niedziela, 25 września 2022

piątek, 16 września 2022

"Odjazd" Leon Fuks, Aron Rappaport

 


„Odjazd” to wiersz, który powstał w języku jidysz w maju 1943 roku. Autorem jest Leon Fuchs. Jest to wyjątkowe świadectwo Zagłady ostrowieckich Żydów. Fuchs dokończył wiersz ukrywając się w Chmielowie koło Ostrowca, po tragicznych wydarzeniach, które opisuje. Jego autorem jest Leon Fuchs, potem tekst uzupełniał Aron Rappaport, kiedy razem ukrywali się pod domem rodziny Pastuszków w Chmielowie. Marianna Pastuszka i jej mąż Tadeusz otrzymali tytuł Sprawiedliwych Wśród Narodów w 1984 roku. Fuchs i Rappaport przeżyli wojnę dzięki ich pomocy, razem z 15 innymi osobami. Wiersz rozpoczyna opis ogłoszenia przymusowej zbiórki na rynku w Ostrowcu obowiązującej Żydów. Autor przedstawia tragiczne doświadczenia tamtego dnia i dni następnych, w tym śmierć, którą wiele osób poniosło z rąk hitlerowców na ostrowieckim rynku. Tekst wskazuje, że wydarzenia deportacja rozpoczęła się w sobotę, czyli 10 października. W tym roku przypada 80. rocznica tamtych zdarzeń. Tekst odkryła żona Leona Fuchsa około 20 lat temu, tuż przed jego śmiercią. Niedawno trafił do Jews of Ostrowiec Memorial Project (Projekt Upamiętniania Żydów Ostrowieckich) dzięki rodzinie Arona Rappaporta. Publikujemy wiersz za ich zgodą. Utwór w wersji oryginalnej rymuje się. Aby jednak nie zaburzać znaczenia tekstu, zdecydowano się przetłumaczyć go jako wiersz biały. Tekst, który czytamy, jest więc mniej rytmiczny i melodyczny, dobrze jednak oddaje treść oryginału. Profesor Joanna Tokarska-Bakir: „Tekst ten jest jak surowy, cenny kamień, który stawia opór i odmawia pełnego ukształtowania. Ktoś mądry powiedział, że nie ma już poezji po Auschwitz. Ten tekst jest najlepszym tego dowodem”. 



Odjazd Leon Fuks


Jest dzień szabatu, godzina trzecia.
Odkrywamy, że Gestapo już tu jest,
Komando likwidacyjne, które strzelało dla zabawy.
do mężczyzn, kobiet i dzieci. Aby unicestwić naród. 

W mieście słychać było przeszywające krzyki,
zawodzenie i płacz na ostrowieckim rynku.
Tak wielu Żydów upadło by już nie wstać
Ich los był przesądzony 

Miasto z całych sił się stara
Uniknąć tej tragedii
Rebbe rozdaje duże sumy pieniędzy
aby rodzice i dzieci wyszli na pole.

Dzisiaj rebbe stoi przy grobie swego ojca
Recytuje Tehillim [Psalmy] z wielką pasją. Nie chce opuścić tego miejsca.
"Ojcze, nie chcę odejść!" - woła.
"Dlaczego mamy ugiąć się przed tym barbarzyństwem?

Modlitwy rebego towarzyszyły dzieciom
Matkom i ojcom, rozchodziły się do ich grobów
Krzyki były tak głośne, że słyszeli je nawet zmarli
Może w ostatniej chwili ktoś nam pomoże. 

Czas na cmentarzu wywołuje łzy
Słychać tam płacz dzieci
Przy grobie błagają: „Święty cadyku, pomóż
Ocalić dzieci od strasznego wilka”.


Po nieprzespanej nocy wstaję bardzo wcześnie.
Mama płacze i prosi, abym podszedł do jej łóżka.
„Czy na dworze jest spokojnie?” - pyta zamyślona,
bo może to dziś w nocy wydarzy się tragedia. 

Patrzę przez okno i mówię do niej: „Jest spokój”.
Mówię to tak, żeby zrozumiała
„Sytuacja jest zła. Gestapo jest w pobliżu”.
Mówię jej, tłumaczę, żeby zrozumiała. 

Jak co dzień idziemy do fabryki
I z daleka widzimy
Żydowskiego policjanta, który idzie obok. Bardzo się boję.
Czy oni będą pomagać w rozlewie żydowskiej krwi?

Pięć minut później wchodzi policjant,
Jego praca to ogromny wstyd.
Nadyma się i donośnie krzyczy
Że wszyscy muszą udać się na rynek w ciągu pięciu minut. 

Moja dziesięcioletnia siostra upada, osłabiona.
Wielka niemiecka potęga toczy z nią bitwę,
Nasza dziesięcioletnia wojowniczka leży na kolanach swojej matki,
Hitleryzm jest jej wrogiem; to przeciwieństwo jest zbyt wielkie.

W domach zaczyna się dramat pożegnań,
Dzieci żegnają się ze swoimi ojcami i matkami,
Kto widzi te sceny, nie ma już w sercu radości,
Gdy młode pary rozstają się na zawsze. 

Straszna tragedia i dużo hałasu
Bracia i siostry rozstają się ze łzami
Wielkie krzyki, wielki zgiełk,
Kości stają się zimne ze strachu i przerażenia.

W naszym domu krew jest zmrożona.
Makabryczna tragedia, robię się chory.
Matka mdleje, a ojciec staje się bezsilny,
Moja dwuletnia siostra nic nie rozumie i się śmieje.

Kiedy matka się cuci, my musimy odejść.
Ale śmierć wzywa nas, żebyśmy jeszcze zostali.
Chce odejść z pocałunkiem matki,
Matka płacze, a potem znów mdleje. 

Pocieszam ją, i ona czuje się lepiej,
Nie możesz być smutny, gdy matka cię przytula
I mówi: "Bądź zdrów", gdy wychodzisz z domu.
Zaczyna mnie błagać: "Nie idź, moje dziecko". 

Wracam do matki, którą bardzo kocham.
Obejmuję ją i ona jest szczęśliwa na powrót.
Ze łzami w oczach tłumaczy, że jej jedyną nadzieją jest to,
Że jej dzieci przeżyją wojnę. 

Żegnam się z ojcem, bratem i siostrą,
Ból jest potężny, cierpienie straszne.
Najmłodsza siostra mocno mnie obejmuje.
Moje serce bije strwożone na myśl o jej losie.

Kochane dziecko, nie wolno nam tu dłużej być,
Wszyscy musimy iść na rynek.
Tylko ciebie i babcię ukryjemy w piwnicy,
Starość i młodość to teraz największe przestępstwa.

Te dwie grupy są oddzielone od pozostałych|
Nasze dzieci i nasi starsi, których on szczególnie nie może tolerować
Są zabijani na miejscu, na oczach swoich rodziców
Ponieważ są słabi i nie mogą pracować.

Pożegnawszy się ze wszystkimi, wychodzę na ulicę
Jestem cały zalany łzami
Jeszcze jedno spojrzenie na dom, jestem -------
Wciąż chcę patrzeć na miejsce, w którym mieszkałem przez tyle lat


Przybywam na rynek i widzę inny świat,
Anioł Śmierci urządził sobie tu kwaterę,
Straszna tragedia, w jednej chwili siwiejesz.
Śmierć czuwa w tej godzinie.

Fuhrer, Adolf Hitler, prowadzi świętą wojnę,
Chce osiągnąć swój cel ze wszystkich sił,
Gestapo jest uzbrojone w granaty i karabiny
Do pomocy wzięli sobie bandę Litwinów.

Wojsko niemieckie rozpoczyna walkę,
Słychać nieustanny jazgot karabinów maszynowych.
Są ofiary, ale nie po stronie niemieckiej.
Żydowskie kobiety i dzieci leżą rozrzucone na ulicach. 

Na rynku ustawiają Żydów w równe szeregi,
Litwini zabierają im wszystkie rzeczy i pieniądze,
Zamieszanie rośnie z minuty na minutę.
Ktoś mówi, że sytuacja nie jest dobra.

Myśleliśmy, że zostaniemy wysłani na Ukrainę
Może na Litwę albo na Bukowinę,
Tak myśleliśmy, pomimo że znane nam były tragiczne historie
W których nasi znajomi, zostali zabici w przerażających okolicznościach.

Widzę ten obraz, ale jednocześnie jestem ślepy.
Zastrzelona matka leży obok swego dziecka.
Mordercy nie zabrakło dla nich kul.
Krew rozpływa się po ziemi, a ciała stygną

Nietrudno sobie wyobrazić tego Niemca
Jest osobą trzymającą karabin maszynowy
A sadystycznego serca jego---
Nie znajdziesz nawet wśród najokrutniejszych plemion.

Po zrobieniu rzeczy, które poruszyłyby nawet kamień,
Próbuje usiąść i napić się wina,
Jego terrorystyczne pragnienia odchodzą tylko wtedy
Gdy dokonuje barbarzyńskich czynów.

Dziecko błąka się samotnie po rynku
Prawdopodobnie straciło swoich rodziców
Jest to o jedno dziecko za dużo dla gestapowca, który bierze zamach
I przecina je na pół, od stóp do głów. 

Ochlapuje go krew z rozciętego ciała
A on histerycznie się śmieje z innymi Niemcami,
Jest bardzo szczęśliwy, jego twarz promienieje,
A wszyscy Żydzi na rynku zaczynają płakać.

Gestapo ma pracę - mówi z dumą,
Litwin stawia przed nim kolejne dziecko.
Podnosi je i z całej siły uderza o bruk,
To dziecko zostało ukarane straszliwą śmiercią. 

Nerwy jak postronki, Żydzi podrywają się.
To rozdrażnia Niemców
Strzelają bez opamiętania we wstrząśnięty tłum
Świeże trupy - ludzie milkną.

Idą płacząc, nawet potwór by zmiękł
Los ich przypieczętują wrzeszczący bandyci
Zabierają 15 000 ludzi, pozostaje po nich łup dla wroga
Miasto pustoszeje, czekają Chewra Kadisza (bractwo pogrzebowe na żydowskim cmentarzu) 

Nie mają już praw, nawet prawa do życia.
XX wiek do tej pory był dla nas darem
Teraz obowiązkiem jest zabijanie ukrytego Żyda
Żeby Niemcy nie byli rozczarowani.

Tragedie za tragediami dzieją się właśnie tutaj
Wieczna plama na tym pokoleniu.
To okrucieństwo, wielkie okrucieństwo
Musimy je zapisać w dziennikach 

Nasz wiek to średniowiecze
ale tamci oprawcy to baranki
przy dzisiejszej bezsensownej kaźni,
plamy na narodzie niemieckim.

Słyszę naszych wrogów i zadawane cierpienie
Przygotowaliśmy wojnę
Wszystkie nasze dzieci, czymże zawiniły?
Bez powodu zostały podstępnie wysiedlone 

Od tego dnia do tej ostatniej godziny
Nic z nich nie pozostało.
Żadnego znaku życia po nich do dziś nie odnaleziono.
A nadzieja, że ich zobaczymy, całkowicie zgasła.

I Boże, nie żądam od Ciebie żadnych odpowiedzi,
Lecz o jedno tylko proszę z całego serca,
Pokaż mordercom Twoją silną rękę
Wymaż ich z tego świata z powodu naszej hańby.

- Koniec -


Więcej informacji: jewsofostrowiec.com/pl/odjazd-wiersz-w-jidysz