„Strach.
Antysemityzm w Polsce tuż
po wojnie.
Historia moralnej zapaści”
Jan T. Gross
Kraków 2008
str. 66
Antyżydowska przemoc to temat
nieobecny lub banalizowany w urzędowej korespondencji dotyczącej
stanu bezpieczeństwa w kraju. „Z m n i e j s z y c h w y s t ą
p i e ń [podkreślenie moje] należy zauważyć zamordowanie pięciu
osób narodowości żydowskiej” - stwierdził wojewoda kielecki w
sprawozdaniu z lutego 1946 roku. Z podobną dezynwolturą reagowały
władze różnych szczebli. Komitet Żydowski z Ostrowca, na
przykład, pisał do starosty na początku kwietnia 1945 roku o
ulotkach głoszących: „Śmierć pozostałym Żydom”,
wywieszonych w miasteczku Denków: „Rozumiemy, że niektórym
podżegaczom hitlerowskim, którym się dobrze wiodło za czasów
barbarzyńców niemieckich, zależy obecnie na podjudzaniu jednej
części społeczeństwa przeciwko drugiej, ale musimy wyrazić nasze
zdziwienie, iż władze miejscowe, jak milicja obywatelska, gminna
Rada Narodowa, Zarząd PPR, wcale nie reagują na te ulotki,
pozostawiając je w publicznych miejscach. Brak reakcji ze strony
władz miejscowych ludność Denkowa i okolic uważa za milczącą
aprobatę takiego postępowania, wskutek czego życie ludności
żydowskiej Denkowa jest narażone na wielkie niebezpieczeństwo”
(przyp. 42 – ŻIH, CKŻP, Wydział Organizacyjny, 304/3, 5 kwietnia
1945.).
str. 71
Trzy miesiące później z protokołu
konferencji Komitetów Żydowskich województwa kieleckiego odbytej
14 i 15 maja 1945 roku dowiadujemy się, że w Kielcach
„bezpieczeństwo dobre, władze dobrze ustosunkowane, w Kozienicach
natomiast „stosunek władz zły”, w Sandomierzu „stosunek władz
niezbyt pozytywny”, w Skarżysku „pomocy ze strony władz
miejscowych żadnej”, w Jędrzejowie „starosta Felis źle
nastawiony”, w Chmielniku-Busku „stosunek władz niedobry”, we
Włoszczowie „stosunek władz nieprzychylny”, w Starachowicach
„ze strony władz nie otrzymano żadnej pomocy”. A już najgorzej
było w Ostrowcu, gdzie „jeszcze niedawno urzędnicy wyrażali się,
że w stosunku do Żydów obowiązują prawa niemieckie. Żydzi
obozowicze boso i nago bez mieszkań lokowali się w ruinach domów.
Były też wypadki zwyczajnego chuligaństwa, bito Żydów, a
milicjanci stwierdzali: >>możecie go bić, jak nie widzę<<”
(przyp. 54 – Adam Penkala, „Sytuacja ludności żydowskiej na
terenie województwa kieleckiego w maju 1945 roku”, „Kieleckie
Studia Historyczne” 1995, t. 13, s. 241-243.).
str. 73
„Decyzją Pana Staweckiego R.G.O.
[Rada Główna Opiekuńcza, RGO, okupacyjna organizacja zajmujaca się
opieką społeczną, której nazwy użyto tutaj omyłkowo]
zaprzestało z dniem dzisiejszym wydawać obiady dla tutejszej
ubogiej ludności żydowskiej” - czytamy w piśmie z 1 marca 1945
roku skierowanym przez lokalny Komitet Żydowski „do Pana
Prezydenta m. Ostrowca”. Jak się przekonamy, nie tylko przy tej
okazji, jeśli Żydów traktowano gdzieś jako odrębną kategorię
ludności, to zazwyczaj nie po to, żeby im ułatwić życie.
„Obywatele ci – czytamy dalej – którzy powrócili z różnych
obozów niemieckich, gdzie znosili ciężkie katusze, zostają bez
żadnych środków do życia, jedynym ich pożywieniem jest ta zupa w
RGO, odebranie im tego jest równoznaczne z wyrokiem śmierci
głodowej. […] Prosimy więc Pana Prezydenta o poprawienie krzywdy
i przewrócenie Żydom obiadów w RGO” (przyp. 57 – ŻIH, CKŻP,
Wydział Organizacyjny, 304/5).
str. 124
Dzieci żydowskich, które miały
żyjących i kochających rodziców, wybitne uzdolnienia albo środki
materialne, żeby brać prywatne lekcje, zamiast chodzić do szkoły
publicznej, było jednak stosunkowo niewiele. Bardziej typowa wydaje
się sytuacja rodziny Mejera Cytrynbauma, z czwórką dzieci w wieku
lat siedmiu, ośmiu, dziesięciu i dwunastu, które przeżyły
ukrywając się przez dwa i pół roku w podziemnym schronie. Wkrótce
po powrocie do rodzinnego Denkowa, Cytrynbaumowie musieli stamtąd
uciekać, bo im grożono śmiercią (przyp. 138 – Rękopis
ołówkiem, „Pokwitowanie, Ostrowiec, 5 V 1945, kwituję odbiór
oryginału listu ostrzegawczego do ob. Majerka Cytrynbauma i 6 sztuk
kulek do KbK które były włączone do tego listu. Przyjął [podpis
nieczytelny], ŻIH, CKŻP, Wydział Organizacyjny, 304/5.). Rodzina
osiedliła się więc w pobliskim Ostrowcu, skąd Komitet Żydowski
wkrótce pisał do Komitetu Żydowskiego w Lublinie z prośbą o
pomoc: „ […] wobec braku szkół [żydowskich] w tutejszym okręgu
dzieci nie mogą się uczyć, posyłanie do szkoły polskiej jest
zupełnie niemożliwe. Taki stan rzeczy ujemnie wpływa na stan
zdrowia i umysł dzieci, a nasz Komitet nie ma żadnych możliwości,
aby ten stan zmienić” (przyp. 139 – ŻIH, CKŻP, Wydział
Organizacyjny, 304/3, 29 maja 1945.). A Cytrynbaumowie, tak jak wielu
innych Żydów, wrócili w swoje okolice, próbując odbudować
podstawy egzystencji. I nawet kiedy się okazało, że im grozi
niebezpieczeństwo utraty życia, uznali, że dla załatwienia spraw
rodzinnych i majątkowych muszą przez pewien czas pozostać na
miejscu. W wypadku Cytrynbauma chodziło o dom przy rynku w Denkowie
i „dębową szafę z lustrem trzydrzwiową”, którą oddał w
1942 roku na przechowanie małżonkom Pronobis i teraz próbował
odzyskać za pośrednictwem sądy grodzkiego (przyp. 140 - ŻIH,
CKŻP, Wydział Organizacyjny, 304/5, 18 kwietnia 1945 i 2 maja
1945.).
str. 177-179
[…] Według lipcowego sprawozdania
Miejskiego Oddziału Informacji i Propagandy w Radomiu, „[f]akt
pogromu Żydów w Kielcach spotkał się z moralną aprobatą bardzo
wielu grup naszego społeczeństwa”. Z Ostrowca Oddział
Informacji i Propagandy relacjonował w sierpniu, „że wypadki
kieleckie odbiły się ujemnym echem mimo odezw wyjaśniających,
ludność w dalszym ciągu jest pod wrażeniem, że skazanie
zbrodniarzy na śmierć jest aktem nie ze wszystkim sprawiedliwym”.
[…]
Instruktorzy KC bardzo podobnie
przedstawiali dwa tygodnie później nastroje i tło wypadków. „W
Kielcach w domu żydowskim mieszkało około 180 Żydów, którzy nie
pracowali, wśród nich było tylko dwóch PPR-owców, w Ostrowcu
kilkuset Żydów również nie pracuje. W większości uzdrowisk
państwowych siedzą przeważnie bogaci Żydzi i reakcja polska”
(przyp. 13 - „Antyżydowskie wydarzenia kieleckie..., dz. cyt. t.2,
s.138.). Innymi słowy, według oceny pracowników KC, Żydom się
świetnie powodzi, chociaż nic nie robią, a przy tym ich obecność
jest w ogóle denerwująca dla ludności miejscowej.
[…]
Rzeczywiście, w trakcie kampanii
propagandowej, z której partia zresztą bardzo prędko się
wycofała, działacze partyjni wygłaszali niejednokrotnie teksty
świadczące o tym, że nie stracili kontaktu z masami.
„[N]a wiecu w Ostrowcu towarzysz
Kasior Józef (Polska Partia Robotnicza) występuje z przemówieniem
przeciw Żydom: „Co to jest, my tu harujemy jak konie, a Żydzi w
Ostrowcu żyją sobie jak u Pana Boga za piecem, kupują masło i
kury, gdzie byli, gdy walczyliśmy w partyzantce?”. Tak mówił
towarzysz, który przeszedł przez szkołę partyjną wojewódzką i
centralną. Inny towarzysz w Ostrowcu zwraca się do przemawiającego
na wiecu: „Tylko tam dobrze przejedź się po Żydach, to będziesz
miał oklaski” […] (przyp. 16 - „Antyżydowskie wydarzenia
kieleckie..., dz. cyt. t.2, s.139-140).”