostkowe
kłótnie, nieszczęśliwy, że musi tracić czas na takie drobiazgi.
Miłosierny człowiek, poświęcał się dla dobra wspólnoty, zanim
pobierał swoje, niskie opłaty, wcześniej rozdzielał je wśród
biednych.
[...]
[...]
Resztki nagrobka na zbeszczeszczonym grobie ostrowieckiego rabina |
Źródło: "Ostrowiec. A monument on the ruins of an annihilated Jewish community" (zwana też księgą pamięci Żydów ostrowieckich). Tel Awiw 1971. s. 116-118, tłumaczenie W. Mazan.
sobota, 8 sierpnia 2015
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
Lokalizacja obozu pracy
Zdjęcie współczesne fot. Wojtek Mazan, 2015 / zdjęcie archiwalne fot. NN, 1943 lub 1944 |
Na czerwono zaznaczony został w przybliżeniu teren, na którym w latach 1943-44 funkcjonował obóz pracy dla Żydów |
niedziela, 5 lipca 2015
Ogród Skiowki
Źródło: zbiory Tadeusza Religi
środa, 24 czerwca 2015
Żydzi w AK
<<"Przysięgam walczyć o wolną i potężną Polskę, wykonywać rozkazy przełożonych, tak mi dopomóż Bóg". Żydzi w AK. Epizod z Ostrowca Świętokrzyskiego.>>
Alina Skibińska, Dariusz Libionka
"Zagłada Żydów. Studia i materiały"
nr 4 2008, str. 287-323
Abstrakt
Artykuł prezentuje wybór dokumentów z procesu z 1949 r. w którym wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Kielcach skazano trzech członków ZWZ-AK Obwodu Opatowskiego: Józefa Mularskiego, Leona Nowaka i Edwarda Perzyńskiego za udział w zamordowaniu w lesie koło Kunowa 12 Żydów z getta w Ostrowcu Świętokrzyskim. Dwie ciężko ranne osoby powróciły do getta, jedna z nich przeżyła wojnę (Szloma Icek Zwaigman) i po wyjeździe z Polski złożyła obszerną i szczegółową relację z tego wydarzenia. Relacja Zweigmana stała się podstawą śledztwa i aktu oskarżenia. Skazani na karę śmierci Mularski i Nowak zostali ułaskawieni i po 1956 r. wyszli z więzienia, podobnie jak trzeci skazany. Sprawę kończą kolejno: wyrok z 1957 r. ułaskawiający Józefa Mularskiego, następnie wyrok z 2000 r. przyznający mu wysokie odszkodowanie. Prezentowane materiały są nie tylko dowodem na to, że członkowie polskiego podziemia dopuszczali się zbrodni na Żydach, ale i na sposób funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości oraz Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, która ewidentnie prowadziła politykę tuszowania spraw w których sprawcami zbrodni byli Polacy. Problemy poruszane w tym artykule są słabo zbadanie nie tylko w polskiej historiografii. Prezentowane materiały procesowe pochodzą z Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.
[...]
29 stycznia 1949 r.
aresztowano dwóch mieszkańców Ostrowca: Leona Nowaka i Edwarda
Perzyńskiego. Podejrzanego Józefa Mularskiego, zamieszkałego
wówczas w Poznaniu, aresztowano 9 lutego 1949 r. Podstawą do tego
były zeznania Nowaka i Perzyńskiego oraz pierwsze zeznanie
Mularskiego, złożone w przeddzień aresztowania. Wszyscy trzej
osadzeni początkowo w areszcie śledczym Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego w Ostrowcu, a następnie (od 29 marca 1949 r.) w
więzieniu w Sandomierzu, byli byłymi żołnierzami ZWZ-AK Obwodu
Opatów. Mularski, pseudonim „Zapała”, „Krzysztof” (ur. w
1908 r.), był absolwentem studium nauczycielskiego. W konspiracji
działał od jesieni 1939 r., sprawował funkcję szefa referatu
organizacyjnego ZWZ, później kierował lokalnym Związkiem Odwetu,
brał udział w kilku akcjach dywersyjnych (przyp. 5). Nowak, ps.
„Rudy”, miał 36 lat, wykonywał zawód spawacza i ślusarza,
ukończył trzy oddziały szkoły podstawowej, pracował w Zakładach
Ostrowieckich. W 1943 r. został aresztowany przez gestapo i do końca
wojny przebywał w obozach koncentracyjnych, najpierw w KL Auschwitz,
następnie w Mauthausen (przyp. 6). Perzyński, ps. „Rawicz” (ur.
1920), z zawodu spawacz, ukończył siedem klas szkoły powszechnej,
również był podkomendnym Mularskiego (przyp. 7). W czasie
aresztowania wszyscy byli członkami Polskiej Zjednoczonej Partii
Robotniczej.
[…]
Samo śledztwo prowadzone
było w sposób rutynowy. Dość typowa była też strategia
oskarżonych. […] Mularski obciążał zarówno swoich
przełożonych, którzy jakoby mieli wydać rozkaz pozbycia się
Żydów, jak również kolegów i podkomendnych. Przede wszystkim
nieżyjącego Mieczysława Wąsa, pseudonim „Rogacz” - członka
ZWZ-AK, dowódcę oddziału dywersyjnego Obwodu Opatów, a wreszcie
dowódcę oddziału partyzanckiego AK. Ten nie mógł się bronić –
zginął 6 lipca 1943 r. (przyp. 10). Gdyby nie to zostałby z
pewnością aresztowany, jako że jego udział w morderstwie nie
budzi wątpliwości. […]
Z zeznań oskarżonych
oraz z zeznań i relacji żydowskich (Cwajgmana, Szermana, Moszka
Singera i Leona Rozenblata (przyp. 11) można odtworzyć sekwencję
zdarzeń prowadzących do zbrodni. W listopadzie 1942 r. kilku Żydów
pracujących na terenie Huty Ostrowiec, należących do grupy
konspirującej młodzieży, nawiązało kontakt z Nowakiem należącym
do lokalnych struktur polskiego podziemia. Ten, po konsultacjach ze
swym znajomym (zwierzchnikiem?) Mularskim, zaczął ich mamić
możliwością wstąpienia do oddziały AK. Początkowo, jak się
wydaje, celem Polaków było wyciągnięcie od Żydów środków
finansowych. Jednak gdy kilkunastu zdeterminowanych Żydów znalazło
się w lesie w pobliżu Bukowia, a ich pobyt zaczął się
przedłużać, sprawa stała się poważna. Nie istniała żadna
realna możliwość wykorzystania ich w działalności bojowej –
można domniemywać, że zgody nie wydałoby ani dowództwo Okręgu,
ani Obwodu AK. Żadnych działań partyzanckich w tym okresie na
terenie obwodu przecież nie prowadzono – twierdzenia Mularskiego,
że wyprowadzenie Żydów z getta miało nastąpić w porozumieniu z
dowództwem Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK jest bardzo wątpliwe
(uciekinierów z gett rekrutowała natomiast powstająca partyzantka
komunistyczna). Nie można było myśleć o włączeniu Żydów do
działalności partyzanckiej, gdyż oddziałów partyzanckich jeszcze
nie było. Była to raczej samodzielna inicjatywa ludzi żądnych
łatwego zysku. Jak pokazują zeznania żydowskie, zadano sobie wiele
trudu, by upewnić przyszłe ofiary, że mają do czynienia z
przedstawicielami podziemia wysokiego szczebla. Gdy okazało się, że
nie można liczyć na dalsze zdobycze materialne, zaś Żydzi
traktują sprawę poważnie, zdecydowano się ich wymordować i tym
samym rozwiązać problem. Kto wydał taką decyzję? Wydaje się, że
inicjatorem był Mularski, musiał mieć w grupie autorytet, choćby
z tego powodu, że niedawno odbył miesięczny kurs dywersyjny w
Warszawie. Sam jednak w zbrodni udziału nie brał. Posłużył się
swoimi podwładnymi, w tym zamieszanymi w sprawę „wyciągnięcia”
Żydów z getta członkami placówki AK w Kunowie. Co w tej sprawie
dodatkowo bulwersujące, to fakt zaprzysiężenia Żydów na członków
AK bezpośrednio przed ich wymordowaniem. […]
Zbrodnia w
lesie koło Bukowia nie była jedyną na terenie Kielecczyzny, w
której sprawcami mordu na Żydach byli członkowie polskiego
podziemia niepodległościowego. Niektórzy z nich byli po wojnie
osądzeni za te czyny (przyp. 21). Przypadki zabijania Żydów pod
sam koniec okupacji lub już po jej zakończeniu niejednokrotnie
spowodowane były zamiarem „usunięcia” świadków innych zbrodni
popełnionych na osobach żydowskiego pochodzenia. Taki przypadek
miał miejsce również w Ostrowcu Świętokrzyskim. „W dniu 12
marca 1945 r. dokonano napadu na mieszkanie Fajgi Krongold. W mieście
krążyły pogłoski, iż posiada ona listę Polaków, którzy w
okresie okupacji w różny sposób przyczynili się do śmierci
ostrowieckich Żydów. Dwóch młodych ludzi, podobno byłych
żołnierzy AK, weszło do mieszkania Felicji Kwiatkowskiej vel F.
Krongold z zamiarem zabrania tej listy. Wewnątrz zastali jednak
kilkanaście osób i w powstałym zamieszaniu otworzyli ogień
zabijając cztery osoby i raniąc kilka innych” (przyp. 22) Czy
zbrodnia ta wiąże się w jakikolwiek sposób z wydarzeniami z 9
lutego 1943 r., nie możemy w chwili obecnej orzec (przyp. 23).
[...]
Przypisy:
5. - Informacje za:
Wojciech Bordzobohaty, „Jodła. Okręg radomsko-kielecki ZWZ-AK”,
Warszawa 1984, s. 166, 168, 170. W tym opracowaniu figuruje jako
podchorąży. Wszystkie informacje w przypisach na temat struktury
organizacyjnej Obwodu Opatów ZWZ-AK pochodzą z tego opracowania.
[…]
6 – W
opracowaniach dotyczących kieleckiej ZWZ-AK nie figuruje.
7 – Perzyński
brał udział w akcji uszkodzenia mostu na rzece Kamiennej w Ostrowcu
11 IX 1942. Wedle Bordzobohatego kierował tą akcją, a brał w niej
udział Mularski (op. cit. s. 171). […]
10 –
Bordzobohaty, op.cit. s. 171-172.
11 – Dwaj ostatni
to świadkowie powołani przez oskarżenie, byli mieszkańcy
Ostrowca] a także relacji spisanej przez mieszkańca getta w
Ostrowcu Mendla Welmana [przyp. 12 – AŻIH, 301/3055, Relacja
Mendla Welmana, 3 I 1948. Autor relacji nie znał nazwisk Polaków,
słyszał tylko, że jeden z nich mieszka nadal w Ostrowcu.
21 – Zob. Alina
Skibniewska i Jakub Petelewicz, Udział Polaków w zbrodniach na
Żydach na prowincji regionu świętokrzyskiego, „Zagłada Żydów.
Studia i materiały” 2005, nr 1, s. 114-147.
22 – W. R.
Brociek, A. Penkalla, R. Renz, Żydzi ostrowieccy. Zarys dziejów,
Ostrowiec Św. 1996, s. 117.
23 – Osoby oskarżone o ten mord i skazane przez sąd w Radomiu na karę śmierci nie są wymienione w aktach omawianej tu sprawy karnej.
23 – Osoby oskarżone o ten mord i skazane przez sąd w Radomiu na karę śmierci nie są wymienione w aktach omawianej tu sprawy karnej.
I. Mówią świadkowie
Relacja Szlamy Icka
Cwejgmana [Zweigmana], rękopis, t. 182, k. 48-67, bd.
Trzeciego
lutego dostaliśmy list z sztabu, że 4-go lutego o godz. 5-ej
wszyscy mają być w melinie, gdyż odbędzie się przysięga, a
potem wymarsz. Przed wymarszem dostarczyliśmy żądaną listę z
nazwiskami i imionami uczestników grupy w dwóch egzemplarzach.
Mówione było, kto nie będzie obecnym już nigdy nie odejdzie. Na
umówiony czas wszyscy się stawili, nawet zraniona Dorka Binental.
Nie została jednak dopuszczona do przysięgi pod wymówką, że w
gecie ma lepsze warunki do wyleczenia ręki, i za to pójdzie
następną osiemnastką. Przy przysiędze widziałem dokładnie
kapitana gdyż nie nosił ciemnych okularów jak przy spotkaniach z
nami. Poznałem że to jest Mularski były porucznik wojsk polskich,
były urzędnik P.K.U. (przyp. 31 – Mularski pisał w swoich
wspomnieniach, że w 1939 r. pracował w dziale mechanicznym jako
pracownik laboratoryjny w Zakładach Starachowickich) w Ostrowcu,
były gracz piłki nożnej byłego Policyjnego Klubu Sportowego
(P.K.S.) i absolwent seminarjum nauczycielskiego w Ostrowcu. Był
również obecny Leon Nowak, jeden tytułowany porucznikiem i dwóch
łączników z Ostrowca, wszyscy trzej o nieznanych mi nazwiskach, co
kilkakrotnie byli z Nowakiem na spotkaniu z nami w gecie. Kapitan
Mularski przeczytał nam przysięgę, którą miał napisaną na
papierze i również odpowiedź. Dał nam parę minut do namysłu, a
potem spytał się czy jesteśmy gotowi wziąć na siebie ten
obowiązek. Jednogłośnie odpowiedzieliśmy: tak. „Prawa ręka z
dwoma wystawionymi palcami do góry” brzmiał rozkaz kapitana.
Rozkaz wykonano. A potem, powtórzcie słowo za słowem: przysięgam,
przysięgam powtórzyliśmy i.t.d. „Przysięgam walczyć o wolną i
potężną Polskę, wykonywać rozkazy przełożonych, tak mi dopomóż
Bóg” (przyp. 32 – Nie był to właściwy tekst przysięgi), była
treść przysięgi. Odpowiedź kapitana była: „przyjmujemy was w
nasze szeregi, wszystkie rozkazy mają być wykonane, za każde
uchybienie grozi kara śmierci, gdyż więzień nie mamy”.
Rozdzielono
między nami wódkę (bimber) i po kawałku chleba. […] Czekaliśmy
znowu kilka dni, aż czterech się rozchorowało i z wysoką
temperaturą udali się do geta. W poniedziałek 8-ego lutego
dostaliśmy wiadomość, że następnego dnia z pewnością
wymaszerujemy. Radość panowała nadzwyczajna. Na umówiony czas
było nas tylko 14-tu.
Na miejsce
przybyli: porucznik, dwaj łącznicy co stale przychodzili z Leonem,
Leon Nowak i Zygmunt. […] wszyscy zjedliśmy kolację. W pierwszej
izdebce było 5-ciu naszych chłopaków i ich pięciu, a reszta
naszej grupy była zajęta pakowaniem koców w drugiej izdebce.
Niczego się nie spodziewając usłyszałem strzały i wołanie
jednego z grupy: oh! Mogiła bratnia! Spojrzałem się w lewo w
kierunku I-ej izby, było cicho już i ciemno, gdyż z huku strzałów
karbidówka zgasła. W przejściu między pierwszą i drugą izbą z
wyciągniętymi rewolwerami w rękach ujrzałem Nowaka z drugim
celujących jeden do mnie a drugi do innych. Na moje pytanie:
dlaczego nam się to panowie należy? Nowak odrzekł: cicho, cicho.
Strzał i kula przeszyła moje ubranie lekko zadrapując moją lewą
pierś. Upadłem udając trupa. Padając wpadłem górną częścią
ciała w korytarz wielkości 60 na 60 cm. W tym samym korytarzu
długości około 4-ch metrów (miał służyć jako drugie wyjście
ale nie dokończone) ulokował się jeden z grupy im[ieniem] Tolek
Nasielski. Ktoś z bandytów dał rozkaz: „posegregować ich
wszystkich”. Zaraz potem dostałem kulę w gębę, przebijając
usta utkwiła pod skórą, wryta częściowo w kość jakieś dwa
centymetry nad skronią.
Potem Zygmunt z
L. Nowakiem uklękli blisko mnie i zaczęli ostrzeliwać wspomnianego
Nasielskiego mówiąc jeden do drugiego „daj mu między nogi”.
Nie mieli warunków dobrego ostrzeliwania, gdyż korytarz był długi
a pod koniec nieco skręcony. Na to użyli około 20 kul
rewolwerowych. Mnie widocznie nie posądzili, że żyję, bo z ust i
gęby leciała mi krew. Po tem zaczęli opuszczać norę. Wtem jeden
z postrzelonych zaczął wołać: światło mi dajcie, dajcie mi
światło, a drugi jęczeć. Nowak z kimś się wrócili i przy
świetle kieszonkowych lamp elektrycznych dodali po dwie kule mówiąc:
masz sk...y synie światło. Wtedy już opuścili norę na dobrze,
ale po kilku minutach rzucali granat na wejście do nory, widocznie
aby zatrzeć wszelkie ślady. To im się nie udało. Może po pół
godzinie, zraniony tylko w pośladek Nasielski wysunął się z
korytarza, wołając imiona chłopców co wpierw dali znaki życia.
Nikt mu nie odpowiedział. Ja nie chciałem mu dać znać, że żyję,
gdyż się bałem, czy nie oni stoją nazewnątrz i jak pierwszym
razem, wrócić i nas dobić tak samo jako zrobili z dwoma powyżej
wspomnianymi. Uważałem nie tylko za obowiązek osobisty przeżyć,
tylko za ogólny również, bo po paru dniach miała wyruszyć część
następnej osiemnastki. Mord został wykonany po 6-ej wieczorem dnia
9-go lutego 1943 roku. Całą noc przeleżałem razem z trupami, nad
ranem udałem się do geta. […]
Po
zlikwidowaniu geta w 31-ym marca 1943 roku, przesłany zostałem do
obozu do Bliżyna koło Skarżyska. Tam spotkałem się z ludźmi co
pracowali wpierw na placówce niemieckiej niedaleko miejsca zbrodni.
Chłopcy ci byli z Kunowa i spotykając się z znajomymi Polakami z
Kunowa opowiedzieli im, że policja polska i straż pożarna z Kunowa
byli w wąwozach na miejscu zbrodni, ściągnęli ubrania od
zastrzelonych, a potem górną część meliny rozbili kilofami
zagrzebując tym samym trupów. Miejsce w którem popełniona została
zbrodnia znajduje się między Udzicowem (Udziców) górnym a
Bukowiem (Bukowie) koło osady Kunów. Kunów znajduje się 9 km na
północny zachód od Ostrowca, na drodze do Radomia. Dokładnie
wskazać miejsce może również Józef Szwajcer albo jego brat
Feliks […]
W roku 1945-tym
Chanina Szerman był w Ostrowcu i chciał tę sprawę oddać w ręce
władz, ale prezes komitetu żyd[owskiego] w owym czasie go odradzał,
gdyż jak się wyraził boi się zemsty na ludność żydowską. […]
Zraniona Dorka
Binental udała się pod koniec marca 1943 roku do Warszawy, aby
wziąć udział w powstaniu w geta warszawskiego, i od tego czasu
ślad za nią zaginął.
Tolek Nasielski
udał się na aryjską stronę i też zginął bez śladu.
[...]
Imiona i nazwiska
zastrzelonych i poranionych, rękopis Szlamy Icka Cwejgmana, t. 182,
k. 47, bd.
Majer Lejbuś
Worcman, Icek Kenig, Abus Kudłowicz, Rywon Jakubowicz, Josek
Frydland, Alek Glat, Dawid Grojskop, Moten Wajnsztok, Lejbuś Mauer,
Szlama Szerman, Maljech Brafman, Kelman Grynberg. Poranieni: Tolek
Nasielski i ja Szlama Icek Cwajgman.
Źródło: Zagłada Żydów
Subskrybuj:
Posty (Atom)