Jerzy Mazurek
„Józek, co robisz?”. Zbrodnia na Żydach popełniona przez AK we wsi Kosowice”
[w:] „Zagłada Żydów. Studia i
materiały”
Pismo Centrum Badań nad Zagładą
Żydów IFiS PAN nr 7
Warszawa 2011, str. 395-421
[...]
Na terenie parafii momińskiej
rozegrała się także część tragedii Żydów polskich. O pomocy
udzielanej prześladowanym Żydom przez mieszkańców parafii trudno
coś powiedzieć. Wiemy, że na poddaszu swojego domu w Kosowicach
Wanda Przeobrażeńska przechowywała przez kilka tygodni rodzinę
Langerów z Ostrowca Świętokrzyskiego. O innych podobnych
przypadkach, jeśli nawet wystąpiły, niewiele nam wiadomo.
Największa tragedia wydarzyła się natomiast w kwietniu 1943 r.,
kiedy to członkowie AK (z placówki Momina) zamordowali pięcioro
bezbronnych Żydów, w tym kobietę i dziecko, którzy zatrzymali się
w domu Józefa Machuli (1885-1950) w Kosowicach.
Kim byli zamordowani? Niestety, nie
znamy ich danych personalnych. Dokumenty zostały zabrane i
zniszczone przez morderców. Wiemy jedynie, że wśród zabitych była
czteroosobowa rodzina: lekarz w wieku 40-45 lat, jego żona w wieku
35-40 lat oraz dwójka dzieci – osiemnastoletni chłopiec i
dziesięcioletnia dziewczynka. Śladu wskazującego, że rodzina
mogła pochodzić z Sienna, niewielkiego miasteczka położonego na
północ od Ostrowca Świętokrzyskiego, nie udało się potwierdzić.
Najbardziej prawdopodobne jest jednak, że ofiary to mieszkańcy
Ostrowca, tym bardziej że z tego właśnie miasta pochodził piąty
zamordowany, który był znany w parafii momińskiej przed drugą
wojną światową. Niestety jego nazwiska również nie znamy, w
okolicy nazywano go Lejbusiem albo Łajbusiem. Wraz ze swym ojcem
zajmował się skupem bydła od okolicznych chłopów, a także
dzierżawił sady, z których owoce sprzedawał następnie na targu.
Pochodził z Łagowa, ale w okresie kontaktów z mieszkańcami
parafii momińskiej mieszkał w Ostrowcu Świętokrzyskim. Był
młody, mógł mieć około 25 lat.
[…]
Do tragedii w Kosowicach doszło w
okresie wzmożonej walki podziemia AK-owskiego z tzw. bandytyzmem,
symbolizowanej właśnie przez Sągajłłę [Witold Sągajjło
„Sulima”, 1910-1998, w latach 1941-1944 komendant Obwodu Opatów
ZWZ-AK]. Walka z napadami rabunkowymi, które rzeczywiście od 1941
r. osiągnęły rozmiary plagi społecznej, dla niektórych była
jednak okazją do rozprawienia się z ludźmi o odmiennych –
zazwyczaj lewicowych – poglądach. […]
Walka z tzw. bandytyzmem stanowiła
śmiertelne niebezpieczeństwo dla Żydów. Bardzo często posądzano
o ten proceder właśnie ukrywających się Żydów, którym udało
się uniknąć zagłady. „Stefański wprawdzie nie mówił mi –
zeznał Leon Dąbrowski, uczestnik zbrodni w Kosowicach – że
został obrabowany przez grupę żydowską przy użyciu broni, nie
słyszałem również o jakimkolwiek innym napadzie dokonanym przez
Żydów, byłem jednak przekonany, że Żydzi po ucieczce z getta
trudnią się bandytyzmem [sic!]” [przyp. 20 – AIPN Ra,
29/108, Protokół przesłuchania podejrzanego z 28 II 1956 r., k.
206.]. Z kolei Jan Szpinek, kierownik referatu II (wywiad) w
Podobwodzie Ćmielów (kryptonim „300”), sądzony po wojnie za
wydanie rozkazu likwidacji siedmiorga obywateli polskich narodowości
żydowskiej, przebywających w miejscowości Goździelin (gm.
Bodzechów), powiedział: „Jeśli zaś chodzi o kwestię żydowską,
obecnie daty nie pamiętam, wyszło zarządzenie dowództwa obwodu
[opatowskiego – J.M.] do wszystkich członków placówek, by
patrolowali swoje tereny i likwidowali ukrywających się Żydów,
którzy rzekomo mieli dokonywać kradzieży” [przyp. 21 – AIPN
Ki, 9/124, t. 1, Protokół przesłuchania podejrzanego z 25 II 1951
r., k. 255; zob. także akta z procesu: ibidem, t. 4, k. 51-53, 55,
94-101, 169-171.].
O prześladowaniach Żydów przez
żołnierzy AK na terenie parafii momińskiej wiemy z akt śledczych
i procesowych oraz informacji Tadeusza Kality, który w czasie
okupacji był członkiem sekcji specjalnej AK, a od 1952 r. tajnym
współpracownikiem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego
(PUBP), występującym pod pseudonimem „Spóźniony”. Z donosów
tego ostatniego i zeznań oskarżonego Dąbrowskiego wiemy, że
najbardziej zaangażowani w proceder tropienia Żydów byli Antoni
Cichocki i Józef Kotwa.
Lejbuś, wykorzystując dawne
kontakty, próbował przechować się u znajomych gospodarzy. Z
zeznań świadka Jana Olecha, mieszkańca Stryczowic, wiemy, że
ukrywał się między innymi u Jana Woźnicy. Za udzielone
schronienie Woźnica został pobity przez członków AK, dlatego
Lejbuś przeniósł się do Worowic, wsi położonej nieopodal
Stryczowic. Wytropił go tam jednak Kotwa i – przy udziale
Cichockiego – ograbił z pieniędzy (około 60 dolarów), a
następnie zamierzał „zlikwidować” go w tzw. dołach
stryczowskich. Lejbuś podczas drogi na miejsce kaźni uciekł, o
czym Kotwa poinformował kolegów, późniejszych współoskarżonych.
[…]
W odróżnieniu od porachunków
politycznych mord w Kosowicach był więc typowym mordem na tle
etnicznym. Jak do niego doszło? Trudno dokładnie odtworzyć
sekwencję zdarzeń, gdyż oskarżeni w czasie śledztwa i procesu
wielokrotnie zmieniali swoje zeznania. Rozkaz likwidacji Żydów,
„gdziekolwiek będą się znajdować”, wydał – jak zeznał
Dąbrowski – dowódca drużyny AK w Stryczowicach, Cichocki. Był
to wynik wcześniejszych decyzji i ustaleń, jakie zapadały po
nabożeństwach, przed kościołem w Mominie. Dąbrowski, któremu –
jak sam twierdził - powierzono wykonanie tego zadania, zobowiązał
członków sekcji AK, aby w przypadku pojawienia się Żydów
natychmiast mu o tym zameldowali. Po otrzymaniu takiego meldunku
Dąbrowski zawiadomił podległych Pytlakowi członków sekcji
specjalnej: Henryka Przygodę, Stanisława Sobczyka i Jana
Kaczorowskiego, a także nienależącego do sekcji Józefa Kotwę.
Tymczasem wiosną 1943 r. Żydzi
ukrywający się na terenie parafii momińskiej, świadomi grożącego
im niebezpieczeństwa, postanowili zmienić miejsce swego pobytu.
Dokąd zamierzali się przenieść? Pewne przesłanki wskazują, że
w okolice wsi Podszkodzie [przyp. 28 – W miejscowości tej Andrzej
Śliwka przechowywał i uratował od zagłady Rachmila Weitmana,
Sztaję Zweiman i Fajsę Herszek. Zob. Jan Nowak, „Wieś w akcji
pomocy Żydom w okresie okupacji”, „Rocznik Dziejów Ruchu
Ludowego” 1970, nr 12, s. 350. Niestety w tej samej wsi Niemcy
rozstrzelali wdowę Golcową i ukrywanych przez nią Żydów.
Wspomina o tym Irena Górska-Damięcka, która w czasie okupacji
ukrywała się wraz z mężem we wsi Podszkodzie. Zob. eadem,
„Wygrałam życie” Pamiętnik aktorki, Warszawa 1997, s. 123]. Pomni wcześniejszych doświadczeń, przechodzili obrzeżami
Stryczowic, starając się uniknąć kontaktu z ludźmi. Wczesnym
rankiem, na parę godzin przed zbrodnią, odwiedzili swego dawnego
znajomego Piotra Gruszkę, od którego matki Lejbuś dzierżawił
przed wojną sad. Prosił on gospodarza, aby „dał mu i jego
kolegom kawałek chleba, gdyż są głodni”. Piotr Gruszka
zaproponował, aby chwilę poczekali, gotuje bowiem właśnie
śniadanie, będą więc mogli zjeść coś ciepłego. „Lejbuś –
zeznał po wojnie Gruszka – na moją propozycję się nie zgodził,
gdyż jak mi powiedział, nie może u mnie długo przebywać,
ponieważ jest ścigany. Przez kogo jest ścigany, nie powiedział
mi, ja się też nie pytałem”.
Następnym miejscem, który odwiedziła
pięcioosobowa grupa Żydów, był dom Jana Jańca, zwanego na wsi
Zugajem – od nazwiska jego ojczyma. Zwrócili się do gospodarza z
pytaniem, czy nie przyjąłby na przechowanie dziewczynki, której ze
względu na wiek trudno było dotrzymać kroku dorosłym. Niestety, o
pobycie Żydów w zagrodzie Zugaja dowiedział się kopiący w
sąsiedztwie studnię Olech, członek AK. Przestrzegł on
Jańca-Zugaja, aby nie ukrywał Żydów, gdyż może mieć z tego
powodu kłopoty – a następnie złożył Dąbrowskiemu meldunek.
Uczestnicy mordu, uzbrojeni w broń
krótką, zebrali się w Stryczowicach, gdzie doszła ich wieść, że
Żydzi udali się do domu Machuli w Kosowicach. W tym właśnie
momencie, jak można przypuszczać, dowodzenie całą akcją przejął
od Dąbrowskiego dowódca sekcji specjalnej Sobczyk. Śpiesznym
krokiem przemieścili się pod wskazaną posesję, a następnie
wtargnęli do mieszkania z okrzykiem „ręce do góry” i zaczęli
strzelać do znajdujących się tam Żydów. Ponieważ dom Machuli
składał się z jednej izby, do której wchodziło się wprost z
dworu, mordercy po kolei wpadali do domu i oddawali strzały.
Pierwszy otworzył ogień Kotwa, po nim zaczęli strzelać
Kaczorowski i Sobczyk. Z mieszkania zostali tymczasem wyprowadzeni
gospodarze; zamknięto ich w chlewiku. Do bezbronnych Żydów nie
strzelał Dąbrowski, który wszedł do mieszkania, gdy już wszyscy
byli zabici, oraz prawdopodobnie Przygoda (tu zeznania są
sprzeczne). Wiadomo jedynie, że podczas egzekucji najbardziej
bezwzględny okazał się Kaczorowski – to on zastrzelił kobietę,
a także dziewczynkę, którą wyciągnął spod łóżka.
[…]
Sprawcy zbrodni zgodnie potwierdzili,
że u pomordowanych nie znaleziono broni ani rzeczy, które mogły
pochodzić z rabunku. Mimo to ofiary obrabowano nie tylko z
pieniędzy, ale także z garderoby: butów, płaszczy itp. Za
udzielone informacje chustkę zamordowanej miał otrzymać Olech,
płaszcz jednego z zabitych – jak zeznał Sobczyk – nosił
Cichocki. […]
Kilka godzin po zabójstwie na
polecenie członków AK Machula pogrzebał zwłoki zamordowanych w
Kosowicach Żydów w nieużywanym dole na ziemniaki. Spoczywają tam
do dziś, gdyż po wojnie nie ekshumowano ciał pomordowanych. […]
Wiedza o tym, co wydarzyło się w
kwietniu 1943 r. we wsi Kosowice, przez kilkadziesiąt lat nie wyszła
poza lokalną społeczność. Funkcjonowała tylko w świadomości
mieszkańców wsi i okolic, przybierając niekiedy formę domysłów
i spekulacji. Organy ścigania wszczęły dochodzenie po informacjach
od agenta Kality.
[…]
Wyrok został ogłoszony 8
października 1956 r. Kaczorowskiego i Kotwę sąd skazał na kary po
6 lat więzienia, a Sobczyka na karę 5 lat więzienia. Jednocześnie
na mocy amnestii z 2 sierpnia 1945 r i 22 lutego 1947 r. złagodził
wyroki Kaczorowskiemu i Kotwie do 2 lat i 3 miesięcy, Sobczykowi zaś
do 1 roku 10 miesięcy i 15 dni więzienia. Ponadto ostatniemu na
mocy amnestii z 27 kwietnia 1956 r. darował karę w całości. Sąd
uniewinnił Dąbrowskiego, gdyż uznał, że bezpośrednio w mordzie
nie uczestniczył, skoro przybył na miejsce w momencie, gdy
wszystkie ofiary zostały już zastrzelone.
[...]
Po przełomie ustrojowej 1989 r. część
uczestników zbrodni najwidoczniej uznała, że o wydarzeniach tych
nikt tu już nie pamięta, tym bardziej że doczekali się tymczasem
awansów i odznaczeń; o ich bohaterskich „czynach” można było
nawet przeczytać w książkach [przyp. 52 – Sułowski, „U
podnóża Gór Świętokrzyskich...”, s. 73, 83, 89. Ostatnio zob.
Dominika Leszczyńska, „Leszek Mądzik. Podróż”, Rzeszów
2009]. W ich biogramach trudno znaleźć jakiekolwiek odniesienia do
opisywanych tu wydarzeń, wręcz przeciwnie: można mieć wrażenie,
że byli niesłusznie represjonowani. Stąd wiodła już tylko droga
na pomnik, który wywołał tyle kontrowersji [przyp. 54 – znalazły
się na nim nazwiska Antoniego Cichockiego, Leona Dąbrowskiego i
Jana Kaczorowskiego.]. Jedynie Sobczyk – jak się wydaje – zerwał
wszelkie kontakty z przeszłością oraz z dawnym środowiskiem.
[...]
|
Fragment pomnika poświęconego m.in. żołnierzom AK w Mominie |
|
Kosowice, kwiecień 2017 r.
|