niedziela, 28 lutego 2021

Kirszenbaumowie

Rojza i Izrael Kirszenbaum, Ostrowiec, pocz. XX w. [?]

Dowiedz się na temat rodziny Kirszenbaumów (ang.) 
Dzięki uprzejmości / Thanks Neil Dukas

sobota, 27 lutego 2021

Barbara Reńska

 

Barbara Reńska

REŃSKA Eugenia Barbara, zamężna Zagórska (29 VIII 1909 Ostrowiec Świętokrzyski - 14 VI 1975 Londyn), aktorka, reżyser. Była żoną Wacława Zagórskiego. Ukończyła filologię klasyczną na Uniw. Warsz. i podjęła pracę nauczycielską; równocześnie studiowała w PIST, który ukończyła w 1935. Debiutowała 20 VIII 1935 w roli Bianki ("Stare wino") w T. Narodowym. Następnie występowała w T. Wołyńskim im. Słowackiego (1935-37) i w T. Miejskich w Łodzi (1937-39); jesienią 1938 z zespołem łódz. była w Gdańsku. W tym okresie grała takie role, jak: Tessy ("Jutro pogoda"), Helena ("Most"), Nike Napoleonidów ("Noc listopadowa"), Obywatelka Sława ("Gałązka rozmarynu"). L. Kielanowski pisał, że zwracały uwagę "jej pełna wyrazu sylwetka, dźwięczny melodyjny głos i inteligentne prowadzenie dialogu".

W czasie okupacji niem. działała w konspiracji: współpracowała z tajną Radą Teatr., kierowała zespołem łączniczek i kolporterek socjalistycznej organizacji pn. Wolność, Równość, Niepodległość, prowadziła jej tajną drukarnię. W szeregach AK uczestniczyła w powstaniu warsz. (odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem AK i Medalem Wojska). Brała też aktywny udział w akcji pomocy Żydom; w 1973 przyznano jej za to izraelski medal Yad Vashem - Sprawiedliwy wśród Narodów Świata (numer 816). Po upadku powstania została wywieziona do niem. obozu jenieckiego.

 Po oswobodzeniu należała do zespołu T. Ludowego im. Bogusławskiego, który pod kier. L. Schillera występował w skupiskach pol. na Zachodzie (grała wtedy Druhnę w "Godach weselnych"). W 1946-48 była w zespole T. Dramatycznego 2 Korpusu; grała m.in. Dosię ("Skalmierzanki"), Gospodynię ("Wesele"). Następnie zamieszkała w Londynie i do końca życia była aktorką i reżyserem T. Polskiego ZASP; od 1961 prowadziła Laboratorium Teatr. Młodych. Konieczność pracy zarobkowej sprawiła, że rzadko występowała na scenie; ważniejsze jej role z tego okresu, to: Ewa ("Displaced Person"), Matka ("Skrzypcowa dusza"), Matka ("Głupi Jakub"). Reżyserowała m.in. "Dwa teatry", "Sędziów", "Ich czworo". Najwięcej czasu poświęcała pracy pedag.; "umiała przekazywać swym uczniom wiele swych umiejętności i przelewać w nich swój entuzjazm. Daleka od efekciarstwa, wpajała w nich miłość do prawdy w sztuce" (Kielanowski).

Źródło: Barbara Reńska ::: Osoby ::: Encyklopedia teatru polskiego




wtorek, 16 lutego 2021

Pro Domo Nostra


„Pro Domo Nostra” 
praca zbiorowa
Akademickie Koło Ostrowiaków
Warszawa 1929


Dr. Józef Bero
„O poszukiwaniu złóż węglowych w dolnie rzeki Kamiennej (początek w. XIX)”

s. 70-71
Po trzecim zaborze Ostrowiec wraz z całą ziemią radomską przypadł w udziale Austrii. […] Austria potrzebowała dużych środków na wojny włoskie z „buntownikami francuskimi” i dlatego wyciskała z naszych prowincji, co się tylko dało. W tych mizernych warunkach gospodarczych wszyscy, bez różnicy stanu tak byli łapczywi na grosz, na nowe źródła dochodu, jak słynne „gubernium” austriackie, które w swojej zachłanności podatkowej nie oszczędziło nawet świeczek szabasówek, palonych przez starozakonnych w dzień szabasu.
Otóż w tych ciężkich czasach, w roku 1808, p. Dobrzański, właściciel Szewny i wielu innych wsi i folwarków, aż podskoczył z radości, kiedy się dowiedział od rządcy, że woda deszczowa w czasie potężnej burzy oderwała wielką „grębę” w wąwozie bukowskim (Bukowie) i odsłoniła na stromem zboczu góry pas czarnego węgla. […]

s. 75-76
        Tymczasem nadspodziewanie zjawili się u niego dwaj żydkowie: Moszek Krochmal z Ostrowca i Josek Halberstam z Kunowa z kilku dużemi bryłami prawdziwego, czarnego węgla, wykopanemi, jak twierdzili pod Kunowem. Pułkownik przyjął żydów bardzo dobrze, obiecał im dużą nagrodę w razie odnalezienia choćby najmniejszych złóż tego węgla, na razie jednak dał im zaledwie po kilkanaście złotych. Widocznie od razu podejrzewał nieczysty interes. Istotnie nie omylił się: wywiad, przeprowadzony przez rządcę w Ostrowcu i Kunowie ustalił, że żydkowie owi niedawno powrócili z Dąbrowy, a ekonom, wybadawszy wszystkich co rozsądniejszych chłopów w okolicy Kunowa, nic się nie mógł dowiedzieć o wykopaniu brył czarnego węgla. Sprawa była jasna: żydkowie załatwiając jakieś interesy w Dąbrowie, postanowili zrobić jeszcze jeden interes i przywieść do Szewny kilka brył czarnego węgla. 
        Wywiad był zrobiony poufnie.
        To też żydkowie, po kilku dniach zgłosiwszy się do pułkownika po odbiór dalszej nagrody, zastali go w prawdziwie szatańskim humorze; ot wprost dostali ultimatum: albo zostaną zaskarżeni do sądu o oszustwo, albo zgodzą się na wyliczenie 50 batów z ręki najtęższego parobka, albo wreszcie pobiegną kusem… odprowadzeni przez miłych piesków p. pułkownika. Moszek Krochmal wybrał 50 batów, a Halberstam, ufając rączości swoich nóg i pałki, wybrał bieg na przełaj w towarzystwie – powiedzmy – Brysia i Kudłatego (zacne imiona tych piesków nie dochowały się w aktach). Moszek dostał swoją porcję i nic wielkiego mu się nie stało, a zapewne rad był, że uniknął kilkumiesięcznego więzienia; gorzej było z Joskiem – ten pomknął początkowo, jak zając wprost przed siebie, ale za to pieski pomknęły, jak najlepsze harty. Przytrzymały Jozuego, nie zważając na jego krzyki i wymachiwanie pałką, narobiły mu dużo krzywdy. W rezultacie trzeba go było odwieźć do domu, długo kurować… a po pewnym czasie rozeszła się wieść, że żona Jozuego zwróciła się do sądu o rozwód, gdyż mąż po incydencie z węglem kamiennym, p. pułkownikiem i pieskami zaprzestał spełniania obowiązków małżeńskich i w ogóle bardzo stracił na humorze i wigorze. 
[…]


M. S. 
„Z listopadowych dni. (Wspomnienia z 1918 r.)”

s. 78-80
[…]
        Pierwsza rzecz, gdy się który na pierwszą lekcję spóźnił – była: co słychać w „kurierku” o Lwowie. Oto i razu jednego nie poszedłem do klasy, bo buty moje domagały się w obawie przed katastrofą, remontu. Łaciarz żydowski na obskurnym zydlu, wśród typowo semickiego zapachu, dłubał – a ja z bosemi nogami na połamanym krześle studiowałem namiętnie kuriera. A był to dzień zachwycający, jeżeli chodził o wieści ze Lwowa. […]
        W pauzę uderzył mię w klasie ruch. Dziwny to był ruch… coś jakby wzruszenie, zapał… zewsząd dolatywał gwar i tworzył nastrój pełen odświętnego charakteru chwili, jakaś świętość powagi biła dookoła.
- Coś się święci – pomyślałem.
- Idziemy do Lwowa! – rzekł któryś, gdym usta otworzył, by zasięgnąć języka.
- Na odsiecz – tłuc Ukraińców…
- Cała klasa – bez wyjątku.
- Naturalnie, że bez żydów – i t. d.
[…]
        Z uciechy patrjotycznej ściskamy swoje „mniejszości narodowe” w osobach Spirytusa (tak się nazywał) i Kestenberga. Ten ostatni winszuje nam i mówi żywo:
- Gdyby nie to, że wyjeżdżam do Palestyny, poszedłbym z wami koledzy, bo ja Polskę kocham i życzę jej szczęścia.
Podajemy mu ostentacyjnie rękę, ściskamy serdecznie.
- Żyd świnia – konkluduje na boku Bronek – ale ostatecznie chłop morowy.
- Można z nim wytrzymać – dorzuca któryś.
[…]

niedziela, 14 lutego 2021

Rosalie Abella

 

Rosalie Abella jako niemowlę w obozie dla wysiedleńców w Stuttgarcie.
Trzyma ją Zysla Krongold, jej babcia ze strony matki, z dwojgiem rodziców, Jackiem i Fanny Silbermanami, których pierworodny, dwuletni syn Julius miał należał do członków rodziny utraconych w wyniku Holokaustu.
1947. 

Tłumaczenie z angielskiego wybranych fragmentów artykułu (Google Translator): Justice Rosalie Abella: Doing justice to her father’s dream - The Globe and Mail

Rosalie Abella została zainspirowana do zostania prawnikiem po tym, jak nadzieje jej ojca na karierę prawniczą zostały zniweczone przez jego status Żyda w Polsce i imigranta w Kanadzie. Tej wiosny, pisze Sean Fine, sędzia Sądu Najwyższego wyruszył w podróż do swojej przeszłości.

Urodziła się w obozie dla uchodźców w Stuttgarcie, nieco ponad dwie godziny drogi od Norymbergi, gdzie stawiano przed sądem nazistowskich zbrodniarzy wojennych. A teraz, 70 lat później, sędzia Rosalie Abella z Sądu Najwyższego Kanady wróciła do miejsca, w którym jej ojciec rozpoczął własną karierę prawniczą - na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie - aby wygłosić przemówienie na temat procesów norymberskich, które ujawniły ogrom tego, co zrobili naziści. I nie spała całą noc. To będzie przemowa jej życia.

Na widowni wielu zostało naznaczonych podobnymi okropnościami. Prezes Sądu Najwyższego Rwandy Sam Rugege. Lord Dyson, drugi najwyższy sędzia w Anglii. Robert Badinter, były minister sprawiedliwości Francji.

[Ojciec opowiadał jej, że] Jagiellońska szkoła prawnicza miała numerus clausus - żydowski przydział lub limit - i że on był jednym z nielicznych Żydów przyjętych do programu w 1930 r. Powiedział jej również, że w jej klasach wydzielono miejsca siedzące, zwane gettem ławkowym, ale że stał z uporem przez większość pierwszego roku, zamiast poddawać się oddzieleniu.

„Nigdy nie odbył praktyki prawniczej w Polsce” - mówi 80 osobom na jednodniowym sympozjum w Norymberdze. „On i moja matka spędzili trzy lata w obozach koncentracyjnych. Ich dwuletni syn, rodzice mojego ojca i trzech młodszych braci zginęli w Treblince”. Kiedy wspomina o bracie, którego nigdy nie spotkała, jej głos się łamie.

Jednak, jak mówi, jej rodzice poszli naprzód i po wojnie mieli jeszcze dwoje dzieci „w akcie, który wydaje mi się prawie niezrozumiały w swoim zapierającym dech w piersiach optymizmie”.

Życie sędziny Abelli i jej ojca zatacza koło. Syn właściciela księgarni, marzył o zostaniu prawnikiem. Postanowiła spełnić jego utracone marzenie. A teraz przyjechała do Polski, aby połączyć się z przeszłością swojej rodziny.

„Moja podróż sprawiedliwości - a właściwie podróż mojego życia - rozpoczęła się od niesprawiedliwości ujawnionych w Norymberdze”.

Sędzina Abella jest w Warszawie - jej przemówienie już za dwa dni - siedzi w sali archiwum w Polinie, Muzeum Historii Żydów Polskich. Jej mąż, ubrany w ciemny garnitur i przystrzyżoną brodę, siedzi obok niej. Irving Abella, którego nazywa Itchie, jest emerytowanym profesorem historii na York University. 

„Chcę wiedzieć o nich wszystko, co tylko mogę” - mówi Aleksandra Sajdak, entuzjastyczna młoda polska badaczka, która siedzi naprzeciw niej, gotowa przeszukać komputerową bazę danych. „Jak wyglądało ich życie”.

Sędzia Abella chce wiedzieć, jak jej zubożały ojciec dostał się na Uniwersytet Jagielloński, gdzie mieszkał jako student, czy jego akta licealne nadal istnieją, co się stało z fabryką pokryć dachowych należącą do rodziny jej matki.

Gorliwość dla prawa była głęboko zakorzeniona w rodzinie jej ojca. Jego ojciec i dziadek działali nieformalnie jako prawnicy w swojej wiejskiej społeczności, na rzecz Żydów i Gojów, rozwiązując spory między sąsiadami, zajmując się władzami. Jej ojciec, który był szczupły, gładko ogolony i nosił okrągłe okulary w szylkretowej oprawie, jako pierwszy przeszedł formalne szkolenie. Nawet w czasach narastającego antysemityzmu wywarł głębokie wrażenie. W lipcu 1939 r., Po ośmiu latach szkolenia (cztery studia akademickie, dwa pod okiem doświadczonego prawnika i dwie na stanowisku sędziego sądu apelacyjnego), otrzymał pismo od prezesa Sądu Apelacyjnego o przyjęciu go na egzamin zostać sędzią. Egzaminy miały się rozpocząć w październiku.

1 września Niemcy zaatakowały Polskę. Dwa dni później, na oczach rodziny, pan Silberman poślubił Fanny Krongold, córkę fabrykanta, a w następnym roku Fanny urodziła syna Juliusa. Nie mając pozwolenia na wykonywanie zawodu prawniczego, pan Silberman pomagał w prowadzeniu fabryki swoich teściów w Ostrowcu, w południowo-środkowej Polsce, do czasu, gdy naziści wysłali go i jego żonę do oddzielnych obozów pracy w 1942 roku.

Justice Abella mówi pani Sajdak, co spotkało Juliusa. Rodzice powierzyli jego opiece Polkę, która przez 40 lat pracowała w fabryce. Ale kobieta spanikowała i przyprowadziła małego chłopca do jego dziadków - rodziców ojca sędziny Abelli - tak jak naziści łapali Żydów z Sienna, wsi położonej około 200 kilometrów na północ od Krakowa, gdzie mieszkali. Podczas swojej jedynej innej podróży do Polski, w 1993 roku, Justice Abella spotkała siostrę najlepszego przyjaciela swojego ojca - Polaka - która była świadkiem tego, co stało się później.

„Wszyscy Żydzi musieli wystawić swoje meble na ulicy. Powiedziała, że ​​widziała moją matkę obejmującą ojca mojego ojca na ulicy. Oboje płakali. Później tego samego popołudnia zobaczyła, jak Niemiec zastrzelił mojego dziadka”. Mały chłopiec, jego babcia i wujek zostali wywiezieni do Treblinki, niesławnego obozu zagłady pod Warszawą.

Ale Jacob Silberman przeżył wojnę i wraz z Fanny i jej matką schronił się w obozie dla uchodźców w Stuttgarcie; Polska nie była bezpieczna dla Żydów, nawet po odejściu nazistów. Po osiedleniu się, odszukał niemieckiego urzędnika okupacyjnego, który był już w Niemczech, który był przyzwoity dla rodziny Fanny, i zabrał go do aliantów, aby upewnić się, że mężczyzna nie zostanie oskarżony o zbrodnie wojenne. „Po tym wszystkim, co stracili” - mówi sędzia Abella pani Sajdak - „to było dla mnie niemal heroiczne, że zrobili coś takiego na początku swojego nowego życia”.

Pani Sajdak szybko znajduje dwa adresy, pod którymi Jakub mieszkał w Krakowie. Następnie znajduje w sieci aktualne zdjęcie jednego z domów - ponurego, niskiego apartamentowca. W przeciwieństwie do warszawskich, większość krakowskich budynków przetrwała II wojnę światową. Ale pani Sajdak będzie musiała poprosić innych badaczy archiwów o pomoc w innych pytaniach sędziego Abelli. 

Szacunek, jakim inni darzyli Jacoba Silbermana, jest oczywisty. Stany Zjednoczone, które prowadziły obóz w Stuttgarcie, zatrudniły go do obsługi prawnej uchodźców. A kiedy była pierwsza dama i obrończyni praw człowieka Eleanor Roosevelt odwiedziła obóz, przywitał go oficjalnie.

„Nie jesteśmy w stanie pokazać ci wielu aktywów” - powiedział jej. „Najlepsze, co jesteśmy w stanie wyprodukować, to tych kilkoro dzieci. Tylko one są naszą fortuną i jedyną nadzieją na przyszłość”.

W 1946 r. - w urodziny Kanady, 1 lipca - Fanny urodziła Rosalie. Dwa lata później przybyła kolejna córka, Toni.

Kiedy pan Silberman złożył wniosek o emigrację do Kanady, władze kanadyjskie stwierdziły, że kraj ten nie potrzebuje prawników wyszkolonych w Europie. Kanada w dużej mierze zamknęła swoje granice dla Żydów w okresie ich największej potrzeby, od 1933 do 1945 roku, a granice pozostały takie do 1948 roku, kiedy wpuszczono do niej strużkę krawców. To mąż sędziny Abelli jako pierwszy udokumentował odrzucenie przez Kanadę żydowskich uchodźców , jako współautor książki "None is Too Many: Canada and the Jews of Europe 1933-48".

Jej ojciec usiłował znaleźć drogę do środka. Międzynarodowa Organizacja Uchodźców nadała mu certyfikat jako pasterza drugiej kategorii, z doświadczeniem w hodowli owiec.
- Nie sądzę, żeby kiedykolwiek w życiu widział owcę, prawda? pyta jej mąż.
„Na pewno nie” - odpowiada.
W końcu, w 1950 roku, Kanada udzieliła panu Silbermanowi pozwolenia na emigrację - jako krawiec.

"CHCIAŁEM BYĆ OSOBĄ, JAKĄ MNIE WIDZILI"

Kiedy urodziła się Rosalie, Fanny nie chciała zabierać jej do domu ze szpitala - chciała mieć innego chłopca. Julius był bystrym dwulatkiem. Znał już dwa języki.

„Wychowali mnie jak chłopca” - mówi Justice Abella. „Może dlatego nie miałem żadnych zahamowań”.

Montrealska autorka Helen Epstein napisała o tym, jak ocaleni przekazali traumę Holokaustu następnemu pokoleniu. Ale sędzina Abella wspomina swoją rodzinę jako szczęśliwą i optymistyczną. Jej ojciec nie opłakiwał swojej straconej kariery prawniczej. Wszedł do biura na rogu Queen i Spadina, niedaleko miejsca ich zamieszkania w Toronto, przedstawił się i poprosił o pracę. W ten sposób został agentem ubezpieczeniowym. A kiedy Rosalie zadawała pytania, jej rodzice odpowiadali bez bólu i goryczy.

„Byli bardzo otwarci. Rozmawiali o tym swobodnie. Ilekroć pytałem - i pytałem dużo. Na przykład:„ Jak umyłeś włosy ”- nie mogłem sobie tego wyobrazić. To były dziewczyny, także. - Jak spałeś w nocy, było tak zimno? Wiedziałem wiele rzeczy, ponieważ nie byli to ludzie, którzy się ukrywali, byli zbyt zawstydzeni, zbyt zawstydzeni lub zbyt źli ”.

Rodzina oczekiwała, że ​​zawsze osiągnie pierwszeństwo - jakby dźwigała ciężar swojej przeszłości.

„Chciałem być osobą, za jaką mnie postrzegali”.

Matka często opowiadała jej o błyskotliwości ojca i wymagała od niej czytania trzech książek tygodniowo. Wzięła sobie te oczekiwania do serca; już w klasie 3 prosiła o dodatkową pracę domową. W wieku 11 lat grała na fortepianie Mozarta (z dziewięcioletnim Tonim na drugim fortepianie) we wczesnym programie telewizyjnym The Ken Soble Amateur Hour. W szkole średniej w Bathurst Heights napisała lokalną gazetę po zdobyciu 11 wyróżnień w pierwszej klasie (oprócz dziewięciu wymaganych, przeszła dwa dodatkowe kursy).

Żyła ekspansywnie. W wieku 19 lat ścigała swojego 26-letniego przyszłego męża, który podróżował z przyjacielem, do Europy i Turcji, wreszcie dogoniła go w Izraelu. W wieku zaledwie 29 lat została wyznaczona na sędziego sądu rodzinnego. Osiągnęła rozgłos w kraju przed swoimi czterdziestymi urodzinami, kiedy minister liberalny Lloyd Axworthy poprosił ją o przewodniczenie krajowej komisji ds. Zatrudnienia i mniejszości. Po wymyśleniu terminu „kapitał w zatrudnieniu” została zaatakowana przez krytyków od wybrzeża do wybrzeża, ale ostatni raz się śmiała, gdy premier postępowych konserwatystów, Brian Mulroney, wdrożył wiele jej zaleceń w federalnie regulowanej sile roboczej (w takich instytucjach jak banki , Korona korporacji i firmy komunikacyjne). System, który zaleciła, nadal obowiązuje.

Jednak w jej zaleceniach nie było „kwot” - nie po tym, jak jej ojciec i inni tacy jak on musieli stawić czoła kwotom. W każdym razie czuła, że ​​kwoty mogą stać się pułapem.

Miała życie daleko poza ławką. W 1988 r. Była moderatorem debaty anglojęzycznych przywódców federalnych, aw 2003 r. Była jurorem nagrody Gillera w dziedzinie literatury pięknej.

Rzadko wydaje się, że przestaje się ruszać. Pierwszego dnia w Polsce zasiada przed Prezesem Sądu Konstytucyjnego. Polska znajduje się w środku kryzysu konstytucyjnego; Rząd prezydenta Andrzeja Dudy domaga się większości dwóch trzecich głosów, jeśli sąd chce orzec, że prawo jest niezgodne z konstytucją. (Kanadyjczycy, jak większość, potrzebują tylko zwykłej większości). Po Polsce udaje się do Londynu, aby zwrócić się do kanadyjskich prawników i sędziów w Canada House.

Dlatego wydaje się, że zna wszystkich - i wydaje się, że wszyscy znają „Rosie”.
„Jej pochodzenie jest tragedią i smutkiem” - mówi Ian Holloway, dziekan prawa na Uniwersytecie Calgary.
„A jednak stała się ucieleśnieniem szczęścia i optymizmu”.
„Nigdy nie widziałam smutku w moim domu, nigdy nie słyszałam smutku” - mówi.
"Słyszałem, jakie mieliśmy szczęście."

"GEST NADZIEI W OBLICZU TRAGEDII"

[...]

Jej filozofia jako sędzi jest zakorzeniona w doświadczeniach jej rodziców. Jest obrońcą praw człowieka, praw dzieci, uchodźców, mniejszości religijnych, kobiet.

Była jedynym sędzią, który bronił prawa muzułmańskiej kobiety do noszenia nikabu (zasłony na twarz) w prawie wszystkich przypadkach podczas składania zeznań w procesie karnym. Zdecydowana pociągnąć państwa do odpowiedzialności za naruszenia praw człowieka, była jedynym sędzią, który powiedział, że rodzina Zahry Kazemi może pozwać rząd Iranu za udział w brutalnej śmierci irańsko-kanadyjskiego fotoreportera. (Inni sędziowie stwierdzili, że prawo kanadyjskie zapewnia immunitet zagranicznym urzędnikom).

Powołana do Sądu Najwyższego przez premiera Paula Martina w 2004 roku, jest sędzią aktywistą, choć odrzuca tę etykietkę. (Konserwatywni sędziowie również byli aktywistami, mówi, w obalaniu praw chroniących mniejszości). „Nie chodzi o to, za czym się opowiadasz; o to się opowiadasz” - lubi mawiać.

Czytała Hitler's Justice: The Courts of the Third Reich autorstwa niemieckiego prawnika Ingo Müllera na temat współudziału niemieckich sędziów w Holokauście. Mówi, że zastosowali literę prawa, aby nie być postrzeganym jako „aktywista”.

Gardzi krytykami aktywizmu sądowego. „Wezwanie do sądowego szacunku [dla wybranych ustawodawców] może być niczym innym jak przedawnieniem sądowego rygoru mortis” - powiedziała w przemówieniu z 2002 roku. Wszechobecne sformułowanie „praworządność” ją denerwuje: holokaust, apartheid i segregacja w USA rozwijały się zgodnie z prawem. Ma szerokie spojrzenie na rolę sędziego, nazywa Kartę Praw „najlepszym przejawem” kanadyjskiej demokracji.

„Ze wszystkich instytucji publicznych odpowiedzialnych za wymierzanie sprawiedliwości, sądownictwo jest jedynym, dla którego sprawiedliwość jest wyłącznym mandatem” - mówi. „Oznacza to, że podczas gdy organy ustawodawcze z konieczności reagują na apelacje opinii publicznej, jakkolwiek to zdefiniujemy, to sędziowie służą jedynie sprawiedliwości”.

Tej zimy w dwóch przypadkach stanęła za bardziej inkluzywnym podejściem do osób marginalizowanych. W jednym z nich napisała orzeczenie większości ułatwiające ubiegającym się o uchodźców pozostanie w Kanadzie z powodów „humanitarnych i ze współczucia”; w drugiej napisała jednogłośne orzeczenie sądu, które wymaga od rządu federalnego uznania praw Métis i Indian bez statusu, mówiąc, że żyją oni „na jurysdykcyjnym pustkowiu”. Dwa tygodnie temu stanęła w obronie 500 000 niezrzeszonych pracowników podlegających regulacjom federalnym, pisząc orzeczenie większości, które wzmocniło ich bezpieczeństwo pracy.

Alan Dershowitz, słynny amerykański prawnik i profesor prawa z Harvardu, zna ją od wielu lat. „Biblia mówi:„ Sprawiedliwości, sprawiedliwości będziesz szukał ”. A komentatorzy pytają: „Dlaczego dwukrotnie wspomina się o sprawiedliwości?” Odpowiedź brzmi: „Istnieje sprawiedliwość prawna, a potem jest sprawiedliwość współczująca”. Reprezentuje ich obu ”.

Ale niektórzy mówią, że pierwszy jest pierwszy. Teraz na emeryturze, John Major zasiadał w Sądzie Najwyższym, kiedy przybyła sędzia Abella, i oferuje nieznaczną zmianę w formule Dershowitza, nazywając ją „sędzią o wyjątkowym talencie, która traktuje element ludzki przed prawem”. 

[...]

JACOB SILBERMAN FORMUJE NOWE ŻYCIE, ALE NIE JAKO PRAWNIK

W końcu, jak wierzył Jacob Silberman, jego marzenie było w zasięgu ręki. Wjeżdżając do Kanady jako krawiec, mógł teraz wrócić do prawa. Ale potem dowiedział się, że nie można go wezwać do adwokatury, ponieważ nie jest obywatelem. Uzyskanie obywatelstwa zajęłoby pięć lat; i teraz musiał wspierać rodzinę.

Wyjaśnił młodej Rosalie, dlaczego nie może być prawnikiem w Kanadzie. [...]

Norymberga nie uczyniła Rosalie Abella sędzią. Kanada to uczyniła, odmawiając ojcu prawa do bycia prawnikiem. „To moje pierwsze wspomnienie”. Miała zaledwie cztery lata.

„Moment, w którym usłyszałam historię o tym, że odmówiono mu prawa do bycia prawnikiem, był momentem, w którym zdecydowałam się nim zostać” - powiedziała publiczności w Jagiellońsku. „Nie miałam pojęcia, co to znaczy być prawnikiem, ale to nie miało znaczenia. Miałam być tym, kim mój ojciec chciał, a nie mógł. Nawet jako małe dziecko czułam się niesprawiedliwa”.

Jej ojciec nigdy nie był świadkiem jej prawniczych osiągnięć; zmarł na raka w wieku 60 lat, kilka tygodni przed ukończeniem przez nią szkoły prawniczej na Uniwersytecie w Toronto w wieku 23 lat. „Nigdy nie doczekał, jak rozkoszuję się życiem prawniczym”.

Po jego śmierci matka Justice Abella została agentką nieruchomości specjalizującą się w pisarzach i artystach; Margaret Atwood uczyniła ją postacią w jednej ze swoich powieści. Dożyła 92 lat. Dwoje dorosłych dzieci Justice Abelli, Jacob i Zachary, zgodnie z rodzinną tradycją, zostało prawnikami.

Jej podróż do Polski była „afirmacją życia” - mówi później. „Aby wrócić, jako sędzia Sądu Najwyższego, do miejsca, w którym zaczynał swoją karierę prawniczą, tam przemawiać, spotykać się z ludźmi, zamykać krąg, jako reprezentant w istocie tego, że przeżyli - ich duchy przetrwały, ich wartości przetrwały, ich oddanie sprawiedliwości przetrwało - potwierdzało wszystko, czym były i chciały, żebyśmy byli ”.



Zobacz też: Fanny Silberman, 92, loved heroically | The Star

środa, 3 lutego 2021

Ojciec i syn

Adam Kopciowski, "Przemoc antyżydowska w powojennej Polsce w świetle ksiąg pamięci"

 s. 223

Niektóre artykuły uzupełnia ikonografia. Najczęściej są to portrety ofiar towarzyszące poświęconym im wspomnieniom lub biogramom46, ewentualnie fotografie ciał pomordowanych, ich pogrzebów lub grobów. W księdze Wielunia zamieszczono np. dwa wstrząsające zdjęcia przedstawiające zwłoki ośmiu Żydów zamordowanych we wsi Bolesławiec w powiecie wieruszowskim47. Równie poruszająca fotografia została opublikowana w księdze Ostrowca Świętokrzyskiego. 12 marca 1945 r. grupa uzbrojonych bandytów napadła na Żydów mieszkających w domu Pejsacha Ledermana przy ul. Starokunowskiej 1, brutalnie mordując czworo z nich, w tym trzy kobiety, które przeżyły wojnę na aryjskich papierach: Chaję Szajndlę Szpigel, córkę Chaskiela Krongolda i nieznaną z nazwiska przedwojenną mieszkankę Ćmielowa. Ostatnim zabitym był ocalały z obozu w Gliwicach Lejbl Lustik; błagał morderców o życie, pokazując im wytatuowany na ręce numer więźniarski. Pochowano go na miejscowym cmentarzu żydowskim, a tuż po pogrzebie nad grobem sfotografowano ojca i kuzyna zamordowanego. Załamany ojciec, który podobnie jak syn przeżył piekło niemieckich obozów, zmarł wkrótce na zawał serca (przyp. 48 - Lejbisz Milsztejn, Di likwidacje fun ostrowcer geto [w:] Ostrowce; a denkmol ojf di churwes fun a farnichtete jidisze kehile, red. Meir Szimon Geszuri, Gerszon Zilberberg, [Tel Awiw: Irgun Jocej Ostrowce be Israel, 1971], s. 292–293.)

Dzięki Michałowi Maziarzowi.