„Polacy pod krzyżem południa”
red. Jerzy Mazurek
Warszawa 2009
str. 33-39
Żydzi brazylijscy zawsze podkreślają,
że są Żydami polskimi. Świadectwem ich przywiązania do Polski
jest istnienie tzw. ziomkostw Żydów polskich z poszczególnych
miast i miasteczek. Wydają wspomnienia, piszą wiersze, w których
pobrzmiewa niekiedy gorzka, w zależności od doświadczeń
osobistych wyniesionych z Polski, nostalgia za ich daleką Ojczyzną.
Fanny Elwing (1915-1986) przyjechała do Brazylii, podobnie jak jej
przyszły mąż Luiz Goldberg (1910-1987), z Ostrowca
Świętokrzyskiego pod koniec lat dwudziestych XX wieku, jako
czternastoletnia dziewczynka. Wraz z Luizem zamieszkali w Juiz de
Fora w Minas Gerais. W jej wierszach odwołania do polskich korzeni,
choć bardzo osobiste i nie zawsze pozytywne, są obecne na każdym
kroku (przyp. 7 - „Minha Esperanca”, Sao Paulo, 1983; „Meu
Caminho sem Fim, 1984.). W twórczości poetyckiej jej syna, Jacoba
Pinheiro Goldberga, znanego psychologa i adwokata, urodzonego w 1933
roku w Brazylii, osobiste doświadczenia ustępują miejsca
zaciekawieniu ziemią przodków, choć nie jest to już dominujący
motyw jego twórczości. Mimo to Ostrowiec jest miejscem niekiedy
magicznym:
NA ILE SIĘ ZNAM I NIE ZNAM
Moja matka, z domu Fanny Elwing,
córka Anny i Arona Elwing,
„Schoichet” z Ostrowca, w Polsce.
Mój ojciec, Ludwik Goldberg,
syn Chany i Alte Goldberg, z Ostrowca.
Kiedy żyli, nigdy nie pomyślałem,
że, tak naprawdę, byli aniołami,
emigrantami z jakiegoś utraconego
raju.
Później, kiedy odeszli (wrócili?),
po nocach, pełnych koszmarnych snów,
myślę co bym im powiedział, gdybym
teraz znów ich spotkał?
Może powiedziałbym:
- „To wy, hm...?”
A oni, odpowiedzieliby, jakby nigdy
nic:
„Oif'n pripetchok, brent ain
faieru”...
(przyp. 8 - „W piecu pali się ogień” (z jidysz).
Wiersz pochodzi z: Jacob Pinheiro Goldberg, „Magia wygnania”,
wybór i przekład na język polski Henryka Siewierska, Sao Paulo,
2003.).
Z tegoż samego Ostrowca wywodzi się
także Moszek Niskier (ur. 1915), który tuż po przyjeździe w 1936
roku do Brazylii zaczął pracować jako klientshik, czyli jako
handlarz wędrowny. „Towar miał w walizce. Stawiał walizkę na
ulicy i głośno krzyczał – opisywała profesję Niskiera w swojej
książce Hanna Krall. - Z domów wychodzili klienci. Dawał im na
kredyt, a raz w miesiącu zbierał należność – jeden albo dwa
cruzeiros. Po innych dzielnicach również krążyli z walizkami
polscy Żydzi. Ratalną sprzedaż w Rio zapoczątkowali klaperzy [?]
z Opatowa, Ostrowca, Szydłowca, Sandomierza... Każdy miał walizkę,
rejon i stałych klientów. Kiedy rezygnował z handlu, odstępował
klientelę innemu polskiemu Żydowi” (przyp. 9 – Hanna Krall,
„Taniec na cudzym weselu”, Warszawa, 2001.).
Dzięki ciężkiej pracy Moszek Niskier
ukończył studia medyczne w Rio de Janeiro i przez 36 lat, w latach
1950-1986, pracował jako lekarz w Hospital dos Maritimos. W 1984
roku wydał, własnym nakładem, tom wspomnień pod wymownym tytułem
De Ostrowiec ao Rio de Janeiro.
Kiedy w roku 1936
opuszczałem Polskę, by udać się do Brazylii, sytuacja finansowa
mojej rodziny nie była najlepsza. Od roku 1930 narastały nastroje
antysemickie. Matka pojechała ze mną do Gdańska, prosząc, bym nie
wyjeżdżał. Miałem wtedy 19 lat. Ale byłem zdecydowany osiedlić
się w Brazylii. Przede wszystkim z powodu problemów rodzinnych. Mój
ojciec był bardzo religijny, ja zaś należałem do grupy
postępowców. Mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań: dużo
czytaliśmy, robiliśmy gazetki, dyskutowaliśmy o polityce. Według
mojego ojca to nie mogło iść w parze z religią i oczywiście
często się o to kłóciliśmy. W końcu jednak przystał na mój
wyjazd, a mocnym argumentem był tu fakt, że osiągnąłem wiek
poborowy, on zaś nie chciał, żebym poszedł do wojska. Dla mojego
ojca wstąpienie do wojska było równoznaczne z przeistoczeniem się
w goja: nie było koszernego jedzenia, nie obchodziło się szabatu.
Problem był powszechny; gdy przychodziła pora stawienia się na
komisji, wielu żydowskich chłopaków zaczynało się głodzić.
Przez trzy miesiące jedli tylko dynie; kto ważył mniej niż 49
kilo, tego odsyłano. W tamtych czasach w Brazylii obowiązywało
prawo, w myśl którego emigrować można było tylko na dwa sposoby:
jako rolnik lub jako kapitalista. Mój brat, który przebywał tam
już od 1927 czy 1928 roku, przysłał mi zaproszenie i pojechałem
jako kapitalista, który mógł przywieźć 3 tys. milrejsów. Dnia 8
listopada 1936 przybyłem do Rio. (…)
Moszek Niskier
tłum.
Zuzanna Jakubowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz