27 stycznia na całym świecie
obchodzony jest Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Tego dnia w
1945 wyzwolony został obóz Auschwitz-Birkenau. Ikonicznym obrazem
tego momentu jest zdjęcie okazujące grupę dzieci za obozowymi
drutami. Wśród nich są trzy dziewczynki pochodzące z Ostrowca.
Kim są i jaka jest historia ich ocalenia?
Na słynnym zdjęciu z wyzwolenia obozu w Auschwitz znalazły się trzy ostrowczanki: Miriam Friedman (druga od lewej), Pesa Balter (trzecia od lewej) i Rutka Muszkies (częściowo widoczna nad Pesą). |
Auschwitz-Birkenau to nazwa zespołu
niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych i obozu zagłady
na terenie Oświęcimia i pobliskich miejscowości. W latach
1940-1945 było to główne miejsce masowej eksterminacji około 1,1
miliona Żydów z całej Europy, a także 140–150 tysięcy Polaków,
około 23 tysięcy Romów, około 12 tysięcy jeńców radzieckich
oraz ofiar innych narodowości. Auschwitz-Birkenau stał się
symbolem Holocaustu, czyli ludobójstwa około 6 milionów
europejskich Żydów oraz milionów innych prześladowanych grup
dokonanego w czasie II wojny światowej przez III Rzeszę i wspierane
w różnym stopniu przez uzależnione od niej państwa sojusznicze.
71 lat temu Armia Czerwona - konkretnie
100 Lwowska Dywizja Piechoty, którą dowodził generał major Fiodor
Krasawin - wyzwoliła Auschwitz-Birkenau. Wyzwolonych zostało
wówczas niewiele ponad kilkaset osób, których Niemcy po prostu nie
zdążyli zabić. Było wśród nich także wiele dzieci. By ukazać
światu bezmiar niemieckich zbrodni Rosjanie fotografowali i
filmowali obóz po wyzwoleniu. Wtedy to radziecki fotograf Aleksander
Woroncow wykonał słynne zdjęcie grupie dzieci ubranych w pasiaki i
stojących za drutami. Wśród nich są trzy ostrowczanki, Żydówki:
Miriam Friedman, Pesa Balter i Ruta Muszkies. Wówczas
straumatyzowane nieludzkimi doświadczeniami i wyniszczone chorobami
i głodem nastoletnie dziewczynki. Dziś są starszymi paniami, z
nowymi nazwiskami po mężach (kolejno: Miriam Ziegler, Paula
Lebovics, Ruth Webber), które nie mogą zapomnieć i nie chcą by
inny zapomnieli, czym był Holocaust. Długo po wojnie udzieliły
obszernych wywiadów m.in. dla Visual History Archive. Niestety ich
historie nie znane były w ich rodzinnym mieście praktycznie do
dziś. Fakt, że wywiady udzielone były w języku angielskim, nie
był jedynym tego powodem. W książkach, artykułach dotyczących
wojny systematycznie pomijano historie Żydów, mimo że byli
obywatelami Polski, sąsiadami Polaków od pokoleń i w równej
mierze twórcami Ostrowca. Na szczęście się to zmienia dzięki
ludziom, którzy bez kompleksów narodowościowych chcą poznać
przeszłość.
Dziewczynki ze zdjęcia dzieliły
podobny do siebie los, praktycznie jedyny gwarantujący przeżycie
żydowskich dzieci w czasie okupacji. Gdy wojna wybuchła, miały po
kilka lat i były oczkiem w głowie swoich rodzin. Pochodzący z
Ostrowca Friedmanowie mieszkali w Radomiu, gdzie prowadzili kilka
sklepów odzieżowych. Duża rodzina Balterów także do wojny żyła
dostatnio, a to głównie dzięki zaradności dziadka Kiwy Roseta
posiadającego kamienicę czynszową przy Alei 3 Maja. Muszkiesowie
przez całe lata 30. prowadzili w Ostrowcu najlepszy zakład
fotograficzny o nazwie „Rembrandt”, w którym chętnie
fotografowali się Polacy i dlatego do dziś zachowały się
wizerunki przedwojennych ostrowczan. Gdy zamknięto getto, a w nim
całą ludność żydowską Ostrowca, dziewczynki nie odczuły
jeszcze w pełni koszmaru wojny, choć już wtedy zdarzało się, że
widywały leżące na ulicy ciała zabitych. Najgorsze miało
nadejść... Dorośli to przeczuwali, domyślali się, że dojdzie do
„wysiedlenia”, co tak naprawdę miało oznaczać śmierć. Każdy
ratował się jak mógł. Rutkę rodzice przezornie chwilę przed
likwidacją getta umieścili nielegalnie w obozie pracy w
Bodzechowie. Miriam ukrywała się na strychach różnych domów w
Ostrowcu. Cudem uniknęła śmierci, gdy pewnego razu na strych
weszła policja i zastrzeliła innych ukrywających się tam Żydów.
Natomiast Pesa Balter wraz z rodziną ukrywała się w bunkrze pod
kurnikiem, który wykopał jej brat. Po latach wspominała: „Gdy
wywózka się skończyła i wyszłam z kryjówki, to śnieg leżał
na ziemi i pamiętam, że śnieg był cały różowy i czerwony, bo
tyle krwi było na nim. Tyle morderstw było. Wszędzie, gdzie
spojrzałam, śnieg był cały czerwony. To jest to, co pamiętam z
tej wywózki. I już nie było mojej babci. I mojej cioci z synem, i
jej męża.” Wtedy przestał istnieć żydowski Ostrowiec,
zagazowany w Treblince. Ostatecznie wszystkie trzy dziewczynki
trafiły do obozu pracy przymusowej dla Żydów przy ostrowieckiej
hucie, o co zadbali członkowie ich rodzin. Paradoksalne ale
prawdziwe jest to, że w tym czasie, czyli w 1943,
najbezpieczniejszym miejscem dla Żydów były mordercze obozy pracy.
Po tzw. aryjskiej stronie możliwość przeżycia równała się
niemal zeru. W obozie też musiały się ukrywać, gdyż jako
nieproduktywne dzieci były nielegalne. W żadnym wypadku nie było
to miejsce bezpieczne. Ruth Webber przywołuje traumatyczną scenę,
jakiej była świadkiem. Pojmanych uciekinierów z obozu rozstrzelano
w grobach wykopanych przez nich samych. Jeden został źle
postrzelony, Niemcy kazali go pogrzebać żywcem. „Wciąż słyszę
ich krzyki” - mówi w wywiadzie Webber i wybucha płaczem.
Po likwidacji obozu pracy w Ostrowcu w
lipcu 1944 roku wszystkie trzy dziewczynki w dużym transporcie
trafiły do Auschwitz-Birkenau. W tej fabryce śmierci przeżyły
prawie siedem miesięcy. Paula Lebovics po latach wspominała:
„Podczas tego okresu piece pracowały dzień i noc. To znaczy przez
cały mój pobyt pracowały dzień i noc, ale w tym okresie w ogóle
już nie były wyłączane. Nigdy ich nie wyłączano. Niebo było
czerwone. Dzień i noc. Nie było różnicy, czy jest dzień, czy
noc. Niebo było jak w płomieniach. To było nie do uwierzenia.
Pamiętam patrzenie w górę i wyobrażanie sobie, że ciała
przepływają w powietrzu, w tych czerwonych chmurach. Pamiętam, jak
sobie to wyobrażałam. W tych czerwonych chmurach. Smród był taki,
że nie można było się od niego uwolnić. Wgryzał się w ciało,
w ubrania. nie dało się go pozbyć. Po chwili przestawało się go
czuć, ale on był bardzo intensywny, prawie można było go dotknąć.
Czułeś się tak, jakby ktoś wylał na ciebie klej. Tak, wtedy
piece pracowały dzień i noc.” Nie sposób w krótkim artykule
przywołać dłuższych fragmentów wspomnień ocalonych, dlatego
zainteresowanych tematem odsyłam do „bloga w budowie” gdzie w
ostatnim wpisie Monika Pastuszko podała linki do wspomnień Miriam,
Pauli i Ruth, część także przetłumaczyła
(blogwbudowie.blogspot.com).
Po wojnie dziewczynki tułały się po
domach dziecka, dopóki ich nie odnalazł ktoś z rodziny i
sprowadził do Ostrowca. Z kilkunastu tysięcy Żydów ostrowieckich
wojnę przeżyło niespełna dwieście osób. Ich miejsce w handlu i
rzemiośle zajęli Polacy, niechętnie patrzący na powracających
ocalałych. Po zbrojnych napadach, których dokonywały
nacjonalistyczne ugrupowania na Żydach (w jednym z takich napadów
ranny został Leo Szpilman, o którym ostatnio jest głośno w
Ostrowcu) ocaleni zrozumieli, że to już nie jest ich miasto. Niemal
wszyscy wyjechali. Najczęstszym kierunkiem była Kanada. Tam musieli
zaczynać życie od nowa. Dziś Miriam, Paula i Ruth są babciami
otoczonymi gromadą wnuków. Wbrew zbrodniczym planom Hitlera i jego
wyznawców życie pokonało machinę śmierci. Międzynarodowy Dzień
Pamięci o Ofiarach Holokaustu ustanowiony przez ONZ 11 lat temu ma
nam o tym przypominać.
Wojtek Mazan
"Fakty Ostrowieckie"
25 stycznia 2016 r.