sobota, 30 kwietnia 2016

Herschel Balter


Wywiad z Herschelem Balterem urodzonym w Ostrowcu w 1920 roku.
Wywiad przeprowadzony w 1997 roku w Australii.
Długość trwania wywiadu: 7:46:58

Zdjęcie rodziny Pesy Balter z 1940 lub 1941. Od lewej brat Joske, matka, brat Herszel, siostry Chana i Chaja, ojciec, z przodu z kwiatami siedzi Pesa. Ojciec i Chana właśnie przeszli tyfus. Zdjęcie zostało zrobione w Ostrowcu na żądanie SS-manów.
(opis Monika Pastuszko)

Historia Pesy Balter

Źródło: VHA

28 kwietnia 1942


Ostrowiec Świętokrzyski
28 kwietnia 1942 roku hitlerowcy rozstrzelali 32 osoby na terenie getta ostrowieckiego
Na zdjęciu orginalnym podpis w języku żydowskim:
Po rozstrzelaniu 36 Żydów w Ostrowcu niedaleko Kielc 28 kwietnia 1942 roku zbiera się ofiary.
Oraz dopisek w języku polskim: X Balter (żyd. policjant), 1 Wolman (pracował w Sanit. Komisji), 2 Klejman Leon.


Źródło: Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Ewelina Lipko-Lipczyńska






Ewelina Lipko-Lipczyńska (1913-2001)
nauczycielka języka polskiego w Liceum im. J. Chreptowicza w Ostrowcu w latach 1948-1963.

Drogi Tadeuszu!

Ponieważ prowadzisz Kronikę Szkoły, to może uznasz za stosowne włączyć nieco wiadomości o mnie po wyjeździe z Ostrowca. W Warszawie pracowałam tylko w klasach licealnych. W roku 1968 usunięto mnie ze szkolnictwa za czynny udział w akcji wokół mickiewiczowskich „Dziadów”. Wcześniej w 1966 roku zaprosiła mnie do Izraela moja koleżanka szkolna Róża Roserman-Wacholder [powinno być: Rosenman-Wacholder]. Z jej inicjatywy posadziłam „Drzewko” w Alei Sprawiedliwych w Jerozolimie. To jeszcze bardziej zaostrzyło kurs przeciwko mnie. Do tego doszły moje publiczne wystąpienia przeciwko aktom antysemityzmu organizowanym odgórnie przez władze. Władze partyjne wiedziały o moim wpływie na młodzież, toteż wolały się mnie pozbyć. Udało mi się wyjechać z rodziną. I tak znalazłam się w Szwecji.

A teraz o czasach jeszcze dawniejszych, o czasach okupacji, o których przez wszystkie lata PRL-u milczało się z wiadomych powodów. Ciągle był ktoś, kogo nie można było zdekonspirować. Teraz chcę dać temu świadectwo.

Otóż w okresie okupacji od roku 1939 do 1945 nasz dom przy ulicy Polnej 52 w Ostrowcu Świętokrzyskim nazywany był w języku wtajemniczonych Pensjonatem Papy Szymańskiego. Wiązało się to ze skrótem nazwy partii PPS, której członkiem od czasów jeszcze sprzed pierwszej wojny światowej był mój ojciec Jan Szymański – ostrowiak, nauczyciel, działacz społeczny, założyciel i organizator spółdzielczości i Towarzystwa Krajoznawczego. Jego obszerny drewniany dom okazał się być idealnym miejscem dla działalności konspiracyjnej a także schronieniem dla wielu ludzi zagrożonych śmiercią. Dzięki niemu, szanowanemu obywatelowi miasta, kierownikowi Społem, administratorowi własnego domu, dzięki jego opanowaniu, odwadze i rozumowi udało się przetrwać przez te 5 lat wojny bez strat w ludziach. Ogromnym atutem było to, że nie byliśmy zależni od żadnych źródeł finansowania. Żyliśmy przede wszystkim z uprawy ogrodu i kawałka ziemi. Niektórzy z podopiecznych podejmowali prace zarobkowe: szpital, spółdzielnia spożywców, sklep ogrodniczy, magistrat. Przez cały okres wojny przewinęło się przez nasz dom około 50 osób, które dłużej lub krócej mieszkały z nami lub uzyskiwali doraźną pomoc. Byli i tacy, którzy przeżyli z nami cały okres wojny. Wśród uratowanych większość stanowili Żydzi. Były to koleżanki moje i moich sióstr, przyjaciele i znajomi ojca z Warszawy i ich rodziny. Byli i też Polacy, poszukiwani przez gestapo. Należeli do nich słynny aktor, prezes Związku Aktorów Scen Polskich, Dobiesław Damięcki z rodziną, młody poeta Tadeusz Kubiak, poszukiwany w Warszawie za udział w akcjach AK, młody lekarz po medycynie wojskowej Andrzej Jakubowski i inni. Ten ostatni pracował w szpitalu zakaźnym, który mieścił się w Szkole nr 6. Jako lekarz był bardzo pomocny w organizowaniu różnych akcji ratunkowych oraz zdobywaniu materiałów sanitarnych dla partyzantów w lesie.

Dom był zawsze pełen ludzi. Były takie okresy, że było nad ponad 25 osób. Wśród osób pochodzenia żydowskiego wymienię dla przykładu Andrzeja Wróblewskiego, dziennikarza i publicystę, który mieszkał u nas z żoną Wandą i dwoma synami Andrzejem i Janem. Włączył się on czynnie w działalność konspiracyjną. Był wzorem odwagi. Ta jego odwaga i znajomość języka niemieckiego pomogły w wielu trudnych akcjach ratowania ludzi.

Innym obszarem tajnej działalności, były komplety tajnego nauczania w zakresie klas licealnych z maturą włącznie. Ja pełniłam role głównego organizatora tych kompletów. Na te lekcje przychodziło codziennie kilkanaście osób. Grono nauczycielskie składało się z kilku osób: prof. Powicki z Poznania, Stanisław Bartecki, Walenty Kryczyński, jego żona Halina (moja siostra), Wanda Wyszyńska (moja siostra), Tadeusz Kubiak (poeta), Anna Dratwer.

Trzecią ważną dziedziną naszej działalności było wydawanie dwóch tajnych pism związanych organizacyjnie i ideowo z WRN (Wolność Równość Niepodległość). Jedno dla młodzieży „O lepsze jutro” - redagowałam ja i „Głos Robotniczy” - redagowany przez Dobiesława Damięckiego i Edmunda Reńskiego. Ten ostatni był delegatem Rządu Londyńskiego na terenie Powiatu Opatowskiego. W kraju jego bezpośrednim zwierzchnikiem był Kazimierz Pużak, wywieziony później do Moskwy w Grupie Szesnastu. Po roku 1945 bieg wypadków historycznych narzucił nam konieczność milczenia. Byliśmy nadal zagrożeni aż do roku 1990.

Gdy dzisiaj myślę lub mówię o tym, co działo się w naszym domu przy ulicy Polnej 52 w czasie okrutnej wojny, w czasie Zagłady, to wydaje się to być historią nieprawdopodobną. To nie mogło się zdarzyć, to nie mogło dziać się przez długich 5 lat pod bokiem sztabu niemieckiego w domu Bornów, obok koszar zapełnionych niemieckimi żołnierzami, na oczach sąsiadów, mieszkańców Polnej, Iłżeckiej, Browarnej!

W tylu miejscach, w tylu krajach zajętych przez Niemców, gdzie działało gestapo, działały też sprawne donosy. Ludzie wówczas zagrożeni ukrywali się w piwnicach, na strychach, w komórkach, a u nas mieszkali z nami, pracowali w ogrodzie i na roli, uczyli na tajnych kompletach. Ojciec mój poprzez kontakty z siatką konspiracyjną w Magistracie załatwiał im aryjskie papiery. Ale donos był donosem. Nie było przeciwko niemu obrony. Dodatkową ochroną dla naszego domu była stacja meteorologiczna, widoczna z ulicy. Ojciec mój przez wiele lat prowadził ją dla Instytutu Meteorologii, co kontynuował przez cały okres wojny. Stacja stwarzała pozory, że dom jest w gestii Niemców. Może to uchroniło nas przed łapankami i rewizjami?

I wreszcie Szwecja. Nowy rozdział życia. Nowy rozdział ale tej samej powieści. Wielu moich uczniów warszawskich znalazło się tutaj. To byli ci, którzy zgromadzili się pod pomnikiem Mickiewicza po słynnym ostatnim przedstawieniu „Dziadów”. Ci, którzy krzyczeli: „Nie ma chleba bez wolności”. To dzięki nim poznałam Norberta Żabę, przedstawiciela „Kultury” paryskiej na |Skandynawię oraz organizatora kolportażu wydawnictw emigracyjnych do Polski, Rosji, Estonii. Byłam w zarządzie Towarzystwa Przyjaciół Paryskiej Kultury. Urządzaliśmy spotkania z gośćmi z Polski, np. z Mikołajską, Michnikiem, Kisielewskim. To także moi uczniowie skontaktowali mnie z redaktorem Łukaszem Winiarskim. Zostałam przez niego zatrudniona jako kurator do spraw uchodźców ze wschodniej Europy. Pracowałam tam 10 lat. Po przejściu na emeryturę, razem z moją córką Wiktorią oddaliśmy się pasji ratowania zagubionych dzieł sztuki. I tak stworzyliśmy zbiór portretów malarstwa europejskiego, który w roku 1995 przekazałyśmy do Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Trzeba jeszcze dodać, że w 1996 r. otrzymałam honorowe obywatelstwo izraelskie, a w 1997 wręczono mi je w Ambasadzie Izraela w Sztokholmie w obecności wielu naszych przyjaciół.

na podst. korespondencji (udostępnionej przez rodzinę Tadeusza Farbisza) oprac. Ewa Stencel.

Źródło: "Księga wspomnień. 90 lat Gimnazjum i Liceum im. Joachima Chreptowicza w Ostrowcu Św.", Ostrowiec 2003 r.

Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata


Ceremonia sadzenia drzewka przez Ewelinę Lipko-Liczyńska, Jad Waszem, Jerozolima, 8 sierpnia 1966 r.

Ewelina Lipko-Lipczyńska (1913-2001)

Dwie Żydówki, która mieszkały w miejscowości Ostrowiec Świętokrzyski w powiecie kieleckim, zawdzięczają swoje życie Ewelinie Lipko-Lipczyńskiej (z domu Szymańska), której rodzice byli znanymi działaczami Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS).

Pomimo niebezpieczeństwa, Lipko-Lipczyńska pomogła im w potrzebie. Jedna z uratowanych, Róża Rosenman, była w tej samej klasie co Lipko-Lipczyńska, kiedy obie miały czternaście lat. W 1941 roku Rosenman została internowana w miejscowym getcie, a w 1943 roku, na krótko przed likwidacją getta, Lipko-Lipczyńska poradziła jej by uciekła do aryjskiej części miasta i zaproponowała jej schronienie w swoim domu. Rosenman posłuchała rady koleżanki i w nocy po ucieczce z getta, skierowała się jej domu, gdzie została ciepło przyjęta. Lipko-Lipczyńska przekazała Rosenmanównie aryjskie papiery, które zostały wcześniej dla niej przygotowane. W towarzystwie polskiego przewodnika Rosenman udała się do Warszawy, gdzie pod przybranym nazwiskiem, znalazła schronienie pracując dla polskiego lekarza. Rosenman została wyzwolona przez Armię Czerwoną w styczniu 1945 roku, a po wojnie wyemigrowała do Izraela.

Ewelina Szymańska (Lipko-Lipczyńska i Róża Rosenam (Wacholder),
fragment szkolnego tableau klasy VIII Gimnazjum Tow. Opieki w Ostrowcu
fot. Szmul Muszkies, 1931 r.

Lipko-Lipczyńska ocaliła również Cyrylę Rakocz i jej dwoje dzieci. Po ich ucieczce z getta w Ostrowcu zaoferowała im tymczasowe schronienie w swoim mieszkaniu. Po otrzymaniu od niej aryjskich papierów, wszyscy troje dotarli do Warszawy, gdzie zostali wyzwoleni w styczniu 1945. Po wojnie oni także wyemigrowali do Izraela. Kierując się współczuciem i prawdziwą przyjaźnią i nie oczekując niczego w zamian, Ewelina Lipko-Lipczyńska podjęła ryzyko utraty swojego życie dla ratowania żydowskich uchodźców. W 1966 roku Lipko-Lipczyńska odwiedziła Izrael i spotkała się z Rakocz i Rosenman.

W 1969 roku, podczas fali antysemityzmu, która przetoczyła się przez Polskę, Lipko-Lipczyńska wyjechała z Polski, a jako znak solidarności z Żydami, wyrzekła się swojego obywatelstwa i wyemigrowała do Szwecji.

W dniu 28 czerwca 1966 roku Yad Vashem przyznało Ewelinie Lipko-Lipczyńskiej (zd. Szymańską) tytuł Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata.

Róża Rosenman-Wacholder i mała Edna Tzipor, Haifa, Izrael, 7 stycznia 1954 r.

Róża Rosenman-Wacholder i Henry Eivan (Weinwurzel), Haifa, lata 60.

Drzewko E. Lipko-Lipczyńskiej, współcześnie

Źródła:
Jad Waszem
geni.com

czwartek, 7 kwietnia 2016

Ostrowiecki Muranów

Młoda dziewczyna w sukience za kolano siedzi na stercie kamieni i połamanych cegieł. Ma upięte włosy, odkryte ramiona, dłonie złożone na udach, na nogach lekkie buciki. Ta skromna elegancja kontrastuje z rozległym gruzowiskiem za nią, w tle majaczą niekompletne domy. Tyle zostało z zatłoczonego ostrowieckiego getta. Jest lato 1943 roku. W młodej Polce rodzi się poetka.

Młoda poetka Joanna Chruszczyńska na gruzach ostrowieckiego getta.
Zdjęcie wykonane w 1943 roku w okolicy dawnej ul. Tylnej.

Osiedle Na Skarpie to ostrowiecki Muranów. Skojarzenie nasuwa się samo, gdyż uderzająca jest ilość podobieństw w dziejach Muranowa - historycznej dzielnicy Warszawy - i dzisiejszego osiedla Na Skarpie w Ostrowcu Św. W obu miejscach przed wojną żyła największa populacja Żydów danego miasta. Muranów w połowie XIX wieku stał się niemalże miastem w mieście o iście wschodnim klimacie, gdzie na ulicy rzadko słyszało się język polski. W Ostrowcu Żydzi mieszkali prawdopodobnie od samego początku istnienia miasta. Dla ożywienia gospodarki powstającego miasta Stanisław Tarnowski w końcu XVI wieku sprowadził do miasta starozakonnych i osadził ich na zachód od rynku. Według przekazów ustnych synagoga w Ostrowcu miała powstać w 1610 r. W tym czasie chrześcijanie nie posiadali jeszcze własnej świątyni (powstała cztery lata później). Na terenie Muranowa i ostrowieckiej skarpy w okresie II wojny światowej założone zostały przez Niemców dzielnice zamknięte dla ludności żydowskiej – getta. W wyniku tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej oba getta zostały zrównane z ziemią, a ludność zamordowana. W odradzającej się z popiołów komunistycznej Polsce na obu terenach powstały nowe osiedla mieszkaniowe. W Warszawie wybitny architekt Bohdan Lachert bezpośrednio na pryzmach gruzów getta zaprojektował osiedle-pomnik, które ma zachować pamięć miejsca. W Ostrowcu jego uczeń architekt Zasław Malicki wybudował nowe osiedle, także od podstaw, ale z poszanowaniem dawnego układu ulic. Ulica Tylna biegnie dokładnie tak, jak przedwojenna ulica Zatylna (dawna Tylna równoległa do Zatylnej też istnieje, tyle że bliżej rynku i nie ma nazwy). Odchodząca od rynku ulica Nowa, by mogła przeciąć dwie poprzednie ulice, poprowadzona jest przelotem pod blokiem. Co prawda ulica Mała nie została zachowana, ale architekt rozstawił dwa bloki, czyniąc przestrzeń tam, gdzie wcześniej biegła i wpadała do ulicy Starokunowskiej, wychodząc niemal bezpośrednio na synagogę. Te dwa opisywane miejsca w Warszawie i Ostrowcu różni pamięć. Gdy w stolicy temat historii Muranowa (przedwojennej, wojennej i powojennej) jest rozpracowany przez liczne publikacje, przewodniki, nazewnictwo ulic, znaki w przestrzeni miasta, tak u nas to co piszę, jest niemal wiedzą tajemną. We wrześniu ubiegłego roku na wystawie rocznicowej osiedla Na Skarpie ani jedna plansza nie była poświęcona historii tego miejsca przed 1945 rokiem.

Kobieta na zdjęciu to ostrowczanka, Joanna Daniela Kozłowska. Po mężu, za którego wyjdzie po wojnie, nazywać się będzie Chruszczyńska. Z tego nazwiska znamy ją dziś, nestorkę ostrowieckiej poezji, współzałożycielkę ruchu literackiego w naszym mieście skupionego w klubie „Aspekt”. W czasie wojny, czyli w momencie gdy utrwalona została na fotografii, uczęszczała do szkoły krawieckiej dla dziewcząt i była żołnierzem Obwodu Opatów, Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK. Posługując się pseudonimem „Danka” i „Teresa” przenosiła prasę podziemną na terenie Częstocic i Ostrowca. W archiwum prywatnym pani Chruszczyńskiej zachowało się kilka podobnych zdjęć przedstawiających ją w takiej niecodziennej scenerii. Co sprowadzało młodą kobietę na gruzy zburzonej dzielnicy żydowskiej i kazało jej fotografować się w takim otoczeniu? Na odwrocie jednego z nich rozczytuję napis: „Zgadnijcie czy to zwały śniegu, czy góry? Ani jedno ani drugie to gmach rozbity w gruzy. Wojna!!!” 


Gdy wojna wybuchła Joanna miała piętnaście lat. Mieszkała z rodziną przy ulicy Browarnej (dziś to ulica Mickiewicza) tuż u stóp wzgórza cmentarza żydowskiego. Jej wspomnienia zdumiewają sielankowymi obrazami koegzystencji Polaków i Żydów, wśród których spędzała dzieciństwo: „Tu przy nas, przez płot mieszkał Żyd, Machtyngier. Był stolarzem, miał jednopiętrowy dom. Na dole robili meble, ja tam chodziłam do ich synka Dawidka. W święta Kuczki [Sukkot, Święto Szałasów] za domem budowali coś w rodzaju namiotu i tam koszerne jedzenie jedli. A na piętrze u nich mieszkał pan Frankowski. Polskie nazwisko, ale to był Żyd. Pracował w PKO i miał dwóch synów - Ziutka i Lutka. Chodziłam do nich i oni przychodzili do nas, przez płot skakaliśmy. Ja im dawałam kiełbasę, a oni mi macę. I był jeszcze taki Żyd, Manes się nazywał. Manes miał rzeźnię i sprzedawał wołowe mięso i kury. Mój wujek miał psa z demobilu wojskowego. Zawiesił mu torbę z kartką w środku i posyłał psa do Manesa. Ten mu dał mięso, jakie tam było napisane, wziął pieniądze, wydał resztę i pies szedł z powrotem. A mnie ten pies woził do szkoły na sankach. Kirkut? Tam były najlepsze poziomki i truskawki w trawie na brzegu cmentarza. Chłopaki tam wchodzili. Ja biegałam tylko po murze cmentarza, bo cały kirkut był omurowany. Mieszkałam wśród chłopaków, dlatego wiecznie bawiłam się w wojnę. I zostałam partyzantem... ”

Potem nastał - nie tylko dla Joanny - czas szybkiego dorastania w brutalnych warunkach wojny, aż do ich kulminacji w 1942 roku. W tymże roku w przeciągu dwóch tygodni - między końcem września a połową października - doszło do dwóch najtragiczniejszych wydarzeń dla ostrowczan. Były to: publiczna egzekucja przez powieszenie na rynku 29 Polaków i likwidacja getta, która kosztowała życie ok. 11 tysięcy Żydów i była zagładą niemal całej społeczności żydowskiej Ostrowca. Świadkiem tych wydarzeń była młoda Joanna Chruszczyńska. „Przeżycia wojenne miały duży wpływ na psychikę poetki – pisał w posłowiu do jej tomiku wierszy „Blaski i cienie” Jerzy Stokłosa. - Jej pierwsze utwory powracały do wojennych wspomnień. Swój pierwszy wiersz napisała pod wrażeniem widoku powieszonych przez hitlerowców mieszkańców Ostrowca na rynku 30 września 1942 roku.”


Po likwidacji getta, jego ograbieniu i wyprzedaniu sprzętów ruchomych, Niemcy przesiedlali Polaków na skarpę i w okolicę rynku do budynków, które jeszcze stały. Pani Joanna wspomina: „Niemcy wysiedlili nas i dali na rynek, gdzie mieszkali Żydzi. Mieszkałam na ulicy Nowej. Malusieńka ulica, ale tam był numer siedem. Za tym budynkiem już były gruzy”. Wówczas powstały omawiane wyżej zdjęcia. Długo później, bo w latach 90. w jednym z tomików Joanna Chruszczyńska opublikowała wiersz pt. „Ruiny mego domu”, który koresponduje z tymi niekonwencjonalnymi zdjęciami. Fotografie zdają się być ilustracją tekstu poetyckiego. A sam wiersz uznać można za pomnik stworzony w imieniu ludzi, który zginęli i których domy zostały tu zniszczone.

„Ruiny mego domu”

Odszukać chcę ruiny mego domu
gdzie kwitły wonne róże
tam złoty deszcz o szyby dzwonił

na pryzmach gruzów
mchy porosły
wokół wiatr szumi
oddech dławią wspomnienia

stoję na wyspie myśli
i gorycz ustami zbieram
nie wiem czy płaczę
czy się śmieję



Wojtek Mazan
Fakty Ostrowieckie
29 lutego 2016 r.

sobota, 2 kwietnia 2016

Achtung

Samuel Fridental (z lewej) z przyjaciółmi,
15 maja 1942 r.

Napis na znaku brzmi: Uwaga !! Granica żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej w Ostrowcu. Nieuprawnione opuszczenie miejsca przez Żydów jest karane wyrokiem śmierci!


Rewers zdjęcia

Źródło: Yad Vashem Archive